Mrożek - Zabawa.doc

(34 KB) Pobierz

Sławomir Mrożek

Zabawa

Rok powstania – 1962

Osoby: Parobek B Parobek S ParobekN

W didaskaliach M. ostrzega przed zaciąganiem gwarą i „wieśniaczeniem” parobków. Scena jest ciemna. Słychać głosy. Parobkowie dobijają się gdzieś, gdzie trwa prawdopodobnie jakaś zabawa. Kiedy łomotanie nie daje skutku, próbują wyważyć drzwi. Udaje im się. Zapala się ostre światło. Na scenie widać teraz wielki stół bez obrusa, na suficie wisi zakurzona girlanda z bibułek, wszędzie podniszczone, stylowe meble stojące w nieładzie. Na podłodze stoi kontrabas w futerale, obok leży harmonia. Na stole stoi naga, zapieczętowana flacha (ćwiartka). Ściany stare, ozdobione spłowiałymi bibułkami, na jednej jest draperia (ścianie, nie bibułce). Nie ma okien. W środku frontalnej ściany wielkie, ciemne drzwi, strzaskane przez parobków. Wpadają przez nie parobcy w odświętnych, czarnych ubraniach, z jaskrawymi kwiatkami w butonierkach. B jest tęgi i duży, pod szyją ma chabrową kokardę-fonteź. Reszta nosi krawaty. Wszyscy młodzi, gęstowłosi – B czarny, N blond, S rudy. Rozbiegają się po scenie. Okazuje się, że nikogo nie ma, nie ma zabawy. N zaczyna szlochać, pokazuje buty, które specjalnie na tę okazję kupił. B. twierdzi, że oni (prwdp. uczestnicy zabawy) tu są, bo nie chcieli ich wpuścić. A skoro oni są, to jest i zabawa. I muszą grać. B. rozsiada się w fotelu. Zastanawiają się, czemu im nie grają. Może dlatego, że uważają ich za gorszych? Rąbać! S i B rozbiegają się, szukając wrogów. Przewracają kilka krzeseł, rozwalają harmonię. N podtyka B pod nos swój nowy but. B i S jednocześnie przyczesują się starannie. Wszyscy stają na baczność i na „trzy! cztery!” głośnym chórem mówią „My nie gorsi!”. Ale jeśli my nie gorsi, to może tamci lepsi? N otrzymuje zakaz protestowania za pomocą obuwia, rzuca więc harmonią [teraz już raczej jej resztkąJ]. Skoro my gorsi to oni także gorsi. Wciąż nie tracą nadziei na zabawę. A jak nawet oni lepsi, to my też lepsi. Próbują udawać, że zabawa trwa, śpiewają przyśpiewki, tańczą oberka. Ale szybko zdają sobie sprawę, że nic się nie dzieje. Więc zajęli się flachą – N stwierdził, że tatuś mu mówił, że na weselu bierze się stół i stawia na nim, co potrzeba. Więc to musi być wesele. Ale przecież nie ma ani piwa, ani państwa młodych. B nie da się zwieść tatulowi n. Chce rozbić ćwiartkę, ale S zręcznie mu ją zabiera i chowa pod stół. S zwraca uwagę, że na pogrzebie też stawiają. Wszyscy są stropieni. Trzeba uważać. Kontrabas też w czarnym futerale… Może oni tu wrócą? N wyjmuje kwiatek z butonierki. S znajduje na podłodze czarną perukę. Wpadają w panikę. S zakłada sobie perukę. Chce ją przymierzyć B, ale ten ucieka. Nagle kontrabas się przewraca. N klęka, bo oni tu są. S wyjmuje kwiatek i też klęka. B zdejmuje fontaź, ale nie chce klęknąć. N chce się modlić. B przyklęka na jedno kolano, niby to żeby zawiązać sznurówkę. B pyta, po co harmonia, basy, bibułki, skoro miał być pogrzeb? Wstaje, S też. B zrywa draperię, zakrywa nią N, obala na ziemię i siedzi na nim. S pyta, czemu go trzyma – bo jest winny, przez niego nie ma zabawy, coś do niego mają. Czemu? Bo skoro nic nie mają do B i do S, to muszą coś mieć do N, inaczej by grali. A teraz już pewnie będzie zabawa. Nasłuchują, ale nikt nie gra. Puszczają więc N, który kopniakiem dziękuje B za takie potraktowanie. Przypomina sobie jednak o nowych butach i przeciera je.  W końcu S wpada na genialny pomysł, że może zabawy w ogóle ma nie być? B jednak upiera się, że zabawa ma być, bo on chce. Każą sobie nawzajem udowadniać, że ma być, albo że ma nie być. Jak ma być, to powinno to być gdzieś napisane. B i S zakładają się, B twierdzi, że jest to zapisane w książce z szafy. Ten, który się myli, ma sobie pójść. Otwierają szafę, a tak biała postać o trupiej czaszce. B szybko zamyka. Są przestraszeni, ale S i B kłócą się, kto wygrał. B utrzymuje, mimo braku pisma, że zabawa się odbędzie i nie chce wyjść. Grozi, że jeśli S nie przestanie nalegać, to wypuści postać z szafy. W końcu otwiera i okazuje się, że to tylko maska. Wyjmują też maskę króla w koronie (nakłada ją N) i pięknej, łysej kobiety (nakłada B). S ma maskę śmierci. W szafie są jeszcze 3 damskie suknie, buty na obcasach oraz kapelusze. S upiera się, że chce dowodu na piśmie, że zabawa ma być. N tymczasem ma nadzieję, że stroje porzuciły kobiety, które teraz są nagie, i zaczyna ich wszędzie szukać. B i S kładą księgę, znalezioną również w szafie, na stole, siadają u jego przeciwległych krańców i postanawiają sprawdzić, czy jest tam napisane coś o zabawie. Przekomarzają się, który ma czytać, w końcu postanawiają zmusić do tego N, który stracił już nadzieję na gołe baby. N się wymawia, udaje że czyta, jąka się, wymyśla. Wychodzi na jaw, że żaden z nich nie umie czytać [zapomnieliście, że to parobki, co?]. S i B zdejmują maski, a N bierze krzesło, robi pętlę z krawata i chce się wieszać, bo nie ma zabawy i on już nie może („Jakie życie bez użycia?”). B i S próbują go powstrzymać – S straszy go maską śmierci, B kusi przebraniem kobiety, ale N wie, że to wszystko nieprawdziwe. Dają mu wódkę, wypija całą ćwiartkę, ale planów co do swej najbliższej przyszłości nie zmienia. Postanawiają zagrać dla niego, ale harmonia, roztrzaskana przez nich uprzednio, nie daje głosu. Próbują ją naprawić, waląc w nią nowym butem N (zdjęli go wbrew jego woli, nie mógł protestować bo pętla krępowała mu ruchyJ). Nie udaje się. S stwierdza w końcu, że nic nie było naprawdę – ano pogrzeb, ani zabawa, więc może jeśli teraz będzie prawdziwy pogrzeb, to potem wyniknie z tego prawdziwa zabawa. N rezygnuje z wieszania się, ale teraz S i B nalegają, stosując metody perswazji zarówno natury emocjonalnej, jak i fizycznej. Nakładają N maskę króla i już mają wieszać, kiedy gdzieś daleko rozlegają się dźwięki wiejskiej kapeli grającej walca. S i B dają spokój N. Zastanawiają się, gdzie to tak grają. B staje frontem do widowni i, wznosząc ręce, woła: „Ludzie! Ludzie! Gdzie się bawią?!

Kurtyna

Zgłoś jeśli naruszono regulamin