Antologia_-_Kroki_w_nieznane_2009_-_Trident.doc

(2396 KB) Pobierz
Kroki w nieznane 2009

Almanach fantastyki

Kroki w nieznane

tom 5

Pod redakcją Mirka Obarskiego

 

2009




Kroki w nieznane 2009

 

„The People of Sand and Slag” by Paolo Bacigalupi 2004.

„A New Beginning” by Tony Ballantyne 2001.

„The Farewell Party” by Eric Brown 2007.

„Glory” by Greg Egan 2007.

„Sindrom Łazarja” by Aleksiej Kaługin 2001.

„Pride and Prometheus” by John Kessel 2008.

„The Prophet of Flores” by Ted Kosmatka 2007.

„Saviour” by Nancy Kress 2007.

„Marvin” by Gustavo Nielsen 2002.

„The Magicians House” by Meghan McCarron 2008.

„The Little Goddess” by Ian McDonald 2005.

„Stigmaty” by Julia Ostapienko 2004.

„Marrying the Sun” by Rachel Swirsky 2008.

„Ugry chickens” by Howard Waldrop 1980.

„All Seated on the Ground” by Connie Willis 2007.

„The Emperor and The Maula” by Robert Silverberg 2007.

 

Agencja „Solaris”

11-034 Stawiguda, ul. Warszawska 25 A

tel./fax089 54131 17

e-mail: agencja@solarisnet.pl

 

Wydanie I

 

ISBN 978-83-7590-44-6

 

Wydanie elektroniczne

Trident eBooks

tridentebooks@gmail.com


Mirek Obarski

Przedmowa

Najnowszy almanach fantastyki Kroki w nieznane prezentuje szesnaście różnorodnych opowiadań autorów z Australii, Argentyny, Rosji, Stanów Zjednoczonych, Ukrainy i Wielkiej Brytanii. Wśród nich nowa krew, niedawne debiutantki (McCarron, Swirsky) oraz autorzy rozwijający skrzydła (Bacigalupi, Kosmatka, Ostapienko). Są też stare wygi, z niemałym dorobkiem, których tekstów nie było nam dane posmakować dotychczas (Brown, Kaługin) lub spotykaliśmy się z ich twórczością okazjonalnie (Kessel, szczególnie Waldrop). Oczywiście są także wielkie nazwiska (Egan, Kress, Silverberg, czy Willis), a oprócz tego pisarze wyjątkowi, za sprawą wyobraźni (Ballantyne), poetyckiego stylu (McDonald), czy prozy o niesamowitym klimacie (Nielsen).

Najmłodszym autorkom w zbiorze można zarzucać, że w gruncie rzeczy napisały opowiadania psychologiczne. Bez kostiumu fantasy „Dom Maga” Meghan McCarron to freudowska, kontrowersyjna historia wchodzenia w dorosłość. Pozbawiając mitologii „Zaślubiny ze Słońcem” Rachel Swirsky otrzymamy obraz wzajemnej fascynacji, ale i niedopasowania kobiety i mężczyzny. Ale z drugiej strony osiągnięcie wrażeń, które oferują te pełne wdzięku teksty byłoby zupełnie niemożliwe bez fantastyki. Sekunduje im Tony Ballantyne, bo „Nowy rozdział” to przewrotna historia o uzależnieniu, toksycznym związku i zdradzie.

Autorzy zza wschodniej granicy, jeśli nie chcą nas śmieszyć, to chwytają się natychmiast poważnych zagadnień. Julia Ostapienko zajmuje się w „Stygmatach” problemem wolności, zaś Aleksiej Kaługin w „Syndromie Łazarza” przekleństwem nieśmiertelności. Rosjanin opowiada historię wskrzeszenia w ujęciu materialistycznym, co w efekcie daje tekst bulwersujący. Fantastyka na serio to także domena Teda Kosmatki, rewelacji poprzedniego almanachu. Jego „Prorok z wyspy Flores” rozgrywa się w alternatywnej rzeczywistości, w której kreacjonizm awansował do rangi ideologii. Paolo Bacigalupi, naczelny pesymista amerykańskiej fantastyki i zarazem jej objawienie, serwuje w „Ludziach piasku i popiołu” pozornie militarystyczną sf. W istocie ten przytłaczający tekst mówi o utracie człowieczeństwa.

Kanwą kilku opowiadań są odwiedziny z kosmosu, modne ostatnio za sprawą filmu „Dystrykt 9”. Connie Willis sugeruje w „Usiądźcie wszyscy wraz...” że może to być wydarzenie zabawne. Inaczej widzi rzecz Eric Brown w „Przyjęciu pożegnalnym”, tekście opartym na niedopowiedzeniu i niepewności. Początek „Zbawiciela” Nancy Kress nawiązuje do klasyki sf, ale wyłącznie po to, żeby uśpić naszą czujność. Blisko tematyki obcologicznej są dwie odmienne próby reaktywacji space opery. W „Glorii”, Greg Egan poszerza formułę gatunku refleksją nad rozwojem cywilizacji kosmicznej i trzyma się twardo praw fizyki. Robert Silverberg akcentuje w „Imperatorze i Mauli” wartość opowieści, tego na czym dotąd bazował ten odłam fantastyki.

Dopełnieniem tomu jest kilka świetnych opowiadań balansujących na krawędzi gatunku. „Duma i Prometeusz” Johna Kessela to gratka dla miłośników gier literackich i twórczości Jane Austin. „Szkaradne kuraki” Howarda Waldropa, które powstały blisko trzydzieści lat temu nic nie straciły ze swej wartości. Gustavo Nielsen sięga po fantastykę chętnie i z powodzeniem. Jak w „Marvinie”, wyciszonej historii o niesamowitej aurze, będącej jego znakiem wywoławczym. Autor „Małej bogini”, Ian McDonald, bywa coraz częściej doceniany poza kręgiem miłośników fantastyki. Brytyjczyk porównywany jest do Raya Bradbury’ego, poety science-fiction.


Tony Ballantyne

Nowy rozdział

Poczułem, że muszę przeprosić, jak tylko wszedłem do mieszkania.

Chcę cię przeprosićpowiedziałem, zdejmując płaszcz.

Julia uniosła na mnie wzrok znad książki i z wyczerpanym wyrazem twarzy potrząsnęła głową.

Nie teraz, James. Jestem za bardzo zmęczona.

Ostatnimi czasy kłóciliśmy się zbyt często, stosując taktykę starych wyg, wyjątkowo doświadczonych w prezentowaniu niewielkich ustępstw, oczekując podobnych zachowań od drugiej strony. Wtedy właśnie do niej dotarło. Z uśmiechem na twarzy zerwała się na równe nogi.

Złapałeś to, tak? Złapałeś Niebieskie Szkło.

Objęła mnie ramionami i przytuliła tak mocno, aż moje ciało zatrzeszczało i zadrżało. To było miłe uczucie, lecz szybko stało się zbyt intensywne, aż gwałtownie wypuściłem z siebie powietrze. Wpatrując się twarzą pełną niepokoju, uwolniła mnie z ramion.

Och, przepraszam. Zapomniałam, jak czułym jest się na samym początku. Chodź tu i usiądź.

Wzięła mnie za rękę, ciepłym i trzeszczącym chwytem, po czym poprowadziła w kierunku naszej starej, poplamionej sofy. Dopiła resztkę lemoniady ze stojącej tam szklanki, po czym wyciągnęła ją w moim kierunku. W mojej odmienionej wizji szkło zdawało się lśnić od środka głębokim purpurowym światłem. Dokładnie taki sam blask emitowała wilgoć jej pięknych brązowych oczu.

A teraz po prostu potrzyj ją palcem. Delikatnie, wzdłuż ścianki.

Oblizała wargi, a ja dostrzegłem wewnątrz jej ust piękny niebieski odcień. Nachyliłem się, by ją pocałować, lecz potrząsnęła głową.

Nie. Najpierw szklanka. Powoli, nie spiesz się.

Wyciągnąłem palec i dotknąłem szkła. Przyczajony dźwięk już czekał tuż pod jego powierzchnią. Wystarczyło pstryknąć palcem, by go usłyszeć. Gdy dotknąłem szklanki, ukryty dźwięk wypełnił mi ciało. Przeciągnąłem palcem po ściance naczynia, a każda komórka mojego ciała zadrżała na znak solidarności.

Miłe, prawda?spytała Julia.

Mmmzamruczałem w odpowiedzi.

Przez chwilę gładź szklankę. Później potrzymamy kawałek drewna. Daje takie ciepłe, żywe odczucie.

Jakiś czas siedzieliśmy tak sobie w ciszy. Ja pocierałem szklankę, a Julia tylko patrzyła na mnie, uśmiechając się. Było tak, jakby sprzeczki ostatnich kilku tygodni w ogóle się nie wydarzyły.

Gdzie złapałeś?spytała.

Zadrżałem, gdy wspomnienie przeciskało się na zewnątrz przez migotliwe trzaski wrażenia. Obraz nachylającej się nade mną wysokiej, patykowatej postaci, pokrytej wypłowiałą białą szczeciną. Pusta maska jej twarzy z dwiema mrocznymi półkulami odbierających w podczerwieni jam czuciowych, które znajdowały się w miejscu oczu. Na chwilę przestałem gładzić szkło.

Zaraził mnie obcy. Czekałem na zmianę świateł na przejściu koło ratusza, gdy nadbiegł ku mnie. Kluczył pomiędzy samochodami i ciężarówkami, omijającymi go ledwo o włos. Zamarłem z... trwogi, jak mi się zdaje. A on stał tam na ulicy, tuż przy krawężniku, wpatrując się we mnie. Mogłem dostrzec szok malujący się na twarzach kierowców, wykręcających w ostatnim możliwym momencie, by go wyminąć.

Ratusz wyznacza mu granice terytorium.Julia pokiwała głową ze zrozumieniem.Nie wkroczy na obszar obcego z Downey Road.

Przytaknąłem jej ze zniecierpliwieniem. To była moja historia, nie jej.

Tak, wiem. W każdym razie, wpatrywał się we mnie przez jakieś dziesięć sekund, po czym po prostu odwrócił się nieoczekiwanie w innym kierunku, jak jakiś ptak, i skupił na czymś zupełnie innym w górze ulicy. I już go nie było, ponownie wbiegł w ruch uliczny. Dopiero w połowie drogi do domu zdałem sobie sprawę, że mnie zaraził.

Zadrżałem na samo wspomnienie. Słowo „obcy” stało się frazesem. Łatką pozwalającą nam unikać konieczności przyznawania przed sobą, z jak dosłownie innego świata pochodziły te istoty. Julia nic nie odpowiedziała, a ja nie rozumiałem wtedy, że jej milczenie wyrażało głębsze zrozumienie sytuacji. Znów zacząłem pocierać szklankę, tym razem obejmując ją dłońmi. Było to elektryzujące uczucie. Obserwowałem, jak drgające walce niebieskiego światła wzbierają z drżeniem w kierunku sufitu, przemawiając do mnie uspokajającym mruczeniem.

To cudowne. Przez tak długo nie zdawałem sobie sprawy o czym mi opowiadałaś. Nie powinienem na ciebie krzyczeć, gdy pozwalałaś się zarażać. A kiedy rzuciłaś pracę, powinienem starać się ciebie zrozumieć. Powinniśmy przeżywać to wspólnie w domowym zaciszu.

Na twarzy Julii pojawił się nieznaczny uśmiech.

Zostało jeszcze mnóstwo chorób, które możemy złapać. Barnaby twierdzi, że jest ich przeszło sto pięćdziesiąt. Jestem pewna, że niektóre z nich możemy przejść wspólnie.

Przebiegła mi dłonią po włosach, poczułem trzaski, jakby przepełniała je elektryczność. Przez moje ciało, upojnym drżeniem, przebiegły fale ciepła.

Jakie to miłe uczucie. Co je powoduje?

Zaczęła delikatnie ugniatać mi głowę, równocześnie recytując lekcję, której nauczył ją Barnaby.

Czynnik powodujący Niebieskie Szkło jest przenoszony w wodzie. Obcy wydzielają zakażoną substancję, wychwytywaną przez warstwę szczeciny porastającej ich ciało, i ta czeka tam tylko, aż obcy przelotnie się o kogoś otrze. Po zarażeniu, czynnik przenika do twojego układu nerwowego i tam inkubuje. Odmienne wrażenia, które obecnie odbierasz, są właśnie wynikiem jego działania, gdyw celu reprodukcjiprzebudowuje ci układ nerwowy. Doznania te przemijają po rozpoczęciu reprodukcji, lecz wtedy twoje ciało staje się zdolne do przyjęcia większej liczby obcych chorób. Niebieskie Szkło przeciera im szlaki.

Ochwestchnąłem z przyjemnością.Ile to będzie trwało?

Dwa do trzech dni. Ciesz się, póki możesz.

 

* * *

 

Kiedy teraz wspominam kłótnie, jakie raz za razem wybuchały między nami, gdy Julia zaczęła kolekcjonować obce choroby, czy sposób, w jaki stawiałem pod znakiem zapytania jej inteligencję i zdrowy rozsądek, to zawsze byłem lekko zdziwiony spokojem, z jakim przyjmowała moje późniejsze przeprosiny. Kilka pierwszych dni po złapaniu Niebieskiego Szkła prawie przypominało te z początku naszej znajomości. Prawie. Zawsze istniała bowiem między nami ta niewielka strefa milczenia. Tego, o czym nigdy nie rozmawialiśmy.

Zaraz po Niebieskim Szkle złapałem Promyk Słońca w Kościach. Promyk Słońca w Kościach. Ta nazwa brzmi dosyć dziwnie dla wszystkich, którzy nigdy tego nie przeszli. Wiecie, jak to jest podczas poważnego przeziębienia, gdy człowiek leży sobie w łóżku cieplutko opatulony? To uczucie zadowolenia, gdy ktoś przynosi wam gorące napoje, a wy nie musicie się martwić obowiązkami, pracą ani niczym innym, a jedynie kulicie się, by wracać do zdrowia? Tak właśnie wygląda Promyk Słońca w Kościach, tyle tylko, że bez tych wszystkich negatywnych symptomów, takich jak zablokowane uszy, bóle głowy czy cieknący nos.

Pamiętam, jak leżąc na sofie, uśmiechnąłem się do Julii, która przyniosła mi kolejną szklankę gorącej herbaty z cytryną.

Dlaczego nam to robią?spytałem.

Chcąc przysiąść na krawędzi łóżka, zrzuciła na podłogę jakiś kolorowy magazyn i uśmiechnęła się do mnie.

Nie wiem. Barnaby twierdzi, że obcy zmieniają nasze ciała. Każda choroba troszkę nas ulepsza. Na początku odnowiono ci układ nerwowy, teraz odmładzają twój szpik kostny. Każda z chorób czyni nas odrobinę lepszymi.

Zmarszczyłem brwi i upiłem łyk herbaty. Smakowała tak cudownie, że poczułem się parszywie, nie mogąc się z nią zgodzić.

Och. To dziwne. Mam wrażenie, że obcy nawet w najmniejszym stopniu, tak czy inaczej, nie dbają o ludzi. Popatrz tylko na tego naszego. Czasem, dotykając płyt chodnika, czołga się na czworakach po głównej ulicy, a kiedy indziej można go zobaczyć, jak wpatrując się w gwiazdy wysiaduje na dachu Kings Arms. Nieustannie widuję go, jak wchodzi czy wychodzi z kanałów. Biega wzdłuż granic swojego terytorium, czy też po głównej ulicy, wymijając ludzi, jakby ich tam zupełnie nie było, ale nigdy, jak się zdaje, nie jest nami zainteresowany. Kiedy mnie zarażał, miałem wrażenie jakby patrzył przeze mnie na wskroś.

Julia rozparła się wygodnie i przeciągnęła zmysłowo. Zapuszczała włosy. Kosmyki tlenionych włosów rozłożyły się na obiciach sofy, a ich lśniące, brązowe odrosty tworzyły poduszkę wokół jej głowy. Uśmiechnęła się do mnie protekcjonalnie.

Starasz się wyczytać konwencję mowy własnego ciała u obcej istoty. Bety od tysiącleci podróżowały przez galaktyki. Barnaby twierdzi, że dzielą wspólną pulę pamięci gatunkowej, której używają do wzajemnej komunikacji. Czy język ciała znaczy cokolwiek dla telepaty? Czy ty naprawdę uważasz, że możemy pokładać nadzieję, że u tak zaawansowanej rasy odnajdziemy odpowiedniki wszystkich naszych doświadczeń?

Poczułem się lekko zraniony Odpowiedź, jakiej jej udzieliłem, była wynikiem mego rozdrażnienia.

Nie wyglądają znowu na aż tak zaawansowanych. Przypominają raczej stado ptaków, które wylądowało na naszej planecie. Gromadka rudzików, z których każdy broni własnego terytorium. Nijak nie wygląda, by komunikowali się z ludźmi.

Mmm. Może jeszcze tego nie robiąodparła enigmatycznie Julia. Nieoczekiwanie ziewnęła, po czym przeciągnęła się i wstała.Słyszałam, że Selina złapała coś nazwanego Symfonią Smyczkową. Brzmi ciekawie. Pomyślałam, że wpadnę do niej, by sprawdzić, co to takiego. Chcesz iść?

Potrząsnąłem głową. Jak na razie byłem całkiem zadowolony z Promyka Słońca w Kościach.

Jak sobie chceszpowiedziała, wychodząc z pokoju.Do zobaczenia.

Cześćodpowiedziałem, lecz kiedy wyszła, nie było już tak samo. Zasnąłem, starając się sobie wyobrazić, w jaki sposób obce choroby zmieniały moje ciało, przeistaczając mnie w nową, wspaniałą istotę. Zamiast tego męczyły mnie koszmary. Obcy wpatrywał się we mnie swoimi niewidzącymi, ciemnymi jamami oczu. Westchnął z przyjemności, gdy moja wola powoli, wraz z kolejnymi falami chorób, oddzielała się ode mnie, aż znalazłem się całkowicie pod jego kontrolą.

Kiedy się obudziłem, Promyk Słońca powoli znikał z moich kości.

 

* * *

 

Julia złapała Symfonię Smyczkową od Seliny i prawie przez tydzień chodziła z uśmiechem na twarzy, wywołanym grającą jej w uszach muzyką sfer. I nieważne, jak bardzo się starałem, nie mogłem się tym zarazić. Za to udało mi się złapać Parchy. Skóra nabrzmiała mi wielkimi, czerwonymi i ropiejącymi krostami, które szybko twardniały, tworząc brązowe strupy, rozmiarami, kształtem i kolorem przypominające jednopensówki.

Ohydazajęczałem pewnego ranka, strząsając z łóżka odpadłe ze mnie strupy.

Mnie to mówiszpowiedziała z niesmakiem Julia.Nie mógłbyś sypiać na sofie?

Popatrzyłem na nią zdziwiony.

Powinnaś okazać mi trochę więcej współczucia.

Podobnie jak ty, kiedy to złapałam?

Spuściłem oczy.

Przepraszam, ale wtedy nie zdawałem sobie sprawy jak to jest. Myślałem, że to była wyłącznie twoja wina.

Podeszła do mnie i musnęła wargami mój policzek.

Wiem. Większość niezarażonych ciągle jeszcze tak myśli. Biedaku.

Przysiadłem na brzegu zapadającego się łóżka i pogrzebałem palcami u stóp w czerwonawym stosiku strupów zebranym na starym dywanie. Oparłem na kolanach wypełnione nimi dłonie i rozejrzałem się wokół, po zniszczonych, żółtych, drewnianych panelach ścian pokoju. Nowość, związana ze wspólnym mieszkaniem, odpłynęła już dawno. Wpatrywałem się w szarą, wełnistą nitkę pajęczyny, odchodzącą z sufitu aż do bezkształtnej brązowej szafy, i chciałem stąd wyjść, zniknąć na cały dzień. Wszystko, byle się wyrwać z ciepłej klaustrofobii naszych słabo oświetlonych pokoi i niekończących się filiżanek herbaty z mlekiem, które musiałem pić, by karmić swe wypełnione wysiękiem strupy.

Nienawidzę tegostwierdziłem, wzdychając.Czuję, jak mnie wysysają. Każdy odpadający ze mnie strup przypomina kolejną cząstkę mnie, którą tracę na zawsze. Czy nie uważasz, że to właśnie nam robią? Dzień po dniu zbierają nas po trochu jak jakieś plony? Ocalają nasz materiał genetyczny z biologicznych szczątków zrzucanych przez nasze ciała? Jeśli trwałoby to wystarczająco długo, nic by ze mnie nie zostało. Obcy mogliby mnie odbudować z tych pozbieranych kawałeczków jako niewolnika na swoim statku kosmicznym.

Obcy nie mają statku. Wszyscy o tym wiedzą.

No, ale wiesz, co mam na myśli. Pomyśl o tym. Każda złapana choroba zmienia nas w jakiś sposób. Czy przybyli z aż tak daleka, tylko po to, by nas nimi zarażać? Musi być jakiś powód. W co oni nas przemieniają?

Julia wzięła szczotkę do włosów i przyklękła przed sięgającym jej do pasa lustrem, opartym o ścianę w pobliżu drzwi. Powoli zaczęła szczotkować włosy, tak wyczesując ich kosmyki, by móc widzieć swój naturalny kolor lśniący w świetle. Pomyślałem, jak to wolałem ją z krótkimi blond włosami, lecz nie powiedziałem tego na głos. Dalej czesała się w ciszy. Zacząłem ponownie.

No wiesz, popatrz tylko na mnie. Przez ostatnie kilka tygodni zmieniono mi układ nerwowy, mój szpik kostny też uległ zmianom, a teraz zrzucam skórę. Słyszałem, że te zmiany są genetyczne i że zapisano je w naszym DNA. Nasze dzieci urodzą się już przeistoczone. I to nie tak, że będą posiadały naturalną odporność na Niebieskie Szkło, lecz ta choroba nie będzie się ich imać, gdyż już ich odmieniła. Oto, co chcę powiedzieć i nie przekonasz mnie, że ciebie to nie martwi. Skąd mamy mieć pewność, że obcy działają w naszym interesie?

Julia przeciągnęła ze złością szczotką po włosach, po czym upuściła ją na podłogę. Nagłym ruchem odwróciła się do mnie.

Czasem naprawdę mnie wkurzasz, James. Nie słuchasz niczego, co do ciebie mówię, nie zgadzasz się ze wszystkim, co przeczytasz, a na dodatek starasz się wierzyć wszystkim historiom zasłyszanym w pubie od nieznajomych. Obcy nie mogą nam zaszkodzić i tego nie zrobią. To powszechnie zaakceptowany fakt, ustalony podczas kontaktu. Nikt, absolutnie nikt tego nie neguje. Nikt, za wyjątkiem ciebie.

Potrząsnąłem powoli głową. Tak właściwie, to i ja wierzyłem w to samo. Każdy, kto poczuł tamtej nocy falę wiary przelewającej się przez świat, gdy obcy wreszcie wyswobodzili się z gigantycznej kupy błota, którą wyhodowali na Wanstead Flats, nie mógł czuć inaczej. Witajcie, powiedzieli. Dosłyszeliśmy wasze umysły wołające do nas z przestrzeni. Nie zrobimy wam krzywdy. To było tak oczywiste, że leżało poza wszelkimi wątpliwościami.

Tym, którzy uważają nas z powodu naszej wiary za naiwnych i głupich, powiem tak: po pierwsze, jeśli was tam nie było, to tego nie zrozumiecie, po drugie, jak na razie wszystko wskazuje, że mieliśmy jednak rację. Obcy nigdy nie zamierzali nam zaszkodzić.

Twarz Julii złagodniała.

Przepraszam, że na ciebie naskoczyłampowiedziała.To nie twoja wina. Pamiętam, jak sama przechodziłam Parchy. Masz wtedy negatywne nastawienie do całego świata. Nie martw się. Przejdzie ci.

Wyprostowała się i przebiegła palcami po włosach, popatrzyła na siebie z zadowoleniem i sięgnęła po wiszący na tyłach drzwi nowy brązowy, wełniany płaszcz.

Wychodzę na chwilęstwierdziła.Potrzebuję świeżego powietrza. Chcesz czegoś?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin