Rozdzial_12.pdf

(101 KB) Pobierz
149746926 UNPDF
Rozdział 12
Alice z Esme niemal na mnie wskoczyły, kiedy wróciłem do domu od Belli. Były piekielnie
ciekawe, jak minął dzień. Zaciągnęły mnie do kuchni na przesłuchanie.
- No wyduś to z siebie, Edwardzie – naciskała Alice. Esme zdawała się być równie ciekawa
szczegółów.
- Wszystko poszło świetnie. Dzięki za pomoc. Odwaliłyście kawał dobrej roboty – Bella była pod
wrażeniem – odpowiedziałem szczerze.
- No i? - popędzała mnie Alice.
- No i twoje przewidywania się sprawdziły. Teraz Bella jest moją dziewczyną. - Potwór spuchł z
dumy.
Na tę wiadomość obie wrzasnęły z radości.
- Kiedy ją poznamy? - natychmiast zapytała Esme.
- Prawdopodobnie jutro. Nie rozmawialiśmy o tym z Bellą, ale pomyślałem, że, jeśli będzie wolna,
mógłbym ją tutaj przyprowadzić i przedstawić.
Ta wiadomość wywołała kolejną porcję okrzyków, tym razem głośniejszych. Ekstaza Esme była dla
mnie niespodzianką. Z czego ta radość?
- A teraz zajmę się resztkami z pikniku i pójdę spać. Jestem skonany – skłamałem przez zęby.
Prysznic wzywał mnie po imieniu...
- Ja się tym zajmę – zaproponowała Esme. - Idź odpocząć.
- Dzięki – odparłem z wdzięcznością. Ucałowałem je obie w policzki, nim wyszedłem. A potem
pognałem na górę, przeskakując co drugi stopień i rozpinając koszulę już przy drugim podskoku.
Co za ironia! Jeszcze rano na samą myśl o ponownym... użyciu się kuliłem. Ból w jądrach
zdecydowanie przegnał strach przed... otarciami. Jak tylko wszedłem do kabiny, namydliłem się.
Miałem tyle nowych doznań i obrazów, które rozpalały moją wyobraźnię. Wystarczyło, że
wyobraziłem sobie, jak przechylam Bellę przez oparcie kanapy, podciągam rąbek tej jej mięciutkiej
białej spódniczki, delikatnie przesuwam ręką po jej niebieskich koronkowych majteczkach, a drugą
sięgam, by mocno ugniatać jej delikatną pierś, a wytrysk miałem już po kilku muśnięciach. Było mi
tak dobrze. Oparłem się o ścianę prysznica, by odzyskać siły, nim nadeszło to, co nieuniknione –
kolejna niemal natychmiastowa erekcja. Pomyślmy, co by tu jeszcze...?
Aaa, wiem! Leżenie na Belli na łóżku, tylko bez przerywającego nam Charliego. Tym razem moje
usta bez przeszkód odnalazły sutek, językiem i zębami zadawałem jej rozkoszną torturę, a ręką
gładziłem i ściskałem kuszący wzgórek. W Edwardolandii łatwo było sprawić, by zniknęły nasze
dżinsy, więc druga dłoń, która zajmowała się gałganem, szybko zamieniła się w ciepłe, mokre, och,
jakie ciasne wnętrze Belli, którą z całej pary ujeżdżałem. Jęknąłem głośno przy drugim orgazmie.
Nogi mi się trzęsły, więc na razie odpuściłem sobie powtórkę numer trzy. Skończyłem prysznic i
ubrałem się w piżamę. Skoro krew krążyła mi na powrót w mózgu, mogłem pomyśleć.
Podsumowując: zrobiłem dziś z Bellą wspaniałe postępy. Ale kwestia samokontroli wciąż
pozostawała problemem; i to takim, że wyimaginowany seks go nie rozwiąże. Rzecz jasna nie
miałem pojęcia, jak źle mogłoby być BEZ przedrandkowej masturbacji. I na dobrą sprawę nie
byłem gotów, by to sprawdzać. Potwór odetchnął z ulgą.
Potrzebowałem rady kogoś z doświadczeniem. Miałem trzy osoby do wyboru. Numerem jeden był
Carlisle, ale pierwszy raz w życiu wydawało mi się, że wcale nie poczuję się lepiej, omawiając z
nim mój problem. Po pierwsze już dawno przestał być nastolatkiem. A po drugie był taki...
racjonalny. W zasadzie nie wyobrażałem go sobie zmagającego się z tym samym problemem.
Potwór pokiwał głową.
Czyli zostali bracia. Jasper to opcja, którą wybrałbym od razu, ponieważ zawsze wszystko
rozumiał, ale z drugiej strony nie miałem do końca pewności, czy on i Alice tak naprawdę
uprawiają seks. Jeśli tak, to byli szalenie dyskretni. Ale największym problemem pozostawało to, że
Alice i ja zawsze byliśmy bardzo blisko. Serio – nie wyobrażałem sobie, jak miałbym omawiać jej
życie seksualne z Jasperem, nawet w teorii.
No to został Emmett. Byłem przekonany jak cholera, że on i Rosalie to robili, a skoro z Rose nigdy
nie byliśmy jakoś szczególnie blisko, nie czułem aż takich oporów przed rozmową z bratem. Może
nie był najwrażliwszą istotą na świecie, ale dobrze się dogadywaliśmy. No to Emmett. Musiałem
spróbować go dorwać o poranku. Problem rozwiązany, więc mogłem w końcu odpłynąć w sen.
Drugą rzeczą, którą wykonałem zaraz po przebudzeniu, był telefon do Belli. Serce mi podskoczyło,
kiedy usłyszałem jej głos. Potwór bezwstydnie podsłuchiwał naszą rozmowę.
- Dzień dobry, Bello – powiedziałem miękko.
- Dzień dobry, Edwadzie – odpowiedziała wyjątkowo seksownym tonem. Chryste, proszę, nie mów
mi, że mi stanie tylko dlatego, że słyszę jej głos.
- Zastanawiałem się, czy jesteś dzisiaj zajęta – zapytałem z nadzieją.
- Wygląda na to, że jestem – powiedziała skromnie. - Co ci chodziło po głowie?
Och, nie mam pojęcia. Ssanie twojej łechtaczki aż dojdziesz w moich ustach?
- Pomyślałem, że chciałabyś do mnie dzisiaj przyjść i zobaczyć jak mieszkam, poznać moją
rodzinę.
- Okej, brzmi nieźle – zgodziła się bez wahania.
Powiedziałem Belli, że podjadę po nią o pierwszej. Rozmawialiśmy jeszcze przez kilka minut,
zanim się rozłączyliśmy. Nie mogłem się doczekać, aż znów ją zobaczę. Potwór puszył się przed
lustrem.
Miałem farta – znalazłem Emmetta samego w jego pokoju. Zdziwił się, kiedy zapukałem i
wszedłem do środka, kiedy chciał już wyjść. Wszyscy w rodzinie wiedzieli, że nie byłem typem,
który szuka okazji do prywatnych pogawędek.
- Co tam, bracie? - spytał. Ciekawość miał wypisaną na twarzy.
- Chciałbym z tobą pogadać. Poprosić o radę w pewnej sprawie – odparłem nerwowo.
- Jasne. Jak ci mogę pomóc?
- Przede wszystkim to jest mega prywatne, więc przysięgnij, że nikomu nie powiesz, nawet o tym
nie wspomnisz, nie będziesz się ze mnie nabijał ani robił czegokolwiek z listy rzeczy, które robisz,
kiedy chcesz kogoś wkurzyć – zażądałem.
- I niby dlaczego miałbym się na to zgadzać? Co będę z tego miał? - Typowe dla Emmetta. Potwór
westchnął niecierpliwie.
- Powinieneś się zgodzić, bo jesteś moim starszym bratem, a w całym wszechświecie wiadomo, że
starsi bracia mają moralny obowiązek pomagać swoim młodszym braciom w takich sprawach. A
poza tym jak złamiesz słowo, to powiem Rose o twojej kolekcji pornoli – ostrzegłem.
To wystarczyło. Wkurzona Rose zawsze działała. Zresztą już wyczuł, że rozmowa będzie o seksie i
nie mógł się oprzeć okazji, by popisać się swoją rozległą wiedzą.
- No dobra. Nie musisz mi grozić. Nikomu nie powiem i nie będę cię prowokował. No to co mogę
dla ciebie zrobić? - zapytał.
- No... mam dziewczynę – oznajmiłem z pewną dozą dumy. - Wiesz, która to Bella Swan?
Emmett skinął i zrobił pełną zrozumienia minę. Potwór parsknął.
- A problem polega na...? - ponaglił.
- Yyy, mam problem z... samokontrolą – przyznałem. Zażenowanie zakwitło mi na twarzy
rumieńcem.
- Konkrety, Edward.
- Jest mi trudno... to znaczy wydaje się, że... Chryste, wygląda na to, że ilekroć jestem obok niej to
mi staje – wyrzuciłem w końcu z siebie, siadając na podłodze i opierając się o drzwi. - Wystarczy,
że się uśmiechnie, a ja już jestem gotowy do akcji. To strasznie żenujące.
Emmett pokręcił głową.
- Edward, każdy facet ma taki problem. Zajmij się maluchem przed spotkaniem z nią. To pomoże.
Moja irytacja była nie do ogarnięcia.
- Facet, jeśli będę się nim zajmował jeszcze więcej niż teraz, to niedługo moje ramię będzie
znacznie bardziej umięśnione od drugiego.
Emmett parsknął, ubawiony. Kontynuowałem.
- A ostatniej nocy, kiedy mnie pocałowała i leżała pode mną, chciałem ją przelecieć zanim
którekolwiek z nas zorientowałoby się, co się dzieje. Gdyby jej ojciec nie przyszedł do domu na
czas moje kijanki ganiałyby teraz po jej kanałach i radośnie by się tam rozsiewały. - Pokręciłem
głową na wspomnienie własnej głupoty. Potwór natomiast miał na twarzy wymalowaną dumę.
- Jej ojciec was przyłapał?
- Ciągle żyję, no nie? - odciąłem się.
Emmett wyglądał na zamyślonego.
- Edwardzie, co czujesz do tej dziewczyny? Konkretnie chcesz ją tylko zaliczyć czy naprawdę ją
lubisz?
Milczałem chwilę, nim odpowiedziałem.
- Jestem w niej zakochany. - Potwór złożył ręce i wzniósł oczy w górę, by spojrzeć na małe
serduszka otaczające jego głowę.
Emmett westchnął.
- W takim wypadku nie będziesz chciał usłyszeć tego, co mam do powiedzenia – przyznał z
oporem.
- Chcę, Emmett, chcę. Potrzebuję twojej pomocy! - błagałem.
- Dobra, ale nie wiń mnie, jeśli ci się nie spodoba. - Zrobił pauzę dla większego efektu, nim
ostatecznie przemówił. - Jeśli nie możesz się kontrolować, to znaczy, że nie jesteś gotowy, a
przynajmniej nie na seks z kimś, kogo kochasz. Nie powinieneś się zachowywać jak zwierzę, kiedy
zrobisz to z nią po raz pierwszy. Musisz wyrzucić myśl o seksie z mózgu – z obu mózgów.
Przynajmniej na razie. Weź to na spokojnie, Edward. Wierz mi, to jest tego warte.
Jezu, kto by pomyślał, że Emmett powie mi coś takiego?
Musiałem wyglądać na osłupiałego, bo Emmett wzruszył ramionami i dodał: - To moja rada. - Po
chwili sięgnął do szuflady w stoliku nocnym i coś z niej wyciągnął. Złapał mnie za rękę i wpakował
w nią pół tuzina foliowych kwadracików. Wyjaśnił z krzywym uśmieszkiem: - To na wypadek,
gdybyś coś spartolił. Nie jestem gotowy, by już zostać wujkiem...
Skinąłem głową. Emmett miał rację – musiałem przestać myśleć o seksie z Bellą – wywalić ten
pomysł z głowy. To znaczy pomijając seks w wyobraźni. Jak dzisiejszego poranka, kiedy wziąłem
ją od tyłu, kiedy opierała się o ścianę prysznica i pochyliła się, jej ciasny tyłeczek wyglądał tak
słodko, kiedy zastąpiłem moje ciekawskie paluszki swoim twardym przyjacielem i wpakowałem...
cholera .
Potrząsnąłem głową, by odpędzić od siebie ten obraz. Czas wprowadzić Plan Oparcia Się Belli w
trzecią fazę. Jeśli wezmę pod uwagę ograniczenie seksu, może nie będę o nim tak obsesyjnie
myślał? Byłem zdeterminowany, by zacząć kontrolować sytuację.
Kiedy podziękowałem Emmettowi i wstałem, by wyjść z pokoju, zauważyłem, że potwór chciał go
kopnąć w jaja.
Miałem jeszcze czas do momentu, w którym będę musiał pojechać po Bellę, więc wróciłem do
swojego pokoju. Najpierw schowałem kondomy w szufladzie, a potem nieco posprzątałem i
pościeliłem łóżko. Przecież będzie chciała obejrzeć mój pokój, prawda? Oczywiście po to, by
zobaczyć, jak oddaje mój charakter. Zdecydowanie nie po to, by uprawiać ze mną seks, to było poza
wszelką dyskusją.
Kiedy zatrzymałem się na chwilę, patrząc na złocistą narzutę, nie mogłem się powstrzymać i
wyobraziłem sobie bosko nagą, rozłożoną na niej Bellę, otwierającą dla mnie ramiona w geście
zaproszenia, pragnącą mnie równie mocno jak ja jej... Cholera, lepiej sobie urządzę małą sesję
przed wyjściem, tak dla bezpieczeństwa. A poza tym Emmett mi to doradził.
Odebrałem Bellę punktualnie o pierwszej. Tak się przyzwyczaiłem, że policyjnego wozu nigdy tam
nie było, że aż się cofnąłem, widząc go zaparkowanego na podjeździe. Przygotowanie na widok
komendanta Swana zajęło mi minutę. Potwór zawiązał sobie małego na kokardkę.
Przełknąłem i zapukałem. No oczywiście – komendant Swan otworzył w pełnym umundurowaniu.
Zrobiłem najlepszą minę Eddiego Haskella*.
- Dzień dobry, komendancie. Nazywam się Edward Cullen i przyjechałem zobaczyć się z Bellą –
oznajmiłem grzecznie.
Charlie wyciągnął rękę i uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Wejdź, Edwardzie.
- Miło mi pana poznać – dopełniłem formalności. Potwór z niepokojem obserwował broń
komendanta.
Kiedy wszedłem do środka, Bella w podskokach zeszła na dół. Uśmiechnęła się nieśmiało na mój
widok i nie mogłem się powstrzymać, by nie zrobić tego samego. Wyglądała pięknie. Miała na
sobie dżinsy i bluzkę w kolorze, który już zawsze będę nazywał gorsetowym niebieskim. Na litość
Boską, nie teraz, Eddie!
- Gdzie się wybieracie? - spytał Charlie.
- Tylko do Edwarda – wesoło odparła Bella. - Poznam jego rodzinę. Nie martw się, tato. Wrócę na
czas i przygotuję ci obiad. - Chwyciła kurtkę i ruszyliśmy w kierunku wozu. Miałem nadzieję, że
Charlie wciąż nas obserwuje, kiedy otwierałem przed Bellą drzwi. Chciałem utwierdzić go w
przekonaniu, że jego córka była bezpieczna z takim dżentelmenem jak ja.
Odjechałem tylko za sąsiedztwo i zatrzymałem samochód, sięgnąłem do szyi Belli, by przytrzymać
ją podczas pocałunku. Wsunąłem język do jej ust, ale powstrzymałem się przed zmiażdżeniem
warg. Oddychałem nierówno, kiedy się od siebie oderwaliśmy. Potwór także.
- Nie mogłem czekać ani minuty dłużej, by to zrobić – przyznałem.
Bella sprawiała wrażenie równie zaaferowanej jak ja, kiedy odpowiadała: - Cieszę się, że nie
mogłeś wytrzymać.
- Wyglądasz ślicznie w tej bluzce – zagaiłem. Założę się, że jeszcze ładniej wyglądasz bez niej...
- Dziękuję – odparła nieśmiało, cudnie różowiejąc na policzkach.
Aż mnie w jądrach ścisnęło. Czemu ta skończona niewinność tak mnie bierze? Potwór podkręcił
wyimaginowanego wąsa z diabelskim wyrazem twarzy.
Mogłem zwyczajnie tak sobie siedzieć i całe popołudnie się na nią gapić, więc zmusiłem się do
Zgłoś jeśli naruszono regulamin