2007[1].11.12 GW Seks boli Uzależnienie od seksu, masturbacja.doc

(94 KB) Pobierz
Uzależnienie od seksu

1

 

Uzależnienie od seksu

2007.11.13

http://www.gazetawyborcza.pl/1,75480,4660458.html

 

Duży Format (Gazeta Wyborcza) 12.11.2007

Seks boli

 Tomasz Kwaśniewski 2007-11-13, ostatnia aktualizacja 2007-11-09 21:29:16.0

- Miałem poczucie, że gniję. Z czasem pojawiło się drugie, trzecie dziecko, a ja siedziałem przed telewizorem, ściszałem głos i onanizowałem się całe noce

 

Na mityng Anonimowych Seksoholików trafiłem na ich własną prośbę.

Zanim weszliśmy, trochę kluczyliśmy.

Salka była wąska.

Tak wąska, że ledwo mieściła długi stół i siedzących przy nim mężczyzn.

- Tylko pamiętaj, że nie możesz ujawnić miejsca, w którym się spotykamy - przypomniał ten, który mnie przyprowadził.

- I nie podawaj imion i nazwisk - dorzucił drugi. - Nie chciałbym, żeby w mojej pracy wiedzieli, że jak widzę sekretarkę, to potem lecę do ubikacji i się masturbuję.

- My podajemy tylko numer telefonu i adres mailowy. Jak ktoś chce do nas przyjść, musi zadzwonić lub napisać - powiedział trzeci.

- Zadajemy mu wtedy standardowe pytania - włączył się czwarty. - Co cię sprowadza? Czego oczekujesz? Czego pragniesz zaprzestać?

- Doświadczenie naszych amerykańskich przyjaciół uczy, że bardzo często przychodzili ludzie, którzy albo szukali sensacji, albo obiektów - wyjaśnił piąty.

- W Stanach wspólnota anonimowych sekso-holików liczy tysiące, w Niemczech setki, a w Polsce kilkadziesiąt osób. Jesteśmy przekonani, że tych, którzy cierpią, jest znacznie więcej. Chcielibyśmy, żeby zgłaszali się do nas ludzie uzależnieni od seksu.

Łukasz: Sny o dziewczynkach

- U mnie to wygląda tak, że krążę wokół tematu, czyli zaglądam do kiosków, empików - zaczyna swoją opowieść Łukasz, 30-letni instruktor fitness. - I niby przeglądam pisma z motocyklami...

- Lubisz motocykle?

- No, co ty. To się tylko tak zaczyna, że niby motocykle, bo potem ciągnie mnie w stronę gołych panienek. To samo w przypadku internetu. Niby mam sprawdzić pocztę i nagle mnie bierze, bo mi się wyświetliło słówko "sex". Zaczynam ściągać, co się da, i upychać na twardym. Czasem trwa to nawet kilka dni. I jak już jestem tym strasznie zmęczony, to wchodzę w ciąg masturbacyjny. Zdarzało mi się tak to robić, że masturbacja była czystym bólem. Nawet orgazm był bólem. Potem to się kończy i zostaje straszne cierpienie. Ból w jądrach, w podbrzuszu. Tępy i nieustający. Coś jak przy zakwasach. Do tego doły psychiczne. Jestem tak pełen nienawiści, że myślę, że dobrze, że tak mnie boli. I wtedy podejmuję zobowiązania, że nigdy więcej.

Przedstawiając Łukasza, pominę całą masę rzeczy.

Nie będę się rozwodzić, że nie pije i nie pali, bo ojciec wypił za nich dwóch, a matka wypaliła.

Nie będę opowiadać o kobietach, bo po pierw-sze, nie było ich dużo, a po drugie, tak się masturbował, że w zasadzie były mu obojętne.

Nie wspomnę o prostytutkach, bo nawet gdyby wszedł do burdelu, to chyba by się rozpłakał. Z przerażenia.

Nie zatrzymam się nawet nad kwestią samobójstwa, bo Łukasz nie skoczył z mostu, choć mówi, że jak po nim idzie, to ogarnia go dziwna chęć, żeby się przechylić.

Skupię się za to na dziecku. Łukasz ma sześcioletnią córeczkę.

- To było cztery lata temu. Byłem przekonany, że żony nie ma w domu, córkę zostawiłem nad obiadem, a sam pobiegłem do komputera. I nagle żona wróciła. Nie usłyszałem, jak wchodzi. Złapała mnie za włosy. Krzyknęła, że jeśli małej coś zrobię, to mnie zabije.

Sprawa stanęła na ostrzu noża i Łukasz poszedł na terapię dla Dorosłych Dzieci Alkoholików. Opowiedział o problemie z masturbacją. Terapeuta zasugerował grupę dzienną z alkoholikami. Minęła desperacja, nie poszedł.

I było coraz gorzej.

- Z żoną kochaliśmy się rzadko. Raz w miesiącu. Ona nie chciała częściej. Jak mnie odrzucała, to zaczynałem się nad sobą użalać i oczywiście się masturbowałem. Albo wychodziłem i zaczynałem krążyć. Pamiętam, była zima, wiał lodowaty wiatr, a ja wściekły, odrzucony, zbolały. Nie wziąłem portfela, bo tak to bym wylądował na Dworcu Centralnym w jakimś saloniku prasowym. Krążyłem koło kiosków, zaglądałem i nagle koło trzeciej nad ranem, gdy już byłem strasznie zmęczony, zobaczyłem kobietę wychodzącą z biurowca. Była blisko. Jakieś 50 metrów. Poczułem ochotę, żeby ją zgwałcić. I taka myśl mi przyszła, że to realne. Do dziś nie wiem, dlaczego tego nie zrobiłem.

- Boisz się, że zrobisz krzywdę córce?

- Nie chcę nawet o tym myśleć. Nie chcę rozważać, czy mógłbym swoją córkę... Jak była malutka i ją kąpałem, to jeśli choć przez chwilę pojawiała mi się myśl seksualna, to ją odkładałem. A teraz jak tylko zaczynam myśleć, że ona staje się dziewczynką, że ma długie nogi, falujące włosy, to zaraz staram się to w sobie stłumić. Ale mam sny. Śnią mi się młode kobiety, takie nastolatki.

Marek: Czas pogardy

- Ciągle ciężko mi o tym mówić - zaczyna Marek, 24-letni magister prawa.

I robi się czerwony.

Wstyd to największy wróg uzależnionych. Tak bardzo boją się go przeżywać, że nieustannie przed nim uciekają.

- Nie mogę przestać się onanizować... - wydusza wreszcie z siebie.

I znowu jest czerwony.

- Może będzie ci łatwiej, gdy zaczniesz od początku.

Siedmioletni Marek leży w łóżku. Jest tak chory, że pół roku będzie musiał leżeć. To wtedy odkrywa masturbację. I na początku używa jej jako sposobu na nudę i środka na bezsenność. Pewnego dnia do pokoju niespodziewanie wpada matka. Marek z penisem w ręku. Nie dość, że wstyd, to jeszcze awantura. Od tamtej pory zacznie się pilnować.

- Rodzice?

- Wymagający i zimni. Stosowali psychiczne kary. Udawali obrażonych, potrafili się nie odzywać. Ale najgorsze było to, że ciągle mnie kontrolowali. Gdy się onanizowałem, miałem satysfakcję, że robię coś za ich plecami.

Pierwszy raz spróbował przestać, gdy był w szóstej klasie podstawówki. Zaciął się, wytrwał dziesięć miesięcy.

Pierwszą dziewczynę miał w klasie maturalnej. Unikał z nią seksu jak ognia.

Pierwszy raz poszedł do psychologa, gdy miał 21 lat. Powiedział, że ma problem z masturbacją, a w zamian usłyszał, że w jego rodzinie był represyjny stosunek do seksualności i on się w ten sposób wewnętrznie karze.

Potem się dowiedział, że jego rówieśnicy też się masturbują i nie mają z tym większych problemów. Jednak poczucie winy rosło.

Gdy zaczął przeglądać pornograficzne strony w internecie, tłumaczył sobie, że ma większe libido niż inni. Jednak usprawiedliwienie jakoś nie działało.

Zwłaszcza że masturbacja coraz częściej kończyła się bólem. Pojawiła się bezsenność i problemy ze wzwodem.

- Mnie wkurwiało, że ja, superczłowiek, co sobie generalnie radzi, nie mogę się opanować. Miałem totalną sprzeczność. Byłem dumny, że nie mam żadnych nałogów. Paliłem, ale po dwóch latach rzuciłem. Potrafiłem pić tydzień, a potem przestawałem.

Nieraz się zdarzało, że w dyskusji z kolegami wykładał swoje credo: "Normalny człowiek ma plan na życie, a narkoman go nie ma albo go stracił". I dodawał, że on ma, bo chce zostać adwokatem. A potem szedł do domu, zamykał się w pokoju, wyłączał telefon, przygotowywał ręcznik, włączał komputer i zaczynał seans.

A potem nadchodził palący wstyd i ogromne poczucie winy, więc rzucał się w naukę. To było wycieńczające. Bez przerwy chodził chory.

- Pewnego dnia, w czasie seansu internetowego, wpisałem do wyszukiwarki słowo "sekso-holik". Wyskoczyła mi strona kompulsywnych onanistów. Potem znalazłem seksoholików. Konkretnie mityng internetowy. Zalogowałem się i włos mi się na głowie zjeżył, jak przeczytałem, co tam ludzie piszą. Przestraszyłem się, że jestem tym narkomanem, którym tak pogardzałem.

I potem był kolejny ciąg.

- Na drugi dzień napisałem maila. Nikt nie odpowiedział, więc się obraziłem i oczywiście zacząłem masturbację. Ale ten mityng mnie męczył.

Krzysztof: Żona jest jak mercedes

Luksusowe audi parkuje na podjeździe. Krzysztof, 35-letni właściciel dobrze prosperującej firmy, chowa kluczyki do kieszeni eleganckiej marynarki. Pewnym krokiem podchodzi do stolika.

- Ja nigdy nie miałem ciągów - gdy zaczynamy mówić o uzależnieniu, lekko ścisza głos. - Onanizowałem się średnio co trzy dni i koniec. Żadnych sensacji. Zaraz po normalnie szedłem do swoich zadań. Oprócz ryzyka pedofilii mam wrażenie, że moja historia nie jest gorsza od historii wielu ludzi, którzy mają kochanki i prowadzą podwójne życie.

Kluczem do historii Krzysztofa jest sport.

W liceum grał w siatkówkę. I był dobry. Mówi, że przygotowywał się do olimpiady.

- Byłem przystojny, lubiłem muzykę, zabawę. Z dziewczynami szło mi łatwo i w zasadzie cały czas kogoś miałem. Można powiedzieć, że nawet kilka związków naraz.

Onanizm?

Owszem, trochę się tego wstydził, ale wierzył, że to przejdzie. Zresztą nie martwił się tym bardzo, bo emocje sportowe głuszyły nie tylko problem z masturbacją. Również to, że w domu czeka pijany ojciec, którego już od 13. roku życia musiał szukać po parkach i wozić na odtrucia.

Kończąc liceum, złapał kontuzję i wszystko się skończyło.

Do tego wszystkiego ojciec zaczął mieć kłopoty finansowe.

- W końcu zginął w wypadku samochodowym. Nie wiem, czy był pijany. Dziadkowie załagodzili sprawę. Tak czy siak zostałem z domem na utrzymaniu, ze słabnącym biznesem ojca i skończoną karierą sportową. To ostatnie może akurat dobrze się złożyło, bo całą energię, którą wkładałem w sport, włożyłem w pracę.

- A seks?

- Jest dziewczyna, są miłostki, onanizm raz w tygodniu i w końcu wpadka. Dziewczyna w ciąży. Ślub. Trzeba dorosnąć. Mamy działkę, budujemy dom i ten początek, kiedy rodzi się dziecko, jest OK.

- A seks?

- Masturbuję się raz, dwa razy w tygodniu, ale zrywam z romansami. Mam przed sobą dwa dobre, nudne lata. Biznesik się rozkręcił, spotykam się z kolegami, gramy w kosza, w siatkę. Staję się dojrzałym 27-latkiem, fajnie wyglądam, mam fajną furę i wtedy po-

znaję osiemnastolatkę. Pełen odpał. No, bo wiesz, drugie życie, schadzki w hotelu. Seks nie jest szczytem marzeń, jak to z młodą kobietą, ale to ciało. Piękne! Zwłaszcza w porównaniu z żoną, która dopiero co urodziła i wykarmiła dziecko. Hm... Jak by ci to powiedzieć... Żona jest jak mercedes, wspaniały, wygodny, bezpieczny, ale ja jestem sportowcem i potrzebuję adrenaliny.

Dlatego po pierwszej kochance następują kolejne. A potem lub równolegle - płatny seks.

Gdy nachodzi go poczucie winy, tłumaczy sobie, że zdradza żonę, bo ona chce się kochać tylko raz w tygodniu.

Gdy żona wchodzi do pokoju i widzi go masturbującego się przed komputerem, krzyczy, że to dlatego, że ona nie chce z nim sypiać. Że koledzy mają kochanki, a on nie, więc musi sobie jakoś radzić.

Z czasem poczucie winy przemienia w strach przed chorobą. Po każdej wizycie u prostytutki godzinami myje się w gorącej wodzie.

W końcu łapie chorobę weneryczną. Na trzy miesiące, tyle ma wysypkę, wycisza nałóg.

A potem wpada w rytm, trzy miesiące abstynencji, ciąg, strach, badanie na AIDS, spowiedź.

Nie może przerwać, więc wymyśla sobie teorię mniejszego zła, czyli że im młodsza, tym mniejsze ryzyko zarażenia.

Godzinami siedzi na internetowych czatach i poluje. Wykończony nie ma siły na pracę. Jest tak nerwowy, że zdarza mu się uderzyć dziecko.

A jednocześnie pojawia się lęk, że w swoich polowaniach trafi na nieletnią i skończy w więzieniu.

- Na randkach zacząłem prosić o legitymację.

- A gdyby się okazało, że ma 14 lat?

- Często byłem tak napalony, że było mi wszystko jedno.

Paweł: Szpital, więzienie lub śmierć

Paweł, 43-letni analityk bankowy, swój życiorys spisał na 22 stronach.

- I wielokrotnie go poprawiałem - mówi.

No to wysłuchajmy kilkunastu krótkich fragmentów wersji obecnie obowiązującej.

Pierwszy jest o tym, że jako mały chłopak miał momenty kompletnej apatii. Zdarzało się, że godzinami siedział nad klockami i tylko się kiwał.

- Wystarczyło, że zobaczyłem półnagą kobietę, na przykład w "Kobiecie i Życiu", a już się podniecałem. I potem przypominałem to sobie przed snem.

Drugi fragment jest o tym, że jak oglądał z rodzicami telewizję, to wystarczyło, że było coś z nagością, a już zasłaniali ekran.

- Byłem posłusznym dzieckiem, więc postanowiłem, że skoro tak, to nie będę o tym myślał. Od tej pory jak leżałem w łóżku, to nie fantazjowałem.

Trzeci fragment jest o tym, że w pierwszej klasie kolega pokazał mu porno.

- To, co zobaczyłem, weszło mi do głowy. Przestraszyłem się, próbowałem to wyrzucić. Wracało. No to ja znowu. Żeby to zagłuszyć, waliłem ręką w ścianę. Albo biłem się po twarzy. Albo zaczynałem obłędnie się uczyć. Nie odchodziło.

Czwarty fragment jest o tym, że o wszystkim opowiedział księdzu na spowiedzi.

Piąty, że w drugiej klasie liceum zaczął wielogodzinne fantazje.

Szósty, że jednocześnie chciał z tym skończyć, więc poszedł na pielgrzymkę do Częstochowy.

Siódmy o tym, jak wyobrażał sobie nagie kobiety. Że wokół nich chodzi, nie dotyka, ale wydaje rozkazy i każe przybierać pozy.

Ósmy fragment jest o tym, jak rowerem przejechał Europę.

Dziewiąty, że w końcu zdarzył się ten pierwszy raz.

- Ona też była dziewicą i było nam cudownie. Postanowiliśmy się pobrać. Ale im dłużej z nią byłem, tym mocniej flirtowałem z innymi dziewczynami. Zacząłem oglądać się na ulicy, a w towarzystwie opowiadać sprośne dowcipy.

Dziesiąty fragment jest o tym, że w 1989 roku wybuchły w Polsce sex shopy, a Paweł się ożenił.

- Zacząłem się onanizować i kupować porno. Chowałem pod łóżko lub dywanik w samochodzie. Zacząłem znikać z domu. Za pretekst wystarczyła mi kłótnia. A było ich coraz więcej. Wychodziłem i zaczynałem krążyć. Gdy podchodziłem do kiosku i już miałem kupić porno, włączał mi się głos: "co ty robisz?", "jesteś nienormalny". I odchodziłem. A potem szedłem do sex shopu. Dotykałem klamki i z powrotem do kiosku. W końcu coś kupowałem, onanizowałem się w jakiejś toalecie i znowu zaczynałem krążyć. Mogło to trwać nawet kilkadziesiąt godzin. Bez spania, bez jedzenia, tylko chodzenie i masturbacja.

Jedenasty fragment jest o tym, że po dwóch latach małżeństwa opowiedział o wszystkim żonie.

- Jak wracałem z moich ciągów, to ona czuła się winna. Przepraszała, mówiła, że zrobi wszystko, żebym nie znikał. Raz wróciłem i zobaczyłem od niej list podpisany "kobieta, która kocha". Ogarnęła mnie rozpacz i wszystko jej wyznałem. Stwierdziła, że powinienem się leczyć. Znalazła mi psychologa. Wszedłem w abstynencję, wyrzuciłem porno, zacząłem nowe życie.

Dwunasty fragment jest o tym, że po dwóch latach żona wyjechała na cztery dni, a Paweł wypożyczył sobie cztery pornosy i zaczął się onanizować.

- Jak wróciła, to się przyznałem. A ona, żebym się nie załamywał i dalej pracował z terapeutą. Stwierdziłem, że sam sobie poradzę. Od tamtej pory coraz częściej zaliczałem wpadki. I już nie mówiłem o tym żonie.

Trzynasty fragment jest o tym, jak Paweł rozwijał biznes. Zrezygnował z doktoratu i zaczął wysyłać tiry do Rosji. Tak się w to zaangażował, że przestał myśleć o porno.

- Szło mi dobrze, więc po dziewięciu latach małżeństwa zdecydowaliśmy się na dziecko.

Czternasty fragment jest o tym, że urodził się chłopiec, miał straszne kolki i do tego wszystkiego na moskiewskiej giełdzie nastąpił krach.

- Rubel spada, a ja zostaję z masą towaru i zerem klientów. Pierwszy raz w życiu idę na striptiz. Kilkanaście dni później decyduję się na masturbację w czasie striptizu. Zaraz potem czuję, że coś we mnie umarło. Obiecuję sobie, że już nigdy więcej.

Piętnasty fragment jest taki, że bardzo szybko wrócił do twardej pornografii. A rok później znowu wykupił striptiz.

- Miałem poczucie, że gniję. Z czasem pojawiło się drugie, trzecie dziecko, a ja siedziałem przed telewizorem, ściszałem głos i onanizowałem się całe noce.

Szesnasty fragment jest o tym, jak fantazjował, że bije, wiąże, zadaje ból, morduje.

Siedemnasty fragment - zaproponował żonie sado-maso, ta przestała z nim sypiać.

Przedostatni fragment opowiada o kolejnym bankructwie Pawła.

A ostatni o tym, że w czerwcu 2003 roku w "Polityce" ukazał się artykuł "Pejcz erosa" Barbary Pietkiewicz. - Jak to czytałem, to jakbym czytał o sobie. 3 września 2003 roku poszedłem na swój pierwszy mityng. Potem onanizowałem się i oglądałem porno. Od 8 września 2003 roku już nigdy do tego nie wróciłem.

Głos rozsądku

Podwarszawska wioska.

Tam, gdzie zaczyna się las i prawie kończy się droga, przy bramie prowadzącej na posesję, stoi Staszek Pilewski.

Lewą ręką głaszcze psa, w drugiej trzyma grzyby.

- Masz ochotę na jajecznicę? - pyta.

Staszek jest alkoholikiem, ale nie pije od

17 lat. Jest seksoholikiem, ale od dziewięciu lat seks uprawia jedynie z żoną. Od ośmiu jest terapeutą w jednym ze stołecznych ośrodków leczenia uzależnień. Ostatnio udało mu się skompletować grupę złożoną z samych seksoholików.

Siadamy, wsuwamy jajecznicę i Staszek opowiada.

Mógłby zacząć od wykładu o endorfinach, które wyzwalają się w czasie orgazmów. O peptydzie, który nazywa się fenyloetylo-

amina, którego budowa molekularna podobna jest do budowy amfetamin, a który uruchamia się w mózgu wskutek fascynacji nową miłością.

Ale wykład nie następuje, bo Staszek jest praktykiem.

- To, co seksoholik wytwarza w swoim mózgu, działa podobnie jak alkohol. To znaczy tłumi strach, podnieca, wywołuje euforię.

- Jakieś różnice?

- Alkoholik może odstawić alkohol i nie pić do końca życia. Seksoholik za zadanie ma wrócić do normalnego życia społecznego. Tak jak żarłok, który nie może odstawić jedzenia, tylko musi nauczyć się jeść.

- Kto jest seksoholikiem?

Gdyby Staszek chciał się wymądrzać, mógłby powiedzieć, że seksoholizm to uzależnienie, które zmusza do podejmowania zachowań seksualnych w celu likwidacji objawów odstawienia. To znaczy: gorączki, drżenia mięśni, niepokoju, obsesji.

Mógłby też powiedzieć, że seksoholikowi wydaje się, że zaspokaja potrzeby seksualne, a tak naprawdę likwiduje napięcie wywołane stresem czy poczuciem niskiej wartości.

Albo że seksoholik to jest ten, kto używa seksu, by rekompensować klęski życiowe, poczucie niskiej wartości, stresy w pracy, niską samoocenę.

Albo jeszcze inaczej.

Że seksoholik w przeciwieństwie do normalnego człowieka nie potrafi odroczyć potrzeby seksualnej.

Ale Staszek ma swoją, króciutką definicję.

- Seksoholikiem jest ten, kto czuje, że odczuwa szkody w innych częściach swojego życia w związku ze swoim życiem erotycznym.

- A ty jak diagnozujesz seksoholika?

- Ostatnimi czasy to przede wszystkim pytam o internet. Jak długo siedzi w sieci i na jakich stronach. Albo jeśli pacjent opowiada, że podrywa kobiety, to pytam, jak dużo było ich w jego życiu. Jeśli dużo, to zaczynam drążyć.

- Ale przecież nie od razu znajduje się miłość na cale życie?

- Ale ile można jej szukać? Jeżeli jedna partnerka mi nie pasuje, druga, trzecia, czwarta, piąta, pięćdziesiąta, to rozsądny człowiek pewnie pomyśli, że to w nim coś jest nie w porządku. A nie w tych kobietach.

Uzależnieni od seksu

Jeśli chodzi o wspólnoty uzależnionych od seksu, to wszystko zaczęło się w Stanach, dokładnie w Bostonie. 30 grudnia 1976 roku. Zaraz potem w dwóch innych amerykańskich miastach powstały dwie kolejne wspólnoty.

Wszystkie zgadzają się co do jednego: sekso-holik musi się nauczyć odróżniać seks zdrowy od chorego.

Staszek: - Zdrowy seks wymaga ogromnego wglądu w siebie. W emocje i motywacje. Zdrowiejący seksoholik musi się dowiedzieć, jakie emocje powodują, że ma ochotę na seks. Jak to osiągnie, co jest bardzo długim procesem, to kiedy mu przyjdzie ochota na seks z żoną, będzie wiedział, czy to dlatego, że miał ciężki dzień w pracy i chce to stłumić, czy też po prostu kocha swoją żonę.

Żeby to rozróżnić, zalecana jest pełna abstynencja seksualna przez rok albo półtora. I to nawet wtedy, gdy jest się w związku.

- Abstynencja jest jak detoks - mówi Staszek. - Dzięki niej seksoholik zaczyna czuć to, co naprawdę czuje, i może nad sobą pracować. Z pijanym alkoholikiem nie porozmawiasz, tak samo z seksoholikiem naćpanym chemią.

Dwanaście Kroków

Program Anonimowych Seksoholików, podobnie jak Anonimowych Alkoholików, Anonimowych Hazardzistów i wszystkich tego typu grup, opiera się na Dwunastu Krokach.

Oto kilka z nich.

Krok pierwszy - przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec lubieżności i że przestaliśmy kierować własnym życiem.

Krok drugi - uwierzyliśmy, że Siła Większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie.

Krok piąty - wyznaliśmy Bogu, jakkolwiek Go pojmujemy, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.

Krok ósmy - zrobiliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy, i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim.

Krok dziesiąty - prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, z miejsca przyznając się do popełnianych błędów.

Krok dwunasty - przebudzeni duchowo dzięki tym krokom staraliśmy się nieść posłanie innym seksoholikom i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.

Boże, pobłogosław mi

Uzależniony nie ma szans na trzeźwość, jeśli nie nauczy się mówić o swoim nałogu.

I to mówić prawdę.

A nie ma lepszego miejsca, żeby się tego nauczyć, niż mityngi. Po pierwsze dlatego, że innych uzależnionych się nie oszuka. Po drugie, mityng daje poczucie bezpieczeństwa, bez którego nie sposób się otworzyć. W czasie rozmowy o seksie jest się szczególnie podatnym na zranienie. To dlatego na mityngach nie można przerywać wypowiedzi, zadawać pytań, oceniać. To, co można robić, to mówić o sobie.

Jest jeszcze jedna rzecz, która wynika z rozmowy o seksie. Tym czymś jest bliskość. Sekso-holik ma z tym elementarny problem. Przez lata nauczył się funkcjonować na dwóch skrajnych biegunach. Albo podchodził tak blisko, że łamał granicę intymności i od razu pojawiała mu się myśl o seksie, albo był tak zdystansowany, że aż lodowaty.

Mówiąc o sobie na mityngu, seksoholik uczy się wytyczać nowe granice.

Poza tym na mityngach dowiaduje się o tym, jak inni sobie radzą.

Jeden z nich w czerwcu miał szczególnie trudny okres.

- Każda reklama mnie uruchamiała. Wystarczył kawałek biustu i już byłem napięty. Gapiłem się, a jak odchodziłem, to obraz zostawał mi głowie, pojawiały się fantazje. I wtedy przyjaciel z SA poradził mi, żebym te wszystkie obrazy oddawał Bogu.

- To znaczy?

- Modlę się i wtedy przechodzi.

Marek: Niebezpieczny pocałunek

Tak naprawdę to Marek trafił do wspólnoty, bo poznał nową dziewczynę.

- Zacząłem myśleć, że chciałbym z nią zbudować związek. Wiedziałem, że jeśli będę się brandzlować, to nie będę wstanie normalnie funkcjonować, bo cały czas będę myślał o jednym.

Doświadczenie wychodzących z nałogu mówi, że przez pierwszy rok nie należy ładować się w nowe związki. Marek to zignorował.

Ale na początku szło mu dobrze. Wszedł w abstynencję i zaczął sobie uświadamiać momenty, w których ogarnia go obsesja masturbacji. I okazało się, że to się dzieje wtedy, gdy coś mu nie poszło na uczelni. Albo pokłócił się z rodzicami. Albo był tak zmęczony, że na nic nie miał siły. Albo czuł się beznadziejny. Albo miał wolną chwilę i nie wiedział, co ze sobą zrobić. Albo coś mu się udało i przychodziła myśl, żeby się nagrodzić.

Sęk w tym, że nie tylko trzeba wiedzieć, że internet jest zabójczo niebezpieczny, ale jeszcze trzeba się od niego odłączyć. Marek to również zignorował.

I wszedł w ciąg.

Dziś nie potrafi powiedzieć, co było bezpo-średnim katalizatorem. Może spam ze słówkiem "sex". A może pocałunek z dziewczyną.

Mówi tylko, że ten ciąg był wyjątkowo poniżający. I że potem po raz kolejny stwierdził swoją bezsilność wobec nałogu.

Odłączył się od internetu.

Spośród członków grupy wybrał sobie sponsora. To znaczy osobę, która sama jest seksoholikiem, ma długi staż trzeźwości i w związku z tym potrafi coś doradzić.

To od niego dowiedział się, że jak pojawia się nawrót, to broń Boże nie należy z nim walczyć.

- Tylko zaakceptować. A jak nie pomaga, to zadzwonić i o tym porozmawiać.

Pod okiem sponsora zaczął przerabiać kolejne kroki z programu Anonimowych Seksoholików. I uczyć się rozpoznawać sygnały ostrzegawcze.

- Największym jest to, gdy mijając dziewczynę, czuję, że mi staje.

- I co wtedy?

- Dzwonię do sponsora lub przyjaciela ze wspólnoty i mu o tym mówię. To przerywa ciąg obsesyjnych myśli i czuję, jak napięcie powoli ze mnie schodzi.

- Rozmawiałeś o tym ze swoją dziewczyną?

- Dopiero jak zobaczyłem, że mi na niej zależy. Powiedziałem, że chciałbym, żeby wiedziała, że nie mogę składać gwarancji, że nam się uda, bo jestem chory. Nie to, że mam odchyły, ale jestem seksoholikiem i mam problem z onanizmem. Zapytałem, czy ona jest w stanie ponieść ryzyko. Odpowiedziała, że jest wdzięczna, że jej powiedziałem. Wtedy oświadczyłem, że na razie musimy utrzymywać abstynencję. Dopóty, dopóki nie nauczę się zdrowego seksu. "A co jest zdrowe?" - zapytała. Odpowiedziałem, że nie wiem. Powiedziałem jej również, że jeśli wrócę do nałogu, musi mnie zostawić.

- Już się nawet nie całujecie?

- Nie ma żadnego seksu poza związkiem formalnym.

- A jakbyście wzięli ślub?

- To nic nie rozwiąże. Zrozum, ja miałem dziewczyny, a nie potrafiłem się powstrzymać od onanizmu. Nie chcę ryzykować.

Krzysztof: Koniec z "Playboyem"

- Ostatnią wpadkę z kobietą miałem w grudniu. Jakieś problemy w biznesie, do tego nadchodzące święta i się stało - opowiada Krzysztof. A potem od razu dodaje, że to miał być ten ostatni raz.

- Takie pożegnanie z nałogiem.

- I potem już nic?

- Tylko onanizm. Bo jeszcze 75 dni temu nie traktowałem masturbacji jak złamania abstynencji. Mnie się wydawało, że się leczę po to, żeby nie chodzić na kurwy. Dopiero na mityngu się przekonałem, że trzeźwość jest jedna.

I niby zrozumiał, niby zaakceptował, ale jak go zapytać, czy uprawia seks z żoną, to się okazuje, że owszem. Raz w tygodniu.

A przecież zalecana jest pełna abstynencja, i to co najmniej przez pierwszy rok.

W ogóle z Krzysztofem jest tak, że niby chodzi na mityngi, niby pracuje na programie, niby chce się wyrwać z nałogu, a jednocześnie nie do końca.

Komputera nie wyrzucił, ale nie siada do niego po alkoholu.

Wyrzucił z domu porno, przestał kupować "Playboya" i "CKM", a jednocześnie zdarza mu się oglądać telewizję po 22 i niby bez celu skakać po programach.

Tak samo z samochodem.

Gdy mówię, że ma strasznie bajerancką furę, natychmiast mi przerywa.

- Jeżdżę kabrioletem audi, bo mnie na niego stać - ucina i przekonuje, że samochód nie ma związku z nałogiem, bo na randki zawsze jeździł najgorszym ze służbowych.

No to mu opowiadam, że według terapeutów zdrowiejący seksoholik powinien zszarzeć, a to się wiąże ze zmianą samochodu, stylu pracy, garniturów.

Krzysztof niby słucha, a potem: - Wiesz, ja naprawdę mam wrażenie, że już jest lepiej. Dla mnie zawsze problemem był początek września. Jak pojawiały się licealistki, to jeździłem po mieście i gapiłem się na przystanki. Normalnie czułem, jak mnie skręca. Zdarzało mi się myśleć, że będę je śledził. Fantazjowałem na ten temat. Dziś jesteśmy po rozpoczęciu roku i nic.

- Ale w polowaniu na nastolatki ten bajerancki samochód mógłby ci się przydać.

- Ja wiem, że nie osiągnąłem dna. Może wszystko jest jeszcze przede mną.

Łukasz: Skrzywdzone dziecko

- Jak byłem czynny w nałogu, to jak patrzyłem na żonę, to widziałem tylko jej narządy, biust, tyłek. Teraz widzę ją jako całość, jako osobę. Kiedyś liczył się dla mnie tylko orgazm, teraz jest czułość. Kiedyś jak nie chciała, to byłem sfrustrowany i odwracałem się na pięcie, a teraz potrafię zapytać, co się dzieje, zainteresować się, przytulić.

Problem w tym, że te wszystkie dobre rzeczy dzieją się tylko wtedy, gdy Łukasz jest w abstynencji. A z tym jest kłopot.

Odkąd dwa lata temu wstąpił do wspólnoty, to jak już wpada w ciąg, to jest on wyjątkowo morderczy.

- Jak nie próbowałem zdrowieć, to był spokój. Nie było ciśnienia. Teraz wiem, że mogę z tym skończyć, i to mnie przeraża. Dlatego jak już zaliczam wpadkę, to jadę po bandzie. Zacząłem oglądać gwałty i seks ze zwierzętami.

- Obrzydliwe.

- Jak nie wpadam w obsesję, to też tak myślę, ale potem to im gorzej, tym lepiej.

- Seks z dziećmi?

- Nawet nie wiem, dlaczego nie. Może to jest ta granica, której boję się przekroczyć... - Łukaszowi głos zaczyna się łamać. - Płakać mi się chce... - oczy zaczynają błyszczeć. - Może dlatego, że sam czuję się skrzywdzonym dzieckiem... - coraz trudniej powstrzymać łzy. - Nie pamiętam, żebym był wykorzystywany, ale gdy o tym myślę, czuję ogromny żal...

Z badań przeprowadzonych na erotomanach wynika, że większość z nich padła ofiarą wykorzystania. Towarzysząca temu trauma jest tak silna, że postanowili o tym zapomnieć, a uzależnienie stało się dla nich sposobem, żeby to osiągnąć. W momencie wychodzenia z nałogu koszmar zaczyna wydobywać się z odmętów. Ból z tym związany to nie tylko katusze psychiczne, ale również bóle głowy, torsje, skręty żołądka, jednym słowem - cały zespół odstawienia. Nic więc dziwnego, że wielu rezygnuje. Problem w tym, że to, co już się przypomniało, nie chce odejść i żeby znowu skutecznie to zagłuszyć, trzeba zwiększyć dawkę.

Paweł: Dwa popiersia

Paweł przede wszystkim uporządkował dzień.

- Wstaję koło szóstej rano i pierwsze, co robię, to na zasadzie kroku trzeciego ten dzień powierzam Bogu. Cokolwiek się zdarzy. Do rutyny należy też krótka 15-minutowa modlitwa, którą sam sobie ułożyłem. Odmawiam ją, jadąc do pracy. Robotę kończę o 17 i jadę na mityng. Potem wracam do domu, piorę, czytam, chwilę oglądam telewizję i koło 21 kładę się spać.

Poza tym regularnie spotyka się ze swoim sponsorem - heroinistą i seksoholikiem, który ma osiem lat trzeźwości od seksu i 12 od heroiny.

Do tego pisze prace związane z programem Anonimowych Seksoholików. Napisał ich już w sumie około 600.

Rezultat?

Pogodził się z ojcem. Mówi, że potrafi go przytulić.

Przestał traktować sport jako wyczyn...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin