KRYTYKA O.N.R.doc

(108 KB) Pobierz
Najbardziej wyczerpującego wyjaśnienia wymaga nasz stosunek do tak zwanego Obozu Narodowo-Rady-kalnego (O

 

 

 

 

JĘDZRZEJ GIERTYCH

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

KRYTYKA O.N.R

(FRAGMENT KSIĄŻKI „O WYJŚCIE Z KRYZYSU” – WARSZAWA 1938)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Najbardziej wyczerpującego wyjaśnienia wymaga nasz stosunek do tak zwanego Obozu Narodowo-Radykalnego (O.N.R.). Ugrupowanie to, podzielone już dziś zresztą na kilka zwalczających się wzajemnie odłamów, powstało, jako odszczepieństwo od obozu naszego, w wyniku słynnego rozłamu w naszych szeregach, który dokonywał się w samym końcu 1933 roku, a stał się wiadomy szerszemu ogółowi w początkach 1934 r.

Na temat rozłamu tego panuje w dość licznych odłamach opinii kraju szereg jaskrawych nieporozumień. Dość szeroko rozpowszechnione jest przeświadczenie, że odeszły wówczas od Obozu Narodowego żywioły tęższe i energiczniejsze, zrażone „niedołęstwem endecji”. Oraz, że żywioły te miały postawę wyraźniej antyżydowską, niż Obóz Narodowy.

I jedno i drugie jest jaskrawą nieprawdą. Rozłam ów był gremialnym odejściem od Obozu Narodowego właśnie żywiołów oportunistycznych i filisterskich, - owego typu przejściowego, o którym pisałem w jednym z rozdziałów książki „O wyjście z kryzysu”, a który poprzedził sformowanie się narodowej młodej generacji. Pozorny wybuch wielkiej aktywności politycznej O.N.R. w pierwszych miesiącach jego istnienia to był po części paroksyzm zniecierpliwienia ludzi, którzy na prowadzenie walki wytrwałej i uporczywej, wymagającej zimnej krwi, mieli za słabe nerwy, a po części nawet zwykłe licytowanie się demagogiczne, celem przeciągnięcia - w okresie fermentującego jeszcze rozłamu - „dołów” organizacyjnych naszego obozu na swoją stronę.

Jeszcze większym nieporozumieniem jest przypisywanie Obozowi Narodowo-Radykalnemu zajmowania przezeń bardziej antyżydowskiej, niż Obóz Narodowy postawy. Dopóki rozłam dojrzewał za kulisami, założyciele O.N.R. wytrwale szermowali argumentem, że Dmowski nie wiadomo po co i na co rozpętał ruch antyżydowski, przez co zwalił nam na łeb nowy kłopot i odciągnął nas od walki na naszym głównym froncie - walki z sanacją. Jedną z przyczyn rozłamu - i to jedną z głównych przyczyn - było to, że późniejsi twórcy O.N.R. domagali się złagodzenia kursu antyżydowskiego w naszym obozie, na co Dmowski i my, ,,dmowszczycy”, nie mogliśmy się zgodzić. W kilka miesięcy później było to nie lada widowisko dla nas, wiedzących, co się rozegrało poza kulisami, widzieć, jak ci sami ludzie, pod naciskiem dołów” organizacyjnych i wobec konieczności pozyskiwania ich demagogią, zmuszeni byli rzucać się - wśród demagogicznego zgiełku - w wir walki z Żydami.

O.N.R. to nie jest dobre środowisko. Jest w nim jakiś rys nieodpowiedzialności w ustosunkowaniu się do spraw publicznych, który czyni z tego środowiska wyjątkowo złą szkołę dla dojrzewających działaczy i polityków. Francuski dziennikarz d'Ormesson napisał kiedyś, z okazji śmierci króla Alberta belgijskiego, słowa następujące: ,,Albert I, to był człowiek na serio. Oto słowo, które wyjaśnia wszystko. On był sumieniem, wcielonym w króla - i to właśnie czuł jego lud i wszystkie inne ludy. Gdyż lud - to jest rzecz na serio. Życie - to jest rzecz na serio. Praca - to jest rzecz na serio. To są rzeczy na serio - zarabiać na chleb, orać ziemię lub posługiwać się narzędziem rzemieślniczym, wychowywać dzieci, walczyć z chorobą, z doświadczeniami losu, ograniczać swe konieczne wydatki aby odłożyć oszczędności na zabezpieczenie dni starości. Wierzcie mi, szerokie masy mają głęboką intuicję. One umieją odróżnić, kto posiada to poczucie spraw na serio, a kto go nie posiada”. Otóż O.N.R. to jest ugrupowanie, któremu brak jest poczucia co to są sprawy na serio. Patrząc na działalność O.N.R. i jego ,,wodzów”, ma się naprzemian wrażenie, że się widzi dzieci bawiące się w dorosłych ludzi - w politykę i działalność publiczną - to znów aktorów, wciąż spoglądających w lustro i myślących nie o tym, jaką każdy ich czyn i gest ma wartość rzeczywistą, ale o tym, jak wygląda i jakie robi wrażenie.

Zasadniczym rysem wszystkiego, co O.N.R. robi i mówi jest blaga, jest tromtadracki frazes, jest nieprawdopodobne samochwalstwo. Ludzie, kształtujący się w tej atmosferze, chcąc stać się ludźmi na serio, będą musieli włożyć ogromny i wieloletni wysiłek w wyzwolenie się z nałogu robienia wszystkiego na efekt i na pokaz, myślenia i mówienia o każdej rzeczy w stylu upiększających superlatywów, okrywania każdej prawdy warstwą zakłamanego frazesu. Prawdziwa, rzetelna działalność publiczna - to jest właśnie branie się za bary z niezafałszowaną rzeczywistością - to jest docieranie, poprzez zasłony pozorów, złudzeń, frazesów i kłamstw, do prawdziwego jądra każdej sprawy. Środowisko, które wychowuje typ ,,działacza” mającego akurat odwrotną postawę, jest na arenie życia publicznego zjawiskiem wysoce szkodliwym.

Ale O.N.R. ma jeszcze i inne wady. Charakterystycznym jego rysem jest cynizm w doborze metod i środków działania i jest zakłamanie - tym razem już nie blagierskie, ale zupełnie rozmyślne. Kierownictwo polityczne O.N.R. - najwidoczniej uważając metody sanacyjne za wzór „mądrości stanu” i świadomie przyswajając sobie system działania swoiście „macchiavelski” - traktuje kłamstwo, nawet najbardziej bezceremonialne, jako normalne i zupełnie dopuszczalne narzędzie działania[1]. Rozmijanie się z prawdą, nierzetelność, nielojalność, konspiracyjne strojenie się w cudze piórka, uroczyste zapewnianie, że się jest czymś innym, niż się jest w rzeczywistości, niedotrzymywanie słowa, niedochowywanie zaciągniętych zobowiązań, - to są rzeczy, które tak już weszły w krew „politykom” z O.N.R., że mając z nimi do czynienia, jest się skłonnym do nieustannego patrzenia im na palce i posądzania ich - w myśl przysłowia o ,,dmuchaniu na zimne” - o nieuczciwe zamiary nawet wówczas, gdy nic złego nie knują. Cóż to za szkoła deprawacji dla młodych politycznych działaczy! - Bardzo to przestarzały pogląd. że polityka jest czymś z natury brudnym i musi być prowadzona brudnymi metodami. Ta polityka, jakiej dziś kraj potrzebuje, to musi być nieodzownie polityka czysta i uczciwa - oparta o te same zasady uczciwości, lojalności i honoru, które obowiązują w życiu prywatnym.

Obecnie O. N. R. schodzi wyraźnie na manowce, - politycznie i moralnie stacza się po równi pochyłej w dół.

Dochodzi on stopniowo do jawnego zaprzeczenia wszystkiego tego, co z takimi hałasem głosił. A przede wszystkim - z ugrupowania „rewolucyjnego” zamienia się na ugrupowanie oportunistyczne i czepiające się klamki rządu oraz z demonstracyjnie antysanacyjnego na stopniowo się w morzu sanacji rozpływające.

Oczywiście, tak jak w każdym środowisku, są w O.N.R. ludzie różni - i lepsi i gorsi. Wdołach” organizacyjnych O.N.R. jest nawet dość dużo wartościowego i tęgiego materiału ludzkiego, który poszedł za hasłem rozłamu, równie fałszywie oceniając przywódców O.N.R. i ich politykę, jak pierwotnie Kmicic politykę Janusza Radziwiłła. Szkoda wielka, że ten materiał ludzki się w szeregach O.N.R. wypacza i demoralizuje - ale należy mieć nadzieję, że nie zmarnieje on tam bez reszty i że z wielu z pośród tych ludzi Polska będzie jeszcze mogła mieć pożytek. Rozłam z 1933 i 1934 roku był istotnie czymś w rodzaju samorzutnego procesu selekcyjnego, który mniej wartościowe pierwiastki z Obozu Narodowego usunął, tworząc z nich O.N.R., mający w swoim gatunku ludzkim przewagę typu „paniczyka”, wielkomiejskiego blagiera, umiejącego się zdobyć na wygłaszanie efektownych i pełnych patosu frazesów, ale nie zdolnego do realnego czynu i do rzeczywistych ofiar - trzymającego się wielkich miast - unikającego zetknięcia z ludem - spragnionego wygody i dobrobytu[2]. Ale jest faktem, że przyplątało się do O.N.R. również i sporo materiału wartościowszego. A zresztą, również i ów typ ,,paniczyków” nie jest z gruntu zły: przy umiejętnym zużytkowaniu go, mógłby niejedno zadanie pożytecznie spełnić. Lecz niestety, wartość organizacji politycznej mierzy się przede wszystkim wartością jego polityki i jego kierownictwa, a dopiero potem jego ,,dołów” organizacyjnych.

Aby zresztą oddać „co cesarskie cesarzowi”, gotów jestem przyznać, że twórcy i przywódcy O.N.R. nie zasługują na same tylko gromy potępienia. W ich akcji na przełomie 1933 i 1934 roku było jądro słuszności (co prawda, nie ma chyba ludzkiej akcji, w której nie byłoby jakiegoś jądra słuszności) - tylko, że oni poszli w tej akcji za daleko. Obóz Narodowy istotnie przeżywał wówczas pewien kryzys, - dążenie do jego zreformowania, do dania w nim większego głosu żywiołom młodszym, do zredukowania w nim roli jednostronnych działaczy parlamentarnych, było dążeniem słusznym. Już po rozłamie - gruntowne przekształcenie struktury wewnętrznej Obozu Narodowego w tych właśnie kierunkach istotnie nastąpiło. Wartościowsi ludzie w O.N.R. chętnie przypisują zasługę tej reformy rozłamowi. „Myśmy przegrali, musieliśmy odejść - powiadają - ale wstrząs, wywołany naszym czynem był tak wielki, że spowodował on w waszych szeregach dobroczynny przewrót”. Ja, co prawda, mam na tę sprawę pogląd inny. Uważam, że exodus O.N.R.- owców nie przyspieszył, ale opóźnił reformę, bo osłabił siłę liczebną „młodych” w szeregach naszego obozu, a ponadto młodą generację skompromitował, stawiając pod znakiem zapytania jej dojrzałość i jej wierność wobec idei narodowej. Jeżeli powstanie O.N.R. przyniosło jakiekolwiek pomyślne skutki Obozowi Narodowemu, to zdaniem moim, raczej tylko ten, że oczyściło Obóz Narodowy z żywiołów mniej wartościowych, a tym samym umożliwiło objęcie w nim z czasem władzy nie przez pierwszych lepszych młodych, ale przez najtęższych młodych. Ale nie chcę zasłużyć na zarzut jednostronności w ocenie O.N.R., uważającego mnie za jego zacietrzewionego przeciwnika - i przyznaję, że w powstaniu O.N.R. odegrały rolę nie tylko osobiste ambicje kandydatów na ,,wodzów”, nie tylko niecierpliwość i słabe nerwy ludzi, którzy nie umieli działać wytrwale, z zaciśniętymi zębami i z zimną krwią i spragnionych choćby bezsensownego, ale natychmiastowego czynu, - ale również i pierwiastek intencji uczciwych i zdrowych. Ale dobrymi chęciami, jak wiadomo, piekło jest wybrukowane.

Czy odsetek owych dobrych chęci, zarówno jak rozsądnie wysnutych wniosków z oceny sytuacji był przy dokonywaniu rozłamu większy, czy mniejszy - to nie ma znaczenia. Rzeczą istotną jest to, że w sumie rozłamowcy poszli w złym kierunku, że polityka ich była i jest polityką szkodliwą i że sformowane przez nich środowisko jest środowiskiem, nie mającym dobrej atmosfery. I dla tego mamy i musimy mieć na O.N.R. (choć niekoniecznie na wszystkich O. N. R.-owców) pogląd negatywny.

Pewne objawy, towarzyszące powstaniu O.N.R., od pierwszej chwili nasuwały mi na myśl podejrzenie, że w powołaniu tej organizacji do życia maczała palce masoneria. Parokrotnie dałem temu publicystycznie wyraz. W miarę upływu czasu, to podejrzenie nie słabnie we mnie, ale się utrwala. Oczywiście, nie mam na to żadnych dowodów, - intuicyjnie tylko to wyczuwam, - ale to jest moje najgłębsze przekonanie, że gdyby nie inspiracja masońska, rozłamu z lat 1933/34 nie byłoby. Nie znaczy to zresztą, bym pomawiał o przynależność do masonerii poszczególnych „wodzów” O.N.R. - Uważam, że wpływ masonerii mógł się wyrazić w formie pośredniej, - przez oddziałanie na pewnych ludzi z zewnątrz, rozkołysanie ich ambicji, wzbudzenie w nich defetyzmu, podsycenie nurtujących w nich nastrojów niezadowolenia i przesadnego krytycyzmu itd.

Wszystko, co powiedziano wyżej odnosi się do O.N.R. jako całości. Dzisiaj rzeczy stoją już jednak w ten sposób. że O.N.R. nie jest już formacją jednolitą.

Wielkie obozy polityczne mają tę cechę wspólną z wielkimi kościołami, a przede wszystkim z Kościołem Katolickim, że cokolwiek od nich odchodzi - idzie następnie w przeważnej części na manowce. Tak jak odszczepieństwa religijne od Kościoła katolickiego kończą się najczęściej wykolejeniem moralnym, a poza tym wpadnięciem w błędne koło coraz większego, sekciarskiego rozbicia - tak i odszczepieństwa od Obozu Narodowego prowadzą wszystkie po kolei (a było ich już w ciągu pół wieku kilkanaście!) do wykolejenia politycznego, do zaprzeczenia swoim pierwotnym założeniom ideowym, do coraz jaskrawszego sprzeniewierzania się idei narodowej i dostawania się w orbitę wpływu masonerii i marksizmu - a wreszcie do sekciarskiego rozproszkowania.

Również i O. N. R., nie tylko że się wykoleił politycznie i moralnie, od postawy antysanacyjnej przechodząc do rozpływania się w szeregach sanacji i od ,,rewolucyjnego” nieprzejednania do jaskrawego oportunizmu, - nie tylko, że zgubił po drodze wiele z założeń ideologii narodowej, - ale ponadto rozłupał się na szereg walczących z sobą grup i grupek.

Najważniejsze z nich - bo rozporządzające pewną siłą - są dwie: grupa ,,ABC” i grupa „Falangi”. Grupy te wsławiły się w roku 1937 dłuższym okresem prowadzonej między sobą istnej wojny domowej, czy też „vendetty” polegającej na kolejnych napadach wzajemnych na swoje lokale i swoich działaczy, - napadach, w których łamano sobie wzajemnie kości, zadawano sobie ciężkie rany postrzałowe, powodowano pęknięcia czaszki. Obie te grupy tak już daleko od siebie pod względem oblicza politycznego i ideowego odeszły, że trzeba się zająć każdą z nich z osobna.

Grupa „ABC” - to jest jakby bardziej filisterski i nieco zarażony światopoglądem materialistycznym Obóz Narodowy. Jeśli idzie o hasła i idee, które grupa ,,ABC” głosi - nie są one w gruncie rzeczy niczym innym, niż pewnym spłyceniem i zwulgaryzowaniem haseł i idei narodowych. Gdyby to, co się publicznie głosi, było wszystkim - grupa ,,ABC” byłaby czymś tak zbliżonym do Obozu Narodowego, że trzeba by ją uznać po prostu tylko za jego odcień. Niestety jednak, w polityce ma znaczenie nie tylko to, co się głosi. Ma również znaczenie wykonanie, i myśli ukryte, i właściwości intelektu oraz charakteru głoszących dane hasła ludzi. Ze wszystkich grup O.N.R. - grupa „ABC” jest grupą najbardziej oportunistyczną i pozbawioną charakteru, a zarazem, wobec dysproporcji między jej zdolnością do czynu a patosem jej haseł i wielkością jej ambicji (zresztą, stopniowo po drodze zatrącanych), najbardziej „tromtradracką”, i blagiersko-zakłamaną. Obok tego, brak trwałego a jednolitego zespołu kierowniczego na jej czele sprawia, że jej polityka jest wiecznym, hamletowskim wahaniem się między rozmaitymi ewentualnościami bez decydowania się, w żadnej sprawie na jakiś stanowczy krok. Grupa ta nie ma odwagi pójść do Canossy, uznać swój błąd odszczepieństwa i powrócić na łono Obozu Narodowego. Nie ma również odwagi, w sposób wyraźny i stanowczy połączyć się z sanacją. Iść zaś naprawdę samodzielnie nie potrafi. Jest pod każdym względem grupą bez określonego pionu i bez świadomości, czym ma być, do czego ma dążyć i czego ma pragnąć.

Z drugiej strony, fakt, że jej hasła, to są na ogół hasła narodowe, sprawia, że w jejdołach” organizacyjnych, biorących na serio to, co w ustach „góry” jest tylko tromtadrackim frazesem, atmosfera jest nieraz prawie całkiem narodowa. W grupie „ABC” jest mnóstwo ludzi, których znajdowanie się poza obrębem Obozu Narodowego jest po prostu nieporozumieniem. Ludzie ci prowadzą nieraz - na rozmaitych polach życia publicznego - zupełnie narodową robotę (np. walkę z Żydami itd.).

Nasza postawa wobec grupy „ABC” jest wobec tego postawą negatywną (z odcieniem braku szacunku) wobec tej grupy jako organizacji i kierunku, zarówno jak wobec jej „góry” organizacyjnej, jest natomiast postawą przyjazną wobec niektórych przynajmniej zespołów w jejdołach”.

Grupa „Falangi” jest od nas już i pod względem idei dalsza. Jej światopogląd jest w gruncie rzeczy materialistyczny. Wyobraża ona sobie świat i społeczeństwo w sposób mechaniczny, - pojęcie organiczności narodu i życia narodowego jest jej zupełnie obce. Jest ona pod wielkim urokiem systemów politycznych i ekonomicznych, chcących urządzić świat, jak jedną wielką maszynę. Niektórzy z członków tej grupy rozczytują się w Marksie i w Leninie i są przejęci wielkością i potęgą ich koncepcji, które odrzucają, lecz których urok mimo to na nich działa. Sprawy, które Obóz Narodowy wysuwa na plan pierwszy w swej dzisiejszej akcji: odrodzenie moralne społeczeństwa, obudzenie sił żywotnych narodu, rozwiązanie sprawy żydowskiej, przebudowa struktury społecznej i ekonomicznej Polski itd., są dla grupyFalangi” z reguły rzeczami drugorzędnego znaczenia. Rzeczą główną jest dla „Falangi” - zagadnienie władzy i przebudowa ustroju w duchu „mechaniczno–totalistycznym”.

Ważnym rysem „ideologii”Falangi” jest jej świadomy cynizm. Dla grupy tej „cel uświęca środki”. A że i cel jej zarysowany jest w gruncie rzeczy dość mglisto, sprowadzając się właściwie tylko do jedynej rzeczy: dążenia do zdobycia władzy (ale w imię czego?) - więc nie ma takiej wolty, nie ma takiego posunięcia taktycznego, na które grupaFalangi” by się nie zdobyła.

Rysem, który musi doFalangi” zrazić każdego człowieka. mającego instynkty, urobione przez cywilizację łacińską, jest jej nieokiełznana, nie znająca żadnych granic, żadnej miary, żadnych uwarunkowań ambicja. To ambicja, - ambicja sprawowania władzy, znajdowania się na szczycie drabiny społecznej, rzucenia sobie społeczeństwa pod nogi, - a nie chęć podźwignięcia kraju, urządzenia go w myśl pewnej ideologii itd., jest istotnym motorem działalności grupyFalangi”. Wyrażając się obrazowo, możnaby powiedzieć, że gdyby dać grupie „Falangi” alternatywę, że albo Polska będzie silna i szczęśliwa, ale grupa „Falangi” nie będzie w niej nic znaczyć, albo też, że naród polski przejdzie przez cały szereg nieszczęść, ale za to dyktatorską władzę w Polsce sprawować będzie „Falanga” - to „Falanga” wybrałaby tę drugą ewentualność. Oczywiście, postawa wobec własnej ojczyzny, która choćby tylko w jaskrawej karykaturze da się w podobny sposób przedstawić, nie ma nic wspólnego z nacjonalizmem. Nie jest to postawa narodowa, ani nawet polska, lub w ogóle europejska, - ale coś, co jest odbiciem jakichś bardzo obcych nam, turańskich bodaj, pojęć i ideałów.

„Falanga” nie jest, w gruncie rzeczy, ugrupowaniem nacjonalistycznym. Nie jest również zgoła ugrupowaniem katolickim. Grupa „ABC” jest mniej narodowa i mniej katolicka, niż Obóz Narodowy, - natomiastFalanga” wcale nie jest narodowa ani katolicka. To sprawia, że ugrupowanie to jest nam obce z gruntu. Ma ono jeszcze i inną właściwość, która zmusza nas do oceniania go w sposób zdecydowanie negatywny. Cechą jego jest niesłychanie niski poziom intelektualny jego koncepcji.

Podstawowym warunkiem wszelkiej działalności publicznej jest - zabieranie się do niej w sposób rozumny. To znaczy, zarówno ze zdrowym, chłopskim rozsądkiem, z realizmem, który ma podstawę w gruntownej znajomości praktycznego życia i jego rzeczywistych potrzeb - jak z należytym zasobem wiedzy teoretycznej i ogólnej, pozwalającym na oderwanie się od sugestii, jaką wywiera codzienne mrowie drobnych problematów powszednich i na spojrzenie na życie narodu i państwa z szerszej perspektywy. Polityka - to musi być rzecz, mająca w sobie zarówno szeroki oddech wielkiego rytmu historii, jak i chłopską, gospodarską praktyczność, która nigdy nie pozwala na oderwanie się od twardego gruntu realnego życia i na uwikłanie się w utopijne doktrynerstwo. Musi ona zarówno mieć kościec wielkiej idei (i wielkich historycznych celów}, jak i elastyczność, uwarunkowaną tym, że życie jest skomplikowane, że wszelkie życiowe problematy są skomplikowane, i że wszelka praktyka jest zawsze o wiele mniej prosta i prostolinijna, niż teoretyczna myśl.

Otóż doktrynerstwoFalangi”, prymitywizm i uproszczona prostolinijność jej koncepcji, utopii, niezrozumienie realnych warunków egzystencji państwa, narodu i społeczeństwa, są po prostu bezprzykładne i przekraczają pod tym względem chyba wszystko, co w jakimkolwiek środowisku w Polsce możnaby znaleźć. Jest w tym wszystkim sporo sprytu i sporo agitacyjnej zręczności, dzięki czemu rzeczy te nierazbiorą” półinteligenckie, niedowarzone umysły - ale jakaż w tym jest zarazem bezprzykładna nieodpowiedzialność, jakiż brak owego pierwiastka „na serio” w traktowaniu rzeczy tak poważnych i trudnych, jak sprawy życia narodowego! A przy tym, z jakimże tupetem, z jakiem niezachwianym przeświadczeniem o własnej nieomylności, z jak chorobliwą zarozumiałością to wszystko jest głoszone! - Z takich ludzi prawdziwych polityków nie będzie.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin