34. Brockway Connie - Obiecaj mi raj.pdf

(1544 KB) Pobierz
Microsoft Word - 34. Brockway Connie - Obiecaj mi raj
CONNIE BROCKWAY
OBIECAJ MI
Przekład
Anna Palmowska
Tytuł oryginału Promise Me Heaven
Pami ħ ci mojego brata, Marka S. Howarda
Nie potrafi ħ uszy ę kołdry, wi ħ c utkałam słowa
1
Lipiec 1814
Lady Catherine Sinclair, zwana przez rodzin ħ Cat, umierała z gor Ģ ca. Na jej ci ħŇ kiej,
niebieskiej sukni z grubej wełny, któr Ģ wło Ň yła w nadziei, Ň e zrobi dobre wra Ň enie, wida ę
było ciemne, wilgotne plamy. Włosy opadały jej zakurzonym w ħ złem na mokry kark, a pot
spływał po plecach.
Poza tym nie miała poj ħ cia, gdzie jest. Po dwóch dniach słuchania ocenzurowanej
wersji Daniela Defoe, czytanej przez jej cioteczn Ģ babk ħ Hecub ħ , Cat uciekła ze skromnego,
wynaj ħ tego powozu. W ostatniej gospodzie za Ň yczyła sobie damskiego siodła i zabrała konia
jednemu z forysiów. A teraz bł Ģ kała si ħ w Ļ ród wrzosowisk Devon, nie maj Ģ c poj ħ cia, gdzie
si ħ znajduje. Szkolony w Londynie ko ı płoszył si ħ na widok ka Ň dego stadka owiec
uciekaj Ģ cych przez dziur ħ w Ň ywopłocie.
Wygl Ģ dało na to, Ň e w tej górzystej, smaganej wiatrem okolicy nikt nie mieszka. Nikt,
poza samotnym pasterzem, cz ħĻ ciowo zasłoni ħ tym przez zaro Ļ la, którego wła Ļ nie dostrzegła.
Z westchnieniem ulgi skierowała klacz w jego stron ħ . Przebyła jedn Ģ trzeci Ģ drogi, gdy
zorientowała si ħ , Ň e ten człowiek jest na wpół nagi. Ostro Ļ ci Ģ gn ħ ła wodze.
Widziała ju Ň m ħŇ czyzn bez koszuli. W ko ı cu była najstarsza spo Ļ ród rodze ı stwa i
miała trzech braci. Ale szczupłe torsy chłopców nie przygotowały jej na taki widok. Sylwetka
tego człowieka w niczym nie przypominała ich drobnych, młodzie ı czych kształtów.
Był po prostu ogromny. Wysoki, szeroki w barach i muskularny, od niesamowicie
pot ħŇ nych ramion po długie, umi ħĻ nione uda, pr ħŇĢ ce si ħ pod materiałem roboczych spodni.
Cat zawołała do niego gło Ļ no, zastanawiaj Ģ c si ħ , ile jego Ň ona musi zu Ň y ę materiału, by uszy ę
mu ubranie. Mi ħĻ nie na jego połyskuj Ģ cych od potu, uwalanych ziemi Ģ plecach napi ħ ły si ħ ,
gdy próbował wyci Ģ gn Ģę wielk Ģ , przestraszon Ģ owc ħ zapl Ģ tan Ģ w ciernisty krzew.
Cat krzykn ħ ła jeszcze raz. I zaczekała chwil ħ .
Ale ten wielki, rosły potwór, do którego wrzeszczała dziesi ħę minut, nadal nie zwracał
na ni Ģ uwagi.
- Hej, człowieku! Ty tam! - zawołała, tym razem jeszcze gło Ļ niej.
Przekonana, Ň e przecie Ň by zareagował, gdyby j Ģ usłyszał, Cat zmusiła klacz, by
podeszła kilka metrów bli Ň ej, i spróbowała jeszcze raz. On musi j Ģ słysze ę . Na lito Ļę bosk Ģ ,
chyba dosy ę ju Ň narobiła hałasu. A on nawet nie obrócił głowy. Nagle zdała sobie spraw ħ , Ň e
ten drab z rozmysłem j Ģ ignoruje.
- Ty tam! Człowieku! - „Kundlu, o Ļ le, ropucho", dodała w my Ļ lach. - Do ciebie
mówi ħ !
Była ju Ň całkiem blisko. Na tyle blisko, by zobaczy ę , Ň e włosy miał okropnie długie i
czarne, przyprószone kurzem lub siwizn Ģ , mokre i skr ħ cone na szerokim karku. Nadal nie
zwracał na ni Ģ uwagi. Chwycił owc ħ wpół i poci Ģ gn Ģ ł j Ģ do przodu, by dotkn ħ ła racicami
ziemi.
Rozgniewana niezno Ļ nym brakiem manier tego prostaka Cat uznała, Ň e nie pozwoli
si ħ dłu Ň ej lekcewa Ň y ę . Wyci Ģ gn ħ ła stop ħ i tr Ģ ciła czubkiem eleganckiego bucika zlany potem
bok. W tej samej chwili owca oderwała si ħ od ciernistego krzewu i olbrzym z gło Ļ nym
st ħ kni ħ ciem wreszcie j Ģ uwolnił.
Siła bezwładu odrzuciła go do tyłu, wprost na konia Cat. Biednej klaczy tego ju Ň było
za wiele. W panice stan ħ ła d ħ ba, usiłuj Ģ c uciec przed wełnistym stworzeniem, a Cat a Ň
podskoczyła. Szarpn ħ ła wodze, by Ļ ci Ģ gn Ģę łeb konia w dół. Klacz skoczyła do przodu,
wierzgaj Ģ c tylnymi kopytami, przy czym omal nie zrzuciła Cat. Kapelusz i włosy opadły
dziewczynie na oczy. Kurczowo chwyciła si ħ grzywy, usiłuj Ģ c utrzyma ę si ħ w siodle. Klacz,
tak samo nagle jak si ħ przestraszyła, teraz znieruchomiała.
Cat ostro Ň nie podci Ģ gn ħ ła si ħ z powrotem na siodło i dr ŇĢ c Ģ r ħ k Ģ poprawiła kapelusz.
Olbrzym mocno trzymał konia tu Ň przy pysku za uzd ħ .
Rysy miał równie wyraziste jak sylwetk ħ . Kwadratowy podbródek z dołkiem, niemal
czarny od kilkudniowego zarostu, szerokie usta zaci Ļ ni ħ te w w Ģ sk Ģ lini ħ i czarne oczy,
gro Ņ nie połyskuj Ģ ce spod g ħ stych, ciemnych rz ħ s. Cat spojrzała w t ħ zagniewan Ģ twarz i
poczuła dreszcz strachu.
- A czego ty chcesz, do stu diabłów? - wrzasn Ģ ł do niej m ħŇ czyzna. Klacz znów
chciała si ħ cofn Ģę , ale wystarczył drobny ruch pot ħŇ nego nadgarstka, by j Ģ uspokoi ę .
Jego ton sprawił, Ň e Cat zesztywniała. Uniosła podbródek i spiorunowała go
spojrzeniem spod przymru Ň onych powiek.
-
Je Ļ li łaska, prosz ħ mi powiedzie ę , gdzie znajduje si ħ rezydencja Thomasa
Montrose'a.
- Ze co? - M ħŇ czyzna zmarszczył brwi.
-
Rezydencja Thomasa Montrose'a.
Rezydencja? - spytał rozwlekle i z takim zdumieniem, Ň e Cat zacz ħ ła si ħ
zastanawia ę , czy nie jest upo Ļ ledzony umysłowo.
-
Tak - odparła spokojnym tonem. - Thomas Montrose. Mieszka gdzie Ļ tu w okolicy.
W du Ň ym domu. W ładnym domu. Wie pan mo Ň e, gdzie tu jest ładny, du Ň y dom?
-
A bo co? - warkn Ģ ł m ħŇ czyzna.
- Bo co? - powtórzyła Cat. Czy był zdrowy na umy Ļ le, czy nie, uznała, Ň e ma dosy ę .
Jej opanowanie, nawet na co dzie ı słabe, a teraz jeszcze nadwer ħŇ one podró ŇĢ , opu Ļ ciło j Ģ
całkowicie.
Bo chc ħ tam dojecha ę , ty wielki, niedomyty Hefajstosie, ty okropny Minotaurze!
Zmru Ň ył ciemne, cyga ı skie oczy i patrzył na ni Ģ spod rz ħ s.
-
A po co?
O, do stu diabłów! Bo ja... ja jestem jego, hm, bratanic Ģ . Ju Ň rozumiesz?
Grymas gniewu na jego twarzy powoli ust Ģ pił miejsca szyderstwu. Przekr ħ cił łeb
klaczy tak, Ň e unieruchomił nog ħ Cat mi ħ dzy siodłem a swoj Ģ piersi Ģ . Nawet przez skór ħ buta
poczuła ciepło jego ciała. Spróbowała cofn Ģę nog ħ przed niepokoj Ģ cym kontaktem, ale
m ħŇ czyzna tylko wyszczerzył z ħ by w paskudnym u Ļ miechu i chwycił za tyln Ģ kraw ħ d Ņ
siodła. Nog ħ miała teraz uwi ħ zion Ģ , przyci Ļ ni ħ t Ģ opalonymi, muskularnymi ramionami i
piersi Ģ . Nie chciała sprawi ę mu przyjemno Ļ ci, okazuj Ģ c zmieszanie, wi ħ c spojrzała mu
zaczepnie w twarz. Jego białe z ħ by zal Ļ niły znów w dzikim, drwi Ģ cym u Ļ miechu.
- Thomas Montrose nie ma Ň adnych bratanic, ty mała szelmo - powiedział gł ħ bokim
basem. - To pewne, bo widzisz, ja jestem Thomasem Montrose'em. A kim, do licha, jeste Ļ ty?
Thomas Montrose pu Ļ cił uzd ħ klaczy i cofn Ģ ł si ħ o krok. Młoda kobieta o
potarganych, rudych włosach i osobliwych szarozielonych oczach patrzyła na niego niemal z
przera Ň eniem. Chyba nawet nie zauwa Ň yła, Ň e ju Ň nic przytrzymuje jej nogi. Ten manewr
skutecznie pozbawił j Ģ władczego tonu, jakim si ħ do niego zwracała, jakby uwa Ň ała, Ň e
powinien natychmiast pu Ļ ci ę t ħ przekl ħ t Ģ owc ħ , pa Ļę na kolana, zrywaj Ģ c z głowy nieobecn Ģ
czapk ħ , i czeka ę na jej rozkazy.
Patrzyła teraz na niego z wyra Ņ nym niesmakiem. Thomas poniewczasie zdał sobie
spraw ħ , Ň e jest nie tylko rozebrany, ale tak Ň e brudny. Zirytowało go własne za Ň enowanie,
wi ħ c odetchn Ģ ł gł ħ boko, by opanowa ę gniew. To, Ň e w ogóle si ħ rozgniewał, jeszcze bardziej
go rozzło Ļ ciło. Przez wi ħ kszo Ļę zeszłego roku z powodzeniem wodził za nos rosyjskich,
austriackich i pruskich przeciwników politycznych. I robił to z wła Ļ ciwym sobie wdzi ħ kiem.
A teraz kilkoma k ĢĻ liwymi uwagami i uniesieniem ciemnej brwi ta wyniosła,
potargana pannica zachwiała jego powszechnie znanym opanowaniem. To nie do zniesienia.
A w ogóle to kim ona jest, do diabła?
Trzeba stwierdzi ę , Ň e była kiepsk Ģ kłamczuch Ģ . Gdy przed chwil Ģ wykrztusiła t ħ
idiotyczn Ģ historyjk ħ o wi ħ zach rodzinnych, pomy Ļ lał, Ň e chyba usiłuje mu wmówi ę , Ň e jest
jego b ħ kartem z któr ĢĻ z dawnych kochanek. W ponury sposób rozbawiło go, Ň e uznała, i Ň
-
-
-
mógłby si ħ na to złapa ę . Miała przynajmniej dwadzie Ļ cia lat, wi ħ c on musiałby zacz Ģę
oddawa ę si ħ rozkoszom w wieku... Ilu? Trzynastu lat? Wprawdzie miał zszargan Ģ reputacj ħ ,
ale zdumiał si ħ , Ň e towarzystwo mogłoby mu przypisywa ę skłonno Ļę a Ň do takiej
rozwi Ģ zło Ļ ci.
Jednak widok szczerego zdumienia w tych niesamowitych, szeroko otwartych oczach
wybił mu z głowy ten pomysł. Mimo rumie ı ca przygl Ģ dała mu si ħ chłodno jak obserwator, a
nie jak przebiegła awanturnica. Wykrzywił usta w niewesołym u Ļ miechu na my Ļ l, Ň e za
chwil ħ ona pewnie za ŇĢ da, by pokazał akt urodzenia, który potwierdziłby jego słowa. W
milczeniu czekał na jej odpowied Ņ .
Najwyra Ņ niej podj ħ ła decyzj ħ . I cho ę nie była z niej zbyt zadowolona, zdobyła si ħ
nawet na słaby u Ļ miech. Skin ħ ła głow Ģ na powitanie, jakby wła Ļ nie zostali sobie
przedstawieni na jakiej Ļ towarzyskiej fecie w ratuszu, a nie stali na wrzosowiskach Devon, on
półnagi, a ona z długimi, rudymi włosami, opadaj Ģ cymi jej w nieładzie na ramiona.
-
Sir Thomas Montrose? Jestem lady Catherine Sinclair.
Doprawdy?
Zaczynał traci ę grunt pod nogami. Do diabła, czy powinien wiedzie ę , kim jest
Catherine Sinclair?
- Philip, pa ı ski przyrodni brat, jest od czterech lat Ň onaty z lady Ringtree, moj Ģ matk Ģ .
Zona Philipa! Pi ħ kna, kilkakrotnie zam ħŇ na lady Ringtree. Wiedział, Ň e miała dzieci.
Mnóstwo dzieci, o ile pami ħę go nie myliła. Z ró Ň nych ojców. Ten fakt nie powstrzymał jego
starszego brata, który chyba postradał zmysły, i wstrz Ģ sn Ģ ł towarzystwem w posadach, gdy
Ň enił si ħ z jedn Ģ z najja Ļ niejszych gwiazd na firmamencie. I to bynajmniej nie z dyskretn Ģ
pow Ļ ci Ģ gliwo Ļ ci Ģ , której nale Ň ałoby si ħ spodziewa ę , gdy panna młoda szła do ołtarza po raz
czwarty, tylko z wielk Ģ pomp Ģ i zad ħ ciem. To było wielkie i huczne weselisko. Tak, Thomas
przypominał sobie, Ň e gdzie Ļ tam w tle snuły si ħ jakie Ļ anemiczne dziewcz Ģ tka. Ona była
chyba jedn Ģ z nich. Kto by przypuszczał, Ň e ta niepozorna cherlawo Ļę zakwitnie tak
przepyszn Ģ urod Ģ ?
- I có Ň ja mog ħ dla pani zrobi ę , lady Catherine?
Odetchn ħ ła gł ħ boko.
- Sir, przyjechałam z wa Ň n Ģ misj Ģ . Przywiozłam panu co Ļ o wielkiej warto Ļ ci. Nie
tylko dla pana, ale dla całego Ļ wiata literatury. Zaiste, warto Ļę tego jest tak wielka, Ň e nie
mogłam powierzy ę tej rzeczy byle komu i przybyłam do pana osobi Ļ cie. Znalazłam dzieło
pa ı skiego brata.
Chyba starała si ħ nada ę swojemu głosowi ton natchnionego podziwu, jednak jej
-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin