DD (dlaczego, dlatego) [Z].docx

(14 KB) Pobierz

D.D. czyli Dlaczego? Dlatego!

Autor: Zilidya

Beta: Ktoś chętny?

Spełnienie życzenia Deedee.

?

Severus spojrzał ponownie na Pottera.
Ten durny bachor niczego się nie domyśla. Za jakie grzechy musi tak cierpieć?
Co ma zrobić, żeby on go w końcu zauważył?
Już sam nie wiedział. Każda jego cząstka domagała się uwagi właśnie tej jedynej osoby.
Dlaczego właśnie ten chłopak musi być jego towarzyszem i czemu jego działania nie przynoszą zamierzonych efektów?
Pomasował ramię, sprawdzając jednocześnie czy zaklęcie jest nadal aktywne. Weszło mu już to w dziwny, prawie rytualny nawyk.
Chłopak uniósł właśnie głowę, jakby upewniając się o czymś. Może tylko sprawdzał instrukcję na tablicy? Ale nie, patrzył na niego. To go dobijało. Jego zapach jeszcze bardziej. Aromat, prawie na granicy euforii, drażnił przez całe zajęcia jego czuły nos.
To avadowe spojrzenie przewiercało go na wylot z każdą sekundą.
Co ten bachor sobie myśli?
Zmrużył oczy, gromiąc go i Potter spuścił w końcu wzrok. Oczywiście nie byłby Gryfonem gdyby nie walczył. Wytrzymał kilkanaście, dłużących się Severusowi, sekund zanim powieki ukryły skarb. Jego skarb.
Więcej tego podczas tej lekcji nie zrobił. On jednocześnie strasznie tego żałował.
Wredna natura dawała o sobie znać. Chciał. Pragnął. Pożądał. A najgorsze z tego było to, że musiał z tym walczyć.
Normalnie wśród swojego gatunku już dawno byliby ze sobą. Nie na siłę, nie. To byłoby poniżej jego godności. Zabiegałby o jego względy, tak jak teraz nadal zabiega.
Dlaczego towarzysz nie reaguje tak jak planował?
Co zrobił źle?
Ostatnie siedem lat starał się ignorować swoją naturę, bo w tym świecie było to nagane, ale teraz, gdy dzieciak stał się mężczyzną, nic już go nie powstrzymywało, a jednak bez powodzenia.
Czyżby chłopak się bronił?

Potter miał dylemat. I to bardzo wielki. Interesował go Snape.
To niemożliwe! To nie może być prawda!
Jednak była.
I co miał teraz zrobić?
Czy pokonanie jednego wroga nie wystarczy na jego nerwy? Teraz jeszcze musi walczyć ze Snapem? I to nawet nie osobiście, twarzą w twarz, ale sam ze sobą. Nigdy dotąd nie przypuszczał, że jego najgorszym wrogiem będą hormony. I to kiedy widział Snape'a!
To chore, niedorzeczne, nienormalne. To niesprawiedliwe!
On nie durzy się w profesorze eliksirów! We własnym nauczycielu, który tyle lat nie dawał mu spokoju.
Fakt, faktem – uratowali go, gdy został ukąszony. Wspomnienia wiele wyjaśniały i w efekcie został uniewiniony.
A teraz był jego nemezis. Jego sennym marzeniem o świcie, gdy problemy umiejscawiały się trochę poniżej pasa. Wtedy Snape był mu bardzo potrzebny. Nie mógł nic zrobić, jeśli w jego umyśle nie pojawił się obraz tego mrocznego mężczyzny. Nie potrafił, nie chciał, przestać o nim myśleć.

— To nie prawda! Żartujesz sobie ze mnie? Powiedz, że żartujesz — błagał usilnie przyjaciółkę.
— Raczej nie, Harry. — Hermiona powoli zamknęła starą księgę i schowała ją do kufra.
— Zaczynam żałować, że to widziałem — mruknął Harry, choć w głębi duszy raczej miał całkiem sprzeczne uczucie.
— Jesteś pewien, że Snape naprawdę miał ten tatuaż.
— Tak. I to na całym ciele — potwierdził.
— Całym? — Harmiona zarumieniła się, a Ron w efekcie prychnął obrażony.
— Nie będę z wami rozmawiał na temat gołego Snape'a. Nie dobrze mi się robi.
Weasley zostawił ich samych w dormitorium. Pomimo tego, co razem przeżyli w zeszłym roku, niewiele się zmienił.
Natomiast Harry pogrążył się we własnych myślach.
Spotkanie z nagim Snapem zatarło się w jego wspomieniach bardzo wyraźnie.
Poprzedniej nocy ruszył na spacer, nie mogąc zasnąć. Peleryna umożliwiała mu to, choć zauważył, że profesorowie dawali mu najwyżej słowną naganę, gdy jednak udało im się go złapać. Rozumieli co przechodzi, albo zostali pouczeni przez dyrektorkę, by przymykali oko na jego wieczorne wędrówki, dopóki nie wiążą się z czymś zabronionym. Jak zwykle Harry Potter był traktowany inaczej, ale w tym wypadku był z tego zadowolony.
Koszmary nadal go dręczyły, choć teraz były to jedynie wspomnienia, a nie wizje od psychola.
Tego wieczora przechodził koło łazienki prekektów i to co zobaczył...
Cóż, zamurowało go na miejscu. Nie wiedział, co robił tutaj Snape, ale prawie nagi profesor natychmiast przykuł jego uwagę.
Iryt, jak cię dorwę to... — warczał mężczyzna, próbując odzyskać swoje ubranie od poltergeista.
Ten jednak fruwał na tyle wysoko by mistrz eliksirów nie mógł go dosięgnąć. Kusy ręcznik zawiązany na wąskich biodrach, zaczął się zsuwać, ale nie to przyciągnęło uwagę Gryfona.
Całe ciało mężczyzny znaczyły linie o misternym wzorze. Nogi, ręce, tors, plecy, nawet część twarzy było objęta tym tatuażem, który przyciągał go niczym magnez.
Harry nagle się ocknął. Ściągnąl pelerynę, ujawniając się nie daleko Snape'a.
Irytku, Czerwony Baron już tu idzie. Lepiej oddaj ubranie i zmykaj zanim cię złapie.
Iryt znikł w przeciągu sekundy, a ubrania spadły na podłogę.
Żaden z nich się nie odezwał. Severus podniósł powoli swoje rzeczy i stanął przed Potterem. Ten przełknął ślinę, widząc teraz z całkiem bliska wzór na piersi mężczyzny.
Harry nie wiedział co go opętało.
Uniósł dłoń i dotknął piersi mężczyzny. Delikatne mrowienie objęło jego palce, a Snape sapnął, jednak nic nie zrobił. Jak zahipnotyzowany Harry przesuwał opuszkami palców po wzorze, sunąc wzdłuż linii w dół. Okrążył pępek i nagle zatrzymał się tuż przy krawędzi ręcznika.
Cichy jęk zawodu wyrwał się z jego gardła.
Na dźwięk własnego głosu obudził się z letargu i uniósł głowę, patrząc w oczy profesora. Oczy, zamglone jakby z przyjemności, obserwowały go uważnie.
Tego było dla niego za wiele.
Potter obrócił się na pięcie i uciekł.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin