WZ_NR18.pdf

(1398 KB) Pobierz
659017277 UNPDF
Wybierz ¯ycie!
NR 18(54)/2010
BIULETYN KLUBU PRZYJACIÓ£ LUDZKIEGO ¯YCIA
WIOSNA 2010
DZIECKO
„NA ZAMÓWIENIE”
odzwierzęcego materiału ge-
netycznego. Oicjalnie nazywa
się to medycyną regeneracyjną
i klonowaniem terapeutycz-
nym, która ma w przyszłości
„produkować” ludzkie części
zamienne.
Znane jest również wyko-
rzystywanie ciał abortowanych
dzieci w produkcji kosmetyków.
Najbardziej drastyczne donie-
sienia na ten temat pochodzą
z Rosji i Ukrainy. Ostatnio
która zapewnia prawo do życia
każdemu dziecku, deiniując je
jako człowieka do 18. roku życia.
Szanowane struktury między-
narodowe, jak ONZ czy Unia
Europejska, postulują wpisanie
aborcji na życzenie jako podsta-
wowego prawa kobiet, pod ha-
słem zapewnienia usług zdrowia
reprodukcyjnego. Trwają usiło-
wania redeinicji Powszechnej
Deklaracji Praw Człowieka
i międzynarodowy protest w
wodowała nawet powołania ko-
misji sejmowej do rozpatrzenia
złożonych projektów.
W Polsce można zamówić
sobie urodzenie dziecka poczę-
tego pozaustrojowo przez matkę
zastępczą. Są nawet irmy, które
oferują takie usługi.
WIELKIE PIENIĄDZE
Usługi zdrowia reprodukcyjne-
go przynoszą wielkie pieniądze.
W USA budżet organizacji poza-
kich przemian. Globa-
lizacja, Internet, nowe
technologie szybko zmieniają
nasze życie. Ludzie żyją dłużej,
wiele chorób można skutecznie
leczyć, wzrasta jakość codzien-
nego życia. Jednakże współ-
czesna cywilizacja coraz mniej
chroni ludzkie dzieci, z czego
niestety mało kto zdaje sobie
sprawę. Warto więc przytoczyć
kilka faktów.
Dziecko staje się produktem.
Można je na zamówienie wy-
produkować, kupić, sprzedać,
powierzyć, wykorzystać na
części zamienne, a nawet zabić,
jeśli nie spełnia określonych
oczekiwań. Zamówione dziecko
ma mieć pożądane cechy i speł-
niać oczekiwania. Powinno być
określonej płci, mieć określony
kolor skóry, włosów i oczu, być
inteligentne i śliczne. Zdarza się,
że jest potrzebne, aby stać się
dawcą komórek czy organów dla
chorego członka swojej rodziny.
Testuje się więc je genetycz-
nie w fazie zarodkowej, aby
wyselekcjonować takie, które
jest potrzebne, a unicestwić
pozostałe. Po urodzeniu będzie
przymusowym dawcą komórek
lub organów. Takie i podobne
procedury proponują obecnie
coraz liczniejsze ośrodki badaw-
cze, oczywiście za olbrzymie
pieniądze.
USZKODZONY PRODUKT
Jeśli dziecko okaże się „uszko-
dzone”, „niepełnowartościowe”
(jak się dziś mówi), należy je w
ramach „reklamacji” skasować i
wymienić na nowe. W czerwcu
br. w Nimes we Francji na skutek
wyroku sądowego szpital musiał
zapłacić rodzicom odszkodowa-
nie wysokości 500 tys. euro, gdyż
lekarze reanimowali chorego
noworodka, nie pozwalając mu
umrzeć. Rodzice zaskarżyli szpi-
tal, gdyż muszą się obecnie tym
niepełnosprawnym dzieckiem
opiekować.
W Holandii rodzice niepeł-
nosprawnego noworodka mają
prawo żądać, aby ich ciężko
chore dziecko zostało poddane
eutanazji. Po konsultacji dwóch
lekarzy wyrok zostaje wykonany.
Wprowadzono także eutanazję
terminalnie chorych dzieci do
12. roku życia na wniosek rodzi-
ców lub opiekunów prawnych.
Zabijanie dzieci w wieku
prenatalnym z tego powodu, że
badania wykazały duże praw-
dopodobieństwo poważnej
choroby jest w Polsce legalne
(przyczyny eugeniczne). Liczba
takich przypadków corocznie się
zwiększa. Zgodnie z raportem
rządowym w 2008 r. z tej przy-
czyny dokonano 467 legalnych
aborcji (liczba całkowita 499).
Są to często późne aborcje, po-
wyżej 5. miesiąca ciąży. Tylko
1/10 matek decyduje się urodzić
dziecko z zespołem Dow-na.
Wzrasta poparcie społeczne
dla zabijania chorych dzieci w
okresie prenatalnym, a rodziny
z chorym dzieckiem pozostawia
się same sobie, bo to przecież
był „ich wybór”.
amerykańska firma Neocutis
bez skrępowania rozpoczęła
reklamę swoich kremów prze-
ciwzmarszczkowych, otwarcie
informując, że zawierają one
embrionalne komórki macierzy-
ste. Zostały one wyhodowane w
Szwajcarii ze skóry chłopczyka
w wieku 14. tyg. od poczęcia.
tej sprawie. Trybunał Europej-
ski wydając wyrok ws. Alicji
Tysiąc odwołał się do „prawa
do prywatności” Europejskiej
Deklaracji Praw Człowieka.
Jeden z sędziów, nie zgadzając
się z wyrokiem, powiedział:
„W Polsce nadal żyje dziecko,
ponieważ złamano Europejską
Konwencję praw Człowieka”.
Doszliśmy do absurdu.
rządowych jest jawny. Okazuje
się, że amerykańskie IPPF w 2008
roku wydało tylko na usługi 787
milionów dolarów. Ich dochody
po raz pierwszy przekroczyły
jeden miliard dolarów. IPPF jest
największą na świecie organi-
zacją pozarządową zarabiającą
na zabijaniu dzieci poczętych,
promowaniu antykoncepcji i
środków wczesnoporonnych oraz
upowszechnianiu demoralizującej
edukacji seksualnej. W tym roku
Kongres USA przeznaczył wiel-
kie fundusze na promocję aborcji
za granicą. Podobnie Parlament
Europejski będzie finansował
programy zawierające aborcję w
krajach biednych. W tym kontek-
ście „wdowi grosz”, jakim dys-
ponują ruchy obrony życia, jest
przysłowiową kroplą w morzu.
Są to jednak „czyste pieniądze” i
przynoszą wielkie efekty.
NA CZĘŚCI ZAMIENNE
Nikt jeszcze nie udowodnił,
że wykorzystywanie embrio-
nalnych komórek macierzy-
stych jest korzystne w jakiej-
kolwiek terapii. Trwa jednak
przekonanie, że jest to szansa
dla medycyny przyszłości. Żeby
pozyskać te komórki trzeba
zabić poczęte dziecko. Wiele
nowych leków i szczepionek
produkuje się na liniach ko-
mórkowych pochodzących od
abortowanych dzieci. Niespraw-
dzone terapie embrionalnymi
komórkami macierzystymi są
reklamowane jako jedyna szansa
dla bardzo poważnie chorych.
W Polsce są to najczęściej oferty
irm ukraińskich, doinansowa-
nych z Zachodu.
Zgodnie z prawem w Wiel-
kiej Brytanii w laboratoriach
są tworzone ludzko-zwierzę-
ce hybrydy, które zabija się
14. dnia od poczęcia. Do prób
klonowania używa się komórki
jajowej krowy, wszczepiając do
niej ludzki materiał genetyczny.
Tak poczęte dziecko ma ok. 2%
„LEPEJ” ŻEBY GO NIE BYŁO
Młodzi coraz częściej nie
chcą mieć dzieci i nie zakładają
rodziny. Płodność jest traktowa-
na jak zagrożenie, które trzeba
zwalczać jak poważną chorobę.
Środki antykoncepcyjne coraz
częściej działają wczesnopo-
ronnie. Wpisuje się je na listy
leków, a nawet refunduje. W
Polsce ok. 30% kobiet stosuje
środki hormonalne, ale potężny
marketing powoduje, że świa-
domość następstw jest bardzo
niska.
Dzieci rodzi się coraz mniej.
Wiele małżeństw ma poważne
problemy z płodnością. Odnoto-
wuje się alarmujące sygnały na
temat spadku płodności nie tylko
kobiet, ale również mężczyzn.
Mało kto zauważa, że w Polsce
coraz więcej dzieci jest jedyna-
kami. Bez przymusu ze strony
władzy (jak w Chinach) sami
sobie narzuciliśmy politykę
jednego dziecka, ze wszystkimi
tego konsekwencjami. A polity-
ki prorodzinnej, jak w Polsce nie
było, tak i nadal nie ma.
KOMU POTRZEBNE?
W ramach przeciwdziałania
dyskryminacji związki jednopł-
ciowe żądają nie tylko prawa do
zawierania małżeństw, ale rów-
nież do adopcji dzieci. Pierwsza
taka adopcja w ubiegłym miesią-
cu we Francji wywołała wiele
komentarzy, również w Polsce i
pokazała jak bardzo przedmio-
towo traktuje się dziecko. W
Anglii z trzaskiem wyrzucono
z pracy psychologa, który śmiał
wyrazić uzasadnioną opinię, że
tego typu adopcja jest szkodliwa
dla dziecka i jego rozwoju.
DO CZEGO ZDĄŻA NASZA
CYWILIZACJA?
Żyjemy w czasach coraz bar-
dziej skierowanych przeciwko
życiu i rodzinie. Podobieństwo
do starożytnej Sparty, która
zabijała chore dzieci, rzuca się
w oczy. Jest to jednak mylące,
ponieważ współczesna technika
umożliwia znacznie więcej!
KUPIĆ SOBIE DZIECKO
W sytuacji, gdy dzieci ro-
dzi się za mało, a płodność
spada, pojawia się dążenie do
posiadania dziecka za wszelką
cenę. Dziennikarze wykryli,
że w Polsce uzyskane metodą
zapłodnienia in vitro zarodki
są traktowane jako „własność”
rodziców. Te, które nie zostały
implantowane, rodzice mogą
sprzedać, wziąć do domu w ter-
mosie czy płacić za ich przecho-
wywanie w ciekłym azocie. Nikt
nie bierze odpowiedzialności
za zdrowie dziecka poczętego
metodą in vitro .
Wielka dyskusja na temat
zapłodnienia pozautrojowego
zupełnie się rozmyła. Nic z
niej nie wynikło. Polska nadal
nie ratyfikowała Europejskiej
Konwencji Bioetycznej. Długa
dyskusja na ten temat nie spo-
CO MOŻNA ZROBIĆ?
Przede wszystkim powinni-
śmy znać i rozumieć to zagroże-
nie, tym bardziej, że jest ukryte
w laboratoriach i gabinetach.
Nadążanie za osiągnięciami wy-
specjalizowanej współczesnej
wiedzy i techniki nie jest wcale
takie łatwe. Wiele osób wręcz
nie dowierza, że to wszystko
jest w ogóle możliwe. Niestety,
takie są fakty!
Chrońmy dzieci, one są naszą
przyszłością! Chrońmy też na-
sze środowisko naturalne, aby
dzieci mogły się rodzić i zdrowo
rozwijać!
Z okazji Dnia Świętości Życia
składamy najserdeczniejsze życzenia, aby każdy:
tak dziecko w łonie matki, jak i narodzone;
człowiek - młody i stary – mógł cieszyć się
radością życia i otaczającą go miłością
oraz dzielić się nią z innymi.
DZIECKO POZBAWIONE
PRAW
Dziecko w wieku prenatalnym
coraz częściej jest pozbawiane
osobowości prawnej. Zarówno
w prawie międzynarodowym,
jak i lokalnym, występuje w tej
dziedzinie zadziwiająca niekon-
sekwencja: w jednych sytuacjach
jest chronione, w innych nie.
Pomija się milczeniem zapisy
Konwencji o Prawach Dziecka,
Ż yjemy w czasach wiel-
659017277.012.png
2
wiosna 2010
Wybierz ¯ycie!
Występ muzyczny wolontariuszy organizacji „Crest”
podczas konferencji w Bangalore
nansowa i osobista prawie
żadna. Okazuje się, że
zgodnie z tradycją rodzina
dziewczyny musi zapłacić
odszkodowanie rodzinie
jej przyszłego męża, tym
większe im wyższą po-
zycję społeczną ma na-
rzeczony i jego rodzina.
Nazywa się to często posa-
giem, ale w praktyce wcale
nie przypomina polskiego
obyczaju. Te pieniądze
nie są przeznaczane dla
młodych, ale dla rodziny
męża. W efekcie rodziny,
które mają wielu synów,
stają się bogate. Natomiast
urodzenie kilku córek jest
tragedią i oznacza bardzo
poważne kłopoty finan-
sowe. Rząd, co prawda
zabrania tych praktyk, ale
i tak większość tego nie
przestrzega. Wspólnoty
chrześcijańskie odrzuciły
ten obyczaj i kobiety są
tam w zupełnie innej sy-
tuacji, ale stanowią one
polewają kobietę benzyną
i podpalają, symulując
wybuch kuchenki gazowej
w kuchni. Nikt nie ściga
tego rodzaju przestępstw,
ani nie stara się ich udo-
wodnić. Mężczyzna może
poślubić kolejną żonę ra-
zem z należnym posa-
giem. Zjawisko to stało się
społeczną plagą. Byliśmy
w ciężkim szoku, ale nie
mogliśmy nie uwierzyć
przedstawianym faktom.
Padły pytania – dlaczego?
Czy to ma związek z kul-
turą i tradycją? Okazuje
się, że nie. Sati – palenie
wdów – to rzeczywiście
stara tradycja, której obec-
nie się nie stosuje. Jednak
w tym dramacie była idea
miłości ponad śmierć, na-
tomiast podpalanie żon to
nie tylko okrucieństwo, ale
przede wszystkim czysta
komercja, chęć szybkiego
wzbogacenia się.
Rodziny, które los „po-
karał” córkami, są zmu-
szone dostosować się do
zwyczaju posagowego.
Często więc nie kształci
się dziewcząt, gdyż wy-
kształcona kobieta po-
winna mieć również wy-
kształconego męża, a za
takiego trzeba znacznie
więcej zapłacić. Część
młodych kobiet nie ma
szans na małżeństwo, gdyż
rodziny nie chcą ich spon-
sorować. Zresztą więk-
szość małżeństw nadal
jest zawierana na skutek
umowy między rodzinami,
a młodzi muszą się podpo-
rządkować.
Perspektywa klęski uro-
dzenia się córki powoduje,
że najbardziej zagrożone
są dziewczynki w okre-
sie prenatalnym. Wiara
w reinkarnację powodu-
je, że Hindusi wykazują
największą cierpliwość i
życzliwość wobec każde-
go stworzenia, nawet in-
sekta. Człowiek, pies, kot
i wrona mogą siedzieć w
odległości kilku centyme-
trów i zupełnie na siebie
nie reagować. Nie wolno
uderzyć, np. krowy, małpy
czy słonia, bo zgodnie z
wierzeniami, może to być
kolejne wcielenie któregoś
z bóstw. Jednak dziecko w
łonie matki wolno zabić!
Aborcja jest dozwolo-
na. Propaganda totalnego
przeludnienia robi swoje,
a najbardziej niechciane
są dziewczynki. Robi się
więc badania prenatalne,
aby wykryć płeć dziec-
ka, jeśli jest dziewczynką
zabija się je. Oczywiście
z czasem powoduje to
zakłócenie struktury spo-
łecznej, w której zaczynają
dominować mężczyźni.
Często mówi się o po-
lityce jednego dziecka i
przymusowej aborcji w
Chinach. Tam także dziew-
czynki są źle widziane. Ro-
dziny chcą mieć syna, który
będzie dziedzicem rodziny.
W sytuacji, gdy wolno mieć
tylko jedno dziecko, dziew-
czynki się abortuje, lub
po zapadłych wsiach po
cichu wrzuca do bagna. W
efekcie tej polityki każdego
roku rodzi się ok. 300 tys.
chłopców więcej. Z czasem
będzie dla nich brakowało
żon, już „brakuje” ok. pół-
tora miliona dziewcząt.
Może się nam wydawać,
że zjawisko krańcowej dys-
kryminacji dziewczynek
występuje tylko w dalekich
Indiach czy Chinach. Tym-
czasem szwajcarscy leka-
rze-ginekolodzy związani
z ruchem obrony życia alar-
mują, że zjawisko to wystę-
puje także w najbogatszych
krajach Europy. Współczes-
ny hedonizm powoduje, że
wiele małżeństw akceptuje
posiadanie zaledwie jedne-
go dziecka i preferuje synka.
W krajach, gdzie aborcja
na życzenie jest całkowicie
dostępna, np. w Szwajcarii,
bardzo łatwo można wy-
konać badania prenatalne
i dokonać selekcji z uwagi
na płeć. Zdarza się to coraz
częściej.
Maria Mascarentas krzy-
czy na cały świat, poka-
zując straszliwą krzywdę
i dyskryminację kobiet.
Feministki jednak jej nie
wspierają. Dzieci ich nie
interesują, chociaż są prze-
cież także małymi ko-
bietami. One chcą uznać
aborcję za swoje i tylko
swoje prawo.
W Indiach byliśmy dobre
kilka lat temu, ale wspo-
mnienia i przyjaźnie po-
zostały. W oczach stoją
mi przepiękne budowle,
niezwykle urokliwe kobiety
odziane w tradycyjne sari,
a do tego stałe tłumy na uli-
cach, brud, krowy, slumsy,
wygłodniałe dzieci i kolejki
młodych wychudzonych
mężczyzn cały dzień czeka-
jących na darmowy chleb.
To doprawdy kraj wielkich
kontrastów, w którym nie-
łatwo się żyje. Stara hindu-
ska kultura, hinduistyczne
wielobóstwo oraz wiara w
reinkarnację także jest dla
nas trudna do pojęcia.
Marię Mascarentas, le-
karkę z Bangalore, pierw-
szy raz spotkaliśmy pod-
czas konferencji pro-life,
organizowanej przez Pa-
pieską Radę ds. Rodziny
na Watykanie. Jako aktyw-
na katoliczka z Indii była
delegatką Stolicy Apo-
stolskiej na Konferencji
ONZ w Brazylii. Począt-
kowo miałam trudności,
aby ją dobrze rozumieć,
ponieważ język angielski
w wersji hinduskiej ma
zupełnie inną wymowę
i akcent, a Maria mówi
dużo i szybko z wielkim
zaangażowaniem.
Razem z całą Radą In-
ternational Right to Life
uczestniczyliśmy w orga-
nizowanej przez nią konfe-
rencji w Bangalore (środ-
kowo-południowa część
Indii). Maria założyła tam
i prowadzi organizację
edukacyjno-charytatywną
„Crest”, która głównie
zajmuje się ratowaniem
dzieci. Z wielkim wzru-
szeniem stanęłam w ich
domu przed kapliczką,
gdzie za szkłem stała i-
gurka Matki Bożej i wisiał
bardzo stary drewniany,
pięknie rzeźbiony róża-
niec. Maria pokazała mi go
i powiedziała, że właśnie
ten różaniec około 200 lat
temu otrzymał jej prapra-
dziadek od portugalskiego
misjonarza z okazji chrztu.
Rzeczywiście w Indiach,
tam gdzie pierwsi byli
Portugalczycy, pojawiły
się wspólnoty katolickie.
Są żywe, chociaż ciągle z
wielką agresją atakowane.
Sytuacja chrześcijan w In-
diach robi się z roku na rok
trudniejsza. Jednak takie
organizacje jak „Crest”,
ścisły tłum wyciągniętych
rąk, prosząc o choć je-
den grosz „na mleko” dla
dziecka. W praktyce, jed-
nak nie sposób było cokol-
wiek im dać, nie narażając
się na rozszarpanie przez
tłum. Byłam w szoku, gdy
zobaczyłam tam niezwy-
kle brutalnie okaleczone
dzieci (z nieudolnie poob-
cinanymi rękami i nogami),
aby miały większe sukcesy
NIECHCIANE
DZIEWCZYNKI
Ewa H. Kowalewska
podobnie jak dzieło bł.
Matki Teresy, są tak bar-
dzo potrzebne, że się je
toleruje, a czasem nawet
popiera. Zresztą, Maria
często spotykała się z bł.
Matką Teresą. Pomagała
jej jako lekarka, wiele się
nauczyła. Były wielkimi
przyjaciółkami. Obie „za-
kasały rękawy” i wzięły
się do pracy, aby pomagać
innym.
W Indiach został zakłóco-
ny proporcjonalny rozwój
społeczny i najbiedniejsza
ludność z wiosek przeniosła
się do miast, gdzie tworzy
nieprzeliczony, pozbawiony
środków do życia tłum, ży-
jący na ulicach. Społeczeń-
stwo jest wielokastowe;
wyższe i bogatsze warstwy
społeczne nie wchodzą w
żadne relacje z najbied-
niejszymi. Każdy pilnuje
swego, a zwłaszcza, swojej
przestrzeni życiowej.
Byliśmy zszokowani wi-
dząc tłumy domagających
się wsparcia młodocianych
matek z dzieckiem zawi-
niętym w płachtę. Wy-
chodziły „z każdej dziury”
tworząc ni stąd, ni zowąd
w żebraniu. Pomagać im
jednak w sensowny sposób
można tylko przez takie
organizacje jak „Crest”,
stworzony przez Marię.
Ona wie, jak pomagać, co
jest najbardziej potrzebne
i robi to profesjonalnie.
Wie też, komu dzieje się
największa krzywda.
Na początku trudno mi
było uwierzyć, gdy Maria
tłumaczyła, że w Indiach
najgorzej mają kobiety.
Ich pozycja społeczna jest
słaba, a niezależność fi-
zaledwie ułamek społe-
czeństwa.
Jakie są skutki? Mąż
Marii, również lekarz,
oprowadzając nas po Ban-
galore stwierdził, że tylko
w jego szpitalu każdego
tygodnia zdarzają się dwa,
trzy przypadki ciężkiego
poparzenia młodej żony,
które najczęściej kończą
się jej śmiercią. Jeśli jej
rodzina nie zapłaciła po-
sagu lub rodzina męża
uznała go za zbyt mały,
M. Mascarentas, Indie (z prawej) podczas ostrej dyskusji z T. Rodriguesem, Brazylia
(z lewej), na temat ochrony najbiedniejszych dzieci. W środku dr Jack Willke.
659017277.013.png 659017277.014.png
TOTEK
Wybierz ¯ycie! wiosna 2010
3
dziecko, któremu
pozwolono się urodzić
(fragmenty)
czas: nie wygłupiaj się, nie
rób z siebie trumny. Broniła
się, że dziecko żyje, a jeśli
umrze, przyjdzie, by wy-
wołać poród. Nieustępliwa
lekarka zadzwoniła jednak
do innego specjalisty, aby
to on doprowadził matkę
Totka do decyzji, która
zdaniem tej lekarki była
jedyną słuszną. Znów USG,
bardziej złowieszcze: tkan-
ka mózgowa pływa w strzę-
pach wokół twarzy. Pro-
fesor także demonizował.
Będzie miała dużo wód,
nie zacznie rodzić sama,
bo przysadka mózgowa u
dziecka nie wytworzy się,
żonkami. Odprężyli się nie-
co, gdy lekarze zgodzili się
otoczyć matkę opieką. Jeśli
będą komplikacje, wywołają
poród, nie wcześniej jednak,
jak w 20-26 tygodniu, wtedy
bowiem będą mogli Totka
ochrzcić i godnie pochować.
Byli w trójkę tacy szczęśli-
wi. Jak długo była w ciąży,
Totek żył i był bezpiecz-
ny. Wywołanie porodu w
tym okresie, oznaczało jego
śmierć. Takie dzieci do-
noszone do 40. tygodnia,
rodzą się martwe, a jeśli
są żywe, żyją od kilku do
kilkudziesięciu godzin.
Poród wywołany w czasie
Infekcja za infekcją, krótsze
i dłuższe pobyty w szpitalu.
Widoczne zmiany na USG.
Lekarze napierali, że dal-
sze kontynuowanie ciąży
szkodzi jej zdrowiu, ale
ostatecznie zgodzili się na
wywołanie porodu dopiero
w 7. tygodniu, gdy Totek był
w pełni donoszony. Badania
wykazały, że wszystkie orga-
ny Totka były uformowane
prawidłowo, z wyjątkiem
czaszki.
Powstała wówczas myśl,
że jeżeli Totek urodzi się
żywy, ale nie będzie miał
szansy dalej żyć, po jego
śmierci, zgodzą się oddać
ny. Otwartą główkę nakryli
czapeczką. Przez cały czas
tata i mama trzymali małą
na rękach, modląc się i piesz-
cząc swoje Toto. Był to czas
ich szczęścia. Nie oddaliby
tych chwil za nic na świe-
cie. Matka trzymała palec
na pępowinie, kontrolując
tętno. W pewnym momencie
powiedziała: Boże, przyjmij
naszą córeczkę. Umarła,
krzyżyk wypadł jej z rączki.
Wrócili jeszcze z Totkiem
z porodówki do samodziel-
nego pokoju, gdzie mogli
zostać z mężem i rodziną
całe 24 godziny.
Ta doba była dla nich ko-
lejnym darem. Odwiedzał
ich personel szpitala, drzwi
się nie zamykały.(...) Po-
grzeb Marysi - Totka odbył
się tydzień później. Razem
z najbliższymi pojechali do
kościoła. Między rodzicami
stała biała trumienka. Za-
stanawiali się, kto dokona
podsumowania życia Totka,
jak się to normalnie czyni
na cmentarzu. Wypadło na
nią, gdyż jako matka była
z nim od pierwszego dnia i
miała przywilej owych 3,5
godziny.
Powiedziała: Nie można
myśleć, że żyła tak krótko,
a przez to niewiele doko-
nała. Zrobiła bardzo dużo.
Zarówno przed swoim na-
rodzeniem, w życiu, jak i po
śmierci. Trzeba zacząć od
tego, że gdy ludzie dowia-
dywali się z różnych stron,
co dzieje się z naszym dziec-
kiem, modlili się żarliwie.
Robili to nawet ci, którzy
nie robili tego przedtem.
Niektórzy zaś modlili się
jeszcze więcej i goręcej.
W sumie przybliżyli się
do Boga. Odprawiały się
za Totka Msze św. Wieść
o nim wytwarzała u ludzi
postawę otwarcia, wyzwa-
lała się miłość bliźniego.
To dziecko spowodowało,
że nam, rodzicom, okazano
tak wiele życzliwości. Nie
tylko najbliżsi i przyjaciele,
ale ludzie, którzy nas przed-
tem nie znali. Mieliśmy
dużo poparcia zarówno od
katolików, jak i wyznawców
innych religii. Przycho-
dzili pracownicy szpitala,
chcieli Totka widzieć. Jego
istnienie dawało im wiele
do myślenia, że tak może
być. Totek stał się niejako
symbolem tego, że każde
dziecko ma prawo żyć od
poczęcia do jego naturalnej
śmierci, bez względu na to,
czy jest chore czy zdrowe.
Ma prawo się urodzić, być
ochrzczone i kochane.
Ewa wyrosła i wychowała
się w polskim domu, w któ-
rym w sposób szczególny
zwracano uwagę na wartości
chrześcijańskie i humani-
tarne, chociaż mieszkała w
Wielkiej Brytanii. (...) Już
jako studentka medycyny
zainteresowała się etycz-
ną stroną inżynierii gene-
tycznej, dzieląc się swoimi
przemyśleniami na różne-
go rodzaju konferencjach,
sympozjach narodowych i
światowych, w grupach stu-
denckich na uniwersytecie,
w szkołach. Wzorem swojej
matki, zaangażowała się w
ruch obrony życia i kobie-
ce organizacje katolickie.
Ukończyła medycynę ze
specjalizacją w pediatrii,
kierując swoją uwagę nauko-
wą na neonatologię (gałąź
pediatrii, która zajmuje się
utrzymaniem przy życiu i
ochroną dzieci urodzonych
po 23. tygodniu ciąży). Zaan-
gażowała się w działalność
Zrzeszenia Studentów Pol-
skich w Wielkiej Brytanii.
Tam też poznała swojego
przyszłego męża. Wyszła za
mąż i podjęła pracę zawodo-
wą w szpitalu.
Zaszła w ciążę, którą
wspólnie z mężem dokładnie
zaplanowali. I od tego właś-
nie momentu zaczyna się hi-
storia życia Totka, poczętego
dziecka, które ze względu na
niewiadomą jeszcze dokład-
nie płeć, rodzice żartobliwie
nazwali Totkiem, czyli To-to,
co się ma narodzić.
W pierwszych miesiącach
ciąży, choć dokuczały jej
nudności i trudno było praco-
wać, czuła się szczęśliwa. On
pragnął doświadczyć ojco-
stwa. Myślał, jak to będzie,
gdy ujmie główkę dziecka w
swoją dłoń, oprze jego ciałko
na swoim przedramieniu.
Będzie uczył Totka jazdy na
nartach. (...)
Pojechali na pierwsze ba-
danie. Zastanawiała się, czy
Totków nie jest dwóch, bo
objętość brzucha była więk-
sza, niż powinna być w tym
okresie ciąży. (...) Z mężem
spot-kali się w szpitalu. Był
to 14. tydzień ciąży. Na
USG zobaczyli rączki, nóż-
ki, kręgosłup, żebra, bijące
serce. Dosyć dużo płynów.
Jest buzia. Prosiła, aby po-
kazano jej resztę głowy, bo
nie widzi. Była lekarzem,
sama od razu zgadła: anen-
cephalia (bezczaszkowiec).
Lekarze potwierdzili, że nie
ma uformowanych kości
czaszki, a przez to mózg nie
rośnie. Jest to choroba, z
którą dziecko nie może żyć.
Mąż nie rozumiał, dlaczego
zaczęła gwałtownie szlo-
chać, gdy mu wyjaśniono,
był wstrząśnięty. Próbował
ją pocieszać, ale oboje byli
w szoku.
Potem zaczęły się spotka-
nia z lekarzami. Powiedzieli,
że są dwie opcje. Większość
wybierała najłatwiejszą, czy-
li przerwanie ciąży. Inni
nieśmiało twierdzili, że ciążę
można kontynuować. Byli
gotowi przyjąć ją za dwa
dni, w piątek, aby Totka
„usunąć”. Powtarzała cicho:
ja nie chcę w piątek, ja nie
chcę przyjść w piątek.
Papiery jednak zosta-
ły przygotowane. Jak się
rozmyśli – mówili leka-
rze – może odwołać. Idź,
przemyśl wszystko, jes-
teś dziś zdezorientowana.
Zadzwonili do rodziców
obojga. Reakcja – żarliwa
modlitwa. Mąż bał się o
żonę, nastraszony przez
lekarzy perspektywą kom-
plikacji w czasie ciąży.
Ale też nie pragnął śmierci
Totka. Nie chcieli tego
oboje. Rozmowa z księ-
dzem ich umocniła. Nie
mogli skrzywdzić własnego
dziecka. Na ekranie widzie-
li przecież, jak ruszają się
jego nóżki, rączki, uderza
serduszko. To jest dziecko,
ono żyje. Gdybym je zabiła
– powiedziała – sama nie
potraiłabym żyć!
Następnego dnia, ogłu-
szona bolesną wiadomo-
ścią, poszła do pracy. Po-
wiedziała kolegom – pe-
diatrom, co się stało. W
odpowiedzi odrzekli: weź
półtora tygodnia i wysortuj
się. Zrozumiała radę jedno-
znacznie. Byli zaskoczeni,
że nie chciała tego zrobić.
Wysłali ją na ultrasono-
graię, która potwierdziła
raz jeszcze ciężką anen-
cephalię. Od brwi wzwyż
nic się nie wytworzyło.
Rozmawiała z konsultant-
ką, która powiedziała, że
przyjmuje ją do szpitala na
aborcję. Była przekonana o
jej „tak”. Odrzekła, że się
nie zgadza. Usłyszała wów-
by produkować hormony
stymulujące poród. Trzeba
będzie robić cesarkę, co z
taką ilością wód jest nie-
bezpieczne, grozi embolią,
a w konsekwencji śmiercią
na stole operacyjnym. Od-
powiedziała, że regularnie
będzie przychodziła na
odprowadzanie płynów,
by móc dalej kontynuować
ciążę. Specjalista swoje: ma
pamiętać o swoim zdrowiu
na przyszłość. Zrozumiała,
że podobnie, jak koledzy z
kliniki, usilnie namawiał
ją do aborcji. Opanował
ją lęk.
Szukała innych opinii.
Znalazła ją u ginekologów
„pro-life”. Jeden z nich po-
wiedział, że tylko w 50.
procentach przypadków jest
za dużo płynu, czasem takie
dzieci rodzą się bez cesar-
skiego cięcia. Jeśli nie ma
szansy uratować dziecka,
ginekolog powinien zrobić
wszystko, aby zapewnić
maksymalne bezpieczeństwo
matce. Bez cesarki, spuścić
płyn, a potem stymulować
poród. W tamtym szpitalu
tego jej nie mówiono, przed-
stawiano sprawę tendencyj-
nie. (...)
To bolesne doświadczenie
zbliżyło całą rodzinę. Pogłę-
biła się też więź między mał-
20. do 26. tygodnia ogra-
biłby ich dziecko z szansy
na te kilka godzin życia,
które dawało mu donoszenie
ciąży. Pragnęli je przecież
ochrzcić. Napisali list do
Ojca Świętego, Jana Pawła
II. W 26. tygodniu ciąży,
przed pierwszym pójściem
do szpitala, pojechali do Lo-
urdes. Wierzyli, że Bóg, jeśli
zechce, za pośrednictwem
Matki Bożej, może sprawić
cud. Ale modlili się o to, co
dla Totka najlepsze, bo to,
czego oni chcą, może nie być
dla ich dziecka tak dobre, jak
chce Bóg. (...)
Zastanawiali się nad
imieniem. Ponieważ oiaro-
wali je Matce Bożej, nadali
Totkowi imię Maria. (...)
Na miejscu czekała na nich
radosna niespodzianka. List
od Ojca Świętego, który
napisał m. in.: Wielkiej
oiary zażądał Pan Bóg od
Was, ale Jego Wszechmoc,
Miłosierdzie i plany nie-
przeniknione przewyższają
nasz rozum. Włączam w
krąg mych modlitw Waszą
prośbę i ufam, że Pan Bóg
Miłosierny Was nie opuści.
(...)
Ciąża postępowała. Totek
ruszał się energicznie, jak
każde dziecko. Ale u niej za-
czął się problem z nerkami.
jego organy na przeszczep,
aby ratować inne chore
dziecko i dać nadzieję jego
rodzicom. (...)
Totek urodził się w środę,
w świętego Mikołaja, w 37.
tygodniu plus jeden dzień.
Sam poród nie był łatwy.
Gdy zobaczyła główkę, za-
częła płakać. Dziewczynka
nie oddychała. Reanimowali
ją. Ksiądz, który już czekał,
ochrzcił dziecko z wody,
nadając zgodnie z wcze-
śniejszym życzeniem, imię
Maria. Wtedy mała złapała
oddech. Miała posiniaczoną
buzię, bo rodziła się twarzą
i trudno ją było złapać. Nor-
malnie zbudowane dziecko,
ale nad brwiami jakby ktoś
ściął pół głowy. Z tyłu i z
boków widać było czarne
kręcone włoski, niebieskie
oczka. (...) Męczyła się od-
dychając. Do rączki dostała
krzyżyk, podarunek chrzciel-
ny od babci. Poświęcili go w
Lourdes.
Marysia – Totek była bar-
dzo chora. Miała duże za-
kwaszenie krwi. O żadnym
przeszczepie nie mogło być
mowy. Była za mała, ważyła
2100 g. Na jej serce czekała
3-miesięczna dziewczynka o
tej samej grupie krwi, ale o
większej wadze. (...)
Marysia żyła 3,5 godzi-
Potwierdzamy autentycz-
ność tej historii, ta rodzina
jest osobiście znana Re-
dakcji.
659017277.015.png
4
wiosna 2010
Wybierz ¯ycie!
II TYDZIEŃ ŻYCIA
Tak wygląda każdy człowiek,
gdy upływa drugi tydzień
jego życia. Jest jeszcze
bardzo malutki.
W rzeczywistości ma tylko
1,5 milimetra wzrostu!
Przy bardzo dużych
powiększeniach cały świat
wygląda zupełnie inaczej,
pamiętajmy o tym.
Zarodek na przełomie II i III tygodnia,
powiększenie 87 razy.
U góry kwadracik pokazujący to samo bez powięk-
szenia – zarodek wielkości naturalnej ok. 1,5 mm.
659017277.001.png
Wybierz ¯ycie! wiosna 2010
5
W ramach coraz większej specjalizacji
komórek tworzące się listki ektodermy
i entodermy zarodka ludzkiego prze-
kształcają węzeł zarodkowy w dwuwar-
stwową tarczę zarodkową, której kształt
początkowo okrągły z czasem staje się
gruszkowaty. Część szersza stanowi
zawiązek głowy. W węższej części po-
wstaje wyniesione ponad powierzchnię
zgrubienie z bruzdą w środku, spowodo-
wane namnożeniem komórek ektoder-
my, które nosi nazwę smugi pierwotnej,
ułożonej wzdłuż długiej osi zarodka.
Powstaje oś ciała.
jemnie na siebie i „wiedzą”,
w jaki sposób utworzyć
morulę i węzeł zarodkowy,
jak rozwinąć się w blastulę,
w jaki sposób „wspomóc”
konieczny dla dalszego ży-
cia proces implantacji, itd.
- stanowią, więc odrębny,
wewnętrznie zdeterminowa-
ny żywy organizm ludzki,
który podlega typowym dla
gatunku ludzkiego zmianom
rozwojowym.
w łonie matki, ale niebez-
pieczne może być zaplątanie
się sznurów pępowinowych.
Są to przypadki niezwykle
rzadkie. Jeśli podział jesz-
cze bardziej się opóźni i nie
zostanie zakończony przed
14. dniem, mogą powstać
zroślaki, tzw. bliźnięta sjam-
skie, co jest zjawiskiem pa-
tologicznym. Eksperymenty
in vitro wykazują, że zjawi-
sko to można także wywołać
w sposób sztuczny, np. po-
przez przecięcie blastuli, a
nawet tylko spowodowanie
urazu osłony przejrzystej.
Nie jest to możliwe po po-
wstaniu smugi pierwotnej.
Pamiętajmy jednak, że jest
to sztuczna manipulacja na
organizmie człowieka, a jej
wyniki nie muszą być praw-
dziwe w naturze. Nie pozna-
liśmy do końca przyczyny
powstawania identycznych
bliźniąt w warunkach na-
turalnych. Nie wiemy, dla-
czego zachodzi to zjawisko,
ani czemu ich rozdzielenie
- Czy jednak można mó-
wić o integralności orga-
nizmu ludzkiego przed po-
wstaniem smugi pierwotnej,
gdyż wcześniej z jednego
organizmu mogą powstać
dwa?
Zarówno łożysko jak błony płodowe
wykształcają się z komórek stanowią-
cych otoczenie zarodka, genetycznie
„przynależnych” do ciała dziecka.
W okresie przebywania w łonie matki
stanowią one niezbędne dla jego życia
narządy, które po urodzeniu przestaną
być potrzebne.
Rzeczywiście, w pierw-
szych dniach, na skutek wy-
tworzenia się podwójnego
węzła zarodkowego blastuli
mogą rozwinąć się iden-
- Czy smuga pierwotna
może być uznana za pierw-
szy wyznacznik integralno-
ści jednostki ludzkiej?
procesu rozwojowego orga-
nizmu ludzkiego, który po-
wstaje zawsze ok. 15. dnia
od zapłodnienia. Struktura
ta nie stanowi żadnej cezu-
ry (przedziału) w procesie
rozwoju, ale z niego wynika.
Określenie „jednostka
ludzka” nie jest terminem
biologicznym, ale filozo-
icznym. Pytanie od kiedy
mamy do czynienia z jed-
nostką ludzką, osobą ludzką
czy człowiekiem prowadzi
do sztucznego ustalania
kryteriów człowieczeństwa i
jest manipulacją ideologicz-
ną, a często skutkuje uzna-
waniem niektórych żyjących
istot ludzkich za nie spełnia-
jące tych kryteriów. Może to
prowadzić do poważnych
nadużyć. Powinniśmy od-
nosić się do jednoznacznych
kryteriów biologicznych,
mówiąc o istocie ludzkiej
czy o organizmie ludzkim w
określonym stadium swego,
wewnętrznie zdeterminowa-
nego rozwoju.
Na podstawie doświadcze-
nia uzyskanego z obserwacji
rozwoju przedstawicieli ga-
tunku ludzkiego w każdym sta-
dium rozwoju, również bardzo
wczesnym, pomimo że dana
istota ludzka jest jeszcze bar-
dzo mała i jeszcze nie w pełni
ukształtowana, z dużą dokład-
nością możemy przewidzieć
jej przyszły stan, gdy będzie
kolejno przechodzić przez
właściwe swojemu gatunkowi
stadia szlaku rozwojowego.
- Czy przed powstaniem
zarodka o wyznaczonej osi
ciała, co zapoczątkowuje
powstanie smugi pierwot-
nej, nie mamy do czynienia
jedynie z zespołem nieza-
leżnych komórek, które nie
stanowią jeszcze spójnego
organizmu ludzkiego?
Nie! Zarodek ludzki jest
organizmem gatunku ludz-
kiego i status ten uzyskuje
od zapłodnienia. Posiada on
swoją odrębność oraz we-
wnętrznie zdeterminowany
szlak rozwojowy. Fakt bio-
logiczny, że każda z komó-
rek tak małego organizmu
zawiera pełną informację
o realizacji rozwoju całego
organizmu i może uzupełnić
działania innej, jest tylko ty-
powym dla żywych organi-
zmów zjawiskiem zastępo-
wania/wymiany składowych
cząsteczek, co daje możli-
wość regeneracji i wzrost.
Komórki te oddziałują wza-
Juan de Dios Vial Correa – Prezy-
dent Papieskiej Akademii Życia
Smuga pierwotna jest na-
gromadzeniem komórek
mezodermy, które w ramach
typowego dla każdej istoty
ludzkiej rozwoju powstało
przez namnożenie ekto-
dermy powierzchniowej.
Ukazuje to naocznie, że jest
to jedynie element zdeter-
minowanego wewnętrznie
tyczne bliźnięta posiadające
każde swoją owodnię, ale
wspólną kosmówkę. Jeśli
stanie się to później (po 9.
dniu), może nastąpić po-
dwojenie smugi pierwotnej,
a co za tym idzie powstaną
identyczne bliźnięta we
wspólnej owodni i kosmów-
ce. Takie bliźnięta mogą
się bezpośrednio dotykać
się czasami tak bardzo się
opóźnia. Wszystkie wnio-
ski muszą więc pozostać na
poziomie hipotez. Wiemy
jednak, że szlak rozwojowy
każdej integralnej istoty
ludzkiej jest wewnętrznie
zdeterminowany od po-
częcia, to jest zapłodnienia.
Dotyczy to również bliźniąt.
659017277.002.png 659017277.003.png 659017277.004.png 659017277.005.png 659017277.006.png 659017277.007.png 659017277.008.png 659017277.009.png 659017277.010.png 659017277.011.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin