Wszystko w jej uśmiechu - fanfick (Alice & Jasper) rozdział II [NZ].doc

(1552 KB) Pobierz
Wszystko w jej uśmiechu - fanfick (Alice & Jasper) rozdział II

Wszystko w jej uśmiechu - fanfick (Alice & Jasper) rozdział II

 

W pewnym momencie rozmowy Alice przelotnie spojrzała na zegar wiszący nad kontuarem i przypomniała sobie, że wszyscy jedzący kolację w restauracji mogą czuć się zaniepokojeni, gdyż dla nich była normalną dziewczyną z normalnymi ludzkimi potrzebami.
Przesunęła się na krześle wygładzając swoją żółtą spódnice. Stukając obcasami w podłogę podeszła do Jaspera i delikatnie zbliżyła twarz do jego ucha:
- Wrócę za chwilkę – powiedziała delikatnie, a jej oddech połaskotał jego lśniące włosy za uchem. Subtelny dreszcz, który przeszedł wzdłuż jego kręgosłupa sprawił, że kontynuowała dalej z uśmiechem: - Nie odchodź teraz beze mnie…
- Tak jest Madame – Jasper spojrzał nieznacznie w górę i powiedział trochę dokuczliwie z lekkim przeciąganiem.
Odwróciła się i skierowała swe kroki do łazienki znajdującej się z przodu restauracji.
Jasper chwycił jedną serwetkę leżącą opodal okna i zaczął wycierać zimną kawę, która od dłuższego czasu krzepła na stole.
Mówiąc, że to go trochę przerastało, było lekkim niedomówieniem.
Może ona jest szalona.
Natychmiast oddalił te myśli.
Jest wiele słów, które mogłyby ją opisać, ale „szalona” nie jest jednym z nich. Nawet wtedy, gdy mówiła, że ma dar widzenia przyszłości, mogłeś usłyszeć prawdę w jej głosie.
Wyjazd z Alice oznaczał również wyjazd z towarzyszącymi jej emocjami, które odczuwał.

Mieszanka miłości, nadziei, optymizmu znikła obecnie a jej miejsce zajęły emocje pochodzące od ludzi znajdujących się w restauracji.
Mężczyzna siedzący przy stoliku sąsiedniej alejki cuchnie strachem i winą.
Młody chłopak i starsza kobieta rozmawiający siedząc przy drzwiach koło drzwi. Smak ich satysfakcji tak samo silny jak strach przed tym, że ktoś może ich nakryć.
Kilka kroków dalej kobieta przy stoliku siedząca naprzeciw małego chłopca wiercącego się na krześle. Podtrzymywała swoja głowę na rękach, patrząc na niego z lękiem. Chłopiec był skoncentrowany tylko na kreśleniu czerwona kredką po kartce papieru leżącej przed nim. Całkowicie nieświadomy, że rak niszczący jego ciało nie pozwoli mu przetrwać kolejnego roku. Zadowolenie przepłynęło przez jego ciało i z dumą pokazał ukończony obrazek matce.
Jasper patrzył na chłopca przez dłuższą chwilę, chłonąc płynące od niego uczucia. Z bólem smutku jego matki, młodzian wysyłał fale spokoju w jego kierunku, uśmiechnął się, gdy jego matka podniosła głowę. Jej przekrwione oczy nagle stały się spokojne.
-Wspaniały obrazek Noah- powiedziała głosem pełnym miłości, Jasper poczuł się jak intruz przeszkadzający w scenie, która odbywała się na jego oczach.
- To ty mamo – powiedział chłopczyk nie odrywając wzroku od jej twarzy. Odłożył czerwona kredkę, obok spoczywających na stoliku niebieskiej, zielonej i żółtej. Spojrzał na nią ponownie, upewniając się, że narysowany obrazek napawa ją dumą.
Zaczęła chwalić jego dzieło a on tylko powtarzał w powietrze, że to nic wielkiego. Podniósł do ust szklankę z mlekiem czekoladowym i upił łyk. Mały Picasso, który nie dożyje do tego, żeby zobaczyć swoje szóste urodziny.
Jasper odwrócił się nagle, jego oczy pociemniały jak tylko słodki smak krwi chłopca został przyniesiony przez ciepły przepływ powietrza, uderzając w jego nozdrza.
On i tak nie pożyje długo – jego umysł poinformował go o tym niezaprzeczalnym fakcie – To nie tak jakbym obrabował go z jego egzystencji.
Jasper zasłonił ręką oczy i walczył z ogniem, który palił jego gardło.

***


Kiedy otworzyła drzwi do łazienki, Alice stanęła przed interesującym dylematem.
Miała pójść do łazienki, żeby poprawić wygląd, ale nie sprawdziła czy to było bezpieczne. Dyskretnie przeklęła siebie za nie dopilnowanie jak była postrzegana przez kelnerkę myjącą właśnie ręce w zlewozmywaku.
Używając swej kreatywności znalazła wyjście z sytuacji. Uśmiechnęła się do kobiety w lustrze i kontynuowała granie na zwłokę.
Kobieta spojrzała na porcelanową strukturę przed sobą w taki sposób, w jaki bokserzy patrzą na swojego przeciwnika przed walką.
Powinnam ją opluć?
Odrzuciła ten pomysł natychmiast.
Może, jeśli zacznę śpiewać…
Nie, to głupie. Ona wciąż może tu stać i nic nie mówić…
Alice uchyliła drzwi łazienki i doszedł do niej odgłos plotkującego wnętrza restauracji. Głosy urwały się nagle, gdy dziwi zamknęły się na ciężkich zawiasach.
Alice udała otarcie potu z czoła i podeszła do lustra.

Kiedy przemywała ręce pod ciepłą wodą w jej głowie niespodziewanie ukazała się wizja nadchodzącej przyszłości.

Jasper wciąż siedzi przy ich stoliku, przez jego twarz przechodzą emocję związane z przyglądaniem się małemu chłopcu o jasnych włosach. Grzejniki włączyły się z lekkim kliknięcie, co spowodowało szybszą cyrkulacje powietrza, jego oczy pociemniał, gdy doszedł do nich zapach chłopca. Próbował wstać, ale po chwili namysłu wrócił na swoje miejsce. Zakrył twarz w dłoniach, zamyślając się, następnie wstał od stolika i trzema szybkimi krokami przemierzył restaurację.
-Przepraszam, że przeszkadzam – powiedział ukrywając zniecierpliwienie pod maską uprzejmości – Zauważyłem, że jesteście sami, więc czy mógłbym towarzyszyć wam do samochodu? Noc jest paskudna i podejrzewam, że na chodniku może być bardzo ślisko.
Marny pretekst, ale chyba najlepszy, jaki mógł zawrzeć w swojej krótkiej wypowiedzi wspomógł jednak patrzeniem prosto w oczy kobiecie, która zgodziła się bez słowa skinieniem głowy. Powoli pomogła chłopcy ubrać się i zabrać wszystkie jego rzeczy a następnie cała trójka wyszła z restauracji i zniknęła w ciemnościach parkingu.
Alice zaczęła nabierać powietrze szybkimi wdechami, jej dłonie jakby przymarzły do umywalki. Miała tylko parę sekund, żeby dojść do siebie, otworzyć drzwi i zobaczyć co się dzieje.
Kobieta i jej dziecko byli zaledwie kilka kroków na lewo od niej. Chłopiec dopijał swoje mleko czekoladowe a kobieta wychwalała obrazek, który trzymała w prawej dłoni.
Jasper siedział przy stoliku w tyle restauracji, zasłaniając rękami oczy.

Alice znalazła się przy jego stoiku zanim kolejny oddech przeleciał przez jej usta, wślizgnęła się na krzesło i złapała jego dłoń w swoją.
- Musimy iść – powiedziała z mocą a ich ciemne oczy spotkały się nad stolikiem.
Jasper pokiwał głową nic nie mówiąc, a ona wyjęła z torebki pieniądze i położyła je na stole nie kłopocząc się nawet patrzeniem na rachunek. Położyła napiętą dłoń na jego ramieniu, kiedy przechodzili przez restaurację, a gdy wychodzili nad ich głowami zabrzęczał dzwonek przymocowany do frontowych drzwi.
Szli w milczeniu kilka chwil, zanim on doszedł do siebie na tyle, żeby coś powiedzieć.
- Co zobaczyłaś? – zapytał zakłopotany, wiedząc, że był przyczyną ich szybkiego opuszczenia lokalu.
Alice się zawahała.
- Co zobaczyłaś Alice? – zapytał ponownie a jego południowy akcent zabrzmiał bardziej wyraźnie w przypływie nagłego wzburzenia.
- Widziałam jak zabierasz tego chłopca i jego matkę na parking – wytłumaczyła ostrożnie – Musisz zapolować.
Jego ręce znowu powędrowały w kierunku twarzy, trąc oczy. Przeszli kilka przecznic zanim jego ramiona wróciły do dawnego położenia. Zatrzymał się, a Alice przeszła jeszcze kilka kroków sama zanim odwróciła się w jego stronę i przyglądała mu się spokojnie.
Uśmiechnął się, ale jego uśmiech nie obejmował oczu, pokazujących smutek. Alice powstrzymała się przed przytuleniem go, dawała mu tyle komfortu i swobody na ile była w stanie.
On kiedyś będzie cię kochał – przypomniała sobie – Będziesz miała dość czasu by pokazać mu do jakich wspaniałych rzeczy jest zdolny.
- Przepraszam Alice – powiedział a jego głos zmieszał się delikatnie z podmuchem chłodnego wiatru. – Moje zachowanie było niewybaczalne i zmusiłam cię żebyś opuściła tamtą restaurację. Wybaczysz mi?
W tym momencie podmuchy wiatru ustały a delikatna mżawka ustąpiła miejsca płatkom śniegu.
Alice rzuciła okiem na niego okiem, gdy śnieg rozpadał się na dobre, ale nie odpowiedziała od razu na jego pytanie.
-Oczywiście – powiedziała, złapała jego dłoń, gdy zaczęli znowu iść a Jasper dopasował swoje tępo do jej kroków.
Śnieg padał delikatnymi płatkami, ale to wystarczyło, by tworzyć na jej włosach jasne pasma odbijające strumienie światła.
Jest urocza – pomyślał patrząc na nią, wspaniała postawa jej ciała zdawała się tańczyć w cieniu idącym za nim.
- Gdzie możemy zapolować? – zapytał w końcu, a jego niski baryton przerwał ciszę panującą w otaczających ich ciemnościach.
- W Fort Washington State Park – odpowiedziała. Jej sopran pięknie komponował się z unoszącym się jeszcze w powietrzu jego głosem.
- State Park? – zapytał – Turyści?
Alice uśmiechnęła się do niego w ciemności.
- Mówiłam ci, że znam lepsze wyjście – przypomniała mu.
Wrócił myślami do momentu tamtej rozmowy.
- Zwierzęta? – powiedział w końcu – Naprawdę możemy przetrwać żywiąc się zwierzętami?
- Tak – odparła szybko – To może nie jest tak satysfakcjonujące jak z ludźmi, ale wystarczy. Widziałam to.
Kontynuowała z nutką czułości w głosie.
- Gdzieś na zachód jest klan wampirów.

Piątka zdaje mi się…

Jasper spojrzał w dół na jej twarz, a ona dostrzegła w jego oczach rozdrażnienie.
- Oni są mili Jasper – powiedziała delikatnie – To rodzina. Nie pija ludzkiej krwi, bo chronią życie, to daje im potencjał do wzajemnej miłości pomiędzy braćmi i siostrami albo między rodzicami i dziećmi. Nazywają się wegetarianami. – Zakończyła delikatnie rozbawiona.
- I chcesz ich znaleźć? – Jasper zgadnął.
- Oni będą naszą rodziną – wyjaśniła z przekonaniem w głosie.
- Dobrze, więc … - powiedział – Jeśli tak mówisz, wierzę ci.
Złapała go za rękę i położyła głowę na jego ramieniu, kiedy szli dalej. Przemierzali spokojnie mile w padającym śniegu, który opadał na otaczającą ich przestrzeń. Nie minęła nawet godzina, gdy znaleźli się przy wejściu do parku we Flourtown.
Spojrzeli na drzewa w skupieniu i nic nie mówiąc wtopili się w cienie parku.
Alice zamknęła na chwilkę oczy, by zaraz wypatrywać przyszłej ofiary, która miała nadejść.
Jasper przemieszczał się za nią. Skakali po drzewach, a śnieg padał naokoło a oni rozwijali prędkość między gałęziami.
W końcu je zobaczyła. Trzy jelenie obwąchujące grunt. Ich krótkie oddech zostawiały ślady na białym śniegu.
- Jelenie – wyszeptała a Jasper spojrzał na nią.
- Wskaż tylko drogę – poprosił a Alice złapała jego dłoń, kiedy dalej poruszali się w gęstwinie drzew.
Znaleźli jelenie wystarczająco szybko, a Alice wykorzystała okazję by trochę się zabawić i złapać jednego z nich szybkim i wdzięcznym ruchem.
 

 

Jasper obserwował z delikatnym uśmiechem, by po chwili znaleźć się na dole.
Zabicie ich było wyjątkowo proste. Przygotowywali się do picia ciepłej krwi patrząc na siebie z obawą.
- Musimy najpierw przebrnąć przez gorzką wodę, nim dotrzemy do tego słodkiego – Jasper powiedział na wydechu.
Alice oderwała swoje usta od karku jelenia, czując napływające fale wesołości i nim zdążyła się powstrzymać jej śmiech rozdarł otaczającą ich nocna ciszę.
Jasper obserwował ją zwiniętą w pół i zataczającą się śmiechem. Troska o jej stan umysłowy zepchnęła jego pragnienie na dalszy plan.
-Alice? – zapytał, gdy jeszcze otaczało ich echo jej śmiechu.
- Czy ty… - starała się wydukać w przerwach brechtania* - Czy ty właśnie powiedziałeś cytat z Draculi?
Właśnie tak, humor sytuacji dotarł do niego i po chwili dołączył do Alice w wybuchu niekontrolowanego śmiechu.
- To być może nie był najodpowiedniejszy wybór – przyznał parę minut później, gdy ich śmiech przeszedł do lekkiej czkawki.
Uspokoiła się i położyła ręce na brzuchu.
- Jesteś gotowa? – zapytał a jego oczy wciąż były skupione na tarczy księżyca.
Potwierdziła skinieniem głowy.
Mrugnął do niej i oboje pili nowe doświadczenia.
Po kilku chwilach dołączyli do poruszających się na wietrze gałęzi drzew.
- To nie jest takie złe jak przewidywałem – Jasper przyznał – Trochę więcej niż spełniające doświadczenie…
- Kojące – Alice dodała brakujące słowo.
 

Odwrócił się do niej i w zakresie rozliczeń pocałował ją w czoło, a ona odzyskała oddech dopiero, gdy odwrócił wzrok.
Jego szkarłatne oczy ukazane niczym wstęga z najczystszego złota.

CDN ...
KOREKTA BY Karolcia955

Miłego czytania J

A teraz kilka zdjęć Alice i Jaspera XD:
 

Na stołówce xD
 

 

Gra w Baseball XD

 

 



Buhahahah!

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin