Mills Jenna - Werdykt miłości(2).pdf

(844 KB) Pobierz
A Verdict of Love
Jenna Mills
WERDYKT
MIŁOŚCI
0
184522309.001.png
1
Anula
184522309.002.png
Erick Jones - oskarżony o dokonanie skoku na Bank Światowy
musi prosić o pomoc kobietę, którą przed laty porzucił
Leigh Montgomery - młoda, utalentowana prawniczka
podejmuje się obrony Erica, jednak pilnie strzeże przed nim swojej
tajemnicy
Jake Ingram - geniusz finansowy, jeden z grupy pięciorga
dzieci urodzonych w wyniku eksperymentu genetycznego, widzi, że
Koalicja nie przebiera w środkach...
2
Anula
PROLOG
O świcie pożegnał ją pocałunkiem. Westchnąwszy cicho, okryła
się mocniej grubą puchową kołdrą. Długie ciemne włosy zasłaniały
białą poduszkę, łagodny uśmiech rozświetlał twarz. Oddychała
głęboko i równomiernie.
Eric Jones odwrócił się i podszedł do niedużego okna z
widokiem na jezioro Michigan. Od szyby ciągnęło chłodem, lecz on
był tak odrętwiały psychicznie, że nic nie czuł.
Jego ojciec nie żyje, zginął w wypadku!
Pogrążony w rozpaczy, nie mogąc się pogodzić z
rzeczywistością, zwrócił się o pomoc do swej najbliższej przyjaciółki.
Do wspaniałej, kochanej Leigh. Przytuliła go, zaczęła pocieszać, to
mu jednak nie wystarczyło. Pocałował ją. Bezdenny smutek i rozpacz
zastąpiło pożądanie. Zamiast się opanować, zgarnął Leigh w ramiona,
przeniósł na łóżko i rozebrał.
Powrót do stanu wcześniejszego, do stanu czystej, niewinnej
przyjaźni, jest już niemożliwy.
W głowie ponownie zadźwięczał mu głos matki. Wypadek,
gołoledź. Nic nie rozumiał. Na miłość boską, jaki wypadek? Susan
Jones zawsze była silna, opanowana, twardo stąpała po ziemi.
Wczoraj wieczorem jąkała się, połykała słowa, mówiła nieskładnie. O
poślizgu, gołoledzi i osiemnastokołowym tirze. O policji i karetkach.
O szpitalu kilka godzin drogi od Cloverdale. O tym, że ojciec zginął
na miejscu.
3
Anula
184522309.003.png
Leigh podniosła słuchawkę, która wysunęła mu się z ręki. Przez
chwilę rozmawiała z Susan, potem z policjantem. To ona wyjaśniła
Ericowi, co się stało, to ona zadzwoniła na lotnisko, ona zawiadomiła
resztę przyjaciół.
I ona dała mu parę godzin zapomnienia.
Musi wrócić do domu, do Indiany. Być z matką, która nikogo
poza nim nie ma. Wczoraj z powodu śnieżycy drogi były
nieprzejezdne, lotniska nieczynne, ale dziś pogoda się zmieniła; nie
ma śladu po wczorajszej zamieci.
Zadumany, spoglądał przez okno na bajkowy zimowy krajobraz.
Puszysty śnieżny dywan pokrywał chodniki, ulice, dachy domów. Na
drzewach utworzyły się wielkie białe czapy. W porannych
promieniach słońca iskrzyły się pojedyncze płatki śniegu. Po
błękitnym niebie mknął klucz gęsi, które zreflektowawszy się, że
nadciąga zima, czym prędzej ruszyły na południe.
- Eric?
Zesztywniał na dźwięk jej ochrypłego od snu głosu. Dłoń Leigh
spoczęła na jego skórzanej marynarce. Serce zabiło mu mocniej.
Wiedział, że powinien coś zrobić, naprawić błąd, ale nie miał pojęcia
jak. Albowiem nigdy dotąd nie kochał się z kimś, z kim łączyła go
jedynie przyjaźń.
Psiakrew, to nie Leigh powinna była z nim zostać, lecz Matt,
Ethan lub Jake. Zjawili się dosłownie parę minut po jej telefonie,
siedzieli do pierwszej w nocy. Dlaczego ich nie posłuchał, gdy
zaproponowali, że zostaną do rana?
4
Anula
Zgłoś jeśli naruszono regulamin