02 - Halle Puma- Slodkich snow.pdf

(295 KB) Pobierz
329188739 UNPDF
Dana Marie Bell
Sweet dreams
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Oo, taa. Przyjdź na maskaradę, powiedziała. Simon tam będzie chce cię zobaczyć,
powiedziała. Dostaniesz olśnienia, powiedziała.
Zamierzam, po wszystkim, skopać Emmie tyłek.
Niskie, nieludzkie warczenie wydobywało się z gardła Liwii Patterson. Becky przesuwała
się tyłem, przerażona dźwiękiem dochodzącym od blondynki. Włosy na karku stanęły jej
dęba gdy Liwia powoli szła naprzód, jej usta skrzywiły się w zdziczały uśmiech. Jej zęby były
trochę zbyt ostre. Jej oczy również były dziwne. W przyćmionym świetle, dostarczonym
przez lampy, zabłyszczały jak u kota.
Jeśli żyję wystarczająco długo.
Becky postawiła kolejny krok w tył, jej serce łomotało w strachu. Paznokcie kobiety
przekształciły się w pazury. „Wow, eleganckie efekty specjalne.” Zaśmiała się nerwowo. „To
jednak niezbyt pasuje do delikatnego stroju senority, Może chcesz to przemyśleć.”
Odpowiedź Liwii była syczącym warczeniem, które ukazało ostre jak brzytwa zęby.
„Dobra, wcale nie specjalne te efekty.” Nigdy nie była bardziej wdzięczna biorąc ze sobą
prawdziwą szablę niż jakąś zabawkę dołączoną do kostiumu. Wyjęła swój rapier i wyciągnęła
go w stronę Liwii. Dzięki bogu za te lekcje szermierki, które brała w college’u. „Cholera,
Zawsze wiedziałam, że jesteś suką ale to jest śmieszne.”
Liwia rzuciła się na nią. Te czarne, ostre pazury pocięły jej koronkowy rękaw, w którym
trzymała miecz, prawie powodując, że go upuściła. „Ałć!”
Becky sapnęła od przekształcenia Liwii. Potem Liwia pchnęła Becky samobójczo,
przecinając sobie ramię. Tym razem to ona krwawiła.
Najdziwniejsze dźwięki wydobyły się z Liwii. Były przerażające jak diabli. Warknęła,
potem zawarczała, aż w końcu wrzasnęła. Zabrzmiała jak jeden z tych wielkich kotów w zoo.
Gdyby Becky nie była tak skupiona na trzymaniu tych pazurów z dala od siebie, mogłaby
poważnie zbzikować.
„Więcej kotka niż suki co?” Uśmiechnęła się kiedy kobieta warknęła, podwyższając
adrenalinę tak, jak zawsze podskakiwała podczas meczów szermierki. Wszystko zamieniło się
na ostre skupienie gdy zaczęły walczyć, odpierając ciosy Liwii, zadając kilka własnych.
Wiedziała, że kobieta mogłaby ją rozszarpać gdyby tylko pazury znalazły się wewnątrz niej.
Tańczyły dookoła siebie, krążąc, zadając ciosy, odpierając je dopóki obie nie dyszały.
Korzyścią dla niej był zasięg, ale blondynka poruszała się szybciej, dostając się, pod jej
bronią, do brzucha.
Dobrą wiadomością było to, że ciasny kostium Liwii krępował jej ruchy, podczas gdy
lejący się kostium Becky był prawie doskonały do szermierki. Złą wiadomością był to , że
Liwia była niewiarygodnie szybka i zwinna, fakt, który prawie przewyższał jej krępujące
ruchy.
Wiesz, mam lepsze rzeczy do robienia w sobotnią noc niż pozwolić na skopanie sobie
tyłka psychopatycznej senoricie. Becky wiedziała, że została przechytrzona. Zadała kilka
dobrych ciosów, wywołując u Liwii krwawienie z brzucha i głębokie cięcie wzdłuż jej
policzka, ale chyba, że coś się wydarzy, niedługo, zostanie pokonana. Była okryta małymi,
krwawiącymi ranami, których było więcej niż zdołała wymierzyć blondynce. Rękojeść
rapiera ślizgał się od krwi. Upewniła się, że trzymała śmiercionośny uchwyt. Od widoku
surowej nienawiści Liwii, upuszczenie go zakończyłoby się jej śmiercią.
Liwia kręciła się z dala po chybionym ciosie i Becky skorzystała z okazji, by pchnąć
nisko, rozcinając jej brzuch i zarabiając kolejne warknięcie.
Dwie kobiety powoli tańczyły wokół siebie, szukając luki. Liwia znowu warknęła,
marszcząc futro wzdłuż swoich ramion gdy zadała Becky cios. Z przerażonym krzykiem
Becky cofnęła się, gotowa by odeprzeć atak ale potknęła się o krzak i wylądowała płasko na
tyłku . Jej kapelusz przeturlał się i wylądował przy innym krzaku. Jej rapier wypadł z jej ręki
gdy Liwia wylądowała na niej.
Becky wrzasnęła z bólu gdy Liwia ugryzła ją w ramię. Jej pazury wbiły się w boki
Becky, rozlewając więcej krwi.
Liwia powoli się podniosła, jedna pazurowa ręka chwyciła Bechy za gardło. „Emma
idzie.” Wymruczała, nachylając głowę na bok gdy nasłuchiwała czegoś co tylko ona mogła
usłyszeć. „Jestem taka szczęśliwa, że dołączy do naszego małego przyjęcia.”
„Spadaj”, Becky zakaszlała, ryjąc palcami o przedramię Liwii. Musiała wydostać się
spod tej szatańskiej młodej panny.
Liwia syknęła na nią i zgięła się w dół. Jej zęby uciskały szyję Becky kiedy pojawiła się
Emma. Becky spojrzała ponad ramieniem Liwii na Emmę i zobaczyła przerażenie na jej
twarzy zanim szybko zniknęło.
Emma uniosła jedną rękę na swoje biodro i gapiła się na Liwię, jak na blondynkę, która
straciła rozum. „Dobrze, trochę nadtlenku musiało przesiąknąć do twojego mózgu, przez co
sprawiło, że wydaje ci się to dobrym pomysłem. Co osiągniesz zabijając Becky, oprócz tego, że
wkurzysz Simona i Maxa i zniszczysz swoje manicure?”
Suka znowu warknęła, ale nie zacisnęła ręki na gardle Becky. Te ohydne, czarne pazury
zatrzymały się nad brzuchem Becky.
„ Wyczerpały Ci się zapasy Liversnaps czy czegokolwiek? Oh, czekaj to dla psów.”
Liwia zanurzyła swoje pazury w brzuchu Becky, sprawiając, że zaczęła dyszeć. Naprawdę
chciała by Emma do cholery się zamknęła zanim Liwia wypatroszy ją jak rybę.
Kropelki krwi, czarne w ciemności, ściekały na dół po boku Becky gdy Liwia uwolniła jej
gardło i podniosła głowę. Jej ręka wygięła się, zanurzając głębiej swoje pazury. „Chcę pierścień
Curany.”
Pierścień? Jaki pierścień? Becky spiorunowała Liwię wzrokiem, ale żadna z kobiet nie
zwracała na nią uwagi.
„Pierścień nie zrobi z ciebie Curany, Liwio.”
Liwia wyszydziła. „Zrobi dla nich!” Odrzuciła swoja głowę w stronę domu, jej ręka wygięła
się i przesłała trzonki płynącego bólu prosto do Becky. Trzymała się cicho i spokojnie przez
czystą upartość; nie ma mowy by Liwia wydobyła z siebie jeszcze jakiegoś dźwięku. „Jeżeli
zobaczą, że wzięłam od Ciebie pierścień, to nigdy nie zaakceptują cię jako Curany.” Uśmiechała
się, jej kły błyszczały się w świetle księżyca „ Zobaczą w tobie tą słabą, patetyczną wallflower,
którą zawsze byłaś. Max będzie mój, tak jak zawsze powinien być; nie będzie miał wyboru. On i
ja poprowadzimy Dumę we właściwy sposób, a ty będziesz postrzegana jako nikt inny tylko
dziwka Alfy.”
Curana? Alfa? O co tu kurwa chodzi?
Emma kiwała głową w zamyśleniu. „Taaa, to wszystko prawda. Oprócz jednej rzeczy. No może
dwóch.”
„Jakich?”
„Po pierwsze, Max nie chce twojego podwójnie- przerabianego ohydnego tyłka.”
„Hej! Jestem naturalną blondynką!”
A ja kolejnym zwycięzcą w powerball’a. Spoglądając na Emmę, Becky myślała, że zobaczyła
błysk złota i zmarszczyła brwi.
„Po drugie, nawet bez pierścienia jestem Curaną.” Wyraz twarzy Emmy zamienił się w dziki.
„Puść Becky. Teraz.”
Była to dziwna jakość głosu Emmy jakiego wcześniej nie słyszała, rozkaz wydobył się z niej
jak elektryzujący szok. Poczuła jak Liwia nad nią zesztywniała, mały, prawie niezauważalny
dreszcz wstrząsnął jej ciałem. Obserwowała jak Liwia pisnęła, jej pazury wolno, niechętnie
wycofywały się z brzucha Becky. Pełzła na czworaka z dala od niej, jej ramiona były skulone gdy
rozkaz Emmy jakoś pociągnął od niej trzęsącą się blondynkę. „Uklęknij.”
Jak do diabła to robisz? Możesz mnie nauczyć?
Liwia klęknęła, drżąc, pod stopami Emmy. Becky próbowała się podnieść, wzdragając się,
kiedy para rąk przybliżyła się do niej i pomogła jej wstać. Max, dzięki bogu. Spojrzała do góry by
podziękować i westchnąć. Jego normalnie niebieskie oczy były złote i lśniły jak u… kota. „Do
diabła, tylko nie jeszcze jeden.”
Rozgniewany wrzask kolejnego wielkiego kota przeciął ciemność. Troje? Co ja takiego
zrobiłam, natknęłam się na jakiś zjazd wściekłych wilkołaków?
Kątem oka zauważyła smugę czerni lądującą na Liwii, przyciskając ją do ziemi.
„Powinienem zabić cię tu gdzie leżysz.” Simon warknął nad nią, zanurzając swoje pazury w jej
brzuchu, dokładnie w tym miejscu, w którym zraniła Becky. Simon pochylił się, jego zwierzęcość
rozprzestrzeniało się. Becky czuła jak jej szczęka opada gdy jego czarna peleryna Zorro
częściowo zakrywała ciało Liwii. „Mógłbym rozpruć teraz twoje gardło.”
Oh, oh cholera. Simon? Pociągający, czaderski Simon, facet, w którym sekretnie się kochała
przez lata, był taki jak Liwia?
„Uh, Simon?” Złote oczy oślepione przez wściekłość napotkały Emmy. „Cholernie
przerażasz Becky.”
Jego głowa odwróciła się do niej; cokolwiek zobaczył zdawało się go trochę uspokoić.
„Becky.” Becky podskoczyła na dźwięk jego głosu, jęcząc gdy jej rany krwawiły trochę mocniej.
„Co mam jej zrobić?”
Można było usłyszeć Max’a dyszenie; jego dłonie zacisnęły się na jej ramionach. Ona miała
zapytać co to było po jakimś czasie.
„Simon?” Wiedziała, że brzmiała patetycznie, ale myśl, że był taki jak Liwia, była czymś
zbyt wielkim do przyjęcia.
„Powiedz mi, Becky. Jaka powinna być kara dla Liwii za zranienie ciebie?” Głos Simona był
szorstki i warczący, zaczepiając się nieznacznie na słowie raniący. Brzmiał bardzo wkurwiony.
Becky mrugnęła z powrotem ze łzami w oczach ( psiakrew, bolał ją brzuch) i gapiła się na
Liwię. „Czym ona jest? Czym ty jesteś?”
„Pumą. Człowiekiem kotem. Więcej wytłumaczę ci później. Teraz, musisz zdecydować o
karze dla niej.”
Becky spojrzała na Emmę, która wzdrygnęła się w poczuciu winy.
„Nie zdawałam sobie sprawy, dopóki Max mnie nie ugryzł, wtedy nie wiedziałam czy mi
uwierzysz czy nie. Ale planowałam powiedzieć ci jutro, jeśli Simon nie zrobiłby tego pierwszy.”
„Jesteś…” Becky przełknęła głośno ślinę gdy Emma kiwnęła głową. „I oni są…” Emma
patrzała na nią, jej wyraz błagał o zrozumienie, co Becky uczyniła. Emma była, pomimo
wszystkiego, jej najlepszą przyjaciółką na zawsze. Chociaż Lucy ma nadal wiele to wyjaśnienia.
Kiedy odetchnęła twardo, Emma zrelaksowała się. „Przez to „Schludny kot” będzie cię
kosztował fortunę.” Śmiech Becky był drżący, nadal próbowała przyswoić wszystko to co się
wydarzyło.
Emma uśmiechnęła się. „Co Simon ma zrobić Liwii?”
„A co on może jej zrobić?” Becky spytała, gapiąc się na Liwię.
„Więc, spójrzmy: była skłonna cię zabić by zdobyć pierścień Curany, także Simon sądzi, że
ma prawo rozerwać jej gardło.” Emma wzruszyła ramionami. „To nie byłoby aż tak dużą stratą
jeżeli o mnie chodzi.”
Odwróciła się z powrotem do Emmy, jej cierpliwość się kończyła. Cała krwawiła, bolały ją
ramiona i brzuch i nadal nie miała pojęcia co do kurwy nędzy było grane.
„Co to, do cholery, jest ten pierścień Curany?”
„To sygnet, który nosi teraz Emma, oznacza on, że jest moją partnerką i królową.”
Odpowiedział Max, łagodząc uścisk na ramionach Becky.
„Hola. Zaczekaj, więc byłam przynętą?” Ta suka jest martwa.
„Becky, im dłużej Simon czuje krew, tym trudniej mu nie zabić Liwii. Zdecyduj szybko o jej
losie.” Głos Max’a przebił się bezpośrednio przez mentalną mgłę otaczając ją, koncentrując ją z
powrotem na kobiecie leżącej na ziemi.
Ostatni raz spojrzała na Liwię po czym skoncentrowała się na Simonie. Coś co zobaczyła
na jego twarzy pozwoliło jej wierzyć, że zrobiłby wszystko o co by go poprosiła, nawet włączając
w to morderstwo. Cierpliwy sposób, w jaki czekał na jej decyzję, uspokoił ją. Jakoś wiedziała, że
Simon tkwiłby tam gdyby miała taka potrzebę. „Jaki jest najniższy status jaki może otrzymać
Puma? Jeżeli Max jest królem a Emma królową to czy istnieje najniższy z najniższych?”
„Nie!” Liwia jęknęła, próbując uciec Simonowi. Simon jedynie zagłębił swoje pazury
podczas gdy druga ręka trzymała ją za gardło.
„Wyrzutek,” odpowiedział. „Ktoś, kto trzyma się na uboczu. Ona nie będzie miała
żadnych przywilejów, żadnych odpowiedzialności. Nie będzie dłużej mile widziana na obszarze
Dumy. Kocięta będą nauczone by jej unikać. Jeżeli chciałaby odzyskać pozycję musiałaby odejść
i pokazać Dumie, że jest warta tego ,by ją z powrotem przyjąć.”
Becky kiwnęła głową. Pa, pa psychopatyczna senorito. Miłego pieprzonego życia gdzieś
bardzo, bardzo daleko stąd. „Skoro te wszystkie cholerne rzeczy były dla statusu, myślę że to
będzie najlepsze wyjście.”
Simon skinął głową z powolnym uśmiechem aprobaty. Formalnie ukłonił się Maxowi.
„Moja partnerka prosi o próbę dla tej o imieniu Oliwia Patterson.” Zignorował przestraszone
sapanie Becky i jęk zaprzeczenia Oliwii.
Max delikatnie usadowił Becky na ziemi po czym skierował się do Emmy. Stanął tak, by
Becky mogła zobaczyć wszystko co będzie się działo między nimi. Ułożył swoją prawą rękę, na
której miał pierścień Alfy, na biodrze Emmy gdy spojrzał na Liwię. „Beta Dumy zażądał twojego
wygnania. Moja Curana poświadczyła nieuzasadniony atak na naszą partnerkę Bety, Rebeccę
Yaeger.”
Becky spiorunowała Simona wzrokiem. Partnerka? Czytała wystarczająco dużo
paranormalnych romansów by wiedzieć co to oznaczało. Więc jeśli była jego partnerką, to
dlaczego Belinda była cała na nim jak biel na ryżu?
„Atak był spowodowany przez chciwość niż własną obronę. W świetle tych zarzutów
pytam cię, Oliwio Patterson: Jaki masz argument na swoje usprawiedliwienie?”
„Pieprz się.” Liwia spróbowała jeszcze bardziej odepchnąć się od Simona, ale on się nie
poruszył. Becky uśmiechnęła się, mając nadzieję ,że jeszcze bardziej zanurzyła w sobie pazury
Simona.
„Uznam to za przyznanie się do winy.”
Becky oglądała jak spojrzenie Max’a zmieniło się z lodowate. Dziwne, mgła zaledwie
przesączyła się do ziemi, na której stał. Coś w tej mgle było żywe. Jego prawie ramię spoczęło na
biodrze Emmy, nieświadomie tuląc ją bliżej siebie, ten gest był słodko obronny. ” Jako Alfa
Dumy, za nieuzasadniony atak na partnerkę Bety, niniejszym ogłaszam Oliwię Patterson
wyrzutkiem.”
Tam znowu było coś o partnerce. Co do diabła Simon sobie myśli?
„Nie jesteś już dłużej jedną z nas. Nie możesz już dłużej przebywać z nami, lub polować z
nami. Nie jesteś już mile widziana w naszych domach. Nie możesz się zbliżyć do naszych kociąt
bez narażania swojego życia.”
Liwia zaczęła cicho szlochać gdy Max formalnie wykopał ją z „Dumy”, kolejna rzecz, na
temat której Becky miała zamienić słówko z Emmą. Curana? Królowa Pum? Hello! To był trochę
więcej niż „Pieprzę seksownego doktorka”!
Nie wspominając już o tym, że dziękując Liwii, wygląda na to jakby miała niedługo dołączyć
do szeregów wiecznie włochatych. Czy musiałaby ukłonić się Emmie? Pocałować jej pierścień?
Powąchać jej tyłek?
Ew.
„Jakikolwiek atak na ciebie nie będzie karany wewnątrz Dumy; zostawiamy cię prawom
ludzkim. Jeżeli zaatakujesz jedną z naszych partnerek, zostaniesz uznana za obcego a twoje życie
zostanie stracone. Jakikolwiek dalszy kontakt z Rebeccą Yaeger będzie uważany za atak i
zostanie załatwiony jako taki. Jeszcze raz mówię, twoje życie zostanie stracone. Jakikolwiek
członek Dumy, który udzieli Ci pomocy, podzieli twój los.” Z delikatnym szturchnięciem, Max
odwrócił się tak, że on i Emma stali tyłem do Liwii, efektywnie ją odprawiając. Simon wyciągnął
swoje pazury z jej ciała, jego oczy powróciły do swojego naturalnego ciemnego brązu, jego kły
cofnęły się gdy zbliżył się do Becky.
„Um, na dół, koteczku? Dobry koteczek? Becky uśmiechnęła się słabo, gdy Simon sięgnął po
nią. Delikatnie ją podniósł, uważając na jej rany i wyszedł z ogrodu, niewątpliwie zmierzając do
Zgłoś jeśli naruszono regulamin