Bajki18.txt

(17 KB) Pobierz
158






























            Stary Dom
         
             Na samym ko�cu ulicy stal stary, stary dom, mia� prawie trzysta lat, mo�na 
            to by�o wyczyta� na belce, gdzie wyrze�biono dat�, opleciona tulipanami i 
            ga��zkami chmielu; by�y tam wyryte staro�wieckim zwyczajem cale wierszyki, a 
            nad ka�dym oknem widnia�a na belce jaka� wykrzywiona twarz; g�rne pi�tro 
            znacznie wyst�powa�o ponad dolne, a tuz pod dachem by�a blaszana rynna 
            zako�czona g�ow� smoka; woda deszczowa mia�a wyp�ywa� z paszczy, ale ze w 
            rynnie by�a dziura, ciek�a z brzucha smoka.
            Wszystkie inne domy na tej ulicy by�y nowiusie�kie i takie czy�ciutkie, 
            mia�y du�e okna i g�adkie mury; wida� by�o, �e nie chc� mie� nic wsp�lnego 
            ze starym domem; my�la�y zapewne: "Jak d�ugo jeszcze b�dzie tu sta�a na 
            ulicy na utrapienie ludzkie ta stara rudera? Gzyms wystaje tak daleko, ze 
            nikt z naszych okien nie mo�e zobaczy�, co si� dzieje na rogu ulicy, schody 
            s� tak szerokie jak w zamku, a wysokie jak na wie�y. �elazne odrzwia 
            wygl�daj� jak brama wiod�ca na stary cmentarz. I jeszcze w dodatku te 
            mosi�ne ga�ki, to doprawdy w z�ym gu�cie!" 
            Naprzeciw starego domu sta�y te� nowe, �liczne kamienice i my�la�y tak samo 
            jak tamte; ale przy oknie w jednej z nich siedzia� ma�y ch�opiec o �wie�ych, 
            rumianych policzkach i jasnych, b�yszcz�cych oczach; podoba� mu si� ten 
            stary dom zar�wno w blasku s�onecznym, jak i w �wietle ksi�yca. A kiedy tak 
            siedzia� patrz�c na mur, z kt�rego odpad� tynk, widzia� w wyobra�ni 
            najprzer�niejsze obrazy, jak wygl�da�a ulica dawniej, z szerokimi schodami, 
            wykuszami i spiczastymi szczytami dach�w; widzia� �o�nierzy z halabardami i 
            rynny wygi�te niby smoki i w�e. Tak, to by� dom, kt�ry warto by�o obejrze�! 
            A mieszka� w nim stary pan, kt�ry chodzi� w kr�tkich, sk�rzanych spodniach, 
            w surducie o wielkich, mosi�nych guzikach i nosi� peruk�; od razu mo�na 
            by�o pozna�, ze to prawdziwa peruka. Co rano przychodzi� do niego jaki� 
            stary cz�owiek, kt�ry mu sprz�ta� i za�atwia� zakupy, gdyby nie on, stary 
            pan w sk�rzanych spodniach by�by zupe�nie samotny w starym domu. Czasami ten 
            pan podchodzi� na chwile do okna i wygl�da� na ulice, a ma�y ch�opczyk 
            k�ania� mu si� i stary pan pozdrawia� go tak�e; w ten spos�b poznali si� i 
            zawarli przyja��, chocia� nigdy ze sob� nie rozmawiali. Ale nie o to 
            przecie� chodzi�o. Ma�y ch�opczyk s�ysza�, jak jego rodzice m�wili:
            - Temu staruszkowi z przeciwka powodzi si� doskonale, ale jest taki 
            strasznie samotny! 
            Nast�pnej niedzieli ch�opczyk zawin�� co� w kawa�ek papieru, poszed� przed 
            bram� i powiedzia� do s�u��cego starego pana, kt�ry przechodzi� ulic�:
            - S�uchaj, czy chcesz zanie�� to ode mnie staremu panu? Mam dw�ch o�owianych 
            �o�nierzy, to jest jeden z nich, daje mu go, bo wiem, ze jest taki strasznie 
            samotny. 
            Stary s�u��cy mia� bardzo zadowolona min�, kiwn�� g�ow� i zani�s� o�owianego 
            �o�nierza do starego domu. Po chwili wr�ci� z zapytaniem, czy ch�opczyk nie 
            ma ochoty przyj�� sam w odwiedziny do starego pana; rodzice pozwolili i w 
            ten spos�b ch�opczyk wszed� do starego domu. 
            Mosi�ne ga�ki na por�czach schod�w b�yszcza�y o wiele ja�niej ni� zwykle, 
            wygl�da�y, jak gdyby je wypolerowano na przyj�cie ch�opca, i wydawa�o si�, 
            ze wyrze�bieni tr�bacze (gdy� na drzwiach byli wyrze�bieni tr�bacze stoj�cy 
            w�r�d tulipan�w) dmuchaj� z ca�ych sil, ich policzki wydawa�y si� o wiele 
            grubsze ni� zazwyczaj. Tr�bili: "Trarara, idzie ma�y ch�opczyk, trarara!" A 
            potem otworzy�y si� drzwi. Sie� by�a zawieszona starymi portretami, byli tam 
            rycerze w zbrojach i panie w jedwabnych sukniach, zbroje chrz�ci�y, a 
            jedwab szumia�, nast�pnie by�y tam schody, kt�re prowadzi�y najpierw w gor�, 
            a potem nieco w d� i wychodzi�o si� nimi na balkon bardzo zapuszczony, 
            pe�en dziur i szpar, w szczelinach ros�a trawa i chwasty; balkon od strony 
            podw�rza i muru by� tak obros�y zieleni�, ze wygl�da� jak ogr�d, ale by� to 
            jednak tylko balkon. Sta�y tu stare doniczki, ozdobione ludzkimi twarzami i 
            o�limi uszami, kwiaty ros�y dziko; z jednej doniczki zwiesza�y si� p�ki 
            go�dzik�w, a w�a�ciwie samych zielonych �odyg, rosn�cych g�sto jedna przy 
            drugiej. Z doniczki rozlega� si� wyra�ny glos:
            - Pie�ci�o mnie powietrze, ca�owa�o mnie s�once, a na niedziele mam obiecany 
            kwiatek, ma�y kwiatek na niedziele! 
            A potem weszli do pokoju, kt�rego �ciany by�y obite �wi�sk� sk�r� wyciskan� 
            w z�ote kwiaty. Poz�ota zniknie na �cianie, A �wi�ska sk�ra zostanie!
            Tak m�wi�y �ciany. 
            Sta�y tam bogato rze�bione fotele o wysokich oparciach, z por�czami z obu 
            stron.
            - Siadaj, siadaj - m�wi�y - och, jak�e we mnie trzeszczy! Mam pewnie 
            reumatyzm jak ta stara szafa. Reumatyzm w plecach, och!
            A potem ma�y ch�opczyk wszed� do pokoju z alkowa; siedzia� tam stary pan.
            - Dzi�kuje ci za o�owianego �o�nierza, przyjacielu! - powiedzia� stary pan. 
            - I dzi�kuje ci, �e� do mnie przyszed�. 
            "Dzi�kuje, dzi�kuje!" albo "trach, trach!" m�wi�y wszystkie meble; by�o ich 
            tak du�o, a wszystkie tak bardzo chcia�y zobaczy� ma�ego ch�opczyka, �e a� 
            prawie w�azi�y na siebie. Po�rodku �ciany wisia� portret pi�knej pani, by�a 
            m�oda i weso�a, ale ubrana jak za dawnych czas�w, mia�a upudrowane w�osy i 
            sztywne suknie; nie m�wi�a ani "dzi�kuj�", ani "trach", tylko patrzy�a na 
            ch�opczyka swymi �agodnymi oczami.
            - Sk�d ja wzi��e�? - spyta� ch�opczyk starego pana.
            - Od handlarza z przeciwka - powiedzia� stary pan. - Wisi tam wiele 
            portret�w, nikt ich nie zna, nikomu na nich nie zale�y. Wszyscy ci ludzie 
            dawno le�� ju� w grobie, ale ja znalem w dawnych czasach. Ona r�wnie� ju� 
            nie �yje. 
            Pod obrazem za szk�em zatkni�ty by� bukiet zwi�d�ych kwiat�w, kt�re mia�y 
            ju� tez pewnie pi��dziesi�t lat - tak przynajmniej wygl�da�y. A wahad�o 
            du�ego zegara porusza�o si� tam i z powrotem, wskaz�wka obraca�a si� i 
            wszystko w pokoju stawa�o si� z ka�d� chwil� starsze, ale nikt tego nie 
            spostrzega�.
            - M�wi� w domu - powiedzia� ch�opczyk - �e jeste� strasznie samotny.
            - O nie - odpar� stary pan - odwiedzaj� mnie dawne my�li wraz ze wszystkim, 
            co im towarzyszy. A teraz i ty do mnie przyszed�e�. Jest mi bardzo dobrze! 
            Potem zdj�� z polki ksi��k� z obrazkami; by�y tam stare zaprz�gi, 
            najdziwniejsze pojazdy, jakich si� dzi� ju� wcale nie widzi, �o�nierze 
            wygl�daj�cy jak treflowe walety i mieszczanie z powiewaj�cymi chor�gwiami; 
            krawcy mieli na swych chor�gwiach no�yce trzymane przez dwa lwy; na chor�gwi 
            szewca nie by�o buta, tylko orze� o dw�ch g�owach, gdy� szewcy musza 
            wszystko mie� do pary!
            Tak, by�a to �liczna ksi��ka z obrazkami. 
            Stary pan poszed� do s�siedniego pokoju, aby przynie�� konfitury, jab�ka i 
            orzechy. By�o naprawd� przyjemnie w tym starym domu.
            - Nie mog� tu wytrzyma� - powiedzia� o�owiany �o�nierz, stoj�cy na komodzie. 
            - Tak tu samotnie i smutno, kiedy si� pozna�o �ycie rodzinne, nie mo�na si� 
            do tego przyzwyczai�. Nie mog� tu wytrzyma�! Dzie� jest taki d�ugi, a 
            wiecz�r jeszcze d�u�szy. Nie jest tu wcale tak jak u ciebie, gdzie tw�j 
            ojciec i twoja matka tak mile rozmawiaj� i gdzie ty i wszystkie kochane 
            dzieci tak weso�o ha�asujecie. Jak�e bardzo samotny jest ten stary pan! Czy 
            my�lisz, �e go kto� ca�uje? Czy my�lisz, ze kto� na niego przyja�nie patrzy? 
            ze dostanie od kogo choink�? Nie dostanie ju� nic nigdy pr�cz mogi�y. Nie 
            mog� tu d�u�ej wytrzyma�!
            - Nie przejmuj si� tak bardzo - powiedzia� ch�opczyk - uwa�am, ze jest tu 
            bardzo �adnie, i przychodz� tu przecie� w odwiedziny dawne my�li wraz ze 
            wszystkim, co im towarzyszy.
            - Nie widz� ich, nie znam ich - odpowiedzia� o�owiany �o�nierz - nie mog� tu 
            wytrzyma�!
            - Musisz! - powiedzia� ch�opczyk. 
            Wszed� stary pan z rozja�nion� twarz�, nios�c �wietne konfitury, jab�ka i 
            orzechy, i ch�opczyk nie my�la� ju� o o�owianym �o�nierzu. 
            Szcz�liwy i zadowolony, wr�ci� ch�opczyk do domu; przesz�y dni, przesz�y 
            tygodnie, przesy�ano sobie pozdrowienia ze starego domu i wzajemnie w stron� 
            starego domu, a potem ma�y ch�opczyk wybra� si� w odwiedziny. Rze�bione 
            tr�bki gra�y: "Trarara! Trarara! Przyszed� ma�y ch�opczyk, trarara!" Miecze 
            i zbroje na rycerskich obrazach chrz�ci�y, szumia�y jedwabne suknie, m�wi�a 
            �wi�ska skora, a stare fotele narzeka�y na reumatyzm w plecach: "Oj, jak 
            boli!" By�o zupe�nie tak samo jak za pierwszym razem, gdy� w starym domu 
            jeden dzie� by� podobny do drugiego i jedna godzina do drugiej.
            - Nie mog� wytrzyma� - powiedzia� o�owiany �o�nier...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin