019. Cassidy Carla - Mężczyzna na ciężkie czasy.pdf

(913 KB) Pobierz
Reluctant dad
Carla Cassidy
Mężczyzna na
ciężkie czasy
1
106633318.298.png 106633318.309.png 106633318.320.png 106633318.331.png 106633318.001.png 106633318.012.png 106633318.023.png 106633318.034.png 106633318.045.png 106633318.056.png 106633318.067.png 106633318.078.png 106633318.089.png 106633318.100.png 106633318.111.png 106633318.122.png 106633318.133.png 106633318.144.png 106633318.155.png 106633318.166.png 106633318.177.png 106633318.188.png 106633318.199.png 106633318.210.png 106633318.221.png 106633318.232.png 106633318.243.png 106633318.254.png 106633318.265.png 106633318.273.png 106633318.274.png 106633318.275.png 106633318.276.png 106633318.277.png 106633318.278.png 106633318.279.png 106633318.280.png 106633318.281.png 106633318.282.png 106633318.283.png 106633318.284.png 106633318.285.png 106633318.286.png 106633318.287.png 106633318.288.png 106633318.289.png 106633318.290.png 106633318.291.png 106633318.292.png 106633318.293.png 106633318.294.png 106633318.295.png 106633318.296.png 106633318.297.png 106633318.299.png 106633318.300.png 106633318.301.png 106633318.302.png 106633318.303.png 106633318.304.png 106633318.305.png 106633318.306.png 106633318.307.png 106633318.308.png 106633318.310.png 106633318.311.png 106633318.312.png 106633318.313.png 106633318.314.png 106633318.315.png 106633318.316.png 106633318.317.png 106633318.318.png 106633318.319.png 106633318.321.png 106633318.322.png 106633318.323.png 106633318.324.png 106633318.325.png 106633318.326.png 106633318.327.png 106633318.328.png 106633318.329.png 106633318.330.png 106633318.332.png 106633318.333.png 106633318.334.png 106633318.335.png 106633318.336.png 106633318.337.png 106633318.338.png 106633318.339.png 106633318.340.png 106633318.341.png 106633318.002.png 106633318.003.png 106633318.004.png 106633318.005.png 106633318.006.png 106633318.007.png 106633318.008.png 106633318.009.png 106633318.010.png 106633318.011.png 106633318.013.png 106633318.014.png 106633318.015.png 106633318.016.png 106633318.017.png 106633318.018.png 106633318.019.png 106633318.020.png 106633318.021.png 106633318.022.png 106633318.024.png 106633318.025.png 106633318.026.png 106633318.027.png 106633318.028.png 106633318.029.png 106633318.030.png 106633318.031.png 106633318.032.png 106633318.033.png 106633318.035.png 106633318.036.png 106633318.037.png 106633318.038.png 106633318.039.png 106633318.040.png 106633318.041.png 106633318.042.png 106633318.043.png 106633318.044.png 106633318.046.png 106633318.047.png 106633318.048.png 106633318.049.png 106633318.050.png 106633318.051.png 106633318.052.png 106633318.053.png 106633318.054.png 106633318.055.png 106633318.057.png 106633318.058.png 106633318.059.png 106633318.060.png 106633318.061.png 106633318.062.png 106633318.063.png 106633318.064.png 106633318.065.png 106633318.066.png 106633318.068.png 106633318.069.png 106633318.070.png 106633318.071.png 106633318.072.png 106633318.073.png 106633318.074.png 106633318.075.png 106633318.076.png 106633318.077.png 106633318.079.png 106633318.080.png 106633318.081.png 106633318.082.png 106633318.083.png 106633318.084.png 106633318.085.png 106633318.086.png 106633318.087.png 106633318.088.png 106633318.090.png 106633318.091.png 106633318.092.png 106633318.093.png 106633318.094.png 106633318.095.png 106633318.096.png 106633318.097.png 106633318.098.png 106633318.099.png 106633318.101.png 106633318.102.png 106633318.103.png 106633318.104.png 106633318.105.png 106633318.106.png 106633318.107.png 106633318.108.png 106633318.109.png 106633318.110.png 106633318.112.png 106633318.113.png 106633318.114.png 106633318.115.png 106633318.116.png 106633318.117.png 106633318.118.png 106633318.119.png 106633318.120.png 106633318.121.png 106633318.123.png 106633318.124.png 106633318.125.png 106633318.126.png 106633318.127.png 106633318.128.png 106633318.129.png 106633318.130.png 106633318.131.png 106633318.132.png 106633318.134.png 106633318.135.png 106633318.136.png 106633318.137.png 106633318.138.png 106633318.139.png 106633318.140.png 106633318.141.png 106633318.142.png 106633318.143.png 106633318.145.png 106633318.146.png 106633318.147.png 106633318.148.png 106633318.149.png 106633318.150.png 106633318.151.png 106633318.152.png 106633318.153.png 106633318.154.png 106633318.156.png 106633318.157.png 106633318.158.png 106633318.159.png 106633318.160.png 106633318.161.png 106633318.162.png 106633318.163.png 106633318.164.png 106633318.165.png 106633318.167.png 106633318.168.png 106633318.169.png 106633318.170.png 106633318.171.png 106633318.172.png 106633318.173.png 106633318.174.png 106633318.175.png 106633318.176.png 106633318.178.png 106633318.179.png 106633318.180.png 106633318.181.png 106633318.182.png 106633318.183.png 106633318.184.png 106633318.185.png 106633318.186.png 106633318.187.png 106633318.189.png 106633318.190.png 106633318.191.png 106633318.192.png 106633318.193.png 106633318.194.png 106633318.195.png 106633318.196.png 106633318.197.png 106633318.198.png 106633318.200.png 106633318.201.png 106633318.202.png 106633318.203.png 106633318.204.png 106633318.205.png 106633318.206.png 106633318.207.png 106633318.208.png 106633318.209.png 106633318.211.png 106633318.212.png 106633318.213.png 106633318.214.png 106633318.215.png 106633318.216.png 106633318.217.png 106633318.218.png 106633318.219.png 106633318.220.png 106633318.222.png 106633318.223.png 106633318.224.png 106633318.225.png 106633318.226.png 106633318.227.png 106633318.228.png 106633318.229.png 106633318.230.png 106633318.231.png 106633318.233.png 106633318.234.png 106633318.235.png 106633318.236.png 106633318.237.png 106633318.238.png 106633318.239.png 106633318.240.png 106633318.241.png 106633318.242.png 106633318.244.png 106633318.245.png 106633318.246.png 106633318.247.png 106633318.248.png 106633318.249.png 106633318.250.png 106633318.251.png 106633318.252.png 106633318.253.png 106633318.255.png 106633318.256.png 106633318.257.png 106633318.258.png 106633318.259.png 106633318.260.png 106633318.261.png 106633318.262.png 106633318.263.png 106633318.264.png 106633318.266.png 106633318.267.png 106633318.268.png 106633318.269.png 106633318.270.png 106633318.271.png 106633318.272.png
ROZDZIAŁ 1
Nie żyje. Jej mąż nie żyje. Melissa Newman zatoczyła się w tył,
potknęła i uderzyła o serwantkę; w jej gardle narastał krzyk.
Usłyszała przeraźliwy skowyt i, wstrząśnięta, uświadomiła sobie, że
to ona wydaje te dźwięki.
Z trudem opanowała się, z całych sił próbując nie popaść w
histerię. Wiedziała, że powinna coś zrobić, do kogoś zadzwonić, a
tymczasem była jak sparaliżowana. Co się stało? Jak to się stało?
Chwiejnym krokiem przeszła z sypialni do kuchni. Osłabła, oparła
się o ścianę i podniosła słuchawkę telefonu. Odruchowo wystukała
numer do biura swej siostry. Samantha będzie wiedziała, co robić.
- Kancelaria Justice. - Telefon odebrał mężczyzna o niskim
głosie, którego nie rozpoznała.
- Samantha... muszę rozmawiać z Samantha - wykrztusiła
Melissa. Wciąż w szoku, czuła wzbierający w piersiach szloch.
- Nie ma jej teraz. Czy zechce pani zostawić wiadomość?
- Gdzie ona jest? Mówi jej siostra. Ja... ona mi jest koniecznie
potrzebna!
- Jestem Dominik Marcola. Samantha i Tyler pojechali do Kansas
City na obiad i do kina. Wrócą za parę godzin. - Zawahał się chwilę. -
Czy ja mógłbym ci w czymś pomóc?
Melissa nie znała dobrze Dominika, lecz nie mogła czekać na
powrót siostry i szwagra.
- On nie żyje - wyznała. - Błagam, musisz mi pomóc. .. coś zrobić.
On nie żyje!
- Kto? Kto nie żyje?
- Bill. Bill nie żyje. Położył się spać na godzinę, a kiedy weszłam,
żeby go obudzić, był martwy... przebity nożem. Ktoś zamordował
mojego męża... - Zaniosła się szlochem, którego nie potrafiła już
opanować.
2
- Melisso, niczego nie dotykaj. Zaraz tam przyjadę. Dominik
rozłączył się, zanim zdążyła odpowiedzieć.
Odłożyła słuchawkę i ponownie owładnęło nią przerażenie na
widok krwawych śladów, jakie jej palce pozostawiły na aparacie.
Machinalnie wytarła dłonie o sukienkę, usiłując pojąć całą
sytuację. Bill był martwy. Ktoś wślizgnął się do domu, podczas gdy
ona była w sklepie albo kiedy odpoczywała w salonie.
Podeszła do zlewu i umyła ręce. Namydlała je i spłukiwała,
namydlała i spłukiwała - bez końca. Nie żyje. On nie żyje. W jego
piersi tkwi nóż, a przód koszuli splamiła krew.
Kto go zabił? Jak dostał się do środka? W skołatanej głowie
zaroiło się od pytań. Dlaczego? Och, Boże, może to tylko sen. Może
ona wciąż drzemie na kanapie i to tylko koszmar.
Kiedy dziecko nagle się przekręciło, dotknęła swego wielkiego
brzucha, jakby chcąc sobie dowieść, że nie śni. Nie obudzi się w
łóżku obok Billa, słysząc, jak chrapie na cały głos. Nie bała się, choć
może powinna. Drzemała na kanapie prawie godzinę. Gdyby ktoś
chciał uczynić jej coś złego, miałby doskonałą sposobność.
Ale Bill był martwy. Martwy. To słowo rozbrzmiewało wciąż w jej
głowie. Najbardziej przerażający był fakt, że nagle, gdzieś głęboko w
sobie poczuła ulgę - ulgę bliską radości.
Dominik Marcola jechał Main Street w stronę północnego
przedmieścia Wilford, gdzie mieszkała siostra Samanthy z mężem.
Miał złe przeczucia. Kiedy odkładał słuchawkę, Melissa szlochała
histerycznie, ale z jej nieskładnej relacji udało mu się wyłowić
najważniejsze.
Bill Newman był martwy, a ściślej został zamordowany. Dominik
mocno zacisnął dłonie na kierownicy. Gdy się zatrudniał w kancelarii
Justice, liczył na to, że uda mu się pracować dla Samanthy i Tylera w
charakterze prywatnego detektywa i zarazem uniknąć spraw
związanych z morderstwem.
Morderstwo. Wciąż jeszcze we śnie nawiedzały go koszmary,
wciąż jeszcze nie mógł dojść do siebie po tym, jak sześć miesięcy
temu oskarżono go... o zamordowanie byłej ukochanej.
3
Ostatnim miejscem, w którym pragnąłby się znaleźć, był dom,
gdzie popełniono morderstwo. Wiedział, że Samantha chciałaby, aby
odpowiedział na dramatyczne wezwanie jej siostry. A dla Samanthy i
Tylera Sinclairów uczyniłby wszystko. Zajęli się jego sprawą pro
publico bono, rozpracowali ją i wskazali właściwego zabójcę, niejako
przywracając Dominikowi życie.
Zmarszczył brwi, skręcając w wysadzaną drzewami drogę
prowadzącą do domu Newmanów. Był tutaj tylko raz. Służył
wówczas w policji i wezwano go z powodu włamania. Zauważył, że
nieliczne domy stoją w znacznym oddaleniu od siebie, pogrążone w
mroku. Brakowało latarni, jedynie reflektory z rzadka
przejeżdżających samochodów rozjaśniały zapadającą ciemność.
Skręcił na podjazd. Nie zdziwił się, że we wszystkich oknach palą
się światła, a ciemna sylwetka Melissy ostro rysuje się na tle szeroko
otwartych drzwi. Kiedy wysiadł z samochodu, wyszła na ganek.
Pomimo ponurych okoliczności Dominika jak zwykle poraziła uroda
Melissy. Światło lampy otoczyło jej jasne włosy złotą aureolą i
uwydatniło delikatne rysy twarzy. Była w zaawansowanej ciąży, a
mimo to sprawiała wrażenie drobnej i kruchej. Dopiero gdy
podszedł bliżej, zauważył chorobliwą bladość policzków, ciemne
cienie pod oczami i jaskrawe plamy krwi na przodzie sukienki.
- Dzięki Bogu, jesteś - powiedziała, kiedy wszedł na ganek.
Schwyciła go za ramię, jej oczy gorzały od przeżywanych emocji. -
Ja... ja nie wiedziałam, do kogo zadzwonić... co robić.
- Gdzie on jest? - zapytał Dominik, delikatnie wysuwając się z jej
uścisku.
- W naszej sypialni. - Zadrżała i objęła się ramionami. Dominik
wprowadził ją do domu i gestem nakazał usiąść na kanapie.
- Zostań tutaj. Zaraz wrócę.
Skierował się w stronę pokoju na końcu holu, założywszy, że to
jest właśnie ich małżeńska sypialnia. Wszedł do środka i od razu
ujrzał leżące na łóżku ciało. Bez wątpienia Bill był martwy. Dominik
wycofał się z sypialni, niczego nie dotykając, aby w niczym nie
zmienić scenerii zbrodni. Nawyki wyniesione z pracy w policji miał
4
chyba we krwi.
- Wezwałaś policję? - zapytał na wszelki wypadek, wróciwszy
do salonu. Założył, że ona wie, iż należy to uczynić.
Melissa potrząsnęła głową. Dominik podniósł słuchawkę i wybrał
numer, zdając sobie sprawę, że to żona ofiary powinna zadzwonić na
policję natychmiast po znalezieniu ciała. Kiedy telefonował, wstała i
podeszła do okna. Stanęła nieruchomo, odwrócona plecami do
Dominika, najwidoczniej wpatrzona w ciemność panującą na
zewnątrz.
Ilekroć odwiedzała siostrę w pracy, celowo trzymał się od niej z
dala, świadomy, że jest w niej coś, co go pociąga. Przecież była
mężatką i spodziewała się dziecka. Zakazany owoc.
Wezwał policję i odłożył słuchawkę. Uczynił wszystko, co do
niego należało, resztą zajmą się Samantha i Tyler, gdy tylko się
pojawią. Powinien więc poczekać do przybycia policji, po czym się
ulotnić.
Melissa odwróciła się. Wielkie, szeroko otwarte oczy odcinały się
od bladej twarzy. Drżącą dłonią odgarnęła za ucho pasemko
lśniących, jasnych włosów.
- Nie mogę uwierzyć, że to się stało. To takie nierzeczywiste...
jak senny koszmar. Ale ja nie śnię, prawda? - Zwróciła na Dominika
błagalne spojrzenie, jakby chciała, aby zapewnił ją, że wszystko
ułoży się pomyślnie. Nie mógł jej o tym zapewnić. Wiedział, że dla
niej to dopiero początek. W końcu szok przeminie i Melissa będzie
opłakiwać bolesną stratę. Uświadomi sobie, że utraciła męża,
którego kochała, i teraz będzie samotną matką dziecka, które nigdy
nie pozna swego ojca.
Najpierw będą pytania i podejrzenia. Dominik skrzywił się na
wspomnienie nocy, gdy aresztowano go za zamordowanie Abigail.
Na szczęście Melissa nie będzie musiała przechodzić przez takie
piekło.
- Usiądź i opowiedz mi, co się wydarzyło - powiedział,
ponownie wskazując kanapę.
Jak automat podeszła do kanapy i zatonęła w niej, drobna i krucha
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin