Urodziny roz.5.rtf

(7 KB) Pobierz

" Urodziny "

 

 

 

            W końcu nadszedł ten dzień - jedenasty września. Tego burzliwego dnia, urodziła się Nessie. Wczesnym rankiem razem z Cullenami zabrałem się do dekorowania domu. Niestety towarzyszyła nam Alice, która miała dzikie pomysły. Żałowałem, że Esme i Bella wyjechały z Renesmee, by ją czymś zająć. Może one mogłyby opanować jej entuzjazm. Mimo tego przygotowania szły znakomicie.

 

            Właśnie skończyłem pomagać Carlisle'owi pakować prezenty, kiedy ktoś mnie zawołał.

 

           - Jacob! - powtórzyła Alice. - Chodź na chwilę do kuchni!

 

           Niechętnie weszłem do pomieszczenia i stanąłem wryty. Przed sobą miałem wielkich rozmiarów tort na co najmniej sto osób. No co jak co, ale przed tym Edward mógł ją powstrzymać, pomyślałem. Musiałem mieć naprawdę głupią minę, bo Alice zachichotała.

 

            - Pomógłbyś nam pomóc dekorować tort? - spytała niewinnie.

 

             Kiedy dotarło do mnie, o co mnie prosi, najpierw posłałem błagalne spojrzenie do Edwarda, a potem szybko zaopanowałem.

 

            - Alice, po co robić taki tort, skoro jestem jedynym gościem, który będzie jadł?

 

            Edward posłał mi spojrzenie, które miało znaczyć "ostrzegałem". Współczułem Cullenom, że musieli ją znosić na każdym organizowanym przyjęciu. Ja zazwyczaj jakoś się wykręcałem z nich, ale urodzin Renesmee nie mogłem opuścić.

 

            - Nie jesteś jedyny. Kto wie, może Nessie widząc tak apetyczny tort przerzuci się na ludzkie jedzenie? Byłoby nawet dobrze - nie marnowałyby się te zapasy, które regularnie kupujemy.

 

           Uśmiechnąłem się zadziornie.

 

           - Jeśli nie macie co zrobić z jedzeniem, zawsze możecie się nim podzielić ze mną lub z Sethem. Jesteśmy do usług.

 

           - Lepiej zabieraj się do tortu Black - mruknęła Alice. - A tak przy okazji, kiedy wpadnie Seth?

 

           - Za jakieś kilka godzin - odparł za mnie Edward, uparcie szorując sztućce.

 

           - Hmm... Gdyby nie PEWIEN wilkołak - Alice spojrzała na mnie znacząco. - Wiedziałabym, o której skończymy i jak zareaguje Nessie na przyjęcie. Trudno, musimy strzelać.

 

           - Nie jestem pewien, czy gustuje ona w kilkumetrowych tortach.

 

           - No nie wiem, Jacob - zaśmiał się Edward. - Renesmee ma zupełnie inny charakter niż Bella, więc wzystkiego można się po niej spodziewać.

 

           - Po czyjej jesteś stronie? - mruknąłem cicho.

 

            Edward tylko głośno się zaśmiał. Jako, że Alice nie udało się mnie namówić do dekorowania olbrzymiego tortu, usiadłem na kanapie i przez dłuższy czas z niewielkim grymasem na twarzy przyglądałem się domownikom i ich poczynaniom. Wprost się modliłem, żeby Esme wróciła wcześniej. Alice była nie do wytrzymania. W pewnej chwili przystanął koło mnie Carlisle, tak jak ja, patrząc na pozostałych Cullenów.

 

           - Jak ty możesz z nimi wytrzymać? - spytałem go, wskazując podbródkiem na Alice.

 

           - A jak ty możesz z nami wytrzymać?

 

           - Da się przyzwyczaić - rzuciłem bez większego namysłu. Carlisle zaśmiał się, kręcąc głową.

 

           - Sam widzisz. Ale widzisz, masz tutaj osiem wampirów licząc z Renesmee. Każda z tych osób ma inny charakter - jedni mają zwariowane pomysły, inni są bardzo troskliwi, rozsądni... Każdy z nich jest inny, ale jednak to moja rodzina. Nie sądzę, byś znalazł taką drugą wamirzą rodzinę jak my - powiedział poważnym tonem.

 

          - O, tego to jestem pewien - mruknąłem.

 

          Po tej krótkiej wymianie zdań umilkliśmy. Zamyśliłem się nad słowami Carlisle'a i po krótkim namyśle postanowiłem mieć o wiele więcej szacunku do tej osoby niż do tej pory. Podziwiałem go za to, że mógł wytrzymać każdego dnia z Rosalie. A Emmetta podziwiałem, że ją darzył miłością. Nie pojmowałem tego, ale czy można było pojąć moją miłość do Nessie...?

 

           Nagle ktoś otworzył drzwi. Zamarłem na chwilę, ale po sekundzie odetchnąłem ulgą - albo nie, po prostu zacząłem dziękować w myślach za spełnione prośby, bo w drzwiach pokazała się Esme. Pytanie tylko, czy razem z nią przyszły pozostałe...

 

            - Puk, puk - odezwała się, wychodząc zza drzwi. - Wróciłam wcześniej. Zostawiłam naszą Bellę i Nessie, by mogły być same jak na matkę i córkę przystało. Czas by babcia wróciła do domu!

 

             Wszyscy wybuchli śmiechem - nawet ja. Esme powoli rozejrzała się po domu, a potem pokręciła głową.

 

            - Alice, może i Renesmee lubi jak się jej wyprawia przyjęcia, ale nie wolno przesadzać - powiedziała z dezaprobatą.

 

           Alice tylko trochę się postawiała, ale szybko dała z tym spokój. Niestety ku mojej obawie, nieszczęsny tort pozostał. Esme pozbyła się większości niepotrzebnych ozdób, które zbyt kontrastowały ze spokojnym wnętrzem. Rosalie pomogła jej nakryć stół. Nie wiedziałem, po co tak się męczą z tym nakrywaniem, skoro i tak tylko ja miałem jeść. Ach, no tak. Pewnie chcieli zachować te swoje pozory.

 

           Wkrótce usłyszałem odgłos bijącego serca i zerwałem sie na równe nogi. Dobiegł mnie zza drzwi kolejny, tym razem piękniejszy dla mych uszu głos.

 

           - ... a się tak starałyśmy. Nie mogę uwierzyć, że namówiłam cię na ten wypad do kina, a sam film był wprost nie do zniesienia. - Dobiegł mnie zmęczony głos Renesmee. - Mówię ci, gdybyś mogła to byś zasnęła...

 

          Przerwała raptownie i stanęła wryta. Rozglądnęła się szybko po pomieszczeniu i na jej twarzy zakwitł przepiękny, szeroki uśmiech. Potem podbiegła do nas i krzyknęła głośno:

 

          - Och! Nie mogę uwierzyć, że zrobiliście takie przyjęcie!

 

          - Podziękuj Alice i Esme. To one wszystko oplanowały - powiedział Edward, cicho się śmiejąc. Ta zaraz rzuciła im się na szyje. Tak, reagowała zbyt entuzjazmowo.

 

          - Hmm... - Alice zlustrowała Renesmee wzrokiem. - Jeśli to twoja impreza, musisz jakoś na niej wyglądać... Chodź, mam dla ciebie coś ekstra do przebrania - mówiąc to wzięła ją za rękę i skierowała się do swojego pokoju. Renesmee podążyła za nią.

 

         W tej samej chwili uświadomiłem sobie, że zbliża się dzień powiedzenia prawdy...

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin