„ Zmierzch – prawdziwa historia”
PROLOG:
Przed przeczytaniem powieści skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, iż skutki uboczne mogą wypalić ci dziurę w mózgu. Od tego czasu nie będzie wiedział, które to czarne a które białe. Nie wróć, od tego czasu nie będziesz wiedział które to Bella a które Edward, czy cos w tym stylu. W prologu masz zawarte cenne porady jak czytać powieść:
1. Nie czytaj przy rodzicach, bo jak będziecie się ciągle śmiać z byle gówna pomyślą że jesteś na haju.
2. Nie czytaj na głos.
3. W czasie czytania rób odstępy pięciu minutowe, iż może się to zakończyć niepowołaną shaczką (słynne „h” żywcem zerżnięte z kindergotów)
Rozdział: I Żal
- Edward! Czemu ty do mnie nie dzwonisz kurde balas? Co? – zawołała do słuchawki Bella, choć wcale nie skapnęła się że Edek jeszcze nie odebrał.
O ku* znowu dzwoni do mnie ta z dziurą w mózgu. – No? – odebrał Edward. Bella była wkur*iona. – Znowu się czegoś naćpałeś z Emmetem? O ty łajzo! Żal mi cię! – wykrzyczała mu. Edek, był zmęczony ciągłym tłumaczeniem się. – Złapali mnie jak na placyku wciągałem…
- A mówiłam ci! Nie łaź tam bo cię kur* znajdą… ale nieee.. bo ty szybko biegasz… - cynizm Belli doprowadzał Edwarda do złości. – Belka, słuchaj lalka, zgarnęli mnie, bo zaparkowałem mojego pyrkacza przy Radwanie. Jakiś żul się do niego przysadzał. No i za to że wciągałem kakao na nielegalu… - starał się zduszać w sobie emocje. Ta na serio to chętnie by jej przywalił, ale nie mógł. Bo nie! Dla tych co się głupio ku* pytają. – Weź nie wciągaj kakao, bo cię ku* zapierd*lę. I skończy się eksperymentowanie na Charlim.
- Oj, on się jeszcze nie skapnął a jest jeszcze kilka przypraw… On ma mocny łeb ku*. Wczoraj to mu rozpierduchę taką przyrządziłem, że mi to po tym łeb urywało! A ten nic! Tylko ślimaki jakieś widział. – podniecał się Edek. – Jakiś ty głupi..! O pierd*lę! No nie mogę…! Ale wbijaj bo mam wolną chatę. Tylko szybciej szuraj… bo ja Tu ku* czasu ni mam!
Po godzinie…
- Coś tu u ciebie spoconymi jajkami wali… kto się tak skopcił?! Bez jaj! – wku*wiał się Edward. – Rano jajka smażyłam… o ku*! Zapomniałam o nich! Zostały w mikrofalówce! – Bella poszurała do kuchni. W tym samym czasie Edward podszedł do kominka. Na nim, stały zdjęcia z dzieciństwa Belli. – Hahahahaha! xD buhahahah! XD – parsknął Edek. – Co się tak ryjesz niedorębie? – zapytała Bella. – O Jessssuuu! Jaki brzydal! Nawet wąsy miałaś! xD paszteciak jeden…xD Wtedy żebym cię chciał, musiał bym być ślepy na jedno oko xD Albo na dwa! Hahahaha! – odparł Edward, gdy nagle usłyszał rzęchot jakiegoś grata. To znaczy samochodu. Dla jasności – Ej? Kto takim trupem zastawia ci podjazd do twojego czerwonego ferrari? – zapytał Edward Bellę. – Nie wiem. Pewnie kominiarz. – O żal mi go pl., to ten przygłup! Jackob! Ale będę miał polewy… jak sto pięć dziesiąt!
- Co się tam plujesz? – zapytała Bella. – Idę wpuścić tego oszołoma bo chyba nie wie gdzie są drzwi xD – ponownie parsknął Edward.
- Akwizytorów nie wpuszczamy. – powiedział poważnym głosem Edek. – przepraszam, to chyba pomyłka… - odpowiedział mu przestraszony Jackob. – Hahahaha! Ale z ciebie pomyj! Dałeś się wkręcić! To ja! Edek! – zaczął się śmiać. Jackob też, ale chyba nie załapał poprzedniego dżołka.
- Jesteście głodni? – zapytała troskliwie Bella, choć tak na prawdę miała ich w dupie. Siedzieli teraz wszyscy na starej kanapie. – Weź, żal mi cię pl, ty to tylko jajka spocone potrafisz zrobić. – zadżołkował Edward. Jackob siedział jak trusia. Nie sorry, jak oferma. – Już nie pierd*Ol farmazonów Edek! – rzuciła się ostro Bella. – Tak naprawdę to przyjechałem po mój motor… - wyjąkał Jackob. – Sorry, ale Edek przerobił go na suszarkę do skarpetek.
- Aha, szkoda. – zasmucił się Jackob. – Wyluzuj żelka! Był tak stary że moja stara myślała że to wózek inwalidzki! – pocieszała go Bella. – nie no luz..
- Weźcie się ogarnijcie ku*! Poróbmy coś bo oporowo nudno jest! – zawołał Edward. – To wymyśl coś niedorebie! – odparła mu na to Bella. –Ale pojazd… To może choć my do lasu? – zaproponowała Bella. – Z tobą? O żal mi cię. Nie, bo wstydzę się ciebie. – odparł poruszony Edek. – To bez łachy balasie! Pójdę z Jackob’em poskakać z klifu. – obruszyła się Bella. – Tylko nie z tym przychlastem! Przecież on jest zagrożeniem dla środowiska! To samobójcze towarzystwo! A sorry, siedzisz obok… - skapnął się Edek. Zrobiło się niezręcznie, więc wypier*olili Jackob przez okno. Bella i Edward oczywiście.
- Dobra to ja idę założyć coś oczojebnego, żeby odstraszyć wiewióry. Jedna to mi ostatnio gniazdo z włosów zrobiła. Nie mogłam tego huj*stwa rozplątać przez tydzień, wzięłam maszynkę i się na łysa pałę opierdoliłam.
- Dobra nie pier*ol farmazonów, bo tak szybko by ci nie odrosły.
- No, fakt. Oj, przypierdalasz się do szczegółów! A taka zaje-fajna historyjka była.
Rozdział II chrzan
- Popierdoliło mi się i idziemy nie w tą stronę… - odparł Edward, będąc już w lesie. – ja pierdziel! Znowu! Weź ty sobie kup wreszcie tego dżipiesa w komórce, bo nosisz ciągle tą Nokie 0000. W 521roku może była to nowość, ale Helloł?! Mamy 31 wiek! – odparła Bella. Chciała zabłysnąć wiedzą, nie udało się…
- JA pierd*Olę! Ty jesteś taka głupia czy ktoś ci za to płaci? – zapytał z niedowierzaniem Edward. – Taki jeden kiedyś mi proponował, ale nie zgodziłam się oczywiście. Nie jestem taka głupia. – Edward nic nie odpowiedział na to… ten tekst go przerósł. – A w ogóle to po co my tak zachrzaniamy po tym lesie? – zapytała Bella zniecierpliwiona. Edek był znudzony już jej gadką. – Dla chrzanu.
- Aha, a po co ten chrzan Edward?
- Jesssuu… Przecież mamy nim natrzeć Jackob!
- No nie złość się, przecież wiesz że mam aidshaimera.
- Nie żadnego aidshaimera tylko sklerozę wieśniaro!
- No dobra, dobra… nie rób już takiego bólwersa…
- ja pier*Ole.. a mogłem się z tobą nie żenić… - przeżywał Edward. – Wiadomo że po ślubie wszystko się pieprzy… - pocieszała go Bella.
Po wędrówce po lesie, Edek zabrał Bellę do siebie na chatę, bo głupek myślał ze jest wolna.
- Ale szmira… - odparła Bella patrząc na dom Edka. – To mój dom.
- No co ty? Wrabiasz mnie? – Bella jak zwykle świeciła swoją niewiedzą. – - Edek bujasz? O Lol, no seryjnie nie pamiętałam..
Po salonie kręciła się Esmeralda… Nie wróć! To nie ta opowieść!
Po salonie kręcił się Carla. – Elo. – zawołał do przybyszów. Tzn do tej szmiry Belli i wiernego szynka Edzióla. Z góry zeszła Rosalin. – O ku* znowu przywiozłeś do nas to nie umiejące się ubrać mięcho?! – wk*rwił ją widok Belli. – Ssij Rosalin! – Bella pokazała jej wała, więc Rosalin pokazała jej dwa środkowe palce. Myślał, że już może cieszyć się zwycięstwem, ale nieee… Bella pokazała jej wała, dwa środkowe palce, jednego małego i język. – I jak ci się podoba zdziro?!! –wiwatowała Bella. Rosalin ze spuszczoną głowa i przegraną poszła poskakać z dachu. – Bells, czy ty zawsze musisz być takim hamem? – zapytał ją Edward. – no ba. - odparła
Bella chciała pokazać swoje umiejętności w kuchni, wiec poczłapała do niej, dłubiąc w nosie. Ugotowała gołębia, którego znalazła na podwórzu. – nie skapną się haha – jej spisek był mrożący krew w żyłach. – zrobiłam wam żarcie!! – zawołała radośnie. – Jesssu Bella! Ty pasztecie! Przecież my nie jadamy takiego gówna! – odwołał jej Edward. – Jak to? O ku*! Chyba się jednak skapnął! – zawołała na głos. – Ale szmira! Nie skapnąłem się ze to gołąb, po prostu nie jadamy żarcia tylko krew. – zezłoszczony Edek wydarł się. – Jasne.. A ja ci uwierzę.. Bujasz Edek.. – parsknęła Bella. – ja pierd*olę! Ale Buba.. ta twoja skleroza mnie wykończy kiedyś… chyba pójdę się powiesić… - żalił się Edward. Miał myśli samobójcze. – Dobra, dobra… nie zrobisz tego.. Ja się dziwię po co ja do tych Volturni zapier*alałam taki kawał… boszszsee.. jaka ja głupia byłam… przecież mogłam zadzwonić…
- o ty nobie.. zaciesz. – przezywał Edward Bellę gdy nagle do kuchni wparował podjarany Emmet. – to co? Robimy bibę! Haha! – ucieszył się. – o ku* znowu się czegoś naćpałeś ty ćpunie? – zawołała Bella. – niee.. po prostu w lesie zjadłem kilka takich fajnych grzybków.. czerwone kapelusiki z białymi kropkami. – cieszył się Emmet. – chyba ktoś cie zdrowo musiał pier*olnąć Emmet.. – odparła Bella. – to chyba halucynki.. – odparł Edward. – nie to muchomory! xD – podjardał się Emmet. – czym on się znowu tak zalał? – zapytała skrzywiona Rosalin. – Nikt cię tu nie zapraszał ku*. – odparła Bella. – to spier*alaj stąd jak cos ci nie pasuje! – odpowiedziała jej Rosalin, na miłe powitanie. – Idę obejrzeć „Klan” bo znowu ku* przegapię odcinek! – odparła Bella i poszła do salonu.
- Ale pojazd! Maja nawet canal+. Musze znaleźć TVP1. O! Jest! Mój klanik! – ucieszyła się. – Jejku… jaki ten Rysiek jest przystojny… żeby Edek był taki… Chyba idę się zalać piwem „Bartek”… - odparła i poszła znowu do kuchni. Otworzyła lodówę a tu dupa. – ale gówniany zapieprz! Nie maja piwa „Bartek”! Chyba zajebie Edka…
W tym czasie myśli sobie Edek: - jak Bella będzie stara to sobie znajdę ładniejsza dupę.. a jej takiego wała.. nie będzie wampem haha.
Rozdział III rok później
Bella i Edward wystąpili o rozwód. Obecnie są w separacji.
- żal pl mi cię Edward! – odparła Bella. – mi cię też. – odpowiedział jej Edward.
Rozdział IV bez komentarza
- Zrobiłeś mi dzieciaka i chcesz mnie zostawić?! – wrzasnęła Bella do Edwarda a on na to: - Weź już nie pier*ol farmazonów… Jeszcze ci go nie zrobiłem bo to jeszcze nie ten rozdział…
B: - Aleś tu głupi.. Weź spłyń po prostu..
E: - A ty ogarnij..
B: - spłyń Dunajem..
E: - ogarniaj..
B: nie spływasz bo nie umiesz pływać..
E: - a ty nie ogarniasz..
B: - ale z ciebie paszczór złamasie!
E: - ooo to przesadziłaś lamusko..
B: skończ..
E: a ty wyjdź..
No i wyszła ku*, to znaczy Bella.
Rozdział V terapia rodzinna
- Kiedy to się stało? – zapytał psycholog. – Co? – spytała Bella. – gówno.. pani pyta o to kiedy w naszym związku, jeśli tak to można nazwać, zaczęło się pieprzyć.. – wytłumaczył jej Edward. – no wiem przecież…
- to po co się pytasz wieśniaro?!
- morda w kubeł papafianie!!
- Proszę państwa! Proszę się uspokoić… Czytałam waszą książkę.. ten zmrok czy tam zmierzch.. jedno i to samo no nie ważne.. byliście piękną parą – powiedziała pani psycholog, która gówno wiedziała tak na serio, bo przeczytała jedynie streszczenie z końca książki.
- książki kłamią! – zaprzeczy Edward. – tak na serio to poznaliśmy się jak ten przygłup Edward, natarł mnie gównem! Bo myślał że to Emmet. – powiedziała Bella. – Od razu wydawała mi się głupia, ale założyłem się z Emmetem, że wyrwę tego babo-chłopa. – tłumaczył Edward. – potem trochę szaleństwa, pokazałem jej poje Volvo i od razu na nie poleciała.
- no pewnie że na Volvo, bo ty byłeś taki brzydki, że moja 80letnia sąsiadka cię nie chciała. – zgodziła się Bella.- jak przestałem kupować jej drogie prezenciki to kazała mi spierdalać. – dodał poruszony Edek. – czy Bella się do tego przyznaję? – zapytał psychol. – Nie ku*! On jest <piiiiiiiii..> <piiiii..> i k<piiiiii..> ___________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Warning: przepraszamy! Ale z powodu tak nie cenzuralnych słów musieliśmy wyciąć większą część tekstu. Zastrzega się to również do praw autorskich, użytych za sprawą Belli.
Psycholog po tej miłej gadce popadł w deprechę. – Weźcie się ku* w garść ludzie! – jego wybuch agresji zszokował Bellę i Edwarda. – Bella skarbie, wychodzimy. Ta pani nie potrafi rozmawiać. – oburzył się Edward. I poszli.
Rozdział
Żaden z psychologów nie dał rady i pomóc. Twierdzili że są popaprani.. nie wróć popierdoleni.. bo to i prawda była..
mariczka4352