125[1]. Sanderson Gill - Pragne tylko ciebie.pdf

(433 KB) Pobierz
medd360
Gill Sanderson
Pragnę tylko ciebie
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Tego dnia Mike ujrzał ją po raz pierwszy.
Był piątkowy wieczór, a od poniedziałku miał za-
cząć pracę w Dell Owen Hospital. Jednak John Ben-
net, jego nowykonsultant w dziedzinie ginekologii i po-
ło˙nictwa, przekonał go, ˙e powinien pojawić się na
przyjęciu w przyszpitalnym klubie.
– To impreza dla tegorocznych absolwentek poło˙-
nictwa – oznajmił. – Zjawi się tam wiele osób, z który-
mi będziesz pracował. Takie spotkanie to chyba dobry
początek współpracy.
Mike musiał przyznać mu rację. Był tu obcy, a pięć
lat poza granicami kraju to uczucie obcości jeszcze
potęgowało. Pomysł, aby nieco wcześniej zapoznać się
z nowym miejscem pracy, wydał mu się godny uwagi.
I ju˙ wkrótce po rozpoczęciu spotkania ze zdumieniem
stwierdził, ˙e czuje się tu swobodnie, jak wśród najlep-
szych przyjaciół.
Pierwszą godzinę spędził przystoliku Johna na
pogawędce ze starszymi członkami personelu, a dopie-
ro potem postanowił zmieszać się z tłumem. Wiele
osób tańczyło, co nasunęło Mike’owi myśl, ˙e i on
mógłbypoprosić kogoś do tańca, ale chciał się jeszcze
trochę rozejrzeć. Nie był pró˙ny, ale nie mógł nie
zauwa˙yć przeciągłych spojrzeń, jakimi obrzucały go
samotne dziewczyny. Być mo˙e za parę minut...
Nagle ujrzał tę kobietę.
I ta właśnie chwila odmieniła jego ˙ycie. Nigdy by
mu nie przyszło do głowy, ˙e czyjaś atrakcyjna twarz
i figura mogą zrobić na nim a˙ tak ogromne wra˙e-
nie. Czuł zamęt w głowie i zupełnie nie wiedział, co
robić. To szaleństwo, pomyślał. Nie mo˙e przecie˙
tak stać i gapić się na nią. Musi znaleźć sposób, aby
ją poznać. Zamówił w barku kieliszek wina i w wi-
szącym z tyłu lustrze dyskretnie obserwował niezna-
jomą, po czym z kieliszkiem w ręku stanął za filarem
i kontynuował obserwację. Była wspaniała, a Mike
nie chciał, lub raczej nie potrafił oderwać od niej
wzroku.
Miał nadzieję, ˙e obserwując ją, sam pozostanie
niezauwa˙ony. Przynajmniej przez jakiś czas.
Rozmawiała o czymś z o˙ywieniem z niewielką
grupką osób. Zauwa˙ył wśród nich Ellie Crane, lekar-
kę, którą poznał przystoliku konsultanta. Postanowił,
˙e skorzysta z okazji i poprosi, by go przedstawiła
nieznajomej. Jednak jeszcze nie teraz. Przez chwilę
chciał po prostu na nią patrzeć.
Była dość wysoka, a rozpuszczone czarne włosy
spływały kaskadą na jej ramiona. Wprawdzie nie
uwa˙ał się za eksperta w dziedzinie damskiej mody,
ale prosta popielatoszara sukienka, jaką miała na so-
bie, wydawała mu się zbyt skromna jak na taką okaz-
ję. Mimo to jakoś dziwnie do niej pasowała, a jej
prostota jedynie podkreślała wspaniałą figurę niezna-
jomej.
I ta twarz! Ogromne oczy, wspaniałe usta... Najbar-
dziej jednak uderzyły go emanujące z niej dziwna
rezerwa i smutek, nawet wtedy, gdy się uśmiechała.
Czuł, ˙e kryje się za tym jakaś tajemnica i ˙e on musi ją
zgłębić. Obiecał sobie, ˙e chocia˙ często postępuje
zbyt śmiało, tym razem będzie ostro˙niejszy. Upew-
niwszysię, ˙e dziewczyna nie ma zamiaru wyjść,
wrócił do stolika konsultanta.
– Wszyscy dobrze się bawią – rzucił od niechce-
nia. – A propos, kim jest ta młoda kobieta, która
rozmawia z grupą kole˙anek? Czyju˙ jej gdzieś nie
spotkałem?
John pokręcił głową.
– Nie sądzę. Ale ju˙ wkrótce będziesz miał okazję
poznać ją osobiście. To jedna z naszych gwiazd
– dzieli swój czas oraz wiedzę pomiędzytutejszyu-
niwersytet i nasz szpital. Jest starszym wykładowcą na
poło˙nictwie, a jednocześnie pracuje u nas na gine-
kologii i poło˙nictwie. Jest świetna i bardzo oddana
swojej pracy. Nazywa się Jenny Carson. Chodź,
przedstawię cię. Będziesz miał kilka wykładów dla
jej studentek. – Spojrzał w kierunku stojącej w pobli-
˙u grupy. – Niestety, za późno! Ona chyba juz˙wy-
chodzi.
Mike obserwował, jak nieznajoma się ˙egna. Nie
chciał, byodeszła, zanim zdą˙yją poznać.
– Pewnie spieszy się do rodziny? – zapytał od
niechcenia.
– Nie, nie jest z nikim związana. Właściwie inte-
resuje ją tylko praca. Takie pielęgniarki cenię najbar-
dziej. Witaj, Mary, dobrze cię widzieć!
Ktoś innyprzyciągnął uwagę konsultanta, tote˙
Mike, rzuciwszytylko, ˙e wróci za chwilę, szybko
się ulotnił. Chciał złapać JennyCarson, zanim ta
zdą˙yopuścić szpital. Postanowił, ˙e musi się jej
przedstawić. Mo˙e, jeśli z nią porozmawia, zrozumie,
co się z nim dzieje.
Przez pewien czas pracował wysoko w Andach,
gdzie powietrze było tak rozrzedzone, ˙e serce zamie-
rało mu niemal w piersiach i ledwie było w stanie
dostarczyć organizmowi odpowiednią dawkę tlenu.
Teraz czuł się podobnie.
Jenny była gotowa do wyjścia. Nie przepadała
za rozrywkami, przynajmniej od pewnego czasu.
A kiedyspojrzała na roześmianych dwudziestolat-
ków, pomyślała, ˙e kiedy się ma tych lat trzydzie-
ści dwa, najwy˙szyczas się ulotnić. Oczywiście
nie mogła nie przyjść. Te zaczynające swoje za-
wodowe ˙ycie młodziutkie dziewczyny były przez
ostatnie czterylata jej uczennicami. Cieszyłyją ich
sukcesyi była dumna, ˙e miała w nich swój udział.
Zło˙yła im gratulacje, zatańczyła z konsultantem
i kilkoma starszymi członkami personelu, uprzejmie
odmawiając pójścia z nimi na kolację. Teraz czas
wracać do domu. Czeka na nią komputer i sporo
pracy.
Odebrała z szatni płaszcz i ju˙ miała wyjść na
zewnątrz, gdynagle przystanęła. Tu˙ za drzwiami
jakaś para całowała się namiętnie, a Jennynie chciała
ich spłoszyć. Dziewczyna, jej uczennica, byłaby z pe-
wnością zakłopotana. Westchnęła. Postanowiła chwilę
zaczekać.
Nie słyszała za sobą ˙adnych kroków, drgnęła więc,
gdyjakiś męski głos powiedział cicho:
– Czymiłość młodych ludzi nie jest cudowna?
Wiele bym dał, ˙eby znowu być młodym.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin