00:00:16:CARAVAGGIO 00:00:26:W rolach głównych: 00:01:09:Zdjęcia: 00:01:20:REŻYSERIA: 00:01:23:Malta, Syrakuzy, Mesyna, Neapol. 00:01:28:18 lipca 1610 roku. 00:01:33:Cztery lata w podróży. 00:01:35:Tyle różnych etykiet na walizkach i prawie żadnych znajomych twarzy. 00:01:39:Zawsze w ruchu 00:01:41:biegnšc przez trujšce, niebieskie morze |przez palšce lipcowe słońce 00:01:47:- d r y f u j š c. 00:01:51:Słona woda spod mych palców niczym łza |zostawia lad na palšcym piasku. 00:01:58:Rybacy niosš mnie wysoko na swych ramionach. 00:02:01:Słyszę Twoje łkanie Jeruzalem. 00:02:09:Szorstkie ręce ogrzewajš moje umierajšce ciało |wydarte zimnemu, niebieskiemu morzu. 00:02:15:Cišgnš mnie do wioski. 00:02:17:Czuję ich ciepłe oddechy na moich sinych ustach 00:02:21:Umieram w rytmie uderzeń ich wioseł. 00:02:25:Ich silne ramiona obejmujš moje gasnšce życie. 00:02:31:Pomyl Jeruzalem! 00:02:32:Nasza przyjań zakończy się w tej białej, 00:02:36:zimnej izbie tak daleko od domu. 00:03:54:Gwiazdy to klejnoty ubogich. 00:04:03:Bogacze chowajš swoje klejnoty w skarbcach, 00:04:06:ponieważ nie mogš się one równać skarbom danym nam przez Boga,| które rozwietlajš niebo. 00:04:31:Ten pan wywiadcza naszej rodzinie wielkš przysługę. 00:04:36:Bšd wierny i uczciwy, jak wszyscy mężczyni w naszym kraju. 00:06:41:Biedny, głupi Jeruzalem, marny z Ciebie pasterz. 00:06:46:Wyglšdasz jak prawdziwy więty Jan wyprowadzony z dżungli. 00:06:50:Nauczyłem Cię wyrabiać farbę: 00:06:52:krwawoczerwony cynober |i zieleń miedzianš ucierać z nasionami maku i siemieniem lnianym. 00:06:58:gruntować płótna i pokrywać je glazurš |za pomocš miękkich, wiewiórczych pędzli. 00:07:03:Towarzyszu mojej samotnoci. 00:07:43:Teraz liczę owce pasšce się na wzgórzu koło naszego domu. 00:07:47:Pasqualone czasem liczy je ze mnš. 00:07:50:Jego dłonie rozbierajš moje włosy niczym fale na dnie oceanu. 00:07:56:Gdzie w oddali moja matka wiesza białš pociel. 00:07:59:Czas ić spać Michele, Michele, Michele. 00:08:04:Jej głos rozchodzi się niczym dwięk masywnego,| srebrnego dzwonu w wieczornym powietrzu. 00:08:10:Pasqualone, moja prawdziwa miłoć mieje się. 00:08:13:Do łóżka Michele, cieniu. 00:08:17:Oboje idziemy w kierunku domu. 00:08:19:Słychać chrzęst kamieni pod naszymi stopami. 00:08:24:Biała pociel ginie w mroku. 00:08:27:Pasqualone, Pasqualone - w górach odbija się echo. 00:08:33:A potem nastała ciemnoć. 00:09:18:Ile kosztuje? 00:09:19:Pięćdziesišt. 00:09:21:Drogo. 00:09:37:Masz tego więcej w domu? 00:09:39:To będzie kosztowało. 00:10:19:Czyli mówišc zwyczajnš angielszczyznš, mój przyjacielu. 00:10:22:Ja jestem obiektem sztuki i to bardzo drogim. 00:10:29:Ale wartym Twoich pieniędzy. 00:11:00:Stworzyłem mój wiat na wzór boskiej tajemnicy. 00:11:03:Znalazłem Boga w winie, przyjšłem go do swojego serca. 00:11:07:Namalowałem siebie jako Bachusa |i przyjšłem jego los, dziki orgiastyczny podział. 00:11:15:Wznoszę ten kruchy kielich i piję |za Twoje zdrowie moja publicznoci. 00:11:20:Charakter człowieka stanowi o jego losie. 00:12:21:Dlaczego ciało pomalowałe na taki zielony kolor? 00:12:25:Przez całe lato chorowałem ekscelencjo. Takie jest życie. 00:12:30:A sztuka? 00:12:31:To nie jest sztuka. 00:12:33:Rozumiem. To bardzo interesujšce. 00:12:38:Jak się nazywasz? 00:12:39:Michelangelo da Caravaggio 00:12:42:Michelangelo? Michelangelo! 00:14:10:Nie ma nadziei ani strachu. 00:14:14:To doć radykalne motto. 00:14:17:A posiadanie noża jest wbrew prawu. 00:14:22:Mój nóż to cena obrazu. 00:14:27:Rozumiem. 00:14:35:Pokaż mi obraz. 00:14:46:Co tam napisałe? 00:14:51:Wiesz, że Cię kocham. 00:15:29:Ocalić podobnych sobie. 00:15:34:Wierzyć, że dla Ciebie nic nie jest niemożliwe. 00:15:43:Uważać się za niemiertelnego i zdolnego, 00:15:55:wszystko zrozumieć sztukę, naukę, naturę każdej żywej istoty. 00:16:20:Wspišć się wyżej niż na najwyższš z wyżyn. 00:16:29:Zejć niżej niż do najniższej głębi. 00:16:40:Heraklit ujšł to inaczej. 00:16:44:Droga w górę i droga w dół to jedna i ta sama droga. 00:16:49:Bruno powtarza starš prawdę posługujšc się współczesnym językiem. 00:16:55:Oto zadanie. 00:17:00:Z pozoru proste, |ale nic nie jest tak trudne jak prostota. 00:17:12:Istotš wszystkiego jest życie. 00:17:17:Doć tych cytatów,| można by za ich pomocš wybudować całš wieże Babel. 00:17:22:Może go ta jego gadanina upi. 00:17:24:Tu chodzi o życie i dusze. 00:17:26:wiat fizyczny składa się z nieskończonej iloci żywych atomów, |poruszajšcych się jak pył w promieniach słońca. 00:17:32:To oczywicie herezje. 00:17:35:Wrogowie Bruna twierdzš, że takie pomysły spowodujš,| że gwiazdy Arystotelesa spadnš z niebios. 00:17:46:A wiat zacznie kręcić się wokół samego siebie |niczym chłopiec, który le się poczuł. 00:17:56:Czas na nas. 00:18:22:Możecie chwile odpoczšć. 00:18:29:Jak leci? 00:18:32:Z górki. 00:18:36:Dobrze się tu urzšdziłe. 00:18:38:Nie mogę narzekać. 00:18:41:Jak długo tu jeste? 00:18:42:W Rzymie? 00:18:43:Cztery lata. 00:18:47:A co kręci tego kardynała? 00:18:50:Jego? 00:18:51:Cholera wie. 00:18:53:Pewnie jakie tanie sztuczki. 00:18:54:Co jeszcze? 00:18:56:Chyba żartujesz. 00:19:03:A jakš lubi muzykę? 00:19:07:Katolickš. 00:20:10: Nie wejdziesz tutaj z nim. 00:20:14:Zauważyłe? 00:20:15:Tak. 00:20:18:Jak mu na imię? 00:20:20:Ranuccio. 00:20:25:Nigdy przedtem tu nie był. 00:20:27:Chyba postradałe zmysły. 00:20:34:Zachciewa Ci się rzeczy niemożliwych. 00:20:36:A Tobie nie? 00:20:38:To może go namalujesz. 00:20:40:Mylisz, że to takie proste. 00:20:42:Za pierwszym razem na pewno nie. 00:20:47:Ile jest gratis? 00:20:53:Naprawdę chcesz zapłacić, prawda? 00:20:56:Nie chce płacić. 00:20:59:A więc to prawdziwa miłoć. |Od pierwszego wejrzenia. 00:21:06:Dobra, wybiłe mi to z głowy. 00:21:08:Przykro mi. 00:21:11:Do diabła z tym. 00:21:14:O co Ci chodzi? 00:21:16:To nic ważnego. 00:21:19:Jak obraz? 00:21:21:Chcesz wiedzieć? 00:21:25:Nie udał się. 00:21:28:Nawet sam więty Mateusz nie mógłby go uratować. |To najsławniejsza, cholerna katastrofa w całym Rzymie. 00:21:36:Powinienem był rozłożyć sztalugi w Koloseum. 00:21:41:Co teraz zrobisz? 00:21:44:Wrócę z Tobš. 00:23:40:Płacę Ci, żeby stał nieruchomo. 00:25:07:Zimny błękit niepewnoci, nieskończonoć niepewnoci. 00:25:12:Czarna fala uderza o arsenowe skały. 00:25:16:Przemocš wdziera się ciemnoć. 00:25:21:Byt fioletowej duszy. 00:25:25:Twój Pan jada z grzesznikami. 00:25:28:Zdrowi nie potrzebujš lekarza. |Potrzebujš go tylko chorzy z zawici. 00:25:33:A bogowie? 00:25:34:A bogowie stali się zagładš, |zagubieni w barwniku zmieszani z bezkształtnymi resztkami umbry. 00:25:51:Koniec szesnastego wieku. 00:25:55:Zacznijmy więc nowy. 00:25:57:Niech żyje wiek siedemnasty. 00:26:57:Niepewnoć i wštpliwoć. 00:27:01:Niech żyje wštpliwoć, |bo przez wštpliwoć przychodzi intuicja. 00:35:59:Na łożu mym nocš |szukałam umiłowanego mej duszy. 00:36:05:Szukałam go, | lecz nie znalazłam. 00:36:13:Wstanę, po miecie chodzić będę. 00:36:17:Wród ulic i placów szukać będę |ukochanego mej duszy. 00:36:22:Szukałam go, |lecz nie znalazłam. 00:39:21:Bracia krwi. 00:39:28:Kochasz go. 00:39:28:Jego pienišdze. 00:39:29:Kochasz go. 00:39:31:Jeszcze ze mnš nie spał. 00:39:33:Ty cholerny chłopaczku do wynajęcia. |Spłać te swoje karciane długi. 00:39:36:Odczep się, to moja sprawa. |Zapłacę swoje rachunki. 00:39:39:Ty zapłacisz rachunki? 00:40:09:Księżniczko. 00:40:21:Kocha mnie, |czy nie kocha mnie? 00:40:26:Nie kocha Cię. 00:40:30:Rana daje odpowied na to pytanie. 00:40:35:Cała sztuka przeciwstawia się dowiadczeniu życia. 00:40:40:Jak można porównywać ciało i krew z olejem i barwnikiem. 00:41:16:Pokój powoli się obraca. 00:41:19:Ja nieruchomieje, |wpatrujšc się w niebieskawš próżnię. 00:41:23:Osowiałe, metaliczne muchy skupiajš się razem |niczym kicie zgniłych winogron zwrócone w stronę słońca. 00:41:30:Słońce dotrzymuje kroku staremu zegarowi, |bijšcemu w głębi kocioła. 00:41:35:Zegar jest tak stary jak sam czas. 00:41:39:Pasqualone mówi. 00:41:41:Że stary dziadek czas wycišł sobie koła z drzewa cedrowego,| rosnšcego w ogrodzie eden. 00:41:46:Muchy rozpraszajš się kiedy zasłoni je mój cień. 00:41:50:Grymasy zdechłych szczurów. 00:41:53:Czas nie zatrzyma się dla ludzi. |Mówi Pasqualone. 00:41:58:Szczur stracił życie, |zbliżajšc się beztrosko do mechanizmów starego, drewnianego zegara. 00:42:04:Czas nie zatrzyma się dla ludzi ani nawet dla słońca. |Mówi Pasqualone. 00:42:10:Mój cień przemieszcza się nad grupkš much. 00:42:16:Pasqualone ziewa prosto do niego. 00:43:03:Uwielbiam truskawki. 00:43:09:Człowiek czuje się tak niegodziwie, |jedzšc je poza sezonem. 00:43:12:Drogi Franciszku, |nigdy nie próbowałe papryki? 00:43:15:Papryki? 00:43:17:Droga, ale doskonała. 00:43:19:Cóż za nieskromny pomysł. 00:43:21:Czasami nawet najbardziej dziwaczne pomysły| wychodzš ludziom na dobre. 00:43:32:Cały ranek spędziłem w Watykanie. 00:43:35:Jestemy zaniepokojeni stawkami nowej pożyczki. 00:43:40:Sš bardzo wysokie. 00:43:41:To sš w rzeczywistoci honoraria Caravaggia. 00:43:46:więty Mateusz bardzo dobrze prezentuje się w galerii. 00:43:50:To Bóg sprawił, |że księżom z San Luiggi tak bardzo się nie podobał. 00:43:54:Obecnie mylę o czym zupełnie innym. 00:43:59:Bluniercza miłoć. 00:44:01:Idealny temat dla naszego geniusza. 00:47:14:Michele zaprosił mnie na odsłonięcie swojego obrazu. 00:47:17:Ciebie też zaprasza. 00:47:20:Nas obie? 00:47:22:Słyszała. 00:47:25:Papież też ma być. 00:47:28:Naprawdę? 00:47:30:Tak, naprawdę. 00:47:32:W pięknej sukni. 00:47:35:Przecież Ty nie będziesz musiała się przebierać. 00:47:39:Michele chce kupić Ci suknie. 00:47:42:Czego chcesz więcej? 00:47:46:Dużo więcej niż możesz s...
mdarcym