Bolecka Kochany Franc.txt

(646 KB) Pobierz
AMABOLECKA
Kochany Franc

Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie
wydawnictwo \ Warszawa 1999

W�odkawi
Opracowanie graficzne: PIOTR PIWOCKI Zdj�cie autorki: WITOLD SZULECKI Konsultacja judaistyczna: NATALIA KRYNICKA
Wydawnictwo dzi�kuje za dofinansowanie wydania Ministerstwu Kultury i Sztuki
Autorka dzi�kuje za pomoc
Funduszowi Popierania Tw�rczo�ci ZAiKS

(c) Copyright by Anna Bolecka, Warszawa 1999 ISBN 83-901443-5-2
O- 00

Loeb do Franza
Praga, wrzesie� 1911
Kochany Panie Franz,
powiedzia� mi pan swoje prawdziwe imi� - Amszel. Po dziadku ze strony matki, a dziad by� bogobojny i uczony �yd.
Tak. Wiem, co my potrzebujemy odda� naszym przodkom i jak oni nas wiod� na takiej cienkiej niewidzialnej nitce, ale:
W imieniu jest ca�y los cz�owieka.
Spr�buj� powiedzie� troch� o pana imieniu, a ju� reszt� pan sam b�dzie wiedzia� najlepiej, bo jak m�wi�: poka� mi li��, a powiem ci, jakie s� korzenie.
Otijotjesod to dwadzie�cia dwie Fundamentalne Litery. Jak pisze Ksi�ga: "Na dwa tysi�ce lat przed stworzeniem �wiata �wi�ty, niech b�dzie b�ogos�awiony, przypatrywa� si� literom Tory i wielkie znajdowa� w nich upodobanie. A gdy stan�o przed Jego obliczem �yczenie stworzenia �wiata, zgromadzi�y si� przed tronem Jego chwa�y wszystkie litery".
B�ogos�awiony ustawi� litery od pierwszej do ostatniej, a Trzy Litery Matki uczyni� fundamentem �wiata. A to s�: Alef, Mem i Szin. Z nich zrodzeni s� trzej Ojcowie, z kt�rych zosta�o stworzone wszystko.
Alef jest pierwszy w alfabecie i warto�� jego jest jeden, symbolizuje on imi� Boga-Demiurga. Alef to otwarte usta i tchnienie; Mem usta zamkni�te - w nich mieszcz� si� zas�ugi; Szin to aktywno�� j�zyka, kt�ra ma w sobie skal� win.
Litera Szin to niebo, kierunek w g�r�, Mem - ziemia, kierunek

l
 

w d�, Alef za� kierunek mi�dzy g�r� a do�em. Pierwsza syczy, druga oczekuje w milczeniu, trzecia jest arbitrem mi�dzy nimi. S� to trzy fundamenty - w �wiecie: Ogie�, Powietrze, Woda; w roku: zimno, gor�co, wilgo�; w ciele: g�owa, piersi, brzuch.
AMSh - znaczy ciemno��, AShM - wina.
Ciemno�� to g��bia i zakrycie.
Wina i upadek to pocz�tek ludzkiego �wiata.
AMSh jest m�skie, AShM - �e�skie. M�skie jest innym uk�adem �e�skiego.
W tym jest g�ra i d�, wina i zas�uga, m�skie i �e�skie, przeciwie�stwa, kt�re godzi �wi�ta litera Alef, znak Boga - Elohim.
Trzy Litery Matki, kolumny z Powietrza, tajemnica wielka, zakryta i cudowna, zamkni�ta w sze�ciu piecz�ciach.
Oto los tego, kto zwie si� Amszel.
;;t Franz do Hugona
T' i	�':
Praga, wrzesie� 1911 " Drogi m�j,
pisa�em ci kilka tygodni temu o �ydowskim aktorze, pami�tasz? Jego przyja�� w ostatnich czasach sta�a mi si� niezb�dna. Rozumiemy si� w pewnych sprawach bez s��w, a jego cz�ste melancholijne stany napawaj� mnie cichym spokojem. Kiedy wczoraj ojciec robi� mi nieko�cz�ce si� wyrzuty z powodu fabryki, a potem zaj�� si� moimi przyjaci�mi m�wi�c o "obcych", kt�rych si� niepotrzebnie zaprasza do domu, nie wytrzyma�em i powiedzia�em co�, czego potem �a�owa�em.
Ojciec odszed� na bok, a po kwadransie matka bieg�a ju� z zimnym ok�adem na serce. Nie patrzy�a przy tym na mnie; nawet id�c szybko przez pok�j, zawadzi�a o moje wysuni�te nogi, ale nie zauwa�y�a tego, tak poch�oni�ta by�a my�lami o nag�ym ataku ojca. Nie przysz�o jej zreszt� do g�owy, �e to ja jestem przyczyn� ca�ego tego zamieszania.

My�l o Loebie i jego ojcu, o ich wzajemnych tak trudnych stosunkach, w tej chwili wewn�trznego zam�tu doda�a mi si�. Nie, nie mog� poddawa� si� szanta�owi mojego ojca. To komediant.
Jaki mo�e by� zwi�zek mi�dzy ojcem Loeba a moim? - zdziwisz si�. Stary Loeb jest rabinem, m�em uczonym w pi�mie i wielce bogobojnym, taki te� by� jego ojciec. I tu istnieje podobie�stwo mi�dzy jego a moim dziadem ze strony matki, kt�ry tak�e by� cz�owiekiem pobo�nym i uczonym.
Ojciec Loeba pisze do niego po hebrajsku listy, kt�re Loeb w mojej obecno�ci czyta i t�umaczy. Loeb pochodzi z miasteczka le��cego niedaleko Warszawy. Mieszkaj � tam g��wnie �ydzi, i to, a tak�e duszna atmosfera domu, sprawi�o, �e Loeb postanowi� opu�ci� rodzin�. Pyta�em go, jak wygl�da to miasteczko, jak ludzie tam �yj�. Podni�s� r�k� wn�trzem do g�ry, a drug� d�oni� trzepn�� w ni� i powiedzia�: - Oto jak wygl�da moje rodzinne miasto. - Zrozumia�em, �e jest to nie wi�ksze ni� d�o� pustkowie, gdzie starzy �ydzi, id�c na spacer w szabas, nie musz� si� obawia� grzechu, gdy� nie maj� do przebycia wi�cej ni� dwa tysi�ce krok�w tam i z powrotem.
Pewnego dnia, gdy Loeb mia� niespe�na czterna�cie lat, wychodzi� w�a�nie ze swego ma�ego pokoiku, w kt�rym sypia� w dzie� i uczy� si� nocami, aby odetchn�� �wie�ym powietrzem, gdy� dos�ownie dusi� si� w domu, a ojciec przechodz�c obok klepn�� go w plecy i poprosi� niby to od niechcenia, aby do niego wszed�, gdy� ma mu co� do powiedzenia.
Loeb nie czeka� d�u�ej; my�l, �e ojciec zn�w b�dzie mu robi� wyrzuty z powodu jego nie do�� bogobojnego �ycia, doda�a mu si�. By�a sobota i dzi�ki temu opu�ci� dom w od�wi�tnym cha�acie, z uzbieranymi przez ostatnie miesi�ce pieni�dzmi, kt�re szcz�liwie mia� przy sobie. Wsiad� do nocnego poci�gu i ju� nast�pnego dnia by� w O.
Mie�ci�a si� tu s�ynna jesziwa, gdzie m�odzi ch�opcy studiowali Talmud dzie� i noc, w pojedynk� i grupami. Rosz-jesziwa, przydzielony tym m�odym ludziom do pomocy, obja�nia� tylko co trudniejsze miejsca. Gdy kt�ry� ch�opiec mia� k�opoty z nauk� lub te�

natrafi� na jaki� szczeg�lnie trudny fragment, przy��cza� si� do pozosta�ych i razem rozstrzygali sporn� kwestie..
By�o lato i ciep�e noce, ale mimo otwartych okien zaduch w izbie nie do wytrzymania. Nie wszyscy mieli ��ka, nikt si� nie my�, ch�opcy zasypiali przy sto�ach, z g�owami opartymi na blacie, nie zdejmuj�c przepoconych ubra�. Nauka by�a bezp�atna, �ywiono si� tak�e za darmo, gdy� cz�onkowie gminy dopraszaj�c si� �aski spe�nienia micwot, dobrych uczynk�w, mi�ych Bogu, karmili wyg�odnia�ych student�w.
Mimo to po kilkunastu dniach Loeb nie wytrzyma� takiego �ycia i opu�ci� O., miasteczko tak ma�e, �e ci�gn�o si� wzd�u� go�ci�ca nie d�u�szego ni� zaprz�g bogatego szlachcica. M�wiono nawet, �e gdy pewien purec zatrzyma� si� tu swoim czterokonnym powozem, to pyski pierwszej pary koni i ty� wozu by�y ju� poza granicami miasteczka.
Loeb wr�ci� do domu swojego ojca, lecz nast�pnym razem, a by�o to w sze�� lat p�niej, opu�ci� rodzin� ju� na dobre. Tak wi�c do dwudziestego roku �ycia by� bocherem, studiuj�cym Talmud, potem za� cz�owiekiem upad�ym, aktorem, w��cz�g� i morfinist�. Samo tylko nieuporz�dkowane �ycie erotyczne Loeba mog�oby wp�dzi� jego bogobojnego ojca do grobu.
Loeb jest typem gor�cego �yda, a jego entuzjazm dla �wiata nie
zmniejsza si� nawet w czasach g��bokiego smutku. Jest te� praw
dziwym aktorem, a jego sztuka wyp�ywa z tych �r�de�, gdzie reli
gijno�� jest wielk� potrzeb� serca. Musia�by� go po prostu zoba
czy�, �eby wiedzie�, o czym m�wi�.
e	Tw�jF.
" Loeb do Franza	"
4	Praga, wrzesie� 1911
� Kochany Panie Franz,
ostatniego listu mojego ojca nie mogli�my przeczyta� razem, wi�c spr�buj� go panu stre�ci�. Pisze mi m�j ojciec, �e w Warszawie

pobo�ni �ydzi mog� si� w szabas porusza� swobodnie po mie�cie. A jak tego dokonano? Sie� telegraficzna dzi�ki przekupstwu utworzy�a zamkni�ty obw�d otaczaj�cy miasto. Ten ejrew, czyli teren sobotni, pozwala najpobo�niejszym chodzi� bezgrzesznie po mie�cie, a nawet nosi� ze sob� drobiazgi, takie jak chustk� do nosa czy zegarek. Kto wie, niekt�rzy by� mo�e nawet za�atwiaj� nie cierpi�ce zw�oki interesy, ale o tym to ju� m�j czcigodny ojciec nic nie pisze. Pewnie by mu si� to w g�owie nie pomie�ci�o. Cho� nie dziwi go taki drobiazg jak oszustwo, dzi�ki kt�remu mo�liwe by�o ca�e to przedsi�wzi�cie.
Ojciec m�j bardzo martwi si� o mnie. Zapytuje mnie, czy, oby Wszechmocny ulitowa� si� nade mn�, chodz� na spacery w szabas i jak daleko (wie on, �e w Pradze nikt jeszcze nie wpad� na ten prosty spos�b, �eby utworzy� ejrew), czy czytam, nie daj Bo�e, nowoczesne wolnomy�lne ksi��ki i czy koniecznie musz� je�� w dni postu? Drogi panie Franz, a c� ja mam odpowiedzie� mojemu biednemu ojcu? �e w szabas pracuj� do p�nej nocy, a na spacery ja nie mam czasu? I �e poszcz� do woli, a znajomi, kt�rzy widz� mnie na ulicy, jak trzymam w ustach co� ciemnego, wiedz� przecie�, �e to nie kawa� czekolady tylko czarny chleb. Zreszt� rok by o tym gada�.
Pan to wie, drogi przyjacielu, bo�my razem schodzili p� Pragi. Ostatnio, kiedy pana nie by�o, bo pan wyjecha�, sam przemierza�em uliczki i place, ale tak mi jako� by�o nieswojo i g�ow� nosi�em ca�y czas spuszczon�, jakbym za �ycia szuka� w�asnej mogi�y. Ale co ja panu chcia�em opowiedzie�?
Czy pan zna legend� o bia�ym domu na Ma�ej Stranie? Tyle�my sobie tych historii opowiadali, a tej od pana nie s�ysza�em. To w g�rze ulicy Alchemik�w stoi taki dom, kt�ry widoczny jest tylko podczas mg�y i tylko dla "urodzonych w czepku", nazywaj � go Mur przy Ostatniej Latarni. By�em tam w dzie�, widzia�em du�y szary kamie�, a dalej urwisko. Podszed�em i zobaczy�em przepa�� g��bok� a� do Jeleniego Jaru. W g�owie mi si� zakr�ci�o. Gdyby tam w ciemno�ciach zrobi� krok, poza ten kamie�, toby si� z �yciem nie usz�o.

11
10
 

M�wi�, �e pod tym kamieniem le�y skarb, co go tu ukryli Bracia Azjatyccy, ci, kt�rzy podobno Prag� za�o�yli. Dalej historia coraz to bardziej zawi�a i straszna, ale pi�kna. Ten g�az to rzekomo kamie� w�gielny pod dom, w kt�rym, gdy si� czas wype�ni, zamieszka Hermafrodyta. Boska ta istota to po��czenie kobiety i m�czyzny z g�ow� zaj�ca. Kamienia tego strze�e Matuzal, dzie� i noc, gdy� w przeciwnym wypadku szatan m�g�by si� tu zakra�� i z kamieniem owym sp�odzi� tajemnicz� posta� m�odzie�ca, zwanego Ar-milos, kt�ry mie� b�dzie z�ote w�osy zwi�zane w warkocz, oczy w kszta�cie sierpa i ramiona a� do ziemi.
Wszystko to opowiedzia� mi pewien znajomy w tej knajpie spod ciemnej gwiazdy, u "Lojziczka", co to pan wie, �e czasami chodz�, kiedy mam do�� �ycia. Praga to tajemnicze miasto, a� chcia�oby si� tu zosta� na zawsze...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin