Medytacja transcendentalna - dlaczego nie - świadectwo o. J. Verlinde w opracowaniu Marcina Dybuka.txt

(11 KB) Pobierz
Medytacja transcendentalna - dlaczego nie?

Dwudziestojednoletni Belg spacerowa� ulicami, kiedy zainteresowa� go afisz z twarz� hinduskiego guru. Ni�ej by� napis "Medytacja transcendentalna". "Dlaczego nie?" - pomy�la� Jacques.

Zdoby� zaproszenie na wst�pny kurs. Tam z wielkim zainteresowaniem wys�uchiwa� wyk�ad�w na temat techniki medytacji, kt�ra mia�a mu da� dost�p do wn�trza samego siebie. W nied�ugim czasie podda� si� inicjacji w ramach tej techniki. Zgodnie z zaleceniami mia� j� �wiczy� dwa razy dziennie po dwadzie�cia minut. Verlinde byt jednak ambitnym uczniem i ju� od samego pocz�tku zwi�kszy� dawk� �wicze�. Aby m�c osi�gn�� lepsze wyniki, wyd�u�y� czas do trzydziestu minut, dwa razy dziennie. P�niej do godziny, dw�ch, a� doszed� do stanu, w kt�rym nie panowa� nad sob�. W tym czasie prowadzi� badania naukowe w CNRS, instytucji, kt�ra stanowi francuski odpowiednik Polskiej Akademii Nauk. Sta� si� specjalist� w dziedzinie chemii nuklearnej. Ko�czy� doktorat z nauk �cis�ych, a dok�adnie z fizyki. 

"Rozpoczynaj�c na uniwersytecie karier� badacza w dziedzinie chemii nuklearnej zainteresowa�em si� pr�dami filozoficznymi, wywodz�cymi si� od Marksa, Freuda i Nietzschego, oraz strukturalizmem. Jako m�ody naukowiec nie potrafi�em im przeciwstawi� �adnych argument�w. Wtedy wydawa�o mi si� czym� dobrym odrzucenie �ycia religijnego, kultu - po to, by sta� si� cz�owiekiem w pe�ni wolnym i odpowiedzialnym za swoj� ludzk� egzystencj�. Usi�owa�em wi�c w kontek�cie maja 1968 porzuci� ten religijny wymiar mojego �ycia i zaspokoi� istniej�ce we mnie pragnienie Absolutu poprzez inne zaj�cia. By� zatem teatr uliczny, w oparciu o ruch trockistowski, potem w ci�gu trzech lat zaanga�owanie spo�eczne - z wielkim zapa�em i w r�nych formach. Id�c za pragnieniem bycia cz�owiekiem w pe�ni wolnym odczu�em, �e w moim �yciu istnieje szczelina, �e wewn�trz mojego bytu tkwi pustka, kt�r� bez skutku pr�bowa�em wype�ni�. Zrozumia�em wtedy, �e mimo tego wszystkiego, co m�wi�y nowe pr�dy filozoficzne, wymiar duchowy cz�owieka jest czym� bardzo istotnym i nie mo�na go zredukowa� tylko do analizy psychologicznej. Postanowi�em wi�c rozpocz�� swoje poszukiwania duchowe."

Nale�a�em do s�ynnego ruchu kontestacyjnego, kt�ry by� przeciwny wszystkim instytucjom, dlatego nie szuka�em Boga w starej instytucji, jak� jest Ko�ci�. Zgodnie z tendencj�, kt�ra by�a obecna w tym momencie w naszej kulturze, zwr�ci�em si� w stron� Wschodu.

Dyrektor CNRS, kt�ry zauwa�y� duchowe poszukiwania, poradzi� swojemu pracownikowi, aby wzi�� miesi�czny urlop i zastanowi� si� nad wszystkim. Verlinde skorzysta�.

Pojecha� na spotkanie ze stawnym guru z afisza, kt�ry kaza� mu jeszcze zwi�kszy� czas przeznaczony na medytacje, aby lepiej zg��bi� technik�. Kilka miesi�cy p�niej zosta� instruktorem medytacji. Pozosta� w Europie jeszcze przez pewien okres, dziel�c czas mi�dzy prac� w laboratorium i nauczanie ludzi, kt�rzy, podobnie jak on kiedy�, chcieli pozna� technik� medytacji. P�niej wycofa� si� z pracy w laboratorium i poszukiwa� naukowych, aby do��czy� do guru w Indiach. Tam zosta� otoczony przyja�ni�. Guru pozwoli� mu nawet na bycie Brahmacharia (w Indiach s� dwie du�e ga��zie zakonne: Sanasies i Brahmacharias). Dodatkowo zosta� przyj�ty w poczet najbli�szych uczni�w guru. Od tego czasu Jacques towarzyszy� mu podczas jego wszystkich wizyt. Zag��bi� si� w tradycjach naturalistycznych. Przebywa� razem z innymi mnichami w a�ramach w Himalajach. Tam, gdzie dotar�o niewielu Europejczyk�w. Pog��bia� swoj� znajomo�� filozofii orientalnej, jak i wszystkich technik, kt�re tamte religie mu proponowa�y. Verlinde, przyjmuj�c wszystkie zasady religii wschodniej, podda� si� bardzo rygorystycznemu �yciu, praktykuj�c nieustann� medytacj� oraz yog�.

Bardzo du�o medytowa�em, nawet przez ca�e tygodnie, prawie 24 godziny na dob�, sen i posi�ki byty ograniczone do minimum, jedynie po to, aby prze�y� - twierdzi.

Przez cztery lata Jacques poddawa� si� wszelkim �wiczeniom medytacyjnym. By� coraz bardziej zafascynowany religiami naturalistycznymi.

Wycofa� si� ze �wiata, aby za bi� swoje osobowe "ja" w poszukiwaniu kosmicznego absolutu.

Ale ju� w�wczas, w Indiach, kilkakrotnie podczas medytacji widzia� twarz p�acz�cej kobiety. Nie wiedzia�, kim jest ta przepi�kna Pani. 

"Gdy trwa�em w praktykowaniu technik medytacyjnych w �wi�tyni w Tybecie, w momencie, w kt�rym tego absolutnie nie oczekiwa�em, wielokrotnie pojawia�a si� przede mn� twarz kobiety, kt�ra by�a bardzo pi�kna, ale jej oblicze nosi�o na sobie oznaki cierpienia. Patrzy�a na mnie p�acz�c i jednocze�nie z pro�b� w oczach, a ja by�em wstrz��ni�ty tym widokiem. Za ka�dym razem, kiedy pyta�em: "Kim jeste�?"; ona znika�a. Jak bardzo by�em wzruszony, kiedy po raz pierwszy przyjecha�em tu, do st�p ikony Pani Jasnog�rskiej, i rozpozna�em w tym Obrazie twarz tamtej kobiety. To Maryja p�aka�a nad swoim dzieckiem, kt�re si� oddala�o. I tam przed dwudziestu laty do a�ramu przyszed� Jezus, aby mnie odnale��" - tak m�wi� podczas pobytu w Cz�stochowie w maju 1996 roku w Polsce ojciec Joseph Marie Verlinde.

Verlinde �yj�c u boku guru my�la�, �e tat� reszt� �ycia po�wi�ci mistyce hinduizmu... Pewnego dnia do guru przyjecha� go�� z Francji. Nic by nie by�o w tym dziwnego, gdyby nie pytanie, kt�re zadano w�wczas Verlinde. Nieznajomy ca�kiem niewinnie zagadn��:

- Przecie� w dzieci�stwie by�e� chrze�cijaninem, a wi�c masz wychowanie chrze�cija�skie.

- Tak - odpowiedzia� Jacques.

- To kim jest dla ciebie dzisiaj Jezus? zapyta� przybysz.

Verlinde nie odpowiedzia� na pytanie.

Oddali� si�. Stara� si� o wszystkim zapomnie�, ale od tego dnia imi� Jezusa towarzyszy�o mu ju� do ko�ca.

Wieczorem k�ad�c si� spa� pomy�la�em: "Do rana o wszystkim zapomn�!" Jednak czu�em, �e moje dotychczasowe �ycie zosta�o ca�kowicie wstrz��ni�te. Nast�pnego ranka, kiedy si� obudzi�em, ten sam g�os Bo�y, z t� sam� moc� m�wi� mi: "Wydawa�o Mi si�, �e szukasz Boga i teraz pozwoli�em ci zrozumie�, �e Ten, kt�rego szuka�e� na ko�cu �wiata, pozosta� z wielk� wierno�ci� w twoim sercu, czekaj�c na tw�j powr�t. Pozwoli�em ci zrozumie�, �e Moje Mi�osierdzie jest niesko�czone i wiesz, co teraz powiniene� zrobi� - wspomina tamte chwile Verlinde. 

- Nie by�o to �atwe, jednak B�g pom�g� mi, abym w ci�gu 24 godzin opu�ci� a�ram� i m�g� powr�ci� do Europy. Poprosi�em guru o mo�liwo�� opuszczenia go. Zaufa� mi i pozwoli� pojecha�, wysy�aj�c samoch�d i szofera, aby mnie odwieziono na lotnisko. l tak znalaz�em si� po 4 latach w Europie z jedn� walizk� i z ca�ym moim �yciem do odbudowania w Jezusie - dodaje.

Jacques Verlinde wr�ci� na stary kontynent, aby odnale�� Boga, ale swe pierwsze kroki skierowa� do grup ezoterycznych.

- Szybko zorientowali si�, �e mam jak�� moc. T� moc nazywano darem bo�ym. Poproszono mnie, abym podzieli� si� ni� z innymi w imi� mi�o�ci do Ewangelii. By�em tym roztrz�siony, tym bardziej, �e sam nie wiedzia�em, i� posiadam jakie� "dary bo�e", kt�re zosta�y we mnie odkryte, m.in. moc promieniowania, nazywana radiestezj�, co pozwala�o wykrywa� choroby. Dano mi do r�ki wahade�ko. Zaskoczy� mnie rezultat. Bardzo szybko zorientowa�em si�, �e nie musz� mie� bezpo�redniego kontaktu z osob� badan�, �e tak�e bez wahade�ka jestem w stanie wykry� chorob�. Wystarczy�o mi spokojne popatrzenie na osob�, aby m�c powiedzie�, co jej dolega. Stwierdzono r�wnie�, �e gdy dotykam r�ki chorego, aby postawi� diagnoz�, dana osoba czuje si� lepiej. St�d te� stwierdzono, �e mam dar uzdrawiania. Wci�� popychano mnie do praktykowania tych "dar�w", do u�ywania ich w celu uzdrawiania innych, bo przecie� Jezus uzdrawia�, a wi�c nie ma powodu, aby ci, kt�rzy do Niego nale��, nie mogli robi� tego samego - wspomina Verlinde.

Ca�y czas w trakcie swojej nowej dzia�alno�ci Jacques pr�bowa� nawraca� si�. Codziennie ucz�szcza� na Eucharysti�, od czasu do czasu adorowa� Naj�wi�tszy Sakrament i modli� si� za wstawiennictwem Maryi oraz odmawia� r�aniec. R�wnocze�nie oddawa� si� praktykom okultystycznym, nie dostrzegaj�c, �e k��ci si� to z nauk� katolick�.

Coraz wi�cej r�nych szk� ezoterycznych by�o zainteresowanych jego mo�liwo�ciami. Wszyscy namawiali go do wykorzystywania swoich si� i mocy.

Jacques Verlinde skorzysta� z pomocy duch�w, stosowa� pismo automatyczne. Okultyzm praktykowa� przez kolejne trzy lata swojego �ycia.

Pewnego dnia, podczas Eucharystii w Pary�u, w trakcie przeistoczenia poczu� ch�� do rzucania blu�nierstw.

Wystraszy�em si� i poczu�em zmieszanie, przecie� chcia�em pozosta� wierny Jezusowi i Ewangelii, a tutaj ch�� rzucania obelg - wspomina Verlinde. - Pyta�em siebie: "Sk�d to wszystko pochodzi, kto za mnie m�wi?"

Po Mszy Jacques uda� si� do zakrystii i opowiedzia� wszystko ksi�dzu, kt�ry celebrowa� Eucharysti�.

- Wcale mnie to nie dziwi - us�ysza� w odpowiedzi.

- �atwo ksi�dzu powiedzie�: "Nie dziwi mnie to" - skomentowa� Verlinde.

- Nie. Dlatego, �e jestem egzorcyst� doda� kap�an.

Wsp�lnie z duchownym zacz�li si� modli�. Verlinde zosta� poddany egzorcyzmom. Dzi� ojciec Joseph - Marie nie lubi zbyt du�o m�wi� o tym etapie swojego �ycia.

- Nie chcia�bym wchodzi� w detale. My�l�, �e w�r�d etap�w, jakie prze�y�em, ten by� najtrudniejszy, najbardziej poni�aj�cy. Zapewniam, �e trudno jest sobie wyobrazi� to, co si� prze�ywa w podobnych chwilach. Jednak mimo wszystko jestem wdzi�czny Panu, �e mog�em tego do�wiadczy�. By� to czas �aski. Chrystus pozwoli� mi na wewn�trzne uczestniczenie w walce �wiat�o�ci z ciemno�ciami - m�wi.

Jacques Verlinde skierowany przez kap�ana do Ruchu Odnowy Charyzmatycznej wyrzek� si� nie tylko u�ywania, ale r�wnie� posiadania dotychczasowych mocy.

Wszed� na drog� "rehabilitacji" duchowej, kt�ra w jego przypadku trwa�a siedem �at. Gdziekolwiek Verlinde pojawi� si�, tam zawsze prosi� wiernych o modlitw� o uzdrowienie. W jego intencji modli�o si� kilkadziesi�t wsp�lnot w Europie. Ostateczne wyzwolenie przysz�o przez modlitw� uzdrawiaj�c�, wyzwalaj�c� - w belgijskiej miejs...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin