Furmaga Les�aw GWA�T Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 Je�eli B�g ��da pomocy Wiadomo, �e k�ami� kap�ani Pustelnik z Carin Dzie� by� pogodny, s�o�ce jakby znieruchomia�o w �rodku nieba. Do kraw�dzi kamiennej g�ry przyklejone by�y domy i ogrody. Skalisty krajobraz i hucz�ce morze nie przyci�ga�y na to uroczysko. Domki drzema�y na zboczach, w porcie ko�ysa�y si� kutry, na kt�rych ogorzali m�czy�ni w rybackich kapeluszach suszyli sieci, zwijali liny, przetaczali beczki. Nawet zaraza religijnej wojny by�a tu niewidoczna. Maria Elwira odnalaz�a domek Remis, wesz�a do ogrodu. W niewielkim salonie trzaska� ogie� na kominku. Remis ubrana by�a w skromn� sukni�, kt�ra podkre�la�a jej kobiec� urod�. Wn�trze domu robi�o wra�enie zadbanej staroci. Meble i bibeloty dalekie by�y tu od nowoczesnej tandety. Wszystko, opr�cz telewizora i radia, pami�ta�o czasy poprzednich pokole�, Maria przypatrywa�a si� m�odej gospodyni. Czy ty nie dozna�a� szoku? � zapyta�a po chwili bez wst�p�w. Remis zwr�ci�a twarz ku Marii, rysy jej st�a�y. � Co wiesz? � zapyta�a kr�tko. � Wiem du�o � odpar�a r�wnie kr�tko Maria. Remis siedzia�a teraz z g�ow� wtulon� w ramiona. � Zastanawiam si� sk�d wzi�am tyle si�y � powiedzia�a patrz�c w ogie� na kominku. � Mia�a� du�o szcz�cia, to byli przecie� najemni mordercy � Maria Elwira nadal przygl�da�a si� dziewczynie. Remis unios�a g�ow�, jakby pozbywaj�c si� opor�w i zacz�a m�wi�. Uderzyli w ty� roweru. Upad�am, wrzucili mnie do samochodu, skr�cili w jar. Kt�ry� zerwa� mi bluzk�... Wywlekli mnie z auta, zacz�li podrzuca� jak kuk��. Upad�am na piach. Pili whisky. Zerwa�am si�, zacz�am krzycze�, ucieka�, Dopadli mnie. Stali, patrzyli, spierali si�, kt�ry pierwszy. Dw�ch chwyci�o moje r�ce, trzeci zacz�� gwa�ci�, potem nast�pny. By�o ich kilku, jednego nazywali Gass, drugiego Anio�... to by� zwyrodnialec, zadawa� b�l. Nawet gdy traci�am przytomno�� czu�am, �e to znowu on... Gdy ju� nie mog�am nie uda�o mu si�, wi�c mnie depta�. � S�ysza�am wybuchy �miechu. � Przesta�am czu�. Nie wiem jak d�ugo le�a�am p�przytomna... Na g�rze by�o �r�de�ko, strumyk szumia� gdzie� blisko. Wesz�am do lodowatej wody. Powoli przestawa�am krwawi�. Trwa�am w bezruchu a� zdr�twia�am. Zacz�am krzycze�. Nikt nie s�ysza�. Odnalaz�am podart� sp�dnic�. Na prze�aj, po skale zawlok�am si� do domu. Matka by�a w Beldown. W mieszkaniu wszystko sta�o na swoich miejscach, jakby si� nic nie wydarzy�o, panowa� spok�j, cisza. Remis podesz�a do okna, patrzy�a na kuter, wp�ywaj�cy do portu, unosi�y si� nad nim ptaki, szarpi�c resztki ryb z sieci przy burtach. S�o�ce wysz�o wysoko. W pokoju przygas� ogie� na kominku, stary zegar uderzy� na kwadrans jakiej� godziny. Remis zwiesi�a; g�ow�, zni�y�a g�os. � Czu�am, �e jeszcze ci�gle dzieje si� co� z�ego. Nie mog�am umiejscowi�, okre�li�, nazwa� co to by�o. Nagle zrozumia�am. P�czkowa� we mnie jad tych bestii. Dosta�am torsji, pobieg�am do �azienki, zacz�am si� broni�. Ta obrona doda�a mi si�y... Nie by�am ju� zniewolona, mog�am z tym gwa�tem walczy�, przynajmniej teraz. Mia�am wra�enie, �e brak tej obrony by�by zwyrodnieniem. Gor�ca woda kr��y�a w moim brzuchu, przynosi�o to ulg�, oczyszcza�o mnie jako�... Nie posz�am na policj� ani do lekarza, ba�am si�, �e oni te� mnie zniewol�. Siedzia�am w domu a� znik�a opuchlizna i si�ce. Mia�am nadziej�, �e gor�ca woda pomog�a, chcia�am zapomnie� o wszystkim. Niestety... by�o inaczej. My�la�am, �e oszalej�. Znik�d nie by�o ratunku. Przysz�o mi do g�owy, �eby oszuka� Teda, ch�opaka z kt�rym by�am ostatnio. Powiedzie� mu, �e to jego dziecko. Z tym posz�am do spowiedzi... � Remis umilk�a, patrzy�a na p�omienie w kominku. � Tak postanowi�am � Powr�ci�a do w�tku. � Ksi�dz wyjrza� z konfesjona�u. � Nie! Nie! � zaprotestowa�. Dziecko z gwa�tu, wychowane w oszustwie?! Co ty m�wisz!... � powiedzia� przera�ony. � Wi�c to dziecko ma wiedzie� dlaczego jest na �wiecie? Maj� to wiedzie� wszyscy? � zapyta�am. Nie by�o odpowiedzi. Remis przerwa�a, zn�w patrzy�a na dogasaj�c� g�owni�, Maria Elwira na kamienny obraz fiordu. Wysoko zawis� ptak, wielka mewa szybowa�a w bezruchu skrzyde� jak metalowy latawiec. Co� nieuchwytnego by�o w wysokich ska�ach nad miasteczkiem. � Je�eli dziecko oka�e si� takie jak Anio�, b�dziesz mu matk�, pokochasz je szczerze? � zapyta�a �agodnie Maria Elwira. Remis unios�a g�ow�, mia�a dziwnie pust� twarz, odwr�ci�a oczy w bok. Milcza�a chwil�. Czy b�d� mog�a pokocha� to dziecko... � to jaki� upiorny sen � powiedzia�a jakby jedynie do siebie. � S�ysza�a� o Albakorze � zapyta�a Maria. � Tak, kiedy� opowiada�a mi matka. � To ja przed laty strzela�am w Segers � powiedzia�a szybko Maria Elwira. Zapanowa�a cisza. W dole falowa�o morze. Pieni�o si� przy brzegach. Nie by�o s�ycha� jego szumu, wali�o o ska�� szerok� fal� jak na niemym filmie. Remis poblad�a. � Ty organizowa�a� gwa�ty?! Ty!? � Zostaw. To stare dzieje, chc� ci pom�c powiedzia�a Maria Elwira. � Mnie napadli twoi ludzie! � krzycza�a nagle wzburzona Remis. Teraz Maria szuka�a s��w, aby wyrazi� to co musia�a powiedzie�. � Anio� to by�... to by�... ja go kiedy� urodzi�am... � wypowiedzia�a zmienionym g�osem. � Tw�j syn?! � Syn? Czy m�j?...� Twarz Marii Elwiry sta�a si� te� pusta. � Tw�j syn?! � krzycza�a ci�gle przera�ona Remis. Pochwyci�a za �ciany my�liwsk� strzelb�. � Id� precz. Nie chc� twojej pomocy! Precz! Przepadnij szakalico, szakalowa matko!... Maria pr�bowa�a uspokoi� Remis, przekaza� jej cz�stk� prawdy o tamtym, ale to by�o niemo�liwe... � A wi�c tak sko�czy�a si� jej misja... Nie musia�a tu przyje�d�a�... Nie musia�a! Na pewno? Nie wiedzia�a w�wczas, �e �ycie udzieli jej odpowiedzi tak�e na to pytanie. Otrz�sn�a si�. Ruszy�a na prze�aj, stan�a nad urwiskiem. �cie�ka wita si� mi�dzy zboczami ska� w jarach poro�ni�tych traw�. Maria Elwira zesz�a ni�ej, wyj�ta kluczyki, otworzy�a drzwi starego citroena, ruszy�a kamienn� drog� wzd�u� potoku. W Port � Loden sta�o przy nabrze�u kilkana�cie kutr�w. Maria zapyta�a o �Santa King�. Odnalaz�a bez trudu szypra. Stary u�miechn�� si� i wyci�gn�� r�ce. � Znalaz�a� si�, a my�la�em ju� B�g wie co. � Zaprowadzi� j� do malej mesy. Propozycja by�a kr�tka. � Zostaniesz na kr�lestwie w kambuzie, jest nas pi�ciu, jadamy trzy razy dziennie. S� puszki, makarony... Zreszt� b�dziesz tak�e robi� zakupy. Kubryk po sieciach przerobimy ci na kabin�. OK? � zapyla�. � OK � odpowiedzia�a. I tak zacz�a si� jej morska kwarantanna. Wieczorem byli ju� w zatoce. Ze wschodu wia�o ma�� tr�jk�, kuter ry� dziobem fale. Woda pi�trzy�a si� na grzbietach. Dooko�a by�a nieograniczona przestrze� morza, w g�rze przestrze� do gwiazd. Patrzy�a na te gwiazdy przez szczelin� w skajlajcie. Zapad�a w sen, przespa�a pierwszy raz od wielu lat noc i pot dnia. Gdy obudzi�a si�, kuter tra�owa�, a ludzie przebierali ryby z poprzedniego zaci�gu. W kambuzie by� porz�dek, grza� si� dla niej pudding z szynk�, sta�a butelka wina i kubek. Pobieg�a do Grahama wyt�umaczy� si�, �e zaspa�a. � Dobrze, �e w og�le chodzisz, inna by rzyga�a dalej ni� biegn� fale; wieje pi�tka � roze�mia� si� szyper. Nast�pnej nocy wr�ci�y wspomnienia. Le�a�a w koi, patrzy�a przez �wietlik na niski maszt z anten�, kt�ry uparcie kre�li� zygzaki mi�dzy gwiazdami. ...Kiedy� zadawa�a Bogu pytanie, dlaczego to spotka�o j�... Dlaczego w�a�nie j�? Po owej spowiedzi, kt�rej nie zapomni nigdy, przesta�a wierzy� w Boga. W Boga? To nieprawda... W Boga wierzy�a zawsze... Ale gdzie by� B�g w�wczas? Potr�cili j� podobnie jak Remis, samochodom, skuter upad�. Zwi�zali, zakleili plastrem usta. Znalaz�a si� w baga��wce. Czu�a, �e serce zamiera jej z przera�enia. By�o ich pi�ciu. ...Mi�dzy kar�owatymi drzewami na stoku wzg�rza stal opuszczony dom. Zawlekli j� do sutereny w tym domu. Miejsce by�o przygotowane. W rogu le�a� materac przykryty kocami. Z boku sta� koszyk z jedzeniem i butelka whisky. Zauwa�y�a, �e w strasznych chwilach dostrzega si� szczeg�y, a inne nawet wa�niejsze rzeczy uchodz� uwadze. Z koszyka wystawa�a laska salami, aa bulkach le�a� wielki n� z kompasem w r�koje�ci. Zdarli jej plaster z twarzy. Wtuli�a si� w k�t. Patrzy�a przera�ona na pi�ciu bandyt�w. Wysoki drab rozpina� portki, inni robili to samo. Zerwa�a si�, rzuci�a ku wy�amanym drzwiom. Dosta�a po raz pierwszy w twarz, upadla. Zn�w uciek�a w kamienny k�t. Dw�ch unios�o j� za r�ce, ten, do kt�rego pozostali m�wili Hyde, przysun�� si�. Tkwi�a nieprzytomna przy �cianie, zerwa� jej stanik, przygni�t� za g�ow� do ziemi, zbli�y� narz�d do jej nagich piersi, ociera� go chwil� o nie. Kt�ry� otworzy� butelk� whisky i poda� j� bestii. � Wlej jej w ryj, b�dzie gi�tka � parskn��. Hyde wypi� kilka �yk�w, potem chwyci� j� za w�osy, wla� sporo w�dki do gard�a. Taki z rud� brod� zerwa� z niej sp�dnic�, chcia� zerwa� te� figi. � Zostaw! � warkn�� szef � daj ch�opcom, niech si� pobawi�. Ca�y czas broni�a si�. Trzyma�a te figi. Rechotali. Zosta�a ca�kiem naga. Po�o�yli j� na materacu, trzymali za r�ce. Z nogami walczy� Hyde bez niczyjej pomocy. Rozchyli� je. Poczu�a jego ci�ar na sobie. Ci�gle spostrzega�a r�ne szczeg�y. Zauwa�y�a, �e kt�ry� popija z butelki whisky i onanizuje si� przy pomocy fig, kt�re z niej zdarli. Ten wielki gryz� dotkliwie jej piersi. Potem wdar� si� w ni� nagle, bole�nie i gwa�ci�. Trzyma� j� za w�osy jak zwierz�. �mia� si� chrapliwie. Tamci stali doko�a, mieli spuszczone portki, czekali na swoj� kolej. Usi�owa�a przesta� istnie�... Ale po przera�eniu przychodzi�a jasno��, strach powoli mija�, przyp�ywa�a rozpacz. Jakby szerok� od kra�ca do kra�ca ziemi rzek�, wlewa�a si� w ni� �wiadomo��. Uczepi�a si� my�li, �e to sen. Chcia�a przebudzenia, ale upiorny sen trwa�. Przebudzi�a si� wi�c z marze� o �nie. Przesta�a odczuwa� ci�ar �cierwa na sobie,...
pokuj106