Gąsiorowski Huragan.txt

(1996 KB) Pobierz
Wac�aw G�siorowski

HURAGAN

Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
I
Wiecz�r zapada�. Na drodze ci�gn�cej si� od Brzezin ku Rawie wl�k� si� ma�y, 
w�gierski
w�zek, zaprz�ony w par� gniadych mierzynk�w. Droga by�a ci�ka, miejscami 
w�ska, wypuk�a,
zawalona kamieniami, to zn�w rozlewaj�ca si� w szeroki, piaszczysty go�ciniec. 
W�zek
co chwila to zapada� w g��boko ��obione koleje, brzuchem swym muskaj�c ziemi�, 
to
wspina� si� z grudy, na grud�, z kamienia na kamie�. Konie ustawa�y. Stary, 
skulony furman
zach�ca� je g�osem, szarpa� z lekka lejcami lub smaga� batem. Lecz i to 
przesta�o skutkowa�.
Gniadosze rozwar�y szeroko chrapy, naje�y�y kr�tko strzy�one grzywy i zatrzyma�y 
si� nagle
dysz�c ci�ko.
Furman zeskoczy� z w�zka, a za nim siedz�ca obok niego baba. Z tylnego siedzenia 
zerwa�
si� m�ody cz�owiek, zbudzony widocznie. i chwyci� machinalnie za ukryt� w 
zanadrzu kr�cic�.
� Maciej! � zakrzykn��. � A tam co?!
� Usta�y, panie poruczniku!
� Bo ty� zdarzony akurat do powo�enia! � odezwa�a si� baba. � Gna�e�... 
gna�e�... to i
masz...
� Jasia, nie gadaj � upomnia� bab� furman.
� Nie gadaj i nie gadaj! � przedrze�nia�a dalej baba. � A teraz konie wy�� i 
ci�gnij...
� Nie poradzi! � odpar� flegmatycznie furman, rozwi�zuj�c postronki uprz�y.
� A te� to skaranie boskie z tym ch�opem. M�ody cz�owiek nie zwa�a� na 
dogadywania baby.
r�k� do kaszkietu przy�o�y� i rozgl�da� si� po okolicy. Wreszcie rzek� p�g�osem 
jakby do
siebie:
� Nie wida�! Mo�e lepiej w�zek porzuci�. Na prze�aj mila mniej...
Baba. rozpostar�a r�ce szeroko i podchwyci�a �ywo:
� Na prze�aj? A to� by�oby dopiero! Ani my�li! Szkapiny si� wydychaj� 
krzynk�!... O...
jak to parska! Zdr�w! I dowleczem si�. Gdzie�bym, ja to panicza mego pu�ci�a na 
piecht�.
Ju�ci niejeden kraj si� przemaszerowa�o, ale gdzie tu... samotrze�!... W��czy 
si� r�nego
zb�jectwa. A nie uszli�my to ju� z dziesi�� razy rozmaitym?... Ja tam siadam na 
w�zek i czekam!
No, stary, czego� g�b� rozdziawi�, daj�e obroku! Taki to, panie poruczniku, 
ciemi�ga, a
do strzelc�w konnych i�� si� napiera�!...
Porucznik, zasypany potokiem wyraz�w, u�miechn�� si� smutnie.
� Dobrze m�wicie, �ubrowa. Tylko czy poczciwe koniska wytrzymaj�, czy nie 
omdlej�?
Nie jestem tu obcy, papier�w nie ma co okazywa�... Sze�� mil jednym tchem prawie 
przebieg�y,
a... ile jeszcze?
� Do Rawy, wedle rozkazu, b�dzie jedna, a potem, w bok, z p�torej.
� Wedle rozkazu! Wedle rozkazu! � powt�rzy�a z przek�sem baba. � Niby to pan 
porucznik
kaza�, �eby tyla jeszcze by�o!
� Jasia, nie gadaj � mrukn�� po swojemu furman.
� I to... zrobili podoficerem jeszcze! � gdera�a dalej baba.
� Ano trudno � przerwa� porucznik. � Wysyp im reszt� obroku. Niechaj wypoczn�. 
Noc
zapada. Podjedziemy do miasta. �ubrowa skoczy potem cichaczem na rogatki. A nie 
macie
tam czego w torbach?...
� Et, nie ma strachu! Markietanka g�ow� na karku mo�e ma lepsz� ni� niejeden 
podoficer
pierwszej legii, pierwszego batalionu, drugiej kompanii!...
Na potwierdzenie tych s��w baba skoczy�a do w�zka i j�a wydobywa� ze� prowianty 
i g�siorek
z w�dk�. Porucznik przysiad� nad rowem i zabra� si� ochoczo do jad�a, 
przepijaj�c ze
smakiem.
� Gda�ska! � zauwa�y� z ukontentowaniem. � Pijcie i wy. Baba chwyci�a za flaszk� 
i poci�gn�a
mocno raz i drugi.
� Co nasze, to nasze! A� gor�co�� w cz�eka wst�puje a �ywo��. Lepsze ni� te 
italskie napoje,
co cho� g�b� ze s�odyczy sklejaj�, a jeno ckliwo�� po nich ostaje i zgaga. 
Stary, masz i
ty, a folguj, bo mi si� spijesz!... Ju� to g�ow� masz na nic. Widzisz, stary, 
nawet kule ci� mija�y,
s�usznie m�drzejszych �epetyn szukaj�c... Pod tym Holindem...
� Hohenlinden! � poprawi� porucznik.
� Kto by tam spami�ta� � pod Holindem ju�-ju� lecia�a na niego jedna, ale jak ci 
nie zobaczy
z bliska tej kapu�cianej g�owy, tak dalej w bok, ledwie mu pogardliwie ko�o ucha 
gwizdn�a
i przebi�a porucznikowi Dziurbasowi kaszkiet!... Albo cho�by w bitwie nad Adyg�. 
Stoj�
sobie przy ambulansie, a tu nieprzyjaciel plun�� na przywitanie rotowym ogniem; 
patrz�, w
drugiej kompanii, na lewo, kiwn�a si� czapka � my�l�, nareszcie m�j dryblas si� 
doczeka�!
�Jeste� wdow�, madame1 �ubrowa�. Chwytam za manierk�, aby mu si� da� napi� na 
drog�
�ywota wiecznego i wciskam si� mi�dzy szeregi... A� tu m�j stary gryzie sobie 
najspokojniej
�adunek! A kapral Micha� Zadera le�y jak d�ugi i ani zipnie! Poczciwe by�o 
cz�eczysko. Nieraz,
bywa�o, je�� nie ma co, a� zatyka. A tu Zadera naraz si� zjawia. �Pani �ubrowa � 
powiada
� bydlaka sobie zjemy! Co?!� Ja mu na to z�a: �Ju�ci bydlaka si� zachciewa � a 
pomidor�w
z oliw� nie �aska?� A ten aby bia�kami �ypnie i patrz�, a ju� z kieszeni ci�gnie 
przepi�rk�,
niby psa za ogon! Dobre by�o ch�opisko...
Baba urwa�a, r�kawem oczy przetar�a i nagle zamy�li�a si�. Porucznik odwr�ci� 
g�ow� i
zapatrzy� si� w zapadaj�ce mroki nocy. �ubr j�� opatrywa� konie, kt�re ostyg�y i 
potrz�sa�y
ju� ochoczo uzdami.
Nagle stary podoficer drgn�� i zacz�� nads�uchiwa�. Na drodze, od strony 
Brzezin, rozleg�
si� miarowy t�tent. �ubr podskoczy� ku porucznikowi.
� Melduj� pokornie, i� kto� za nami nadje�d�a! Porucznik zerwa� si� z miejsca i 
skoczy�
do w�zka.
� Siada� �ywo i ruszajmy.
�ubrowi nie trzeba by�o rozkazu powtarza�. Nakarmione mierzynki pomkn�y �wawo.
Podr�ni jechali przez chwil� w milczeniu. Turkot w�zka �r�d nocnej g�uszy 
rozlega� si�
doko�a. A� oto czujne ucho furmana pochwyci�o nowy odg�os, bo zaci�� silnie 
mierzynki i
szepn��, nachylaj�c si� wp� ku porucznikowi:
� Melduj� pokornie, �e nas goni�!
Jakby na potwierdzenie tych s��w, gdy w�zek wjecha� w piaszczyst� kolej, a 
turkot jego
ucich�, r�wnocze�nie na drodze, w oddali, rozleg� si� ju� przy�pieszony t�tent 
kopyt ko�skich.
� Ilu mo�e by�?
� Czterech... pi�ciu!
� M�drala � mrukn�a baba.
� Zwolni� � zakomenderowa� porucznik. � �ubrowa na moje miejsce! Nie ujdziemy! 
Bro�
opatrzy�! Uwa�a�! Jakby wi�cej... to p�jdziemy w pole!
1 M a d a m e (franc.) � pani.
Rozkaz wykonano natychmiast. Mierzynki przesz�y na spokojnego truchta. Baba 
rozsiad�a
si� wygodnie w tyle. Porucznik nasun�� kaszkiet na oczy i zaj�� miejsce obok 
furmana.
Tymczasem pogo� zbli�a�a si� coraz szybciej, wreszcie, gdy przysun�a si� na 
odleg�o��
strza�u, da� si� s�ysze� dono�ny g�os:
� Hej, tam! Sta� w miejscu! W�zek zatrzyma� si�.
� Prusacy! � szepn�� porucznik pochwyciwszy w lot znany mu dobrze akcent.
Baba nie straci�a rezonu, wykr�ci�a si� na siedzeniu ku nadje�d�aj�cym i 
zakrzykn�a tonem
sprawiedliwego zniecierpliwienia:
� No wi�c stoj�! I c�?... Czego to wa�panom potrzeba? Jezdni otoczyli w�zek. 
Jeden z
nich wysun�� si� naprz�d i �aman� polszczyzn� zacz��:
� Dok�d? I sk�d?!
� A to pan nie widzi, �e na drodze do Rawy! Olaboga, c� to? Do domu wraca� nie 
wolno?!...
� Ci ludzie z wami?
� Ci ludzie? Zna�, �e wa�pan nietutejszy, ady� to ten pijak, m�j furman, 
niedo��ga, a ten
drugi... pociotek...
Je�dziec, snad� nie mog�c rozezna� podr�nych w ciemno�ci, zakomenderowa� sucho:
� W�zek w �rodek i marsz!
� Niby jak to? � odezwa�a si� �ubrowa.
� Papiery macie?
� A czy to bez papier�w kto je�dzi?!
� Tym lepiej dla was. Zobaczy si� Rawie.
� Niech b�dzie w Rawie! Albo to pana starosty nie znam!! Oho!
� Starosty! � za�mia� si� ironicznie jezdny. � Zobaczysz ty starost�, �e a� 
landrata2 popami�tasz!
Hans, naprz�d!
W�z, otoczony jezdnymi, ruszy� powoli z miejsca.
Milczenie zaleg�o w�zek. �o�nierze konwoju przyciszon� j�li prowadzi� rozmow�.
Baba nie mog�a wytrzyma� d�ugo i szturchn�a w plecy furmana � szepcz�c przez 
z�by:
� S�yszysz, stary, jak szwargocz�? Tyle drogi i u brzegu przyjdzie ugrz���.
� Nie gadaj! � wycedzi� dobitnie �ubr.
Porucznik tymczasem rozgl�da� si� doko�a, pr�no usi�uj�c przenikn�� ciemno�ci. 
�ubr ze
swej strony, jakby odgaduj�c my�li porucznika, wzrok wyt�a�, a wykr�ca� si� 
nieznacznie.
W ko�cu nachyli� si� i rzek� uroczy�cie:
� Pokornie melduj�, �e sze�ciu.
Pot�ny ku�ak w plecy by� mu odpowiedzi�.
� Widzisz � ozwa�a si� �ubrowa, korzystaj�c z tego, �e w�zek wjecha� na wyboisty 
kawa�ek
drogi i j�� dzwoni� �a�cuchami i trzaska� � widzisz, niedo��go, a m�wi�e�, �e 
czterech!
Kapu�ciana g�owa! Skaranie z tym ch�opem!...
�ubr ani drgn��, oczy wytrzeszczy� i g�ow� ku jad�cemu obok w�zka nachyli�. 
Badanie
by�o d�ugie.
� Melduj� pokornie � ��te huzary.
W tej�e chwili spoza chmur wysun�� si� r�bek ksi�yca. �wiat�o jego pad�o na 
twarz jad�cego
tu� obok w�zka. Stary �ubr zadr�a� i chwyci� machinalnie porucznika za rami� 
t�umi�c
dobywaj�cy si� z piersi okrzyk.
� Schmidt! � rzuci� przez gard�o.
Huzar poruszy� si� na siodle i zawo�a� gro�nie:
� Hej! Co tam za szepty! Cicho by�!... Mie� ich na oku!...
2 L a n d r a t (niem. Landrat) � starosta.
Porucznika zimny dreszcz przeszed�. Tak, to by� g�os Schmidta! I w jednej chwili 
ca�a
przesz�o�� stan�a mu przed oczyma. By�o to dwana�cie lat temu, gdy s�u�y� w 
kawalerii pod
Madali�skim, brygadierem. Nakazano zmniejszy� regimenty, kasowa� pu�ki; 
Madali�ski, a z
nim jemu oddana dru�yna nie chcia�a si� rozsta� z mundurem. Brygadier 
poprowadzi�. Rozpocz�to
walk� na swoj� r�k�. I tu, w Rawie, napadni�to dwudziestu piechoty i pi�tnastu 
huzar�w.
Jednemu z nich, w�a�nie porucznikowi Schmidtowi, on sam g�ow� rozp�ata� 
pa�aszem.
Kto� us�u�ny z rawian wskaza� jego nazwisko. Zrobi� si� gwa�t za napa��. Na 
us�ugach pruskich
b�d�ce s�dy ods�dzi�y go od czci i wiary. Po Maciejowicach, gdy chcia� wraca� do
stron rodzinnych � tu, pod Raw�... nie m�g�. I powl�k� si� oto na tu�aczk� w 
�wiat. Dzi�
mniema�, �e nie poznany przez obecnych, prze�li�nie si� do domu i dalej, do 
Warszawy, spokojnie
dotrze... gdy oto spotyka zn�w tego samego Schmidta! A mo�e go nie pozna? Ryzyko
zbyt wielkie. Bo� nie o jego �ycie tu sz�o tylko, lecz o papiery; o ekspedycj� 
do ksi�cia! Dotychczas
porucznik szcz�liwie unika� bli�szy...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin