Herbert Raport z oblężonego miasta.txt

(50 KB) Pobierz
Zbigniew Herbert

�Raport z obl�'onego Miasta�

Wydawnictwo Dolno�liskie, Wroc�aw 1997
----------------------------------------------

Kasi

-----------------------------------------------

Pami�ci Kazimierza Moczarskiego

	Co widzia�em

Widzia�em prorok�w szarpiicych przyprawione brody
widzia�em szalbierzy wst�pujicych do sekty biczownik�w
oprawc�w przebranych w baranie sk�ry
kt�rzy uchodzili przed gniewem ludu
grajic na fujarce

widzia�em widzia�em

	widzia�em cz�owieka poddanego torturom
	siedzia� teraz bezpiecznie w gronie rodziny
	opowiada� dowcipy jad� zup�
	patrzy�em na jego rozchylone usta			
	dziis�a - dwie ga�izki tarniny odarte z kory
	by�o to nad wyraz bezwstydne
	widzia�em ca�i nago��
	ca�e poni'enie

	potem
	akademia
	du'o os�b kwiaty
	duszno
	kto� bez przerwy m�wi� o wypaczeniach
	my�la�em o jego wypaczonych ustach

czy to ostatni akt
sztuki Anonima
p�askiej jak ca�un
pe�nej zduszonego szlochu
i chichotu tych
kt�rzy odsapniwszy z ulgi
'e zn�w si� uda�o
po uprzitni�ciu martwych rekwizyt�w
wolno 
podnoszi

zbroczoni kurtyn�

1956

	Ze szczytu schod�w

Oczywi�cie
ci kt�rzy stoji na szczycie schod�w
oni wiedzi
oni wiedzi wszystko

co innego my
sprzitacze plac�w
zak�adnicy lepszej przysz�o�ci
kt�rym ci ze szczytu schod�w
ukazuji si� rzadko
zawsze z palcem na ustach

jeste�my cierpliwi
'ony nasze ceruji niedzielni koszul�
rozmawiamy o racjach 'ywno�ci
o pi�ce no'nej cenie but�w
a w sobot� przechylamy g�ow� w ty�
i pijemy

nie jeste�my z tych
co zaciskaji pi��ci
potrzisaji �a�cuchami
m�wii i pytaji
namawiaji do buntu
rozgoriczkowani
wcii' m�wii i pytaji

oto ich bajka -
rzucimy si� na schody
i zdob�dziemy je szturmem
b�di si� toczy� po schodach
g�owy tych kt�rzy stali na szczycie
i wreszcie zobaczymy
co wida� z tych wysoko�ci
jaki przysz�o��
jaki pustk�

nie pragniemy widoku
toczicych si� g��w
wiemy jak �atwo odrastaji g�owy
i zawsze na szczycie zostaje
jeden albo trzech
a na dole a' czarno od miote� i �opat

czasem nam si� marzy
'e ci ze szczytu schod�w
zejdi nisko
to znaczy do nas
gdy nad gazeti 'ujemy chleb
i rzekni
	- a teraz pom�wmy
	jak cz�owiek z cz�owiekiem
	to nie jest prawda co wykrzykuji afisze
	prawd� nosimy w zaci�ni�tych ustach
	okrutna jest i nazbyt ci�'ka
	wi�c d�wigamy ji sami
	nie jeste�my szcz��liwi
	ch�tnie zostaliby�my
	tutaj

to si oczywi�cie marzenia
mogi si� spe�ni�
albo nie spe�ni�
wi�c dalej
b�dziemy uprawiali
nasz kwadrat ziemi
nasz kwadrat kamienia

z lekki g�owi
papierosem za uchem
i bez kropli nadziei w sercu

1956

	Dusza Pana Cogito

Dawniej
wiemy z historii
wychodzi�a z cia�a
kiedy stawa�o serce

z ostatnim oddechem
oddala�a si� cicho
na �iki niebieskie

	dusza Pana Cogito
	zachowuje si� inaczej

	za 'ycia opuszcza cia�o
	bez s�owa po'egnania

	miesiice lata bawi
	na innych kontynentach
	poza granicami Pana Cogito

	trudno zdoby� jej adres
	nie daje wie�ci o sobie

	unika kontakt�w
	nie pisze list�w

	nikt nie wie kiedy wr�ci
	mo'e odesz�a na zawsze

Pan Cogito usi�uje pokona�
niskie uczucie zazdro�ci

my�li o duszy dobrze
my�li o duszy z czu�o�cii

zapewne musi mieszka�
tak'e w innych cia�ach

dusz jest stanowczo za ma�o
jak na ca�i ludzko��

Pan Cogito godzi si� z losem
nie ma innego wyj�cia

stara si� nawet m�wi�
 - moja dusza moja -

my�li o duszy tkliwie
my�li o duszy z czu�o�cii

	wi�c kiedy si� zjawia
	nieoczekiwanie
	nie wita jej s�owami
	- dobrze 'e wr�ci�a�

	patrzy tylko z ukosa
	gdy siada przed lustrem
	i czesze swoje w�osy
	splitane i siwe

Pami�ci Matki

	Tren

A teraz ma nad g�owi brizowe chmury korzeni
wysmuk�i lili� soli na skroniach paciorki piasku
i p�ynie na dnie �odzi przez spienione mg�awice

o mil� dalej od nas tam gdzie rzeka zakr�ca
widoczna - niewidoczna - jak �wiat�o na fali
naprawd� nie jest inna - opuszczona jak wszyscy

	Do rzeki

Rzeko - klepsydro wody przeno�nio wieczno�ci
wst�puj� w ciebie coraz bardziej inny
'e m�g�bym by� ob�okiem rybi albo ska�i
a ty jeste� niezmienna jak zegar co mierzy
metamorfozy cia�a i upadki ducha
powolny rozk�ad tkanek i mi�o�ci

ja urodzony z gliny
chc� by� twoim uczniem
i pozna� �r�d�o olimpijskie serce
ch�odna pochodnio szumiica kolumno
opoko mojej wiary i rozpaczy

naucz mnie rzeko uporu i trwania
abym zas�u'y� w ostatniej godzinie
na odpoczynek w cieniu wielkiej delty
w �wi�tym tr�jkicie poczitku i ko�ca

	Dawni Mistrzowie

Dawni Mistrzowie
obywali si� bez imion

ich sygnaturi by�y
bia�e palce Madonny

albo r�'owe wie'e
di citt  sul mare

a tak'e sceny z 'ycia
della Beata Umilt 

roztapiali si�
w sogno
miracolo
crocifissione

znajdowali schronienie
pod powieki anio��w
za pag�rkami ob�ok�w
w g�stej trawie raju

ton�li bez reszty
w z�otych niebosk�onach
bez krzyku przera'enia
bez wo�ania o pami��

powierzchnie ich obraz�w
si g�adkie jak lustro

nie si to lustra dla nas
si to lustra wybranych

	wzywam was Starzy Mistrzowie
	w ci�'kich chwilach zwitpienia

	sprawcie niech spadnie ze mnie
	w�'owa �uska pychy

	niechaj zostan� g�uchy
	na pokuszenie s�awy

	wzywam was Dawni Mistrzowie

	Malarzu Deszczu Manny
	Malarzu Drzew Haftowanych
	Malarzu Nawiedzenia
	Malarzu �wi�tej Krwi

	Modlitwa Pana Cogito - podr�'nika

Panie
	dzi�kuj� Ci 'e stworzy�e� �wiat pi�kny i bardzo r�'ny

	a tak'e za to 'e pozwoli�e� mi w niewyczerpanej dobroci Twojej by� w miejscach 	kt�re nie by�y 
miejscami mojej codziennej udr�ki

	- 'e noci w Tarquinii le'a�em na placu przy studni i spi' rozko�ysany obwieszcza� z 	wie'y Tw�j 
gniew lub wybaczenie

	a ma�y osio� na wyspie Korkyra �piewa� mi ze swoich niepoj�tych miech�w p�uc 	melancholi� 
krajobrazu

	i w brzydkim mie�cie Manchester odkry�em ludzi dobrych i rozumnych

	natura powtarza�a swoje midre tautologie: las by� lasem morze morzem ska�a ska�i

	gwiazdy kri'y�y i by�o jak by� powinno - Iovis omnia plena

	 - wybacz - 'e my�la�em tylko o sobie gdy 'ycie innych okrutnie nieodwracalne kri'y�o 	wok�� 
mnie jak wielki astrologiczny zegar u �wi�tego Piotra w Beauvais

	'e by�em leniwy roztargniony zbyt ostro'ny w labiryntach i grotach

	a tak'e wybacz 'e nie walczy�em jak lord Byron o szcz��cie lud�w podbitych i 	oglida�em tylko 
wschody ksi�'yca i muzea

	- dzi�kuj� Ci 'e dzie�a stworzone ku Twojej chwale udzieli�y mi czistki swojej 	tajemnicy i w 
wielkiej zarozumia�o�ci pomy�la�em 'e Duccio van Eyck Bellini 	malowali tak'e dla mnie

	a tak'e Akropol kt�rego nigdy nie zrozumia�em do ko�ca cierpliwie odkrywa� przede 	mni 
okaleczone cia�o

	- prosz� Ci� 'eby� wynagrodzi� siwego staruszka kt�ry nie proszony przyni�s� mi 	owoce ze 
swego ogrodu na spalonej s�o�cem ojczystej wyspie syna Laertesa

	a tak'e Miss Helen z mglistej wysepki Mull na Hebrydach za to 'e przyj��a mnie po 	grecku i 
prosi�a 'eby w nocy zostawi� w oknie wychodzicym na Holy Iona zapaloni 	lamp� aby �wiat�a ziemi 
pozdrawia�y si�

	a tak'e tych wszystkich kt�rzy wskazywali mi drog� i m�wili kato kyrie kato

	i 'eby� mia� w swej opiece Mam� ze Spoleto Spiridiona z Paxos dobrego studenta z 	Berlina kt�ry 
wybawi� mnie z opresji a potem nieoczekiwanie spotkany w Arizonie 	wi�z� mnie do Wielkiego Kanionu kt�ry 
jest jak sto tysi�cy katedr zwr�conych g�owi 	w d��

	- pozw�l o Panie abym nie my�la� o moich wodnistookich szarych niemidrych 
	prze�ladowcach kiedy s�o�ce schodzi w Morze Jo�skie prawdziwie nieopisane

	'ebym rozumia� innych ludzi inne j�zyki inne cierpienia

	a nade wszystko 'ebym by� pokorny to znaczy ten kt�ry pragnie �r�d�a

dzi�kuj� Ci Panie 'e stworzy�e� �wiat pi�kny i r�'ny

a je�li jest to Twoje uwodzenie jestem uwiedziony na zawsze i bez wybaczenia

	Pan Cogito - powr�t

	1

Pan Cogito
postanowi� wr�ci�
na kamienne �ono
ojczyzny

decyzja jest dramatyczna
po'a�uje jej gorzko

nie mo'e jednak d�u'ej
znie�� zwrot�w kolokwialnych
 - comment allez-vous
 - wie geht`s
 - how are you

pytania z pozoru proste
wymagaji zawi�ej odpowiedzi

Pan Cogito zrywa
banda'e 'yczliwej oboj�tno�ci

przesta� wierzy� w post�p
obchodzi go w�asna rana

wystawy obfito�ci
napawaji go znudzeniem

przywiiza� si� tylko
do kolumny doryckiej
ko�cio�a San Clemente
portretu pewnej damy
ksii'ki kt�rej nie zdi'y� przeczyta�
i paru innych drobiazg�w

a zatem wraca

widzi ju'
granic�
zaorane pole
mordercze wie'e strzelnicze
g�ste zaro�la drutu

bezszelestne
drzwi pancerne
zamykaji si� wolno za nim

i ju'
jest
sam
w skarbcu
wszystkich nieszcz���

	2

wi�c po co wraca
pytaji przyjaciele
z lepszego �wiata

m�g�by tutaj pozosta�
jako� si� urzidzi�

ran� powierzy�
chemicznym wywabiaczom

zostawi� w poczekalni
wielkich port�w lotniczych

wi�c po co wraca

- do wody dzieci�stwa
- do splitanych korzeni
- do u�cisku pami�ci
- do r�ki twarzy
spalonych na rusztach czasu

pytania z pozoru proste
wymagaji zawi�ej odpowiedzi

mo'e Pan Cogito wraca
'eby da� odpowied�

	na podszepty strachu
	na szcz��cie niemo'liwe
	na uderzenie znienacka
	na podst�pne pytanie

	Pan Cogito i wyobra�nia

	1

Pan Cogito nigdy nie ufa�
sztuczkom wyobra�ni

fortepian na szczycie Alp
gra� mu fa�szywe koncerty

nie ceni� labirynt�w
sfinks napawa� go odrazi

mieszka� w domu bez piwnic
luster i dialektyki

d'ungle sk��bionych obraz�w
nie by�y jego ojczyzni

unosi� si� rzadko
na skrzyd�ach metafory
potem spada� jak Ikar
w obj�cia Wielkiej Matki

uwielbia� tautologie
t�umaczenie
idem per idem

'e ptak jest ptakiem
niewola niewoli
n�' jest no'em
�mier� �miercii

kocha�
p�aski horyzont
lini� prosti
przyciiganie ziemi

	2

Pan Cogito b�dzie zaliczony
do gatunku minores

oboj�tnie przyjmie wyrok
przysz�ych badaczy litery

u'ywa� wyobra�ni
do ca�kiem innych cel�w

chcia� z niej uczyni�
narz�dzie wsp��czucia

pragn...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin