Kuttner Parytet żelaza.txt

(60 KB) Pobierz
Henry Kuttner

Parytet �elaza

Obce rasy nie musz� by� nastawione ani przyja�nie, ani nieprzyja�nie:
mog� pozosta� uparcie oboj�tne - a skutki oka�� si� znacz�ce.
- A wyp�aty nie b�dzie jeszcze przez rok... czasu wenusja�skiego -
stwierdzi� Thirkell, z obrzydzeniem nabieraj�c na �y�k� zimnej fasoli.
Rufus Munn, kapitan, zerkn�� na niego przelotnie znad talerza zupy,
kt�r� usi�owa� oczy�ci� z karaluch�w. - Nie wiem, po co w og�le musimy
toto importowa�. Rok i cztery tygodnie, Steve. I miesi�c w kosmosie, zanim
znowu trafimy na Ziemi�.
Pulchna, okr�g�a twarz Thirkella spowa�nia�a. -A do tego czasu co? Mamy
si� �ywi� zimn� fasol�?
Munn westchn�� i wyjrza� przez otwarty, os�oni�ty w�az statku
kosmicznego "Goodwill" na zewn�trz, gdzie we mgle porusza�y si� niewyra�ne
postacie. Ale nie odpowiedzia�. Barton Underhill, supercargo i ch�opak na
posy�ki, kt�ry wkr�ci� si� na ten lot dzi�ki pieni�dzom swojego taty,
u�miechn�� si� sk�po i odpar�:
- A czego� si� spodziewa�? Nie odwa�y- Wmy si� zu�y� paliwa. Mamy
akurat tyle! �eby starczy�o na powr�t do domu. Wi�c zostaje zimna fasola
albo nic.
- Nied�ugo nie zostanie nic - o�wiadczy� Thirkell ponuro.
- Byli�my rozrzutni. Marnowali�my zapasy na urz�dzanie bankiet�w.
- Bankiety! - warkn�� Munn.- Oddali�my ca�e �arcie Wenusjanom.
- No - mrukn�� Underhill - oni nas karmili... przez miesi�c.
- Ale przestali. Wprowadzili embargo.
Swoj� drog�, co oni maj� przeciwko nam?
Munn odepchn�� sto�ek z nag�ym postanowieniem. - Tego b�dziemy musieli
si� dowiedzie�. Tak nie mo�e dalej by�. Po prostu nie mamy do�� �ywno�ci,
�eby wystarczy�o na rok. I nie mo�emy �y� z ziemi... - Przerwa�, kiedy
kto� rozpi�� zamek b�yskawiczny klapy w os�onie. Do �rodka wszed� kr�py
m�czyzna o czerwonobr�zowej twarzy, orlim nosie i wystaj�cych ko�ciach
policzkowych
- Znalaz�e� co�, Czerwonosk�ry? - zagadn�� Underhill.
Mike Szybuj�cy Orze� cisn�� na st� plastykow� torb�. - Sze�� grzyb�w.
Wenusjanie na pewno stosuj� metody hydroponiczne. Musz�. Na takiej
g�bczastej glebie rosn� same grzyby, a wi�kszo�� z nich jest truj�ca. Nic
z tego, kapitanie.
Munn zacisn�� usta. - No tak. Gdzie jest Bronson?
- Poszed� na �ebry. Ale nie dostanie ani fala - Nawajo kiwn�� g�ow� w
stron� w�azu. - O, ju� idzie.
Po chwili us�yszeli powolne kroki Bronsona. In�ynier wszed� do �rodka z
twarz� r�wnie czerwon�, jak jego w�osy.
- Nie pytajcie o nic - burkn��. - Niech nikt si� do mnie nie odzywa.
�eby Irlandczyk musia� �ebra� o parszywe kilka fal�w u jakiego� zielonego
stwora z �elaznym k�kiem w nosie, jak dzikus z Ubangi. Nigdy si� nie
otrz�sn� ze wstydu.
- Serdecznie ci wsp�czuj� - powiedzia� Thirkell. - Ale przynios�e�
chocia� par� fal�w?
Bronson zmierzy� go spojrzeniem.
- Mia�em wzi�� od niego te brudne pieni�dze, nawet gdyby mi je dawa�? -
wrzasn�� z oczami nabieg�ymi krwi�.
- S�owo daj�, wola�bym je rzuci� w t� o�liz�� g�b�. Ja mia�bym bra� ich
�mierdz�ce pieni�dze? Dajcie mi troch� fasoli. Chwyci� talerz i z ponur�
min� zacz�� je��.
Thirkell wymieni� spojrzenia z Underhillem. - Nie dosta� pieni�dzy -
stwierdzi� ten ostatni.
Bronson �achn�� si� i parskn��. - Zapyta� mnie, czy nale�� do Gildii
�ebraczej! Na tej planecie nawet w��cz�dzy musz� wst�powa� do zwi�zk�w
zawodowych!
Kapitan Munn w zamy�leniu zmarszczy� brwi. - Nie, to nie s� zwi�zki,
Bronson, nie przypominaj� nawet �redniowiecznych gildii kupieckich.
Tarkomary s� o wiele pot�niejsze i maj� o wiele wi�ksz� swobod�
dzia�ania. Zwi�zki zawodowe wyros�y na okre�lonej bazie
spo�eczno-ekonomicznej i realizuj� okre�lony cel - system kontroli i
utrzymania r�wnowagi, kt�ry wci�� si� rozwija. Nie m�wi� o zwi�zkach; na
Ziemi niekt�re s� w porz�dku - jak Transport Lotniczy - a niekt�re
skorumpowane, jak Podmorskie Po�owy. Tarkomary s� inne. Nie wype�niaj�
�adnych konkretnych zada�. Po prostu utrzymuj� w zastoju wenusja�ski
system gospodarczy.
- Tak - dorzuci� Thirkell - i dop�ki nie zostaniemy cz�onkami, nie
wolno nam pracowa�... w �adnym zawodzie. I nie mo�emy do nich wst�pi�,
dop�ki nie zap�acimy wpisowego... tysi�c sofal�w.
- Powoli z t� fasol� - ostrzeg� Underhill. - Zosta�o tylko dziesi��
puszek.
Zapad�o milczenie. W ko�cu Munn pu�ci� w obieg paczk� papieros�w.
- Musimy co� zrobi�, to oczywiste - powiedzia�. - Tylko od Wenusjan
mo�emy dosta� �ywno��, a oni nic nam nie dadz�. Jedna rzecz przemawia na
nasz� korzy��: ich prawa s� tak arbitralne, �e nie mog� nam odm�wi�
sprzeda�y �ywno�ci... odrzucenie legalnej oferty jest nielegalne.
Mike Szybuj�cy Orze� pos�pnie sortowa� swoje sze�� grzyb�w.
- Owszem. Je�eli b�dziemy mogli z�o�y� legaln� ofert�. Jeste�my
bankrutami... wenusja�skimi bankrutami... i nied�ugo zaczniemy przymiera�
g�odem. Je�li kto� potrafi znale�� na to odpowied�...
By�o to w 2044 roku, trzy lata po pierwszej zako�czonej sukcesem
wyprawie na Marsa, wiele lat od l�dowania na Ksi�ycu. Ksi�yc by�
oczywi�cie niezamieszkany z wyj�tkiem pewnych �ywych, lecz nie
posiadaj�cych inteligencji alg. �wawi, szerokopier�ni Marsjanie ze swoim
przyspieszonym metabolizmem i dziwacznymi, b�yskotliwymi umys�ami okazali
si� nastawieni przyja�nie i pewne by�o, �e pomi�dzy cywilizacjami Marsa i
Ziemi nie b�dzie �adnych tar�. Co do Wenus, wcze�niej nie wyl�dowa� tu
�aden statek.
"Goodwill" by� ambasadorem. By� to eksperyment, podobnie jak
wcze�niejsza wyprawa na Marsa, poniewa� nikt nie wiedzia�, czy na Wenus
istnieje inteligentne �ycie. Na pok�adzie zmagazynowano zapasy
wystarczaj�ce na ponad rok, koncentraty, plastykowe pojemniki, odwodnion�,
witaminizowan� �ywno��, ale ka�dy cz�onek za�ogi w g��bi duszy by�
przekonany, �e na Wenus znajd� mn�stwo jedzenia.
�ywno�� by�a, owszem. Wenusjanie hodowali j� w hydroponicznych
zbiornikach pod miastami. Na powierzchni planety nie ros�o nic nadaj�cego
si� do jedzenia. Zwierz�t i ptak�w �y�o tu niewiele, wi�c polowanie by�o
niemo�liwe, nawet gdyby Ziemianom pozwolono zatrzyma� bro�. A na pocz�tku
przypomina�o to jedno wielkie �wi�to po m�cz�cej podr�y ww kosmosie -
ca�oroczny festyn i karnawa� w obcym, fascynuj�cym �wiecie.
Obcy �wiat. bez w�tpienia. Wenusjanie okazali si� konserwatywni. Co
by�o dobre dla ich odleg�ych przodk�w, by�o dobre r�wnie� dla nich.
Wydawa�o si�, �e nie chcieli �adnych zmian. Obecny system dzia�a� dobrze
od stuleci; po co go teraz zmienia�?
Ziemianie oznaczali zmiany - to by�o oczywiste.
Rezultat: bojkot Ziemian.
Zastosowano bierny op�r. W pierwszym miesi�cu Ziemianie nie napotkali
�adnych trudno�ci: kapitanowi Munnowi wr�czono klucze do bram stolicy,
Vyring, na kt�rej peryferiach sta� obecnie "Goodwill", a Wenusjanie hojnie
zaopatrywali ich w �ywno�� - dziwne, lecz w smakowite potrawy z
hydroponicznych ogrod�w. W zamian Ziemianie rozrzutnie obdarowywali ich
w�asnym jedzeniem, niebezpiecznie uszczuplaj�c w�asne zapasy.
A wenusja�ska �ywno�� szybko si� psuta. Nie pr�bowano jej zabezpieczy�,
poniewa� hydroponiczne zbiorniki stanowi�y pewne, niewyczerpalne �r�d�o
dostaw. W ko�cu Ziemianom zosta� tylko niewielki zapas w�asnej �ywno�ci,
wystarczaj�cy zaledwie na kilka tygodni, oraz ogromny stos odpadk�w, w
kt�re po paru dniach zamieni�y si� soczyste, apetyczne potrawy.
W�wczas Wenusjanie przestali przynosi� swoje �atwo si� psuj�ce owoce,
jarzyny oraz mi�sne grzyby i przykr�cili �rub�. Przyj�cie si� sko�czy�o.
Nie mieli zamiaru krzywdzi� Ziemian; nadal troskliwie okazywali im
�yczliwo��. Ale odt�d ich has�o brzmia�o: Zap�ata Przy Dostawie - i nie
udzielano kredytu. Wielki mi�sny grzyb, wystarczaj�cy dla czterech
g�odnych m�czyzn, kosztowa� dziesi�� fal�w.
Poniewa� Ziemianie nie mieli fal�w, nie dostawali mi�snych grzyb�w -
ani niczego innego.
Na pocz�tku Ziemianie nie potraktowali tego powa�nie. Dop�ki nie poszli
po rozum do g�owy i nie zacz�li si� zastanawia�, w jaki spos�b w�a�ciwie
maj� zdoby� jedzenie.
Nie by�o sposobu.
Siedzieli wi�c tak na statku jedz�c zimn� fasol� i wygl�daj�c jak
pi�ciu z Siedmiu Krasnoludk�w, pi�tka niskich, kr�pych, silnych m�czyzn,
gruboko�cistych i muskularnych, dobranych specjalnie ze wzgl�du na budow�
fizyczn�, �eby mogli wytrzyma� trudy kosmicznej podr�y - a ich m�zgi,
r�wnie� specjalnie dobierane, nie mog�y im w niczym pom�c.
Problem by� prosty - prosty i prymitywny. Oni - przedstawiciele
pot�nej cywilizacji Ziemi - byli g�odni. Wkr�tce g��d jeszcze bardziej da
im si� we znaki.
I nie posiadali ani fala - nic pr�cz bezwarto�ciowego z�ota, srebra i
papierowych banknot�w. Na statku by� metal, ale brakowa�o potrzebnego im
czystego metalu, mieli tylko stopy, kt�rych nie mogli niszczy�.
Podstaw� systemu monetarnego Wenus by�o �elazo.
...Musi by� jakie� rozwi�zanie - m�wi� Munn z uporem. Jego surowa,
pobru�d�ona twarz spochmurnia�a. Gniewnym gestem odsun�� talerz. - Id�
jeszcze raz porozmawia� z Rad�.
- Co to pomo�e? - chcia� wiedzie� Thirkell. - Jeste�my w kropce, nie
mamy wyj�cia. Tylko pieni�dze do nich przemawiaj�.
- Wszystko jedno. Id� pogada� z Jorust - warkn�� kapitan.
- Ona nie jest g�upia.
- W�a�nie - odpar� Thirkell znacz�co.
Munn popatrzy� na niego, kiwn�� na Mike'a Szybuj�cego Or�a i ruszy� do
wyj�cia. Underhill zerwa� si� na nogi.
- Mog� i�� z wami?
Bronson bez apetytu grzeba� w swojej porcji fasoli. - Po co chcesz i��?
Nie b�dziesz m�g� nawet zagra� na automatach w jakiej� knajpie w Vyring...
je�li oni maj� automaty. Mo�e my�lisz, �e kiedy im powiesz, �e tw�j stary
jest kr�lem Zjednoczonych Kopalin, z�ami� si� i wydadz� nam bony na
posi�ki?
Ale m�wi� do�� przyjaznym tonem, wi�c Underhill tylko si� u�miechn��.
Kapitan Munn powiedzia�: - No to chod�, jak chcesz, ale si� pospiesz. -
Trzej m�czy�ni zanurzyli si� w g�st� mg�� i pocz�apali przez grz�skie,
lepkie b�oto.
Upa� by� do wytrzymania; silne wiatry Wenus powodowa�y szybkie
parowanie - naturalna klimatyzacja, dzi�ki kt�rej nie czu�o si� wilgoci.
Munn sprawdzi� kompas. Przedmie�cia Vyring znajdowa�y si� w odleg�o�ci p�
mili, ale mg�a by�a jak zwykle g�sta jak groch...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin