Norton Wygnanka.txt

(345 KB) Pobierz
ANDRE NORTON, N. SCHAUB

Wygnanka

Prolog
Kronikarz
Niegdy� by�em Duratanem, jednym z Pogranicznik�w: jak mam si� nazwa� teraz?
Po cz�ci jestem kronikarzem czyn�w innych ludzi. Nale�� do tych, kt�rzy jak 
Ouen i Wessell pomagaj� zachowa� zr�by Lormt, aby ci, kt�rzy przyjd� tu w 
poszukiwaniu wiedzy, mieli dach nad g�ow� i straw�, kt�ra podtrzymywa� b�dzie 
p�omie� �ycia w ich cia�ach podczas pracy w�r�d kronik z przesz�o�ci. Z 
przesz�o�ci, kt�ra jest im droga.
Jestem r�wnie� poszukiwaczem. Powoli, zbieraj�c w ca�o�� drobne cz�stki wiedzy, 
staram si� odpowiedzie� na pytania, kt�re s� we mnie - na pytania o moje miejsce 
w �wiecie zburzonym przez Moc, w kt�rym tak wielu z nas rzuconych zosta�o na 
pastw� �ywio��w.
Kiedy Pagar z Karstenu zagrozi� Estcarpowi i wszyscy jasno my�l�cy mogli 
przewidzie� (bez uciekania si� do u�ycia Mocy), �e zostaniemy zwyci�eni, to 
w�a�nie Wied�my wtr�ci�y si�, stawiaj�c wszystko, czym by�y - i czym mog�y si� 
sta� - mi�dzy nadchodz�cym chaosem i swoj� krain�.
Wi���c si� w jedno cia�o, kierowane jednym m�zgiem, u�y�y w stosunku do Ziemi 
ca�ej swej s�ynnej pot�gi i zmusi�y natur� do ugi�cia si� przed ich zjednoczon� 
wol�.
G�ry, przez kt�re maszerowa�y wojska Pagara, aby nas zmia�d�y�, zadr�a�y w 
posadach, zapad�y si�, a potem wypi�trzy�y na nowo. Ziemia p�k�a, jej skorup� 
za� poci�y g��bokie rozpadliny. Znik�y lasy, rzeki zmieni�y sw�j bieg, �wiat 
oszala�.
Za to wszystko trzeba by�o s�ono zap�aci�.
Spo�r�d cz�onki� Rady w Es nie prze�y�a �adna. Pozosta�e za� Czarownice by�y 
niczym puste skorupy, wypalone w �rodku przez przywo�an� pot�g�.
Chocia� jednak Regu�a Czarownic umar�a razem z wi�kszo�ci� tych, kt�re jej 
przestrzega�y, wci�� istnieli wzd�u� granic Estcarpu wrogowie, jak na przyk�ad 
Alizon, kt�rym by�a ona nienawistna. Ostatni etap konwulsji �wiata - takiego, 
jakim go znali�my, rozpocz�a inwazja Kolder�w, kt�rzy run�li na nas przez jedn� 
z bram, rozlewaj�c si� wok� jak ohydna ciecz, wyp�ywaj�ca z przeci�tego wrzodu.
Ale powstali obro�cy, a Czarownice udzieli�y im pe�nego wsparcia.
Pojawi� si� Szymon Tregarth, przybysz zza jednej z bram chroni�cych wej�cia do 
innych �wiat�w. Przy��czyli si� do niego - Jaelithe Wied�ma, Koris z Gormu (tego 
ciesz�cego si� z�� s�aw� miejsca, w pierwszej kolejno�ci splugawionego przez 
Kolder�w) i Loyse z Yerlaine, a tak�e inni, kt�rych czyny opiewali minstrele. 
Szymon i Jaelithe byli tymi, kt�rzy zamkn�li bram� Kolder�w.
Wojna jednak trwa�a nadal, a plon z�a zasianego przez naje�d�c�w nie zosta� 
jeszcze zebrany. W dolinach Hallacku Wysokiego trwa�a zaci�ta walka, gdy� 
Kolderom uda�o si� przekona� mieszka�c�w Alizonu (kt�rych zreszt� wspomogli w 
czasie inwazji Hallacku za pomoc� dziwnych broni), �e mogliby wyr�ba� sobie 
drog� do owianego legend� Arvonu, za kt�rym Dawny Lud mia� jakoby ukrywa� 
skarbce pot�gi.
Przegrana Kolder�w przes�dzi�a r�wnie� o kl�sce Alizonu. Jego armie, �cigane od 
Dolin a� do morza, zosta�y rozniesione, gdy� Sulkarzy, zawsze przyja�nie 
nastawieni do Estcarpu, odci�li im drog� ucieczki, niszcz�c alizo�sk� flot�.
Alizon nie zosta� jednak pokonany - przynajmniej w przekonaniu mieczowych pan�w 
rz�dz�cych tym krajem. Wylizali si� z ran, wci�� �akomie spogl�daj�c na 
po�udnie, poniewa� - mimo nienawi�ci, jak� �ywili do Mocy - kochali si� wielce w 
tych sekretach, kt�re bra�y sw�j pocz�tek z ciemno�ci.
To w�a�nie chaos spowodowany przez Kolder�w by� przyczyn� powstania zagro�enia 
ze strony Karstenu, zjednoczonego pod w�adz� wspomnianego ju� Pagara.
A co wydarzy�o si� po tym, jak Wied�my po�o�y�y kres najazdowi? Mo�e �w kres by� 
jednocze�nie pocz�tkiem czego� nowego?
Albowiem w�a�nie w czasie Wielkiego Poruszenia r�d Tregarth�w raz jeszcze 
odegra� wa�n� rol�.
Troje ich by�o, dzieci Szymona i po�lubionej przeze� Wied�my Jaelithe, 
urodzonych jednocze�nie - rzecz dotychczas niespotykana: Kyllan - wojownik, 
Kemoc - czarodziej i Kaththea - Wied�ma. Oni to prze�amali prastar� blokad� 
na�o�on� na nasze umys�y, udaj�c si� na wsch�� przez g�ry, do Escore, sk�d przed 
tysi�cleciem wyw�d-rowa�a nasza rasa.
Ich przybycie zak��ci�o jednak odwieczn� r�wnowag� mi�dzy si�ami �wiat�a i 
Ciemno�ci. Powt�rnie wybuch�y wojny i nast�pi�y inne przera�aj�ce wydarzenia, 
zrodzone z trz�sawiska z�a. Ludzie ze Starej Rasy powstali wi�c i zabrawszy ze 
sob� domownik�w, krewnych i wasali. przedarli si� przez wschodnie g�ry, aby tam 
zrobi� u�ytek z mieczy, raz jeszcze prowadz�c si�y �wiat�a na spotkanie Mroku.
By�em w Lormt, nie za� w ogniu walki, kiedy nast�pi�o Wielkie Poruszenie. Kemoc 
by� moim towarzyszem broni i mieszka� w tej skarbnicy wiedzy przez pewien czas, 
zanim odjecha�, aby uwolni� siostr� spod w�adzy Czarownic. Odwiedzi�em go i cho� 
z pewno�ci� nie na�o�ono tam na mnie �adnego geas, pragnienie powrotu do tego 
miejsca towarzyszy�o mi nieustannie od czasu, gdy kamienna lawina zada�a mi 
powa�ne rany i na zawsze wytr�ci�a bro� z r�ki. Chocia� Kemoc odszed�, ja 
pozosta�em, targany sprzecznymi uczuciami - to t�skni�em za dobrze mi znanym 
�yciem na pograniczu, to zn�w ogarnia�o mnie pragnienie prowadzenia poszukiwa� 
w�r�d starych but-wiej�cych kronik z minionych lat. W czasach, kiedy by�em 
wojownikiem, by�bym got�w przysi�c, �e nie ma we mnie ani odrobiny Talentu. 
Panowa�o og�lne przekonanie, �e dziedziczy si� go u nas tylko w linii �e�skiej. 
P�niej jednak odkry�em, �e posiadam r�ne niezwyk�e uzdolnienia. Jako �e by�em 
m�ody i pe�en �ycia, a kalectwo nie zawadza�o mi zbytnio, wiele roboty mia�em w 
Lormt wraz z Ouenem po Wielkim Poruszeniu. Spo�r�d czterech wie� staro�ytnej 
"fortecy wiedzy" jedna - i cz�� s�siedniej - run�y w czasie trz�sienia ziemi, 
a wraz z nimi ��cz�cy je mur. Cho� mieli�my rannych, nikt nie zgina�. Ale 
najwi�ksz� niespodziank� by�o to, �e zburzone budowle ods�oni�y zapiecz�towane 
komnaty i krypty, w kt�rych umieszczono skrzynie i ogromne s�oje wype�nione 
wszelkiego rodzaju ksi��kami i zwojami. Nasi uczeni byli wielkimi dziwakami, 
wi�c jako bardziej zr�wnowa�eni, a mniej zaanga�owani w badania, pilnowali�my, 
aby �aden z nich nie wyrz�dzi� sobie krzywdy wdzieraj�c si� na zdradzieckie 
rumowiska skalne. Dlatego te� by�em bardzo zaj�ty w czasie tych pierwszych dni i 
prawie nie�wiadom tego, co si� wydarzy�o, z wyj�tkiem rzeczy, kt�re dzia�y si� 
bezpo�rednio na moich oczach. Udzielali�my schronienia nap�ywaj�cym do nas 
w�skim strumieniem uchod�com. W�r�d nich by�a m�oda kobieta, kt�ra przyjecha�a w 
poszukiwaniu skutecznego lekarstwa dla swojej ciotki. Nie widzia�em chorej, ale 
powiedziano mi, �e odniesione przez ni� obra�enia g�owy wprawi�y j� w trans 
lunatyczny. Razem z nimi przyjecha� Pogranicznik, kt�rego oddzia� uleg� 
rozproszeniu w czasie katastrofy i kt�ry podj�� si� odprowadzi� do nas 
bezpiecznie dwie kobiety.
Nolar i jej ciotka sp�dzi�y wiele czasu z Morfewem, zawsze bardziej skorym do 
niesienia pomocy ni� inni uczeni. Wkr�tce ca�a tr�jka wyjecha�a nagle, jak 
powiedzia� mi Wessell, obarczony zadaniem wyposa�enia ich na drog�. Morfew 
stwierdzi�, �e panna Nolar odnalaz�a w�r�d �wie�o odkrytych materia��w wzmiank� 
o prastarym miejscu uzdrowie�. Zaniepokoi�o mnie to troch� - liczne zmiany w 
krajobrazie mog�y spowodowa� znikni�cie punkt�w orientacyjnych, kt�rymi powinni 
si� kierowa�. By�em ju� got�w uda� si� za nimi, ale zbyt wiele mia�em roboty na 
miejscu. Oczekiwa�em wi�c tylko, �e wkr�tce powr�c�, zniech�ceni bezowocnymi 
poszukiwaniami.
Kiedy po raz pierwszy odwiedzi�em Kemoca w Lormt, podarowa� mi woreczek pe�en 
r�nokolorowych kryszta��w i szybko odkry�em, �e kryszta�y te pomagaj� ujawni� 
si� ukrytym we mnie zdolno�ciom. Gdy je rozrzuca�em, uk�ada�y si� w rozmaite 
figury, a rozmy�laj�c nad nimi, nieraz otrzymywa�em rady i przestrogi. Tak wi�c 
sta�o si� to moim zwyczajem - ka�dego ranka rzuca�em gar�� kryszta��w, pr�buj�c 
dowiedzie� si�, co mi nadchodz�cy dzie� przynosi.
Gdy wiele dni po odje�dzie tych trojga wykona�em rzut, nie my�la�em o nich 
wcale. Ale to, co le�a�o przede mn�, by�o z pewno�ci� ostrze�eniem.
W �rodku, obok czarnego (oznaczaj�cego najwi�ksze z�o) le�a� kryszta� czerwony. 
Na wprost nich znajdowa�y si� trzy inne: jeden zielony - niewielki, lecz daj�cy 
jasne, czyste �wiat�o, i dwa b�yszcz�ce bardziej intensywnie - niebieski i 
bia�y. Promienie z nich wychodz�ce skupia�y si� na plamie czerni. Kurczowo 
zacisn��em palce na kraw�dzi sto�u. M�j ogar Rawit, zawsze asystuj�cy przy 
wr�ebnych rzutach, zawarcza�. Galerider, samica soko�a, siedz�ca na oparciu 
mego krzes�a, krzykn�a, jak gdyby zanosi�o si� na wojn�. Trzy �wiat�a przeciw 
cieniowi. W moich my�lach symbolizowa�y tych troje, kt�rzy odjechali z Lormt. 
Usilnie pr�bowa�em dosi�gn�� ich my�l�. Bez skutku - zamiast tego, w�r�d 
kryszta��w powsta�o wielkie zamieszanie, nie kierowane bynajmniej m� wol�.
Ogarn�� mnie dziwny strach. By� mo�e "co�" zn�w wydosta�o si� na wolno��, jak 
w�wczas, gdy Tregarthowie nie�wiadomie uwolnili si�y ciemno�ci w Escore. Nie 
s�dzi�em jednak, aby ostrze�enie pochodzi�o z Escore - to co si� sta�o, sta�o 
si� nie opodal Lormt. W ci�gu tego dnia - jak r�wnie� w ci�gu czterech 
nast�pnych - obje�d�a�em granice naszych posiad�o�ci i obserwowa�em kryszta�y, 
rzucaj�c je dwa lub trzy razy cz�ciej ni� zazwyczaj. Odwiedzi�em te� Morfewa. 
Pokaza� mi zrobione przez pann� Nolar kopie starego zwoju, dotycz�cego Ska�y 
Konnardu. By�em przekonany, �e jest to cz�� jakiego� ponurego czarnoksiestwa, i 
ogarn�a mnie z�o�� na Nolar i jej towarzyszy za nieszcz�cia, jakie mogli 
�ci�gn�� nam na g�ow�.
Zbroi�em si� i uzupe�nia�em zapasy, nie maj�c jednak poj�cia, co w�a�ciwie 
m�g�bym zdzia�a�. Ale gdzie� czai�o si� zagro�enie, a we mnie tyle jeszcze 
pozosta�o z dawnego wojaka, �e niebezpiecze�stwo przyci�ga�o mnie jak magnes. Po 
raz ostatni rzuci�em kryszta�y.
I tym razem z powodzeniem. To co iskrzy�o si� z�em, znik�o. Pozosta�o je...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin