Orzeł Dalsza droga do nikąd.txt

(800 KB) Pobierz
Rados�aw Orze� 

Dalsza droga do nik�d

"...ale �y� wtedy kto�, kogo z pewno�ci� nale�y okre�li� mianem bohatera. Mimo 
wszystkich przek�ama�, dwuznaczno�ci, czy historycznego niedoszacowania zosta�o 
niezbicie udowodnione, i� to w�a�nie Zakon by� g��wnym instygatorem nieudanego 
zamachu na �ycie kr�la Elryka drugiego. A precedens jaki powsta� na kanwie 
odmowy wykonania rozkazu, czy wr�cz, jak g�osz� g�osz� niekt�re �r�d�a, 
ocaleniem Sirno, w�a�nie przez Eldredda, trzeba uzna� za fundamentalny, dla 
niemal wszystkich istotniejszych wydarze� o charakterze globalnym, nast�pnych 
trzech stuleci." 
Piet Rajko Laigle: "Upadek zachodniej cywilizacji"
"To by� wariat, szaleniec, i zdrajca. Uznawanie go za pseudobohatera, czy 
apoteozowanie jego czynu do niemal zbawiennych rozmiar�w, przez wszystkich tych 
nie dopieszczonych patriot�w, uwa�am za �mieszne, g�upie, i modelowe, jako 
przyk�ad, po prostu koniunkturalnego wykorzystywania historii. Nie ma 
najmniejszych powod�w, i� zakonnik Eldredd, na przek�r wszystkiemu co si� teraz 
g�osi, dzia�a� z pobudek innych i� tylko, tkliwy altruizm albo zwyk�a aberracja. 
Istniej� natomiast fakty przejrzy�cie �wiadcz�ce o niewykonaniu rozkazu, co 
wydatnie przyczyni�o si� ( abstrahuj�c od sytuacji innych ni� polityczna, a tak� 
si� zajmujemy) do os�abienia pozycji strategicznej w�asnego pa�stwa, czyli de 
facto o og�lnie pojmowanej zdradzie. Wi�c b�agam, mo�ecie m�wi� wszystko, tylko 
nie ka�cie mi go do cholery szanowa�!"
Torpey Vesarkanoeay, elf - poeta. 
- Spierdalamy! Lew�, lew�!
- Co?!
- Leeeeew�!
- Beeerrryyy!
- Veg...
- Beeerrryyy!
- Rozdzielmy si�!
- Sta�, wyr�n�� wszystkich!
- Berry!
- Lezroooo! Oby ci flaki kie�bas� zawi�zali!
- Vegart...
- Berry...
- Darthsenn, pami�taj!
***
- Dycha, - Zaszemra� kto� pod nosem. Cicho, ale bardzo spiesznie, strzelaj�c w 
przody niezrozumia�� lawin� s��w - tli si� w nim jeszcze troch� �ycia Wyzdyk, 
tli. Oj tusz� ci ja, bedom problema... Nie lza nam tak przymiotnego w lesie 
ostawi�! Nie lza! Najmilsza Panienka nam tego nie wybaczy!!! Komes pasa na nas 
bedzie dar�... - Emocje starca zawrza�y jak kie�basa na sparzonym ruszcie. 
Kwili�y, podsycone gor�cem naturalnego strachu, skraplaj�c si� paruj�cym potem 
na jego niedomytej twarzy. 
Trawa by�a g�sta, soczysta st�gwi� porannej rosy. Mieni�ca si� osrebrzonymi 
kropelkami, i wypach�a sianokosem bladej zieleni. Przywodzi�a na my�l raczej 
harmoni� kwietniowej ��ki, ni�li ch��d pa�dziernikowego poranka. Harmoni� 
swoistego wzgl�du. Podszyt� ba�aganem po�amanych ga��zi, i nurzaj�cym si� we� 
m�odym m�czyzn�, kt�rego szyj�, i marynistycznie falowane w�osy, spl�tane 
stryczkowym prz�s�em...
- Zawrzyjcie g�b� g�upcze, - Burkn��, r�wnie cichy, ale jakby nieco wolniej 
klec�cy s�owa, za to rekompensuj�cy bezczelno�ci�, ch�opak. Z g�by m�ucka�, i 
cham, o aparycji wiejskiego alfonsa. - i nie strachaj si� komesem! Ten tu to nie 
rycerz, ni duchowny. Taki czort to by si� na lejcach nie wiesza�, koniowi by 
krygu nie wyrwa�, ga��zi w lesie by nie �ama�!
Stary zerkn�� jako� dziwnie na k�dzie�awca. Nie wiadomo, ni to ze strachem, ni 
to z malowan� na ustach odraz�. Zaci�gn�� do gard�a, po czym charkn��, 
pogardliwie spluwaj�c pod nogi. 
- A widzisz ojciec?! Pado� ci przecie, �e ten tu to pewniakiem heretnik jaki�, 
albo zgo�a inny pot�pieniec Boski, kt�rem Czcigodna Panienka za blu�nierstwa i 
herezje, zarzytek na ziemi spu�ci�a. Nynie wzywa tego w�a do siebie, by przed 
s�d wielki stan��!
M�czyzna skrzywi� jakoby w spazmie. 
- Nie godzi si�...ej...�yje on ci jednak! - Zaprotestowa� skonfundowany ojciec, 
potrz�saj�c przecz�co mak�wk� - Wyzdyk...Chocia� posoka z nosa posz�a, a oczy 
mg�� osta�y, to cz�ek taki jak ja i ty! Wszelako nie diabo�, raciczki nie 
r�ni�te! A abo� ci nawet heretnik, to ja cz�owieka w lesie nie ostawie, a tym 
bardziej ochrynia� go nie bede!
- Ch�do�y� ci� pies g�upi Wardachu! - Spieni� si� poirytowany m�okos. Cz�� 
krzycze� na rodzica, zacietrzewiony ignorancj�, wymachiwa� op�ta�czo r�koma. - 
W�dy ten niedosz�y wisielec do jutrzni bedzie martwy! Z zaranka pod sosn� 
pochowiem, gr�b kamieniem przysypiem, traw� posadzim, nikt si� nie dowie ojciec! 
A te par� denark�w to i tak si� nale�y za religijny pograbek!
- Nale�y si�, nie nale�y, trza nam do osady po cyrulika jecha�!
- G�wno trza! Ja bior� w�grzyna i do cha�upy wracam!
- Ostaw...Jam tu ojciec, a ty syn, zratujem go! 
- Skoro si� �ywego strachacie rabowa�, ja go zaraz z katuszy uwolni�! 
- Ostaw...
Wyzdyk u�miechn�� si�, za�wieci� chciwymi oczyma. D�o� pow�drowa�a mu do ukrytej 
na pasie g�owni. U�miechn�� si�? Uderzenie jak �wist bi�czuga. Kordzik 
zamajaczy� stalow� ponent� �mierci. B�yskawiczne ci�ta klinga b�ysn�a zimnym 
p�omieniem, i jak �akn�cy �ycia wampir wessa�a si� w �o��dek. Stary ojciec 
zatoczy� si� ci�ko na nogach, zachwia�, wyci�gn�� przed siebie r�k� usi�uj�c 
jakby przyci�gn�� do� zwyrodnia�e dziecko. Nie wierzy�, nie wierzy�!!! Upad�. Na 
wznak. Str�ka ciep�ej, szkar�atnej posoki sp�yn�a mu po policzku. Bladn�cy w 
oku, i coraz, coraz sztywniejszym...Usta martwe w nienaturalnym grymasie, 
ukaza�y czarnine po�amanych z�b�w. 
�mier� przysz�a szybko. Jak ludziska gadaj�, zawsze ci ona zbiera podw�jne 
wiano. Tak drzewiej, nynie, tak...W cichutkie brzmienie �wierszcznych 
skrzypeczek, �agodnie wkomponowa� si� g�os zwalnianej ci�ciwy.
***
P�yn��.
Zanurzy� si� i lewitowa�. Lodowato morska woda, wdziera�a ustami. Rozgrzewa�a, 
jak alkohol w grudniow� noc. Oczy wirowa�y. Arytmicznie, w m�yniasty tan 
bezradnie miotaj�cej g�owy. J�zyk za�, napastowa� natarczywy, nieprzyjemnie 
s�ony, posmak wielkiej wody. 
W�r�d migotania srebrzystych �ledzich korpus�w, jego nagie cia�o sprawia�o 
wra�enie zupe�nie bezbronnego. 
Ryby by�y martwe. Okryte chropowat� kolczug� korpusy, istotnie tworzy�y z�ud� 
srebrzysto�ci. Lecz ta szlachetno�� topiona by�a w krwi. Krwi pitej przez 
zgrabnie stalowy brzeszczot mizerykordii, s�cz�cym witalno�� szlacheckiego 
cia�a.
- Krew. Czerwie�. Krew! Szkar�at. Krew! Kreeeeww! Ludzka krew na mych r�kach i 
twarzy! Oplata, zniewala... na sercu!!! 
Skowyt, wrzask, pisk, wycie zarzynanego dziecka, i j�k rozkoszy ch�do�onej baby. 
Najprzer�niejsze odg�osy puka�y w jego sko�owacia�ej czerep. Dziki rechot 
miesza� si� ze skomleniem i b�aganiami o lito��. C� to, w�dy on nadal widzia� 
tylko krew... 
Nagle nieprzeniknione morskie odm�ty, jakoby cyrkowo, pocz�y mieni� tumanami 
kurzu. Dymem kr�po�ci uliczki. Bieg�. Ucieka�. R�ce wci�� sp�ywa�y posok�, 
r�nica �e teraz ma�k� wspiera� n�...Ludzie ust�powali mu chy�kiem drogi. Mu, 
niby personifikacji ich najgorszych koszmar�w. To, za nim ci�gn�� tupoty ci�ko 
okutych obcas�w. To za nim nosi�o si� grube, basowe ryczenie tr�b. Alert, alert! 
Ucieka�. Nie wiedzia� dlaczego �cisn�a grdyka, wczuwaj�c tylko w narastaj�ce 
podniecenie. 
Instynkty kojarz�ce jeno z wiekopomn� ludzkiemu jestestwu, chwil�. Pierwszym 
szabrem na przyko�cielnym odpu�cie, lubo pierwszej erotycznej przeby z 
kobiet�...
- Na Boga, ile to ju� lat? - Znalaz� czas by uciec my�l� - Ile to ju� wiek�w, 
nie zliczysz, bez domu? Mo�e by i zap�aka�, szcz�liwie czy nie, nie by�o czasu 
na z�udne reminiscencje. Kroki coraz wyra�niej dudni�y o gliniany bruk, a i 
tr�by, niczym omen zag�ady z paszczy morskiego lewiatana.
Szyld - Najlepsze, co� tam w Avgren...Avgren, oczywi�cie! Teraz to imi� jakby z 
innego �ycia...
Delikatne kryszta�ki deszczu smagn�y mu policzek. Mleczne wdzianko paj�czynki. 
Mg�a osnu�a go swoj� srebrn� wst��k�. Uliczny szkwa� momentalnie zgas�. Stan��. 
Zamaza� landszaft pierzchaj�cych ludzi. Wykre�laj�c wzgl�d drewnianych kramik�w, 
z�agodzi� zan�t� ko�skiego �ajna. Nie zobaczy� ju� nic, wszystko k�dy znik�o. 
Odesz�o w niebyt, zostawiaj�c w tyle wiano silnego podniecenia, i dalej, krwawy 
stygmat r�k...
Rodzynka w �mietanie. Wok� niej - dolina p�aszcza mg�y. �niegowo bia�y jar, 
mi�kki i puszysty, niby utkany w jakiej� pozaziemskiej, delicj� s�odko�ci, 
we�nie. Powoli jego zm�czone ga�ki, przystosowywa�y do m�tnego otoczenia i 
wszech stron atakuj�cej jasno�ci. 
Przez moment nawet pozwoli� si� rozsmakowa� przyjemno�ci�. Ubity krem, zdo�a� 
unie�� go fal�, jak szata�ska mnichom delicja - gor�ca k�piel! Wypachniony 
lawend� rezerwuar termy! Gdzie� tam �piewa�y nimfy, gdzie� rogaty bo�ek struga� 
fujark�...Ta�czy�y dziewki, strun� tr�cona harfa, wino... bezpiecznie jak w 
�onie maciory... Niby barbarzy�ska arkadia, z plugawego podania. Precz rozkoszy! 
Pami�taj, �e umrzesz! - Zagrzmia�o sumienie. Oto droga, wszak czemu tylko 
biednym!
Tedy zrodzone �echtanie. Rozpusta, przedrostek ciosu w twarz. W mrugni�ciu 
obruszy� si� nietrze�wy. Nad nim cz�owiek, kr�g ludzi. Smutnych niczym dzie� dla 
biedaka, bo noc� cho� mo�na nie my�le�... Niewiasty, m�czy�ni, czyje� dziecko 
ska�one bronchitem. Pies w c�tki niby luty zwierz... 
Zna� ich, nie zla�? Nie zd��y� pozna�. O pami�ci! - oni go znali... Zbrodnia! - 
Jedna ma��owina. - Tylko my umiemy rz�dzi�! - Ostra przystawka do deseru. - 
Gdzie cz�owiecze�stwo!? Humanitaryzm! Lud to my! - Granica aberracji, wypi�a 
si� w niebezpiecze�stwie. Koci kark gi�� w �uk. Pies zawy�, niewiasty zap�aka�y. 
- Nie, nie to niemo�liwe! - Lamentowa� umys�. Cho� sennie, b�l by� jak 
najbardziej realny. Do g�owy wali�a krew, z moc� jakoby kto zechcia� nabi� na 
pal, nie kloak�, raczej czaszk�, przez grdyk�... - W�a�nie od tego chcia�em 
uciec! Serce me, mamuuusiu! Od ci�g�ego s�uchania pyta�, a nie odpowiedzi! Od 
kolejnej barykady! Od nie uchodz�cych wyrzut�w sumienia! Od gangreny, mej 
pierdolonej, mog�cej kreowa� jeno wzgard�, osobowo�ci! Wolno�ci, tej mentalnej, 
najprawdziwszej... 
Od w�asnego ja, i od w�asnych zbrodni...zmieni� si�, to zwyci�stwo.
- Wolno��!!! Przebaczenie!!!! Pami�taj �e umrzesz! 
Amok z katalizowa� go do powstania. Cho� nie widz�c przed sob� drogi, znowu 
zacz�� biec....
Zgłoś jeśli naruszono regulamin