Remiezowicz Ciemno jak cholera.txt

(37 KB) Pobierz
Eryk Remiezowicz 

Ciemno jak cholera.

Sprowadzamy pierwszego. Wszyscy stoj�. Szef przylaz� i stoi, wi�c i my stoimy.
Tak to ju� jest z wielkimi projektami - m�cz� bardziej ni� ma�e.
- Jest! - wrzasn�� operator. Szef skrzywi� si� z niesmakiem. �aden dziw. Christian Nkutjechi, operator szesnastej 
maszyny czasu Andersona, potrafi� g�osem wybija� szyby, a jak si� wzruszy� to i drzwi wy�amywa�. A teraz by� 
najwyra�niej wzruszony.
- Panowie, pierwsza faza za nami. Rozpoczynamy faz� drug�. Oswajanie z szokiem kulturowym.
Powia�o zgroz�.
***
By�o ciemno jak cholera, gdyby nie mruganie powiekami czu�bym si� �lepy. Jednak mruganie upewnia�o mnie, �e mam 
powieki. Wsadziwszy sobie palec w oko, upewni�em si�, �e reszta te� jest na miejscu. Z ty�u odezwa� si� skrzypi�cy 
g�os:
- Z Ziemi?
- Tak. Co ja tu... ?.
- M�czyzna?
- Tak. Czy mog�... ?
- Imi� nazwisko, data urodzenia?
- Patryk Nachtmann, dziesi�ty marca tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�ty czwarty. Ale...?
- Z kt�rego roku? - cholera, nie zd��y�em zada� pytania. Zd��y�em si� za to w�ciec do bia�o�ci.
- Dwa tysi�ce dwudziesty sz�sty.
- Wed�ug jakiej rachuby?
- Zaraz, chwileczk�, mo�e mi pan co� wyt�umaczy? - stwierdzi�em, �e czas ju� przerwa� t� rozmow�.
- Nie. Wed�ug jakiej rachuby? - w skrzypieniu brzmia�o zniecierpliwienie.
- Jak mi pan nie powie, co si� tu dzieje, to nie b�d� odpowiada� - zagrozi�em.
- Prosz� bardzo - tym razem skrzypienie przes�czone by�o znudzeniem. - Dop�ki nie dostan� odpowiedzi, pan tu 
zostanie. A wyt�umaczy� nic nie mog�, bo sam niewiele wiem. Mam zada� panu pytania i dosta� odpowiedzi. M�j 
program obejmuje r�wnie� t� wypowied�, poniewa� stwierdzono, �e pytania, takie jak pa�skie pojawiaj� si� ci�gle.
Cholerny komputer. "A� ty, ma�", wycedzi�em przez z�by. �cisn��em z w�ciek�o�ci z�by i pi�ci, a potem odwr�ci�em 
si�. Widok mia�em wprawdzie troch� rozmyty, ale po kr�tkim, intensywnym �zawieniu zdo�a�em zobaczy�, to co do 
mnie skrzypia�o. Bydl� siedzia�o za biurkiem i wygl�da�o... staro. Mia�o kwadratowy �eb w kt�rym umieszczone by�o 
sze�� lampek o r�nej wielko�ci i kolorze. Ca�kiem dobrze udawa�y one nos, oczy, uszy i usta, przy okazji daj�c 
odrobink� �wiat�a. �eb osadzony by� na prostok�tnym tu�owiu, z kt�rego wystawa�y dwie r�ce, zako�czone czym� 
przypominaj�cym c�gi. W jednej �apie "co�" trzyma�o d�ugopis. Do�u nie widzia�em, przes�ania�o go biurko. Typowy 
robot. Podszed�em i kopn��em gnoja z ca�ej si�y w bok.
- Aua- zaskrzypia� robot ze znudzeniem.
Szczerze m�wi�c, przypuszczam, �e mnie bardziej zabola�o. B�l podzia�a� jednak na mnie uspokajaj�co. Zacz��em si� 
rozgl�da� za jak�� skuteczniejsz� metod� uszkodzenia bydlaka.
Za�wieci�o �wiat�o. W tym samym momencie metalowe pud�o przesta�o miga� lampkami. Do pomieszczenia wszed� 
spr�ysty m�odzieniec w b��kitnym mundurze.
- Czterdzie�ci dwie sekundy - powiedzia�. - Trzeci czas w historii. Gratuluj� wytrzyma�o�ci. To bydl� ma wita� 
sprowadzonych z przesz�o�ci i wprowadza� ich w rzeczywisto�� dwudziestego sz�stego wieku, ale jako� si� nie 
sprawdza. Niestety, szef naczyta� si� o sztucznej inteligencji i forsuje ten projekt. Witamy w przysz�o�ci. Przenie�li�my 
pana, bo potrzebujemy pomocy, a istnieje szansa, �e mo�e pan nam jej udzieli�. Proponuje szczeg�y om�wi� w 
przyjemniejszym otoczeniu. Pan pozwoli - pokaza� r�k� drzwi.
***
Wyci�gn��em biedaka ze szpon�w znieruchomia�ego ju� robota. Szef machn�� r�k�, co mia�o chyba oznacza�, �e mam 
wykona� zadanie, przy kt�rym zawi�d� automat witaj�cy. Szef m�wi� w�a�nie do paru specjalist�w, kt�rzy grzecznie 
potakiwali, i nie mia� czasu na pierdo�y, takie jak ja, lub zszokowany go�� z dwudziestego pierwszego wieku. Szybko 
zrobi�em w my�lach przegl�d pomieszcze� stacji, kt�re nadawa�y si� do rozmowy. Co�, co przypomina�o mu 
dwudziesty pierwszy wiek...
By�o takie miejsce - m�j pok�j mianowicie. Jestem �wie�o upieczonym historykiem-lingwist�. Dlatego znam jeszcze 
do�� du�o j�zyk�w i zwyczaj�w z dawnych lat. Specjalnie dla potrzeb programu "R�ka Losu" �ci�gni�to kilkunastu 
takich niespecjalist�w. Nigdy nie wiadomo kto wylezie z szesnastej maszyny Andersona.
Zaci�gn��em go tam mo�liwie szybko. Pobyt na korytarzach nic by mu nie da�. J�zyka nie zna�, urz�dze� nie umie 
obs�ugiwa�, po�owy kobiet nie odr�ni�by od m�czyzn. Jego reakcji na spotkanie kogo� ze zmienion� genetyk� 
wola�em nie obserwowa�. Na miejscu natychmiast otworzy�em lod�wk� i pocz�stowa�em go piwem Po wyk�adach z 
historii dwudziestego wieku zacz��em stosowa� t� procedur� do uspokajania samego siebie, i stwierdzi�em, �e jest ona 
zdumiewaj�co skuteczna.
- Jestem Erwin, mam ci wszystko wyt�umaczy�. Proponuj� nast�puj�cy tryb rozmowy - podle wykorzysta�em moment, 
w kt�rym z lubo�ci� przechyli� piwo. - Ja m�wi�, ty przerywasz mi w odst�pach nie wi�kszych ni� minuta. Je�eli 
zamiast odpowiada� kiwam lew� r�k�, to znaczy, �e problem wyja�ni� p�niej. Je�eli kiwam praw�, to znaczy, �e nie 
ma to nic do rzeczy i wyja�ni� to jeszcze p�niej.
Oj, dobrze, �e w�a�nie pi� to piwo. Odstawi� je precyzyjnie na kant sto�u, zaciskaj�c na nim r�k� i wycedzi� przez 
zaci�ni�te z�by:
- Robotem nie jeste�?
- Nie, wr�cz przeciwnie. Zaczn� od podstaw - postanowi�em szybko wykorzysta� ofiarowan� mi chwil� czasu i waln�� 
go po g�owie paroma osza�amiaj�cymi faktami. Zmi�kczony powinien by� �atwiejszy w obr�bce.
- Sk�d si� tu wzi��em?
Szybki by�. Nie da� mi szansy.
- Zabrali�my ci� z dwudziestego pierwszego wieku.
- Dlaczego?
- Nie wiemy - unios�em lew� r�k�. Popatrzy� na mnie dziwnie. - Mamy maszyn� czasu ale ma ona pewne trudne do 
wyt�umaczenia w�a�ciwo�ci. Wiemy wprawdzie, �e masz rozwi�za� nasz problem, ale nie wiemy jak.
- Jak rozwi���, to wr�c� z powrotem?
Aua. Ale sobie wybra� pytanie.
- Nie, nie wr�cisz - w ko�cu uda�o mi si� go oszo�omi�. Oby nie za bardzo. - Ta maszyna tak dzia�a. W momencie, w 
kt�rym ci� zabrali�my, powsta�a idealna kopia ciebie, i to w�a�nie ona �yje w twoim czasie, pami�taj�c jedynie 
chwilowe zemdlenie. Ty nie mo�esz za� powr�ci�, bo natychmiast zginiesz. Tak po prostu jest, i nikt nie potrafi tego 
zmieni�.
Zamilk�. Nie spodoba�o mu si�. Mnie te� by si� nie spodoba�o. Za jednym zamachem straci� ca�� rodzin�, przyjaci�, 
ulubione miejsca - w�a�ciwie ca�e �ycie, to nie jest rzecz mi�a.
- Czego chcecie?
- Jeste� z dwa tysi�ce dwudziestego sz�stego, wi�c wiesz na czym polega�a Ekspansja.
Musia� wiedzie�. Nie by�o wtedy niczego wa�niejszego. Ziemia eksplodowa�a przeci��ona ludzkim mot�ochem. Bogaci 
i pot�ni wzi�li �wiat za mord� i zacz�li zap�dza� karabinami niepos�usznych do hibernator�w. Opustosza� Tybet i 
Ba�kany, przedmie�cia Kalkuty i Meksyku. Uciekali biali z RPA i czarni ze Szwecji, Kurdowie z Turcji i Rosjanie z 
Ukrainy.
Budowano ogromne statki kosmiczne, pakowano do nich nieszcz�nik�w i wysy�ano na �lepo, licz�c na znalezienie 
planety nadaj�cej si� do zamieszkania.
Podzia�a�o. T�ok dzia�a� na nas wyra�nie jak na lemingi. Nie by�a to metoda pi�kna, ale skuteczna. Mia�em tylko 
nadziej�, �e nie zechc� wr�ci�.
- Pracowa�em w stoczniach ksi�ycowych. M�g�bym si� przyda�, je�eli wysy�acie nadal.
Uff, zapewne jaki� in�ynier. B�dzie �atwiej t�umaczy�.
- Nadal wysy�amy, ale ju� nie tak na �lepo. Wy posy�ali�cie statki do jakiej� gwiazdy, tam mieli sami zdecydowa� 
czego chc�. Uzupe�ni� mas� reakcyjn� i dalej w drog�, czy za�o�y� koloni� i �y�. My post�pujemy inaczej. Wysy�amy 
przodem sondy z wyposa�eniem i czekamy
- To musi strasznie trwa�? - spyta� Patryk otwieraj�c nast�pne piwo.
- Niekoniecznie - u�miechn��em si� z wy�szo�ci�. Mi�o jest wiedzie� wi�cej od bli�nich. - Mo�emy porusza� si� z 
szybko�ci� wi�ksz� od �wiat�a.
- Jak ?
Powoli dochodzili�my do sedna sprawy. To by� nasz problem, i po to go sprowadzili�my.
- S�ysza�e� o paradoksie Dakiniewicza?
Nie s�ysza�. Ma�o kto s�ysza� przez d�ugi czas. Na tyle, na ile rozumiem fizyk�, opiera si� to na tym, �e grawiton, 
cz�stka przenosz�ca oddzia�ywania grawitacyjne ma mas�. Dakiniewicz, chemik z zawodu zada� w dwudziestym wieku 
pytanie: a co je�eli pole grawitacyjne nie pozwala uciec grawitonowi? Czarna dziura przyci�ga grawiton wysy�aj�c 
grawiton. Ale drugi wys�any grawiton te� przyci�ga. Jak? Wysy�aj�c grawiton, rzecz jasna. I tak w k�ko a� do 
niesko�czenie ma�ych odleg�o�ci. Fizycy z pasj� liczyli, kr�cili i mataczyli, ale �adnego wyniku nie byli do ko�ca 
pewni.
- W ko�cu zdecydowano si� na przeprowadzenie do�wiadczenia - t�umaczy�em to wszystko Patrykowi. Kiwa� g�ow� ze 
spokojnym wyrazem twarzy. - Polecieli za Plutona, tak w razie czego i zgnietli par� proton�w do odpowiedniej 
g�sto�ci tworz�c mikroskopijn� czarn� dziur�. Wykorzystali zasad� dzia�ania silnika pozaodrzutowego. Wiesz o co 
chodzi?
Pokiwa� g�ow�. Szcz�ciarz. Ja tego nigdy nie rozumia�em. Wiem, �e wykorzystuj� energi� zawart� w polu 
grawitacyjnym S�o�ca i zasad� r�wno�ci masy bezw�adno�ciowej i grawitacyjnej, ale poj�� tego nigdy nie mog�em. 
Wiem tyle, �e silnik tego typu pozwala lata� w oparciu o zewn�trzne �r�d�o energii i bardzo ma�e ilo�ci masy 
reakcyjnej. Jego stworzenie pozwoli�o na wykorzystanie zasob�w Uk�adu S�onecznego.
- Eksperyment si� w zasadzie uda� - na gruncie historii czu�em si� ju� znacznie pewniej. - A� za bardzo. Pieprzn�o tak, 
�e z Ziemi by�o wida�. Laboratorium i przera�liwie droga instalacja rozlecia�y si� po ca�ym Kosmosie razem z ca�� 
za�og�. Nikt nie wiedzia� co si� sta�o i dlaczego. Dopiero kilkadziesi�t lat p�niej dostali�my wiadomo��, �e fragmenty 
stacji odnaleziono.
- Wiadomo�� przysz�a z Pegasi 51. To jedna z pierwszych kolonii. Jedyne pi��dziesi�t lat �wietlnych st�d. Wiadomo�� 
przysz�a te� po pi��dziesi�ciu latach. Spory fragment laboratorium wyr�n�� w ich planet�. Znale�li ziemskie 
oznaczenia i my�leli, �e chcemy zacz�� wojn�.
- Za�agodzili�cie konflikt? - spyta� Patryk.
Zero przej�cia. Albo ma �elazne nerwy, albo nic nie rozumie. Zdecydowa�em si� na pierwsze - go�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin