Tilton Eksperyment.txt

(25 KB) Pobierz
LOIS TILTON

eksperyment

Dzie� 1. Tan twierdzi, �e wszystkim nam zaszczepi� jak�� bolesn� chorob�. 
Utrzymuje, �e pods�ucha� co� na ten temat, kiedy go tu sprowadzili. Nie jestem 
pewien, czy mog� mu wierzy�.
- My�lisz, �e b�dzie �miertelna? - pyta moja s�siadka, Ani. - My�lisz, �e 
umrzemy?
- Niekoniecznie. By� mo�e uda im si� znale�� lekarstwo.
M�wi� to na przek�r swoim niedobrym przeczuciom, ale tak naprawd� nie spos�b 
przejrze� ich zamiar�w. Gdyby�my zapytali, na pewno nic nam nie powiedz�, a 
nawet je�li to naprawd� b�dzie lekarstwo, to przecie� nie ma pewno�ci, czy oka�e 
si� skuteczne. Poza tym zaaplikuj� je tylko po�owie z nas. Tak si� zazwyczaj 
post�puje w tego rodzaju eksperymentach.
Rozcieram ramiona, wyobra�am sobie pierwsze uk�ucia b�lu. By� mo�e choroba ju� 
rozwija si� w moim organizmie. Jak bardzo b�dzie ci�ka? Czy objawy dostrzeg� 
ju� niebawem, czy pojawi� si� dopiero za kilka miesi�cy? Ci�ko jest czeka�, 
ci�ko jest �y� w niepewno�ci.
�eby si� czym� zaj��, naciskam p�ytk� w �cianie tu� przy drzwiach celi. Czuj� 
delikatne uk�ucie w palec, a po chwili miska wype�nia si� karm�. Pr�buj� 
ostro�nie, ale nie spotyka mnie �adna przykra niespodzianka. S�ysza�em, �e 
niekiedy podczas eksperymentu zmieniaj� karm�, ale zawarto�� mojej miski smakuje 
jak zwykle. Niebawem miska jest pusta. Zjad�bym jeszcze, ale w�tpi�, czy co� 
dostan�.
Po drugiej stronie korytarza Tan i druga samica id� w moje �lady. Tylko Ani, 
moja s�siadka, przykucn�a na pod�odze, obj�a nogi ramionami i ko�ysze si� w 
prz�d i w ty�.
- Z pewno�ci� szukaj� lekarstwa - pocieszam j�. - Wszystko b�dzie dobrze. 
Przecie� nawet nie wiemy, czy to na pewno choroba. To mo�e by� zupe�nie inny 
eksperyment.
Tan �ypie na mnie spode �ba. Mo�na odnie�� wra�enie, �e ch�tnie by na co� 
zachorowa� tylko po to, aby udowodni�, �e mia� racj�.
Ani nie zwraca na nas uwagi, wci�� ko�ysze si� na pi�tach.
- Nie jeste� g�odna? - pytam.
Nie odpowiada. Ch�tnie opr�ni�bym i jej misk�, ale nie dosi�gn�. Szkoda. Wci�� 
chce mi si� je��. Bez wi�kszej nadziei, tak na wszelki wypadek, przyciskam d�o� 
do p�ytki; bez rezultatu. Miska wci�� jest pusta.
Po drugiej stronie korytarza Tan chwyta za pr�t, porusza szybko r�k�, ju� po 
chwili mu sztywnieje. Zerka na mnie z paskudnym u�mieszkiem, �eby si� upewni�, 
�e to widz�. Wyzwanie. Postanawiam go zignorowa�. Ani r�wnie� nie reaguje, ale 
druga samica, ta w celi obok niego, jest bardzo zainteresowana. Chyba mog� 
odczyta� jej imi� na tabliczce przy drzwiach: Ida. Przyciska si� do 
przezroczystej �cianki odgradzaj�cej j� od Tana i zaczyna rytmicznie porusza� 
biodrami. Tan natychmiast zapomina o mnie i o ca�ym �wiecie.
Rzecz jasna m�j pr�t nie pozostaje oboj�tny. Spogl�dam na Ani, lecz ona, nadal 
pogr��ona w rozpaczy, nie zwraca na nic uwagi. Przemyka mi przez g�ow�, �e by� 
mo�e Tan mia� wi�cej szcz�cia podczas przydzia�u cel.
Wygl�da na to, �e eksperyment nie zacz�� si� zbyt pomy�lnie.
Dzie� 2. Ustalili�my, �e b�dziemy si� nawzajem informowa�, jak tylko dostrze�emy 
u siebie jakiekolwiek niepokoj�ce objawy. To by� pomys� Tana, a ja si� nie 
sprzeciwi�em, cho� podejrzewa�em, i� oczekuje, �e powiem: "O ile b�d� jakie� 
objawy" albo co� w tym rodzaju. Nie chc� si� z nim niepotrzebnie k��ci�. Je�eli 
uwa�a, �e w ten spos�b okaza� swoj� wy�szo��, to niech mu b�dzie.
Tak czy inaczej, jak do tej pory nie zauwa�yli�my �adnych objaw�w. Je�li to 
jaka� choroba, to rozwija si� bardzo powoli.
Je�eli to rzeczywi�cie choroba.
Po drugiej stronie korytarza Tan i Ida pokazuj� sobie dziesi�� razy dziennie. 
Spr�bowa�em pokaza� Ani, ale ona wci�� nie jest zainteresowana. Usi�uj� jej 
wyt�umaczy�, �e nie ma sensu rozpacza� z powodu czego�, co mo�e nigdy nie 
nast�pi�, a nawet je�eli nast�pi, to powinna stara� si� jak najprzyjemniej 
sp�dzi� chwile, kt�re nam pozosta�y. Bez rezultatu.
Co jaki� czas odwracam si� twarz� do k�ta i staram si� ukry� przed nimi to, co 
robi�, ale Tan wszystko widzi i moja frustracja z pewno�ci� ogromnie go cieszy. 
Siada przy drzwiach celi, pociera pr�t i u�miecha si� do mnie z�o�liwie. Jak 
tylko Ida to zauwa�y, zaczyna mu pokazywa�. Staram si� nie zwraca� na nich 
uwagi, ale to nie jest �atwe.
�a�uj�, �e zamiast Ani moj� s�siadk� nie jest Ida. Od czasu do czasu, kiedy Tan 
�pi, udaje mi si� zwr�ci� na siebie jej uwag�. Oczywi�cie zdaje sobie spraw� z 
tego, �e j� obserwuj�. Nic na to nie poradz�. Porusza si� w prowokacyjny spos�b, 
kusz�co faluje biodrami, ale nigdy mi nie pokazuje, tylko Tanowi: przyciska 
wargi do przezroczystej �cianki i pociera nimi z zapa�em. Za ka�dym razem 
obiecuj� sobie, �e wi�cej ju� na ni� nie spojrz�, ale doskonale wiem, �e nic z 
tego nie b�dzie.
Du�o chodz� po celi. Od �ciany do �ciany mog� zrobi� trzy kroki, z k�ta do k�ta 
cztery. Splatam z tego przer�ne kszta�ty, wyobra�am sobie, �e moje stopy 
zostawiaj� �lady na pod�odze. Rzecz jasna, nie ma �adnych �lad�w. Licz� kroki. 
Po tysi�cznym przyciskam d�o� do p�ytki, ale zazwyczaj to za wcze�nie. Napi�cie 
nerwowe sprawia, �e jestem wci�� g�odny.
Co gorsza, Ani zjada najwy�ej po�ow� swoich porcji. Cz�sto gapi� si� na jej 
misk� - chyba nawet cz�ciej ni� na ni�.
- Powinna� je�� - powtarzam. - Je�li nie b�dziesz jad�a, zachorujesz z 
niedo�ywienia.
Doskonale wiem, czemu nie je. Boi si�, �e w karmie s� chorobotw�rcze 
mikroorganizmy.
Kiedy m�wi� o tym Tanowi, wybucha �miechem.
- Gdyby tak by�o, Rik ju� dawno wyci�gn��by nogi!
Chwilami �ycz� mu, �eby zachorowa�.
Dzie� 6. Codziennie przychodz� do laboratorium, �eby skontrolowa� nasz stan. 
Zawsze tu� po trzecim karmieniu.
Tan i obie samice udaj�, �e nic ich to nie obchodzi, a ja... Ja niekiedy ich 
obserwuj�. Przedziwnie wygl�daj� w tych niebieskich strojach, kt�re wszystko 
zas�aniaj�. Zastanawiam si�, w jaki spos�b rozr�niaj� samc�w i samice; 
przypuszczam, �e pod spodem maj� pr�ty i wargi, tak jak my, ale czy musz� si� 
zupe�nie rozbiera�, �eby sobie pokazywa�, czy mo�e maj� jaki� inny spos�b?
Dzisiaj wchodz� dok�adnie w chwili, kiedy Ida i Tan zbli�aj� si� do fina�u. 
Jedno z nich krzywi si� z niesmakiem, jego towarzysz za� rzuca jak�� uwag�, po 
kt�rej oboje wybuchaj� nieprzyjemnym �miechem. Ciesz� si�, �e to nie ja siedz� z 
nabrzmia�ym pr�tem w d�oni i �e nie na mnie patrz� w ten spos�b.
Najstarszy osobnik natychmiast przywo�uje ich ostro do porz�dku, wi�c kiedy 
odczytuj� wskazania instrument�w przy celach, starannie omijaj� nas wzrokiem. 
Samica - wiem, �e to samica, poniewa� s�ysza�em jej g�os - schyla si� i odgarnia 
w�osy z czo�a. Jaka� to niewygoda i jak trudno utrzyma� je w czysto�ci!
Jestem ciekaw, co pokazuj� przyrz�dy przy mojej celi i czy w mojej krwi pojawi�y 
si� ju� pierwsze zmiany �wiadcz�ce o chorobie. Wiem jednak, �e je�li zapytam, 
udadz�, �e mnie nie s�ysz� albo nie rozumiej�.
W ka�dym razie sprawiaj� wra�enie zadowolonych, podobnie jak przy celach Tana i 
Idy. Inaczej maj� si� sprawy przy celi Ani. Marszcz� brwi, spogl�daj� to na Ani, 
to na swoje przyrz�dy, a potem zbijaj� si� w grupk� na �rodku korytarza i 
dyskutuj� przyciszonymi g�osami.
Wreszcie starsza kobieta podchodzi do drzwi celi i stuka w �cian� tu� nad 
p�ytk�.
- Ooood�, ooood�! - grucha, jakby przemawia�a do dziecka, po czym udaje, �e 
przyciska d�o� do p�ytki. Ani nie zwraca na ni� najmniejszej uwagi.
Wiem, na czym polega problem: Ani znacznie rzadziej od nas dotyka p�ytki, a przy 
ka�dym dotkni�ciu pobieraj� od nas pr�bk� krwi, kt�ra nast�pnie jest 
analizowana. By� mo�e, Ani podejrzewa, �e w�a�nie w ten spos�b zarazi si� 
chorob� i dlatego ogranicza jedzenie.
Kobieta pr�buje raz jeszcze:
- Oood�, oood�!
Ani odwraca si� do niej plecami.
Ponownie naradzaj� si� szeptem w nadziei, �eby�my niczego nie us�yszeli ani nie 
zrozumieli, po czym m�odsza kobieta zmienia ustawienia na tablicy przyrz�d�w 
obok drzwi celi. Od tej pory Ani dostaje znacznie mniejsze porcje karmy, ale i 
tak nie zjada wszystkiego.
Dzie� 11. Tan ma czerwon� plam� na podbrzuszu. Pomimo naszej umowy nie pisn�� o 
tym ani s�owem, ale przed Id� nic si� nie ukryje. Ida cz�sto patrzy na 
podbrzusze Tana i na to, co dynda poni�ej, ale dzi� Tan ani razu jej nie 
pokazuje. Ida szybko nabiera podejrze�, a jak tylko zauwa�y�a plam�, zaczyna 
wykrzykiwa�:
- Obieca�e�, �e nam powiesz! Wszyscy obiecali�my!
Jest tak w�ciek�a, �e rzuca odchodami w dziel�c� ich �cian�.
- To nic takiego! - broni si� s�abo Tan. - To tylko otarcie.
Nikt mu jednak nie wierzy.
Ani znowu p�acze, poniewa� jest pewna, �e teraz przyjdzie kolej na ni�. Jej 
obawy ma�o mnie jednak obchodz�, poniewa� po drugiej stronie korytarza Ani 
pokazuje mi g�adkie r�owe wargi, wsuwa mi�dzy nie palce i porusza rytmicznie 
biodrami. Pr�t natychmiast mi sztywnieje, niewiele brakuje, �ebym od razu 
eksplodowa�, chwytam go w gar�� i pokazuj� jej. W g��bi duszy doskonale wiem, �e 
Ida robi to tylko po to, �eby odegra� si� na Tanie, ale wcale mi to nie 
przeszkadza.
P�niej, kiedy sprawdzaj� przebieg eksperymentu, nie wydaj� si� ani troch� 
zaskoczeni widokiem plamy na podbrzuszu Tana. Wiedzieli ju� od jakiego� czasu, 
�e zachorowa�, na podstawie wynik�w analizy jego krwi.
Przypuszczalnie wiedz� te� ju�, czy ja zachorowa�em.
Dzie� 12. Chyba nigdy nie zdo�am zrozumie� samic! Dop�ki Ida mnie ignorowa�a, 
Ani r�wnie� nie zwraca�a na mnie najmniejszej uwagi. Ca�ymi dniami siedzia�a w 
kucki i rysowa�a niewidzialne wzory na pod�odze. Nawet na mnie nie spojrza�a, 
cho� wielokrotnie stara�em si� podnie�� j� na duchu albo zach�ci� do zabawy. 
Teraz, kiedy Ida pokazuje mi prawie bez przerwy, Ani nagle sta�a si� zazdrosna. 
Za ka�dym razem, kiedy spojrz� w jej stron�, widz� j� z szeroko roz�o�onymi 
nogami albo w innej prowokacyjnej pozie. Po ca�ym dniu takich do�wiadcze� mam 
wra�enie, �e lada chwila pr�t mi odpadnie.
Tan szaleje. Obrzuca Id� i mnie najgorszymi wyzwiskami, ale ona nie pozostaje mu 
d�u�na: nazywa go za�gan� stert� g...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin