Wiśniewski Wiedźmińska opowieść wigilijna.txt

(37 KB) Pobierz
Grzegorz Wi�niewski

Wied�mi�ska Opowie�� Wigilijna

Grzegorz "Greg" Wi�niewski kontynuuje sw�j cykl Opowie�ci Wigilijnych (zobacz: Obca opowie�� wigilijna, 
Tolkienowska opowie�� wigilijna, Imperialna opowie�� wigilijna, Matrixowa opowie�� wigilijna). Tym razem na 
tapet� trafi�... Sami-Wiecie-Kto.
Drogowskaz sta� krzywo, jakby przygi�ty lodowat� zadymk�, kt�ra bezlito�nie ch�osta�a rozstaje dr�g. Prawd� m�wi�c, 
ledwie wystawa� spod �niegu, pop�kany i naje�ony drzazgami, ale nadal zwie�czony za�niedzia�� miedzian� czap�. 
Deszczu�ki pokryte g�sto wyci�tymi runami niczym p�atki dziwacznego kwiatu wskazywa�y w cztery strony �wiata. 
Zakutany w koc, skulony w kulbace je�dziec by� zbyt zmarzni�ty, by cokolwiek dostrzec i to wierzchowiec 
zadecydowa� si� zatrzyma�. Brn�c po zamarzni�tym �niegu dotar� pod s�up i stan��. Parskn�� resztkami energii, 
wypuszczaj�c z pyska chmur� pary.
- Co jest, Ogr�dek? - roze�li� si� wied�min Panta, staraj�c si� nie szcz�ka� z�bami. - Czego stajesz? Jeszcze nie 
jeste�my na miejscu.
Ko� parskn�� ponownie. Wied�min dostrzeg� s�up.
- No popatrz, jednak jest tu jaka� cywilizacja. - Przekrzywi� g�ow� odczytuj�c runy na jednej z deszczu�ek. - "W prawo 
p�jdziesz - nie wr�cisz". No popatrz. Kroku nie mo�na zrobi� w tej przekl�tej krainie, �eby cz�owieka nie zacz�li 
poucza�.
Nachyli� si� do drugiej deszczu�ki.
- "W lewo p�jdziesz - nie wr�cisz". Coraz ciekawiej. A co b�dzie na tej? - Panta zerkn�� co napisano na deszczu�ce 
wskazuj�cej sk�d przyjecha�. - "Jakbym by� tob� - to bym tam nie jecha�".
Ko� parskn��.
- Nie, powa�nie. Tak tu stoi. Jak wo�owi. Znaczy, jak w�. - Panta zmru�y� oczy i jeszcze raz przeczyta� - "Jakbym by� 
tob� - to bym tam nie jecha�". To co, z g�odu mam tu zdechn��?
Ponagli� konia ostrogami, obje�d�aj�c s�up z drugiej strony.
- E, nie. Wszystko jasne, Ogr�dek. Nie ma strachu. - Wied�min poklepa� szyj� wierzchowca. - Na ostatniej jest 
"Sugerowany kierunek podr�owania".
Rozejrza� si� i cmokn�� na konia.
- M�wi�em ci, stary. Tutaj nie spos�b si� zgubi�.
Ruszyli przed siebie, prosto w d� �agodnego stoku. Jechali wzd�u� szpaleru imponuj�cych jode�, po �niegu 
zamarzni�tym i najwyra�niej ubitym przez sanie. Wida� ostatnio musia�y t�dy diablo cz�sto kursowa�. Niewyra�ny 
go�ciniec zag��bia� si� dalej w las, obficie przysypany bia�ym puchem. W rzeczy samej las�w i �niegu by�o tutaj do 
upojenia i Panta zn�w zacz�� w�tpi�, czy ktokolwiek �yje w tych ost�pach. Ostatecznie - kto chcia�by mieszka� w tak 
banalnej, przes�odzonej i kiczowatej okolicy.
Ku jego zaskoczeniu kto� tu jednak mieszka�. Panta dostrzeg�, �e za kolejnym zakr�tem otwiera si� ca�kiem rozleg�a 
polana. Na niej, przytulony do �ciany lasu, sta� drewniany dworek ze strzech� przykryt� grub� warstw� �niegu. Z 
komina ulatywa� g�sty dym, a w zaparowanych oknach b�yska�y �wiat�a. Wied�min ponagli� Ogr�dka pi�tami, 
podjechali bli�ej.
Dworek by� solidny i ca�kiem rozleg�y. Z boku przytula�a si� do niego niedu�a stajnia, w kt�rej nocowa� zaprz�g 
dziwnych zwierz�t. Naprawd� dziwnych, zauwa�y� Panta. Przypomina�y wid�orogi z po�udnia - jednak stan ich poro�a 
dobitnie �wiadczy�, �e w�a�ciciel zwyk� przemieszcza� si� tym zaprz�giem od drzewa do drzewa. I nie trzeba by�o 
fachowego wozaka, by stwierdzi�, �e ma jeszcze sporo nauki przed sob�.
Wystarczy�o jedno lekkie stukni�cie w drzwi, by kto� je uchyli�. Wied�min a� zach�ysn�� si�, widz�c w jasnym �wietle 
pochodni gospodyni�. M�od� kobiet�, zjawiskowo wr�cz pi�kn�, o wielkich zielonych oczach w kszta�cie migda��w i 
ciemnych w�osach schowanych pod fiku�n�, przypominaj�c� szlafmyc�, czapk� z pomponem.
- Wied�cie, panie - zaprosi�a go g�osem tak melodyjnym, �e odebra� to jak rozkaz.
Przest�pi� pr�g, wci�� po�eraj�c j� spojrzeniem. Zamkn�a za nim drzwi, pozwalaj�c podziwia� swoje gibkie cia�o, 
odziane w szynszylowy gorsecik i wysokie, sk�rzane buty. Zasun�a zasuwy i odwr�ci�a si� do Panty.
- Ja... - wykrztusi� wied�min. - M�j ko�... zamarznie.
U�miechn�a si� lekko.
- Nie mo�emy na to pozwoli�, prawda? - mrukn�a kokieteryjnie.
Panta poczu�, �e w �y�ach t�tni mu roztopiona lawa.
- Powa�nie?
- Oczywi�cie. - Zjawiskowa istota min�a go i ruszy�a korytarzem w g��b dworku. - Gnomy si� nim zajm�. Zaprowadz� 
do stajni i suto nakarmi�.
Panta z ca�ej si�y spr�bowa� nie czu� si� zawiedziony.
- Aha. M�wimy o wierzchowcu.
Ruszy� si� wreszcie, przeszed� kilka krok�w w jej kierunku.
- Jedno pytanie. Jak ci na imi�?
U�miechn�a si� tak promiennie, �e Panta mia� wra�enie, i� przysz�a wiosna.
- �nie�ynka.
***
Siedzieli przy kominku ju� od godziny. Panta, p�le��c na stosie mi�kko wyprawionych sk�r, wpatrywa� si� w ogie�. 
Od czasu do czasu poci�ga� ze szklanicy grzane wino lub przek�sza� co� z jednego z suto zastawionych talerzy. 
Gospodarz siedzia� w wysokim, rze�bionym krze�le, z wysuni�tymi przed siebie, skrzy�owanymi nogami. Na piersiach 
opar� sobie wielki kufel ciep�ego piwa i gada�, gada�, gada�. Przesta�o to w�a�ciwie dziwi� wied�mina, podobnie jak 
str�j gospodarza - intensywnie czerwony kostium, obr�biony biel� na r�kawach, nogawkach i skraju kaptura. Zsuni�ty 
kaptur ods�ania� g�ste bia�e loki i �nie�nobia��, sp�ywaj�c� niemal do pasa brod�.
- Nie b�d� ci� zanudza� dalszymi szczeg�ami - podsumowa� w ko�cu Bia�obrody. - Jeste� wied�minem i pewne 
nadludzkie sprawy s� dla ciebie jasne. Potrafisz te� du�o wi�cej ni� przeci�tny cz�owiek.
Wsta� i odstawi� kufel, podchodz�c do niewielkiej jod�y, starannie oczyszczonej ze �niegu i przybranej kolorowymi 
drobiazgami. Wied�min musia� przyzna�, �e to wyj�tkowo dziwaczny trend dekoracji wn�trz. Jakby nie do�� mieli 
jode� za oknem.
- Tak si� bowiem sk�ada, �e potrzebuj� pomocy wied�mina.
- Odp�atnej? - Panta zaryzykowa� pytanie.
Bia�obrody obr�ci� si� do niego z zaskoczeniem.
- Przecie� w Kodeksie Wied�mi�skim jest napisane...
Panta kaszln��.
- Nowelizowali�my niedawno.
Bia�obrody machn�� r�k�.
- Zap�ac�. Sta� mnie - zdecydowa� nawet niespecjalnie zniesmaczony. - Byleby� pom�g� mi rozwi�za� pewien 
problem.
- Nie wyrabiasz si� z dostarczaniem prezent�w? - Panta odstawi� szklanic�. - Nie ma sprawy. Krzep� mam. Daltonist� 
nie jestem. A i ten tw�j zaprz�g pewnie potrafi� lepiej poprowadzi�. Mo�esz na mnie liczy�.
Bia�obrody u�miechn�� si� pod nosem.
- Prezenty to nie problem - mrukn�� do siebie, staj�c obok kominka i z u�miechem �ledz�c p�omienie. - To 
najprzyjemniejsza cz��. Czysta rado��. Zaskoczenie. Niedowierzanie w�asnemu szcz�ciu. Dzieci�ce �miechy. 
Okrzyki rado�ci. Ciep�o domowego ogniska... - Pokr�ci� g�ow� - Nie, nie. Prezenty to �aden problem, nawet kiedy 
trzeba p�dzi� na z�amanie karku z miejsca na miejsce...
- O co zatem chodzi?
Bia�obrody spl�t� d�onie i strzeli� kostkami palc�w.
- O r�zgi - rzek� kr�tko. - R�zgi to problem. - Wr�ci� na swoje krzes�o i si�gn�� po kufel. - W tych czasach jest ich do 
rozdania coraz wi�cej. Praktyka robi swoje. Z jednym, czy drugim przypadkiem mo�na da� sobie rad�. Jedn� r�zg�, 
dwie, nawet ca�y p�czek - jako� to leci. - Upi� nieco z kufla. - W masie oczywi�cie to m�czy. Nu�y do granic. Pomaga 
troch� jak si� spraw� odpowiednio zorganizuje... troch� lateksu... ma�y bondage... ale odbiegam od tematu.
Poci�gn�� z kufla pot�ny �yk, otar� usta mankietem i zas�pi� si�.
- S� jednak przypadki wyj�tkowe. Takie, co potrafi� odstr�czy� na sam� my�l - powiedzia� cicho. - Nie przysparzaj� ni 
rado�ci, ni zadowolenia. Jedynie beznadziejnego znoju, bez szans na lepsze widoki - nagle przeszed� do nerwowego 
falsetu - A jednocze�nie gro�� konsekwencjami daleko gorszymi ni� �mier�.
Panta milcza� wyczekuj�co.
- Nic wi�c chyba w tym dziwnego - Bia�obrody rzuci� ze z�o�ci�, - �e czasami wrzuca si� takie przypadki do szuflady i 
zapomina. Same si� jako� zapodziewaj�. Znikaj�. Przestaj� istnie�.
Kolejny �yk piwa. Panta mia� wra�enie, �e broda zafalowa�a z powodu ci�ko pracuj�cej grdyki.
- A jak uczy nas przys�owie - Bia�obrody zacz�� recytowa� niczym magiczn� formu�k� - rzeczy zostawione samym 
sobie zmieniaj� si� ze z�ych na gorsze.
Niespodziewanie �nie�ynka wp�yn�a do pokoju i zatrzyma�a si� na grubym dywanie tu� obok Panty. Nim wied�min, 
czy Bia�obrody zd��yli wykrztusi� jakiekolwiek pytanie, pi�kno�� si�gn�a do haftek gorseciku i zrzuci�a go na 
pod�og�. Potem zgrabnie zzu�a buty i zupe�nie naga, zar�owiona ze wstydu, stan�a przed Pant�, pokazuj�c, jak hojna 
by�a wobec niej natura.
Cisza zapad�a jak skoble wr�t na zamku kr�lewskim.
- �nie�ynko - wykrztusi� wreszcie Bia�obrody. - Id� zobacz, czy ci� nie ma w kuchni.
Pi�kno�� oddali�a si� pos�usznie, pozwalaj�c Pancie ukradkiem wstawi� szcz�k� z powrotem w zawiasy.
- Wi�c to jednak prawda, co o tobie s�ysza�em - odezwa� si� Bia�obrody z t�umionym rozbawieniem
Wied�min z trudem nie uleg� atakowi paniki.
- A co takiego s�ysza�e�?
Bia�obrody pozwoli� sobie na frontalny u�miech.
- Och, nic takiego. Podobno kobiety zwyk�y w twojej obecno�ci rozbiera� si� do naga w kompletnie bezsensownych 
momentach.
- A s�ysza�e� mo�e - Panta usiad� skonfudowany - co ja na takie zarzuty odpowiadam?
Bia�obrody zastanowi� si� chwil�.
- Owszem... - zacz�� z namys�em - to sz�o jako�... "To nie ja wymy�li�em ta scena i ju�!"
Panta spojrza� na niego kwa�no.
- Mniej wi�cej. A wracaj�c do meritum...
- Tak, tak - Bia�obrodemu wr�ci�a powaga. - Widzisz, problem polega na tym, �e jak ty zapomnisz o takiej 
nieprzyjemnej sprawie, nie znaczy wcale, �e tw�j zwierzchnik te�. Cz�sto przypomina sobie o niej w najmniej 
odpowiednich okoliczno�ciach. - Spu�ci� wzrok. - Takich jak teraz.
- Co� kr�cisz - rzek� Panta, wierc�c si� na sk�rach. - Pozw�l, �e sobie to na g�os wyprostuj�. Mia�e� dor�czy� r�zgi 
jakiemu� diabelskiemu pomiotowi. Ola�e� spraw�, bo nie by�o z tego �adnej zabawy. Min�o troch� czasu i naczelnik 
przycisn�� ci�, �eby� wywi�za� si� ze swojej roboty... albo?
- Zaufaj mi. - Bia�obrody uni�s� palec wskazuj�cy. - Nie chcesz wiedzie�.
- Czego� ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin