Stackpole Michael a. - Mroczny Przypływ II - Inwazja.txt

(573 KB) Pobierz
1 Michael Stackpole Mroczny przypływ II - Inwazja 2 


MROCZNY PRZYPŁYW II 
INWAZJA 


MICHAEL STACKPOLE 

Przekład 
KATARZYNA LASZKIEWICZ 




Michael Stackpole 

Tytuł oryginału 
DARK TIDE II: RUIN 


Redaktor serii 
ZBIGNIEW FONIAK 


Redakcja stylistyczna 
MAGDALENA STACHOWICZ 


Redakcja techniczna 
ANDRZEJ WITKOWSKI 


Korekta 
AGNIESZKA TRZESZKOWSKA 
URSZULA KARCZEWSKA 


Ilustracja na okładce 
JOHN HARRIS 


Skład 
WYDAWNICTWO AMBER 


Copyright © 2000 by Lucasfilm, Ltd. & TM. 
All rights reserved. 


For the Polish edition 
Copyright © 2000 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. 

ISBN 83-7245-438-8 

Mroczny przypływ II - Inwazja 

Do fanów Gwiezdnych Wojen: 

Wasza wiedza i poświęcenie sprawiają, że pisanie tych 
książek to prawdziwe wyzwanie. 

Wasze umiłowanie wszechświata sprawia, że ich pisanie jest 
tak bardzo satysfakcjonujące. 

Do następnego razu... 



5 Michael Stackpole Mroczny przypływ II - Inwazja 6 

Shedao Shai uśmiechnął się, spoglądając w dół na Dubrillion. Zgodnie z wyświechtanymi 
teoriami militarnymi nawet najdoskonalszy plan może zawieść, gdy zaROZDZIAŁ 
braknie jedności w szeregach -tak jak stało się tutaj. Nom Anor, agent i prowokator 
Yuuzhan Vong, uknuł wraz z braćmi ze swojej kasty zwiadowców spisek, uzurpując 

1 


Shedao Shai stał w swojej kajucie, głęboko w trzewiach żywo-statku „Dziedzictwo 
Udręki”. Wysoki i smukły, o długich członkach zakończonych haczykowatymi wyrostkami 
na nadgarstkach, łokciach, kolanach i piętach, wojownik Yuuzhan Vong stanął 
wyprostowany jak struna. Rozłożył ramiona dłońmi na zewnątrz. Cienka, umięśniona 
pępowina łączyła statek z kapturem percepcyjnym, który wojownik miał na sobie. Delikatny 
przewód wił się po koralowych ścianach kabiny, wszczepiony w tkankę nerwową 
statku. 

Shedao Shai wiedział i widział to, co wiedział i widział jego statek, zawieszony na 
orbicie nad Dubrillionem. Otaczała go tylko pustka przestrzeni, a pod stopami powoli 
wirowała błękitno-zielona kula planety. Pas asteroid wyginał się ku niemu ruchomym 
łukiem, a w oddali bury Destrillion unosił się w mrocznej pustce jak nieśmiały kochanek. 


Tak właśnie muszą czuć się bogowie, pomyślał Shedao Shai, pozwalając, by krótkie 
jak jedno uderzenie serca wahanie, wywołane bluźnierczą myślą przebiegło dreszczem 
jego ciało. Odsunął strach, wiedząc że Yun-Yammka, bóg zwany również 
Oprawcą pozwoliłby mu na tę chwilę dumy w nagrodę za odebranie niewiernym tak 
wielu światów. Kapłani zapowiedzieli ludowi Yuuzhan Vong, że ich nowy dom będzie 
właśnie tutaj, na obszarach zwanych przez niewiernych Nową Republiką a na Shedao 
Shai ciążyła przerażająca odpowiedzialność za poprowadzenie ataku, który proroctwo 
kapłanów zamieni w rzeczywistość. 

Używając zmysłów statku jak swoich własnych, Shedao pozwolił, by ograniczenia 
i troski jego ciała rozpłynęły się we wszechogarniającym intelekcie, kontemplującym 
widok rozciągający się wokół. Lud Yuuzhan Vong podróżował 
z daleka na ogromnych 
światostatkach, szukając nowego domu. Zwiadowcy zlokalizowali tę galaktykę przeszło 
pięćdziesiąt lat temu, a raport tych, którzy przeżyli, nadał realne kształty proroctwu 
Najwyższego Władcy - oto w końcu ich nowy dom był w zasięgu ręki. Od kiedy wysłani 
do niej agenci przeniknęli w szeregi zamieszkujących ją ras i dane wywiadowcze 
popłynęły szerokim strumieniem na światostatki, dorosło całe nowe pokolenie, wychowane 
i wyszkolone w jednym celu - by oczyścić galaktykę z niewiernych. 

dla siebie rolę wojowników. Przedwczesny atak został odparty przez Nową Republikę, 
choć 
nie bez strat ze strony niewiernych. Pierwotne cele ataku Shedao Shai musiały 
zatem ulec zmianie, tak aby umożliwić dopełnienie podboju i tym samym zmyć plamę 
na honorze Yuuzhan Vong. 

Dowódca Yuuzhan Vong zacisnął w pięść prawą dłoń, uśmiechając się szerzej. 
Gdybym mógł zacisnąć palce na twym gardle, Nomie Anorze, pomyślał, moja rozkosz 
nie miałaby granic. Wojownik nie zaprzątał sobie głowy zastanawianiem się, jak kapłani 
i pozostali zwiadowcy tłumaczyli sobie postępek Noma Anora - wystarczyło mu 
osobiste przekonanie, że bogowie z pewnością go ukarzą. 

Kiedy powrócisz do Changing, Nomie Anorze, myślał dalej, twoja niegodziwość 
zostanie odpowiednio wynagrodzona. 

Shedao Shai sięgnął myślami do wspomnień zgromadzonych w „Dziedzictwie 
Udręki". Dobył zapis jednego z niewolników, który wcześniej pełnił służbę jako żołnierz 
podczas pacyfikacji Dubrillionu. Niska, krępa, gadopodobna rasa humanoidów 
zwanych Chazrachami dobrze służyła wojownikom Yuuzhan Vong w czasie ich wojen. 
Niektórzy z Chazrachów uczestniczyli nawet w kilku bitwach na tyle ważnych, by dostąpić 
zaszczytu włączenia do najniższej kasty wojowników. Shedao Shai przywdział 
wspomnienie jak maskera ooglith, czując się nieco dziwnie w ciele dużo niższej istoty. 
Przyzwyczajenie się do niewygody przebywania w tak drobnym ciele zajęło mu chwilę, 
potem jednak przezwyciężył 
to uczucie i zaczął przeżywać misję Chazracha na planecie, 
nad którą teraz krążył. 

Misja nie była specjalnie ambitna. Chazrach i jego oddział dostał zadanie zniszczenia 
jednej z kolonii niewiernych, gnieżdżących się w gruzach stolicy Dubrillionu. 
Każdy z Chazrachów miał przy sobie kufi - duży, obosieczny nóż - i hodowlę amfistafów, 
znacznie krótszych niż te, których używali wojownicy Yuuzhan Vong. Były one 
nie tylko mniejsze, przez co lepiej przystosowane do wzrostu Chazrachów, ale i nie tak 
elastyczne, ponieważ 
niewolnicy wydawali się genetycznie niezdolni do przyswojenia 
sobie umiejętności niezbędnych, by móc w pełni wykorzystać możliwości amfistafów. 

Shedao Shai uniósł ramiona, nadal nie czując się swobodnie w przybranym ciele, 
ale zatopił się umysłem we wspomnieniu. Oczami Chazracha widział, jak żołnierze 
zagłębiają się w wąskim, ciemnym przejściu. Jego nozdrza zaatakował kwaśny odór, 
który przyprawił Chazracha o szybsze bicie serca. Dwóch jego ziomków zaczęło się 
przepychać do przodu, gdy przesmyk się rozszerzył. Chazrach dotknął swojego amfistafa 
i uniósł go do góry, pozwalając, by wyminął go kolejny z niewolników. 

Czerwony promień energii rozświetlił ciemność, na jedną krótką chwilę rozpraszając 
cienie i eksplodując w szeregach Chazrachów. Jeden z niewolników chwycił się za 
twarz, osmaloną i całą w pęcherzach, a potem z krzykiem okręcił się dookoła. Chazrach, 
przez którego Shedao obserwował scenę, minął rannego towarzysza i zaczął się 




Michael Stackpole 

rozglądać, gdy dźwięk metalu uderzającego o kamień i skrzesana w ten sposób iskra 
zaalarmowały go o nowym niebezpieczeństwie. 

Na występie muru nad ujściem korytarza ukrył się jeden z niewiernych. Cisnął 
ciężką metalową sztabą, która odbijając się 
o sufit pomieszczenia, skrzesała snop iskier. 
Sztaba ze świstem leciała w stronę głowy Chazracha, ale ten odbił ją swoim amfistafem 
i zamachnął się jego ostrym ogonem. Amfistaf wbił kolczasty ogon w mięsieńłydki 
mężczyzny, z której trysnęła słona krew, gdy Chazrach szarpnięciem uwolnił amfistafa. 

Niewierny zaczął spadać, koziołkując w powietrzu. Wylądował ciężko na plecach. 
Kości pękły z trzaskiem, a ranny stracił władzę w dolnej części ciała. Krew nadal tryskała, 
pulsując, z rany na nodze. Mężczyzna spróbował zatamować krew i w tym momencie 
ujrzał nad sobą Chazracha. Strach rozszerzył mu oczy, białka niemal wyszły na 
wierzch. Zaczął coś mówić płaczliwym, proszącym tonem, ale jedno szybkie plaśnięcie 
amfistafa płaskim końcem po szyi uciszyło go na zawsze. 

Wszędzie dookoła Chazracha wrzała walka. Wystrzały z Masterów rozświetlały 
odległe zakamarki kolonii. Niewolnicy padali na ziemię, wijąc się i próbując zatamować 
rękami krew tryskającą z ran. Oblani krwią niewierni, krzycząc w ostatnich momentach 
życia, przewracali się jeden za drugim. Niewolnicy mijali ciała rannych i 
umierających - zarówno niewiernych, jak i swoich towarzyszy, szukając kolejnych 
wrogów. Pułapka zamieniła się w pogrom, a niewierni próbowali uciekać, co jednak 
skutecznie uniemożliwiali im wciąż napływający Chazrachowie. 

Wtem Shedao Shai poczuł ukłucie bólu. Szło od pleców tuż nad prawym biodrem, 
sięgając w głąb jamy brzusznej. Poczuł, jak Chazrach próbuje pokonać ból, skręcając 
się w lewo. Dzięki temu broń wbita w jego ciało wysunęła się z rany. Ból zmniejszył 
się nieco, ale to nie wystarczyło, by powstrzymać narastającą panikę Chazracha, który 
zrozumiał, że jest poważnie ranny. 

Odwracając się, uniósł amfistafa, ale niewiele brakowało, a nie udałoby mu się trafić 
wroga. Przeciwnik był samicą, w dodatku bardzo młodą. Cios, który dorosłemu 
rozorałby gardło, trafił ją w twarz, na linii oczu. Broń roztrzaskała kości i przebiła 
czaszkę. Niewierna szarpnęła się gwałtownie, opryskując krwią ferrobetonowe ruiny 
kolonii. Padła na ziemię jak porzucony płaszcz, nie przestając jednak ściskać w dłoniach 
wibroostrza, którym zraniła Chazracha. Broń syczała nienawistną namiastkążycia. 


Shedao Shai wygiął plecy i zerwał z głowy kaptur percepcyjny. Nie chodziło mu o 
reakcję Chazracha na zranienie, o jego szok i omdlenie. Shedao Shai sam nieraz przechodził 
przez coś takiego. Tym, co obudziło w nim obrzydzenie, było tchórzostwo 
Chazracha. 

Nie pozwolę, by zbrukały mnie doznania tchórza, pomyślał. 

Dowódca Yuuzhan Vong rozłożył ramiona i oddychał głęboko, zamknięty w swojej 
komnacie, ukrytej w samym sercu „Dziedzictwa Udręki". Wiedział, że inni uznaliby 
jego reakcję na przeżycia ostatnich chwil Chazracha za przesadną. Deign Lian, jego 
adiutant, na pewno tak by pomyślał, ale historia domeny Lian była znacznie bardziej 
chwalebna niż 
domeny Shai... w każdym razie do niedawna. 

Mroczny przypływ II - Inwazja ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin