TRAGICZNA ŚMIERĆ PROFESORÓW LWOWSKICH.doc

(290 KB) Pobierz

TRAGICZNA ŚMIERĆ PROFESORÓW LWOWSKICH


4 lipca 2008 roku minie 67 rocznica tragicznego wydarzenia - aresztowania i rozstrzelania przez hitlerowców na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie kilkudziesięciu profesorów Uniwersytetu, Politechniki i Akademii Weterynarii.

Jeden z trzech bloków pomnika Profesorów na Wzgórzach Wuleckich w 1975 rokuC:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mwulka.jpg

Akademik Politechniki, w który mieszkałem w czasie studiów we Lwowie znajdował się w bliskim sąsiedztwie miejsca stracenia profesorów (ulica Berezina, d.Widok). Prawie codziennie, jeżeli dopisywała pogoda,zbiegaliśmy na zajęcia ścieżką w dół, mijając po drodze niedokończony wówczas pomnik, projektu o ile się nie mylę, rzeźbiarki Luizy Szternsztajn. Planowane były 3 stojące obok siebie betonowe graniastosłupy - w których wyrzeźbione były stłoczone twarze pomordowanych. Jedna część pomnika była prawie gotowa, gdy prace przerwano i nigdy ich nie dokończono. Po kilku latach pomnik usunięto. Teraz stoi tam krzyż poświęcony pomordowanym. W niedalekim sąsiedztwie kompleksu akademików, przy ulicy Tadeusza Boy-Żeleńskiego, znajdowała się poliklinika studencka i stołówka, do której czasami zachodziłem. Patron ulicy i budowany pomnik sprowokowały mnie do poszukiwania wiadomości o "Boyu" - no i okazało się, że zakończył on tragicznie życie tak blisko miejsca, gdzie mieszkałem.

C:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\m105.jpg  C:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\m103.jpg  C:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\m102.jpg 

Najwięcej wiadomości o tym tragicznym wydarzeniu znalazłem w książce Stanisława Sterkowicza pt. "Tadeusz Boy-Żeleński - lekarz - pisarz - społecznik", wydanej przez PZWL w 1974 roku. Podaję więc je poniżej:

[...]"Po wybuchu wojny niemiecko - sowieckiej Lwów został zajęty przez hitlerowców 30 czerwca 1941 roku, lecz już na 7 godzin przed zajęciem miasta przez dywizję strzelców alpejskich, wkroczyła do miasta niemiecko-ukraińska grupa Abwehry, pozostająca pod osobistym dowództwem Teodora Oberlaendera. Oddział ten, przeznaczony do wykonywania zadań sabotażu i dywersji, odegrał główną rolę w tragicznych pogromach ludności lwowskiej. W skład grupy, oprócz oddziałów wojska i policji niemieckiej, wchodził także batalion ukraiński "Nachtigall" pod dowództwem niemieckim por. Herznera i ukraińskim Romana Szuchewycza, z oficerami będącymi w bliskich kontaktach ze Stepanem Banderą - ks.Iwanem Hryniochem i Jurijem Łopatynśkym a także grupą cywilów z kierownictwa radykalnego skrzydła OUN: Jarosławem Stećko (desygnowanym przez Banderę na szefa rządu wyzwolonej Ukrainy), Lwem Rebetem, Jarosławem Staruchem, Iwanem Rawłykiem, Stepanem Pawłykiem, Stepanem Łemkowśkym, Dmytro Jaciwem.

Batalion "Nachtigall" wchodził w skład Legionu Ukraińskiego, utworzonego przez hitlerowców z ukraińskich nacjonalistów. Batalion był ubrany w mundury niemieckie. W okresie poprzedzającym wojnę z ZSRR był specjalnie szkolony do zadań sabotażu i dywersji w Neuhammer. Szkolenia te nadzorował osobiście profesor niemieckiego uniwersytetu im. Karola IV w Pradze, dziekan wydziału nauk politycznych, porucznik Abwehry - Teodor Oberlaender.Po zajęciu Lwowa przez Niemców nastąpił szczególnie okrutny pogrom ludności, szczególnie żydowskiej. Obok grupy Oberlaendera brały w nich udział jednostki Sicherheistdienstu, tzw. Einsatzkommanda, dowodzone przez personel gestapo, SD i policji kryminalnej. Na terenie Lwowa działały - niezależnie od siebie - dwie grupy: jednostki Abwehry, wspomagane przez nacjonalistów ukraińskich z batalionu Nachigall, formacje Sicherheistdienstu wpomagane przez milicję ukraińską i oddziały Wehrmachtu.
Milicja ukraińska występująca po cywilnemu, jedynie z żółto-niebieskimi opaskami na ramionach -stanowiła organ terroru samozwańczego rzadu Stećki, powołanego do życia dekretem wodza Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Stepana Bandery.

Nastały straszne, tragiczne dni i noce dla miasta. Ślepa nienawiść, okrucieństwo, bestialstwo zaczęły prześcigać się w masowych zbrodniach na bezbronnej, niewinnej i przelęknionej ludności Lwowa. Morderstwa pojedyncze i grupowe rozpoczęły się nazajutrz po zajęciu Lwowa przez hitlerowców.
Jak wspomina tamte dni Jacek Wilczur - świadek tamtych wydarzeń, w wywiadzie udzielonym redakcji Zachodniej Agencji Prasowej:

Razem z Niemcami wkroczył do Lwowa oddział w mundurach niemieckich, ale składający się z Ukraińców. Była to grupa odnosząca się wyjątkowo wrogo w stosunku do ludności polskiej i żydowskiej. Nie widziałem, aby grupa ta w zwartych jednostkach dokonywała ulicznych pogromów, ale za to w każdej prawie większej łapance, egzekucji, pogromie, brali udział żołnierze z tego oddziału. Grupa ta jednak przeprowadzała we własnym zakresie zorganizowane aresztowania i egzekucje. Ich to właśnie nazywano "Ptasznikami". Nazwa pochodziła prawdopodobnie od symboli ptaków wymalowanych na jej wozach i motocyklach.

Wkrótce po zajęciu Lwowa mieszkańcy wiedzieli już, że grupy niezorganizowanych nacjonalistów ukraińskich, ukraińska milicja i Niemcy dokonują aresztowań z przygotowanych uprzednio list. Aresztowano w pierwszych dniach mnóstwo inteligencji - profesorów, artystów, nauczycieli szkół powszechnych, młodych księży związanych z ruchem akademickim i co aktywniejszych studentów. Aresztowanych wożono do kilku miejsc: do gmachu Gestapo (ul. Pełczyńska), do więzienia (Brygidki), do dawnego więzienia wojskowego na Zamarstynowie i na dziedziniec więzienia przy ulicy Łąckiego. Osoby aresztowane już wieczorem 30 czerwca i w następne dni wywożono do kilku miejsc i rozstrzeliwano. Zdarzało się, że aresztowanych bito przed egzekucją. Miejscami straceń były Winniki pod Lwowem, Wzgórze Kortumówki, Żydowski Cmentarz. Mordowano również przy ulicy Zamarstynowskiej.

Egzekucje masowe (pogromy Polaków i Żydów) trwały do około 2 lipca. Później nadal trwały egzekucje poszczególnych osób i grup. Ludzie mówili, że "ptasznicy" mordowali czterema sposobami: rozstrzeliwali, zabijali młotem, bagnetem, bądź bili aż do zabicia. Od ludzi, którzy byli świadkami aresztowań w bloku przy ulicy Arciszewskiego, Kurkowej, Teatyńskiej, Legionów i Kazimierzowskiej, wiem, że "ptasznicy" w czasie aresztowań nosili mundury Wehrmachtu. Przez cały ten czas widziałem tylko jednego oficera Niemca, a przynajmniej mówiącego po niemiecku, z naszywkami SS [...]"


2 lipca 1941 roku około godziny 15-tej hitlerowcy, prawdopodobnie z Einsatzkommando, aresztowali Kazimierza Bartla, kilkukrotnego przedwojennego premiera rządu RP, profesora Politechniki Lwowskiej.


W nocy z 3 na 4 lipca grupa Abwehry dokonała aresztowania kilkudziesięciu profesorów uczelni lwowskich. Byli wśród nich:

1.       Prof. dr Antoni CIESZYŃSKI, lat 59, kierownik Zakładu Stomatologii UJK, Obrońca Lwowa w 1918 roku;

2.       Prof. dr Władysław DOBRZANIECKI, lat 44, Ordynator Oddziału Chirurgii Państwowego Szpitala Powszechnego, Obrońca Lwowa w 1918 r.

3.       Prof. dr Jan GREK, lat 66, profesor w Klinice Chorób Wewnętrznych UJK;

4.       Maria GREKOWA, lat 57, żona profesora Jana Greka;

5.       Doc. dr Jerzy GRZĘDZIELSKI, lat 40, Kierownik Kliniki Okulistycznej UJK;

6.       Prof. dr Edward HAMERSKI, lat 43, Kierownik Katedry Chorób Zakaźnych Zwierząt Domowych Akademii Medycyny Weterynaryjnej, Obrońca Lwowa w 1918 r.

7.       Prof. dr Henryk HILAROWICZ, lat 51, profesor w Klinice Chirurgicznej UJK, Obrońca Lwowa w 1918 r.

8.       Ks. doc. dr Władysław KOMORNICKI, lat 29, wykładowca nauk biblijnych w Wyższym Seminarium Duchownym we Lwowie;

9.       Eugeniusz KOSTECKI, lat 36, mistrz szewski, mąż gospodyni profesora Dobrzanieckiego;

10.   Prof. dr Włodzimierz KRUKOWSKI, lat 53, Kierownik Katedry Pomiarów Elektrycznych Politechniki Lwowskiej;

11.   Prof. dr Roman LONGCHAMPS DE BERIER, lat 56, Kierownik Katedry Prawa Cywilnego UJK, prorektor UJK w latach 1938-1939, Obrońca Lwowa w 1918 r.

12.   Bronisław LONGCHAMPS DE BERIER, lat 25, absolwent Politechniki Lwowskiej, syn profesora;

13.   Zygmunt LONGCHAMPS DE BERIER, lat 23, absolwent Politechniki Lwowskiej, syn profesora;

14.   Kazimierz LONGCHAMPS DE BERIER, lat 18, syn profesora;

15.   Prof. dr Antoni ŁOMNICKI lat 60, Kierownik Katedry Matematyki Wydziału Mechanicznego Politechniki Lwowskiej;

16.   Adam MIĘSOWICZ lat 19, wnuk profesora Sołowija, zabrany ze swoim dziadkiem;

17.   Prof. dr Witold NOWICKI, lat 63, Kierownik Katedry Anatomii Patologicznej UJK. Obrońca Lwowa w 1918 r.

18.   Dr med. Jerzy NOWICKI, lat 27, asystent Zakładu Higieny UJK, syn profesora;

19.   Prof. dr Tadeusz OSTROWSKI, lat 60, Kierownik Kliniki Chirurgii, Dziekan Wydziału Lekarskiego 1937-1938, Obrońca Lwowa w 1918 roku;

20.   Jadwiga OSTROWSKA, lat 59. żona profesora;

21.   Prof. dr Stanisław PILAT, lat 60, Kierownik Katedr Technologii Nafty i Gazów Ziemnych Politechniki Lwowskiej;

22.   Prof. dr Stanisław PROGULSKI, lat 67, profesor w Klinice Pediatrii UJK;

23.   Inż. Andrzej PROGULSKI, lat 29, syn profesora;

24.   Prof. honor. Roman RENCKI, lat 74, Kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych UJK;

25.   Maria REYMANOWA, lat 40, pielęgniarka Ubezpieczalni Społecznej, zabrana z mieszkania profesora Ostrowskiego;

26.   Dr med. Stanisław RUFF, lat 69, Ordynator Oddziału Chirurgii Szpitala Żydowskiego, zabrany z mieszkania profesora Ostrowskiego;

27.   Anna RUFFOWA, lat 55, żona dr. Ruffa;

28.   Inż. Adam RUFF, lat 30, syn dr. Ruffa;

29.   Prof. dr Włodzimierz SIERADZKI, lat 70, Kierownik Katedry Medycyny Sądowej UJK, rektor UJK w latach 1924-1925, Obrońca Lwowa w 1918 roku,

30.   Prof. dr Adam SOŁOWIJ, lat 82, emerytowany ordynator Oddziału Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Powszechnego;

31.   Prof. dr Włodzimierz STOŻEK, lat 57, Kierownik Katedry Matematyki Wydziału Inżynierii Lądowej i Wodnej Politechniki Lwowskiej;

32.   Inż. Eustachy STOŻEK, lat 29, asystent Politechniki Lwowskiej, syn profesora;

33.   Emanuel STOŻEK, absolwent Wydziału Chemii Politechniki Lwowskiej, syn profesora;

34.   Dr Praw Tadeusz TAPKOWSKI, lat 44, zabrany z mieszkania profesora Dobrzanieckiego;

35.   Prof. dr Kazimierz VETULANI, lat 61. Kierownik Katedry Mechaniki Ogólnej Politechniki Lwowskiej;

36.   Prof. dr Kasper WEIGEL, lat 61, Kierownik Katedry Miernictwa Politechniki Lwowskiej;

37.   Mgr praw Józef WEIGEL, lat 33, syn profesora;

38.   Prof. dr Roman WITKIEWICZ, lat 55, Kierownik Katedry Pomiarów Maszynowych Politechniki Lwowskiej;

39.   WALISCH, lat 40-45, właściciel magazynu konfekcyjnego "Beier i S-ka", zabrany z mieszkania profesora Sieradzkiego;

40.   Dr TADEUSZ BOY-ŻELEŃSKI, lat 66, lekarz, publicysta, krytyk literacki, tłumacz literatury francuskiej, za pierwszych sowietów we Lwowie Kierownik Katedry Literatury Francuskiej Uniwersytetu Lwowskiego, zabrany z mieszkania profesora Greka.

Ponadto w dniu 5.07.1941 r. rozstrzelani zostali:

41.   Katarzyna (Kathy) DEMKO. lat 34, naauczycielka języka angielskiego, zabrana z mieszkania profesora Ostrowskiego;

42.   Doc. dr Stanisław MĄCZEWSKI, lat 49, Ordynator Oddziału Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Powszechnego.
W dniu 12.07.1941 zamordowani zostali:

43.   Prof. dr Henryk KOROWICZ, lat 53, pprofesor ekonomii Akademii Handlu Zagranicznego;

44.   Prof. dr Stanisław RUZIEWICZ, lat 51, profesor matematyki Akademii Handlu Zagranicznego;

45.   Prof. dr Kazimierz BARTEL, lat 59, Kierownik Katedry Geometrii Wykreślnej Politechniki Lwowskiej.

Kilku profesorów aresztowano z rodzinami i gośćmi. Z jednego domu wywleczono 82-letniego staruszka, profesora położnictwa w stanie spoczynku, Adama Sołowija. Z mieszkania prof. Ostrowskiego zabrano będących u niego gości - między innymi ordynatora szpitala żydowskiego, dra Stanisława Ruffa z całą rodziną i księdza Komornickiego. Tak samo uczyniono w domu profesora Jana Greka, zabierając gospodarza wraz z żoną i ich szwagra, Tadeusza Boy-Żeleńskiego, którego wcale nie było na liście. Lista profesorów Uniwersytetu była zdezaktualizowana, co stwarzało w tych tragicznych sytuacjach dodatkowe komplikacje: zdarzało się, że siepacze dopatrywali się ukrywania szukanego, kiedy nie znajdowali go pod wskazanym adresem (rzecz dotyczyła np. zmarłych przed napaścią na ZSRR profesorów: Romana Leszczyńskiego, Adama Bednarskiego i dyrektora Ossolineum Ludwika Bernackiego).

 


Fotografie ofiar hitlerowskiego mordu

Kazimierz Bartel, pięciokrotny premier Rządu RP, profesor Politechniki Lwowskiej.
Fotografia z 1929 ofiarowana prof. Wojciechowi Rubinowiczowi
(dzięki uprzejmości pana Jana Rubinowicza)

C:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mbartel_1929.jpg



Fotografie z numeru specjalnego tygodnika "Przekrój" z 1991 roku, (poświęconego miastu Lwów)

C:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mbartel.jpgC:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mpilat.jpgC:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mlomnicki.jpgC:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mcieszynski.jpgC:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mrencki.jpgC:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\msolowij.jpg

C:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mlon1.jpgC:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mlon2.jpgC:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mostrowscy.jpg


Fotografia doc. dr. Stanisława Mączewskiego (dzięki uprzejmości pana Radosława Mączewskiego)

C:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mmaczewski.jpg


Fotografie profesorów Politechniki Lwowskiej, ofiar mordu hitlerowskiego, pochodzące z książki "Politechnika Lwowska 1844-1945" wydanej przez Wydawnictwo Politechniki Wrocławskiej w 1993 roku.

C:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mlomn.jpgC:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mruz.jpgC:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\msto-ruz.jpgC:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mweig.jpgC:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mwitk.jpgC:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mkruk.jpg


 

Aresztowanych profesorów przewożono do Zakładu Wychowawczego im. Abrahamowiczów - w kompleksie akademików Politechniki, skąd później zabrano ich na rozstrzelanie. Ogółem w nocy z 3 na 4 lipca aresztowanych zostało 28 uczonych. Z tej listy ocalał jedynie prof. Groer dzięki temu, że jego żona była Angielką.

O tym, co się działo w bursie Abramowiczów, opowiedział później profesor Groer, jeden z nielicznych, którzy uniknęli śmierci.

"Pożegnałem się z płaczącymi kobietami i wyszedłem pod konwojem na ulicę. Tutaj w zupełnej ciemności stał załadowany samochód, wokół którego tłoczyli się gestapowcy. Było dwóch albo trzech cywilnych agentów. Posadzono mnie do samochodu razem z profesorem interny Janem Grekiem. Mieszkał on pod numerem 7, naprzeciw mego mieszkania. Obok posadzono także członka związku radzieckich pisarzy, prof. fil. Tadeusza Boya-Żeleńskiego, którego zabrano z mieszkania prof. Jana Greka.
Było około pierwszej w nocy, powieźli nas - początkowo trudno było okreslić dokąd, gdyż ciężarówka była przykryta, zdaje się, brezentem. W końcu samochód zatrzymał się w podwórzu jakiegoś domu. Dopiero w nastepnym dniu poznałem, że był to budynek domu wychowawczego lub też tak zwana Bursa Abrahamowiczów. Samochód rozładowano i poprowadzono nas po schodach na korytarz.

W korytarzu stało już od 15 do 20 osób ze spuszczonymi głowami. Faszyści ordynarnie trącali nas kolbami karabinów i kazali nam stać rzędem, twarzami zwróconymi do ściany. Korytarz i podwórze zapełnione były uzbrojonymi gestapowcami. Zauważyłem wśród nich dwóch lub trzech cywilów. Wydawali się oni agentami lub tłumaczami, ponieważ rozmawiali po ukraińsku; [...] poznałem lwowskiego chirurga prof. Tadeusza Ostrowskiego, twarzy pozostałych więźniów trudno mi było poznać, gdyż stali oni wszyscy z opuszczonymi głowami, ponadto w korytarzu było dość ciemno. Jeżeli ktokolwiek z zatrzymanych poruszył się lub podniósł głowę, był bity kolbą, a pod jego adresem sypały się doborowe przekleństwa. Liczba więźniów stale wzrastała, słychać było jak podjeżdżają nowe samochody.

Wkrótce zatrzymanych było 36-40 osób, staliśmy z opuszczonymi głowami, i słychać było, jak przebiegają po korytarzach i schodach urzędnicy Gestapo. Otwierały i zamykały się drzwi, ktoś przebiegł do piwnicy. Prawie każdy przechodzący gestapowiec po zrównaniu się z nami targał nas za włosy lub bił kolbą, równocześnie w piwnicy bursy słychać było przekleństwa gestapowców, krzyki i wystrzały.
Strzegący nas gestapowcy przy każdym wystrzale, widocznie chcąc jeszcze bardziej się nad nami znęcać, głośno przygadywali: "Jednego mniej!" Wkrótce zaczęli oni głośno wywoływać więźniów nazwiskami. Usłyszałem wyraźnie nazwisko prof. Ostrowskiego. Wezwanych zabierano, jak mi się wówczas zdawało, na śledztwo.
Na końcu usłyszałem swoje nazwisko, wyszedłem z rzędów i zwróciłem się twarzą do korytarza (do tego momentu byłem zwrócony twarzą do ściany), wprowadzono mnie do pokoju mającego wygląd kancelarii - był on dobrze oświetlony, przy stole siedział ten sam oficer, który mnie aresztował, obok niego stał wysoki, silnie zbudowany oficer SS ze zwierzęcą, opuchniętą twarzą, jak mi się wydawało, niezupełnie trzeźwy, prawdopodobnie był on dowódcą. Podskoczył on do mnie i wygrażając pięściami zaryczał chrapliwym głosem:
"Psie przeklęty, ty Niemiec, zdradziłeś swoją ojczyznę i słuzyłeś bolszewikom! Ja ciebie zabiję za to tutaj, na miejscu!"

Odpowiadałem z początku bardzo spokojnie, jednak widząc, że mnie nie słuchają - głośniej, że nie jestem Niemcem, a Polakiem, bez względu na to, że ukończyłem niemiecki uniwersytet, że byłem docentem we Wiedniu i że mówię po niemiecku.
Obaj faszyści poszeptali ze sobą i jeden drugiego zapytał, ile mam dzieci i zwrócił się do mnie z zapytaniem: "Was sind Ihre Beziehungen zu England?" - a gdy odpowiedziałem, że jestem żonaty z Angielką, powiedział: "Zobaczę, co będzie można dla was zrobić - porozmawiam ze swoim dowódcą."

Po czym szybko wyszedł z pokoju. Pozostałem w towarzystwie oficera, który poinformował mnie, że on nie ma żadnego dowódcy, gdyż sam jest dowódcą i wszystko od niego zależy. Za chwilę wszedł dowódca i oświadczył mi, że mam iść na korytarz i czekać, być może uda mu się coś dla mnie zrobić.

Wyszedłem na korytarz, w którym stali już. Prof. Rencki i Sołowij, ten ostatni już emeryt mający ponad osiemdziesiąt lat. Pozostałem w korytarzu około 1/3 godziny, po czym wezwał mnie dowódca i oświadczył: Jesteście wolni, idźcie na podwórze, spacerujcie i nie róbcie wrażenia aresztowanego. Do domu odejdziecie o godzinie 6 rano" (Od dziewiątej wieczorem do godziny 6 rano we Lwowie okupowanym przez hitlerowców nie wolno było chodzić bez specjalnego zezwolenia - okres ten nazywał się godziną policyjną.)

Wyszedłem na podwórze, pozostawiając Renckego i Sołowija na korytarzu, zapaliłem papierosa i zacząłem spaserować, podwórze było strzezone przez gestapowców, zaczynało świtać.
Nagle zobaczyłem trzech młodych oficerów Gestapo, którzy skierowali się do budynku, z którego wyszedłem; jeden z nich uderzył mnie z rozmachem w twarz, krzyknąwszy: "Jak ty śmiesz tu spacerować trzymając w dodatku ręce w kieszeniach!"

Odpowiedziałem, że otrzymałem rozkaz nie robić wrażenia aresztowanego. Pozostawili mnie w spokoju udając się do budynku, a ja spacerowałem dalej po podwórzu wypalając papierosa za papierosem. W tym czasie z budynku wyprowadzono 5 czy 6 kobiet, okazało się, że to słuzba profesorów Ostrowskiego i Greka, aresztowanych razem z ich rodzinami i gośćmi, która podobnie jak ja była zwolniona, stała małą grupką na podwórzu.

C:\Documents and Settings\Admin\Мои документы\Загрузки\Rocznica_files\mw2.jpg
 

Po upływie paru minut gestapowcy wyprowadzili z budynku małą grupę profesorów liczącą 10-15 osób, cztery z nich, chronione ścisłym konwojem, niosły okrwawione zwłoki zabitego człowieka - dowiedziałem się później od służącej profesora Ostrowskiego, że był to młody Ruff, syn znanego we Lwowie chirurga. Rodzina Ruffów mieszkała u prof. Ostrowskiego i wspólnie z nim i ks. Komornickim oraz gośćmi bawiącymi wówczas u prof. Ostrowskiego zostali przez Gestapo zabrani. Młodego Ruffa zabili gestapowcy na śledztwie, w czasie gdy dostał ataku epileptycznego.

Rozpoznałem ludzi, którzy nieśli zwłoki młodego Ruffa, bez żadne wątpliwości byli to profesorowie: kierownik anatomii patologicznej Medycznego Instytutu, prof. Witold Nowicki, prof. Politechniki Włodzimierz Krukowski, prof. Politechniki Stanisław Pilat i jeszcze ktoś czwarty, zdaje się, że prof. matematyki Włodzimierz Stożek.

Grupę tę wyprowadzono na podwórze za budynek, w którym poprzednio znajdowaliśmy się: gdy oni znikli z widoku, zobaczyłem, jak gestapowcy zmusili żonę prof. Ostrowskiego, Jadwigę, oraz matkę młodego Ruffa do zmywania krwi ze schodów, którymi przenosili krwawiące zwłoki jej syna. Przeszło jeszcze pół godziny, gdy usłyszałem z punktu, do którego udali się profesorowie, niosący zwłoki młodego Ruffa, kilka seriiz broni maszynowej (automatów). Pochwili wyprowadzono z bursy znowu kilka osób, nie więcej jak 15-20 ludzi, których ustawiono pod murem twarzą do ściany. Wśród nich poznałem profesora ginekologii Stanisława Mączewskiego. W ślad za tą grupą wyszedł dowódca z opuchniętą twarzą, znany mi ze śledztwa, zwrócił się do konwoju ze słowami: "Ci pójdą do więzienia", wskazując na aresztowanych. Miałem wrażenie, że słowa te były wypowiedziane wyłącznie do mojej wiadomości.

Równocześnie zwrócił się do grupy służby z zapytaniem: "Tutaj co? Wszyscy służba?" - "Nie, ja jestem nauczycielka" odpowiedziała jedna z kobiet i zrobiła krok naprzód. "Nauczycielka? - zapytał dowódca - wobec tego marsz pod ścianę!"

I przyłączył ją do stojących pod ścianą profesorów. Zaczął spacerować po podwórzu śpiewając piosenki, wziął od strażnika karabin i zaczął strzelać do wron, które w dużej ilości krążyły nad nami. W miarę zbliżania się końca godziny policyjnej, naprzód wypuścił służbę, a potem mnie. Gdy wychodziłem, profesorowie stali jeszcze pod ścianą, z podniesionymi rękami"


Aresztowanych uczonych oraz ich rodziny wymordowano jeszcze tej samej nocy na zboczu Kadeckiej Góry, koło ul. Wuleckiej. Egzekucje odbywały się pośpiesznie we wczesnych godzinach rannych, żeby zdążyć przed końcem godziny policyjnej i mieć tę sprawę zakończoną. Mimo tego pośpiechu i ostrożności znaleźli się jednak świadkowie zbrodni - z pobliskich domów obserwowali egzekucje widoczne wyraźnie we wczesnych godzinach letniego świtu.

Wiele danych wskazuje na to, że odbyły się prawdopodobnie dwie egzekucje, dokonane przez dwie różne formacje wojskowe. Z wersji prof. Groera wynika, że obserwował wyprowadzanie pierwszej grupy skazanych z bursy Abramowiczów, a później widział, jak oprawcy postawili pod murem dziedzińca drugą grupe...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin