wyk__adnia_prawa_-_wyk__ady_morawskiego.doc

(286 KB) Pobierz

1

 

Lech Morawski

 

SPORY O WYKŁADNIĘ

 

I.                               Charakter metodologiczny dyrektyw wykładni.....1

II.                            Teoria klaryfikacyjna i derywacyjna wykładni......9

III.                        Teoria deklaratoryjna i konstytutywna wykładni..12

IV.                         Zakaz wykładni prawotwórczej...............................16

V.                            Wykładnia sensu stricto i sensu largo......................18

VI.                         Clara non sunt interpretanda………………………20

VII.                     Wykładnia i dyrektywy preferencji..........................23

VIII.                  Domniemania interpretacyjne...................................46

 

 

I.              CHARAKTER METODOLOGICZNY DYREKTYW WYKŁADNI

 

Uzasadnianie decyzji interpretacyjnej polega na wskazaniu argumentów, które przemawiają  za tym lub przeciwko temu, że norma lub jej fragment ma takie, a nie inne  znaczenie. Argumenty te przyjęło się nazywać dyrektywami interpretacyjnymi lub też dyrektywami wykładni. Większość z tych dyrektyw to wytwór wielowiekowej tradycji i kultury prawniczej, której rodowód sięga często jeszcze czasów prawa rzymskiego[1]. Z tego też powodu reguły te niekiedy określa się jako ius interpretandi, chociaż nie chodzi tu, rzecz oczywista,  o ius formalnym, pozytywistycznym tego słowa znaczeniu. Badania komparatystyczne dowodzą, że w przeważającej liczbie przypadków są to dyrektywy wspólne dla wszystkich krajów należących do kultury Zachodu i to zarówno krajów należących do kultury prawnej civil law, jak i common law. Jak pokażemy w dalszych wywodach , wiele z tych reguł, a zwłaszcza podstawowe z nich, są również akceptowane na gruncie prawa międzynarodowego i europejskiego. Fakt ten można wyjaśnić zarówno wpływami prawa rzymskiego, jak i wspólnotą losów cywilizacyjnych krajów Zachodu. Mówi się w związku z tym nawet o istnieniu międzynarodowej teorii interpretacji tekstów prawnych, co nie oznacza oczywiście, że nie ma w tej kwestii żadnych różnic między poszczególnymi krajami[2], czy też że nie ma różnic w zasadach interpretacji prawa wewnętrznego z jednej strony oraz prawa międzynarodowego i europejskiego z drugiej strony. Dodać wreszcie  należy, że rzadko zdarza się, by zasady interpretacji przepisów prawnych były uregulowane przez przepisy prawne, a jeśli nawet, to w tekstach prawnych  spotykamy co najwyżej pojedyncze dyrektywy wykładni[3]. Wyjątkiem od tej zasady są oczywiście podstawowe zasady interpretacji prawa międzynarodowego, które zostały uregulowane w art.31-33 konwencji wiedeńskiej o prawie traktatów.

By właściwie zrozumieć istotę wykładni wskazać należy na pewne cechy charakterystyczne dyrektyw wykładni. Najbardziej rzucającą się w oczy własnością dyrektyw interpretacyjnych wydaje się być fakt, że w większości przypadków dostarczają one jedynie mocniejszych lub słabszych argumentów za tym, że norma ma określone znaczenie, a stosunkowo rzadko jest tak, by wzięta w izolacji dyrektywa wykładni mogła być traktowana jako niepodważalny i ostateczny (konkluzywny) argument na rzecz lub przeciwko określonej decyzji interpretacyjnej, chociaż i tej ostatniej sytuacji nie można wykluczyć. Pojęcie  (nie)konkluzywności reguł wykładni możemy objaśnić w następujący sposób.  Regułę „Jeżeli W, to powinno nastąpić K” nazwiemy niekonkluzywną,  jeśli nie pozwala nam w definitywny sposób wnioskować z tego, że zaszło W, o tym że K. W przypadku reguł niekonkluzywnych nie jest zatem wykluczona taka sytuacja, że uznamy W, a mimo to odrzucimy K. Okoliczność zatem, że interpretator powinien nadawać pojęciom języka prawnego takie znaczenie jakie mają one w języku potocznym (dyrektywa języka potocznego), nie oznacza, że interpretatorowi nie jest nigdy wolno odstąpić od znaczenia potocznego danego wyrażenia, podobnie fakt, że interpretator nie powinien nadawać różnym słowom tego samego znaczenia (zakaz wykładni synonimicznej) nie oznacza, że w pewnych sytuacjach nie może on uznać, że dwa różne słowa mają jednak to samo znaczenie (na przykład w przypadku pojęć „ustawa” i „akt ustawodawczy”). Nieprzypadkowo więc J.Wróblewski nazwał cały szereg dyrektyw wykładni domniemaniami, by wymienić tylko domniemanie języka potocznego, czy języka prawnego[4], mając w każdym przypadku na uwadze okoliczność, że są to reguły, by się tak wyrazić wzruszalne. Zdarza się oczywiście również i tak, że pewne reguły wykładni mogą mieć charakter reguł konkluzywnych i wtedy będą one stosowane w kategoryczny i definitywny sposób. Nie ulega na przykład wątpliwości, że interpretator jest bezwzględnie związany definicjami legalnymi, podobnie trudno jest sobie wyobrazić, by mógłby on odstąpić od zakazu wykładni ad absurdum.

Mając na uwadze niekonkluzywny charakter większości reguł wykładni powiedzieć można, że są one raczej wskazaniami, czy też dobrymi racjami na rzecz takiej lub innej wykładni niż bezwzględnie wiążącymi nakazami przyjęcia określonej interpretacji w sytuacji opisanej przez regułę. W teorii argumentacji, nawiązując do tradycji starożytnej retoryki i topiki,  przyjęło się nazywać reguły o tego rodzaju cechach toposami, a więc racjami na rzecz określonego punktu widzenia[5]. Warto też wskazać, że od większości reguł wykładni istnieją wyjątki, a wiele z nich prowadzi do sprzecznych rezultatów. Niekonkluzywny charakter większości dyrektyw wykładni w istotny sposób różni je od dyrektyw inferencyjnych stosowanych w logice formalnej. W następstwie takiego charakteru dyrektyw wykładni decyzja interpretacyjna bardzo rzadko będzie mogła być ujęta jako rezultat subsumpcji konkretnego przypadku pod określoną dyrektywę interpretacyjną (tzw. sylogizm interpretacyjny) i zwykle musi być rozważana jako rezultat kumulatywnej oceny wszystkich wchodzących w grę argumentów  i to zarówno argumentów pro, jak i argumentów contra, a zatem kumulatywnej oceny, czy mocniejsze racje przemawiają za przyjęciem, czy też za odrzuceniem określonej decyzji interpretacyjnej.

Aby pokazać na czym polega różnica między czysto sylogistycznym (subsumpcyjnym)  a argumentacyjnym podejściem do procesu wykładni, a ściślej rzecz biorąc do procesu uzasadniania decyzji interpretacyjnych posłużmy się dwoma przykładami . Prostym przykładem sylogizmu interpretacyjnego może być następujące rozumowanie oparte o powszechnie znaną regułę exceptiones non sunt extendendae .

 

   Wyjątki nie powinny być interpretowane rozszerzająco.

Przepisy o ulgach i zwolnieniach podatkowych to wyjątek od zasady sprawiedliwości podatkowej

                            Przepisy o ulgach i zwolnieniach podatkowych  nie powinny być interpretowane rozszerzająco            

 

Nasz drugi przykład ma nieco nietypowy charakter, ponieważ odnosi się on do sporu kompetencyjnego między dwoma sądami, a nie do przypadku wykładni operatywnej, ale – jak mi się wydaje – znakomicie ujawnia on,. Chodzi tutaj o głośny spór między TK, a SN o to, czy art. 190 Konstytucji na czym polega podejście argumentacyjne do interpretacji przepisów prawnych pozwala TK na formułowanie w sentencji swoich orzeczeń ustaleń interpretacyjnych, które miałyby moc powszechnie wiążącą (tzw. orzeczenia interpretacyjne). TK w swoich licznych orzeczeniach odwołał się między innymi do następujących argumentów, które mają uzasadniać dopuszczalność wydawania przez Trybunał orzeczeń interpretacyjnych:

-                      Trybunał jest związany obowiązkiem poszukiwania takiej wykładni przepisu, która jest zgodna z  Konstytucją  (zasada prymatu wykładni w zgodzie z Konstytucją)

-                      jeśli więc Trybunał znajdzie interpretacje przepisu, która odpowiada Konstytucji, to ma prawo, a nawet obowiązek jej wskazania w sentencji swojego orzeczenia,

-                      zawarte w sentencji orzeczenia ustalenia mają zdaniem Trybunału na podstawie art. 190 Konstytucji moc powszechnie wiążącą , a więc i ustalenia interpretacyjne zawarte w sentencji orzeczenia musza mieć moc powszechnie wiążącą (np. wyr. TK z 5.01.1999, K27/98),

-                      zwolennicy Trybunału wspierają przy tym swoje stanowisko pewną wersja argumentu a fortiori, twierdząc, że skoro Trybunałowi wolno jest wyeliminować całkowicie przepis z porządku prawnego, to tym bardziej wolno mu mniej, mianowicie wskazać w jakim znaczeniu dany przepis jest zgodny lub niezgodny z Konstytucją (tzw. częściowa (nie)zgodność z Konstytucją),

-                      za konstrukcją wyroków interpretacyjnych przemawia wreszcie argument pragmatyczny, ponieważ wyroki takie chronią prawo przed koniecznością zbyt częstych nowelizacji

-                      zwolennicy Trybunału powołują się wreszcie na argument komparatystyczny, a więc na to, że konstrukcje podobną do orzeczeń interpretacyjnych stosują również sądy konstytucyjne innych krajów, a zwłaszcza Trybunał niemiecki[6].

 

SN w niektórych swoich orzeczeniach nie zgadza się ze stanowiskiem TK i przeciwstawia mu następujące argumenty:

-                      ustawodawca w nowej konstytucji zniósł instytucje powszechnie wiążącej wykładni ustaw, trudno jest więc przypuszczać, że zarazem wprowadził ją na podstawie art. 190 Konstytucji (post. SN z 16.07.2003, V CO 20/03); takie postępowanie nie byłoby bowiem racjonalne,

-                      art.188, który określa kompetencje TK również nigdzie nie wymienia wśród nich kompetencji do dokonywania wiążącej wykładni ustaw, stąd, jak to ujmuje SN w postanowieniu z 6.05.2003 (I CO 7/03) „TK może wyeliminować przepis, ale nie może podważyć jego wykładni przez SN lub inny sąd,

-                      instytucja wykładni wiążącej jest wreszcie sprzeczna z zasadą niezawisłości sadów, w myśl której sądy podlegają tylko Konstytucji i ustawom,

-                      TK dokonując wiążącej wykładni przepisów prawa sądowego, na przykład prawa cywilnego, czy karnego w sposób wyraźny wykracza poza swoje kompetencje i wkracza w kompetencje SN, do którego ustawowych obowiązków należy troska o jednolitość orzecznictwa sądowego (art.1 ustawy o SN z 2002 r.).

Nie chcę tutaj merytorycznie rozstrzygać sporu między TK i SN ani nawet ustosunkowywać się do podniesionych przez obie strony argumentów. Myślę jednak, że spór ten jasno pokazuje, jak naiwne jest założenie, że proces wykładni da się w każdym przypadku zredukować do prostego sylogizmu. Jak się wydaje, w ogromnej większości sytuacji wykładnia prawa to złożony proces wymiany argumentów pro i contra, których rezultat nieraz – jak w podanym wyżej przypadku - jest niezmiernie trudno ocenić. Istota tego procesu polega na dokonywaniu wyboru między lepszymi i gorszymi rozstrzygnięciami, a nie na odkrywaniu jedynie prawidłowego rozstrzygnięcia. Nawiasem mówiąc nawet nasz prosty i wydawałoby się na pierwszy rzut oka niepodważalny przykład rozumowania sylogistycznego nie do końca może być uznany za absolutnie konkluzywny, ponieważ twierdzeniu, że przepisy o ulgach i zwolnieniach mają charakter wyjątków i wobec tego nie mogą być interpretowane rozszerzająco można z powodzeniem przeciwstawić kontrargument, że przepisy tego rodzaju wprowadzają pewne prawa dla obywateli, a jak wiadomo wszelkie prawa i wolności mogą być interpretowane rozszerzająco. Także zatem i w tym przypadku cały proces interpretacji zostałby znowu sprowadzony do ważenia racji pro i contra określonemu rozwiązaniu interpretacyjnemu, co jest charakterystyczne dla podejścia argumentacyjnego.

Ewolucja od czysto subsumpcyjnego do argumentacyjnego modelu uzasadniania decyzji staje się zresztą wyróżniającym  trendem w rozwoju współczesnych procedur stosowania prawa [7]. Jest ona szczególnie widoczna w orzecznictwie najwyższych sądów. Tendencja do argumentacyjnego podejścia do decyzji interpretacyjnych jest natomiast znacznie mniej zauważalna w judykaturze niższych sądów. Należy też zwrócić uwagę na fakt, że rozpowszechnianie się argumentacyjnego stylu uzasadniania decyzji sądowych wynika nie tylko z samej struktury logicznej rozumowań prawniczych, ale także z imperatywów funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości w nowoczesnych, demokratyczno-liberalnych państwach. W państwach takich coraz bardziej eksponuje się obowiązek sądów do takiego sposobu uzasadniania swoich decyzji, w którym eksponują one nie tylko argumenty przyjęte przez sąd, ale również te argumenty, które sąd odrzucił. W tym ostatnim przypadku uzasadnienia sądowe z konieczności nabierają argumentacyjnego charakteru. Wszystko to nie wyklucza oczywiście tego, że w prostych, rutynowych przypadkach decyzje interpretacyjne mogą być tak oczywiste, że ich uzasadnienie da się zredukować do prostego sylogizmu. W sprawach złożonych, bogatych aksjologicznie, jest to jednak praktycznie niemożliwe.

Mówiąc o innych cechach dyrektyw interpretacyjnych warto też  wskazać, że w wielu przypadkach są one sformułowane w tak nieostry i niejednoznaczny sposób, iż same wymagają wykładni[8]. Reasumując powiedzieć więc można ,że dyrektywy wykładni stanowią  raczej rady i wskazania, jak interpretować przepisy prawne niż ścisłe przepisy postępowania. Trudno jest więc odmówić racji twierdzeniu, iż dają one bardzo dużo swobody interpretatorowi w poszukiwaniu rozwiązania, które on uznałby za zadawalające[9]. Z drugiej strony byłoby fatalnym błędem powiedzieć, że dyrektywy wykładni niczego nie regulują i pozwalają uzasadnić każdy dowolny wynik interpretacji. Przekonaniu temu w oczywisty sposób przeczy praktyka sądów wyższych instancji, które często podnoszą zarzut, że sąd błędnie zinterpretował określony przepis i powołując się na określone dyrektywy wykładni wskazują na czym ta błędna interpretacji polega.

Jak powiedzieliśmy, dyrektywy wykładni to wytwór tradycji i kultury prawnej, a ustawodawcy stosunkowo rzadko podejmują trud ich prawnego uregulowania[10]. Mając na uwadze dynamiczny charakter tych dyrektyw, a więc fakt, że z biegiem czasu pewne z nich tracą, a inne zyskują na znaczeniu należy się odnieść ze zrozumieniem do tej praktyki.

 

II.              TEORIA KLARYFIKACYJNA I DERYWACYJNA WYŁADNI

 

Celem wykładni jest ustalenie znaczenia określonego przepisu prawnego lub jego fragmentu. Pojęcie znaczenia jest więc pojęciem centralnym dla wykładni. Każdy, kto w tej kwestii ma choćby tylko elementarną orientację doskonale wie, że problem znaczenia należy do najtrudniejszych kwestii filozofii języka. Nie możemy i nie ma zresztą takiej potrzeby, by rozważać tutaj te problemy. Dla naszych potrzeb wystarczy powiedzieć, że ustalenie znaczenia  polega na określeniu do jakich sytuacji, podmiotów, czy obiektów dana norma lub jej fragment się odnosi. Pogląd, w myśl którego celem wykładni jest ustalenie znaczenia przepisu prawnego lub jego fragmentu jest powszechnie akceptowany zarówno w teorii, jak i praktyce, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Powszechnie akceptują go również sądy w naszym kraju. Tak też ujmuje tą kwestię na przykład TK w postanowieniu z 26.03.1996 (W 12/95, OTK 1996/2/16): „Najogólniej mówiąc istotą /.../ wykładni, jak się najczęściej uznaje, jest zawsze ustalenie (wyjaśnienie) znaczenia określonego przepisu prawnego, nasuwającego z różnych względów wątpliwości w sferze stosowania prawa.”

Twierdzenie, że wykładnia polega na ustaleniu znaczenia przepisu prawnego nazwano w polskiej literaturze teorią klaryfikacyjną wykładni. Warto jednak wiedzieć, iż w Polsce (i tylko w Polsce) klaryfikacyjnemu podejściu do wykładni przeciwstawiono tzw. teorię derywacyjną wykładni. Jej czołowymi reprezentantami w naszym kraju są m.in. M.Zieliński i Z.Ziembiński[11]. Zdaniem zwolenników tej teorii ustalenie znaczenia przepisu jest tylko fragmentem procesu wykładni, gdyż jej ostatecznym celem jest rekonstrukcja z przepisów prawnych pełnej i jednoznacznej normy postępowania. Pogląd ten z kilku powodów uważam za błędny.

Po pierwsze, nie widać powodu, dla którego interpretator w każdym przypadku wykładni, a zwłaszcza wykładni operatywnej, musiałby rekonstruować pełną i jednoznaczną normę postępowania. Przypuśćmy na przykład, że w kontekście art.163 k.k. (sprowadzenie katastrofy) sąd rozważa, czy spowodowanie pożaru było zdarzeniem, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób. Nie znam żadnego powodu, dla którego sąd  analizując tę kwestię musiałby zajmować się również znaczeniem takich pojęć jak eksplozja materiałów wybuchowych  czy gwałtowne wyzwolenie energii jądrowej, bo i o takich zdarzeniach wspomina art.163 . Jest oczywiste, że sądy stosując prawo analizują jedynie te fragmenty przepisów, które są relewantne dla podjęcia decyzji i nie muszą robić niczego więcej.

Drugi powód dla którego tzw. teoria derywacyjna jest nie do zaakceptowania jest jednak znacznie ważniejszy. Zwolennicy teorii derywacyjnej wprowadzają odróżnienie przepisów od norm prawnych i twierdzą, że bardzo rzadko jest tak, by pojedynczy przepis wysławiał pełną normę prawną i ich zdaniem do rekonstrukcji pełnej normy konieczne jest zwykle odwołanie się do szeregu różnych przepisów. Tak na przykład Z.Ziembiński uważa, że „wielokrotnie w podręcznikach przytaczany przykład art. 415 k.c. /.../ jako przykład przepisu, który ma być tożsamy z norma prawną, jest nieścisły, bowiem norma nakazująca naprawić wyrządzoną szkodę, jest dookreślona dopiero przez art.422, 423, 425” i wiele innych przepisów[12]. Używając języka zwolenników tej teorii art.415 to tzw. przepis zrębowy, a przepisy wymienione dalej to jego modyfikatory. Po dokonaniu odpowiedniej rekonstrukcji zrekonstruowana z wspomnianych przepisów norma miałaby mniej więcej następującą postać[13] :

Kto z swojej winy wyrządził  szkodę i  nie działał w obronie koniecznej, stanie wyższej konieczności  i nie był niepoczytalny etc, obowiązany jest do naprawienia tej szkody.

Pogląd ten jest w ewidentny sposób fałszywy i oznaczałby daleko idącą nowelizacje istniejących przepisów prawnych. W myśl tego poglądu powód w procesie musiałby dowodzić nie tylko faktu zawinionego wyrządzenia szkody, ale także dowieść, że jego przeciwnik nie działał w obronie koniecznej, stanie wyższej konieczności, niepoczytalności itd. Problem jednak polega na tym, że dowód takich okoliczności spoczywa nie na powodzie, lecz na pozwanym, wspomniane fakty tworzą bowiem zarzuty niweczące prawo powoda i w tym sensie stanowią one fragment zupełnie niezależnych od art.415 reguł. Zgodnie bowiem z tzw. teorią normy, na której opiera się reguła rozkładu ciężaru dowodu także w naszym prawie (art.6 k.c.) każdą stronę obciąża ciężar dowodu faktów z których wywodzi ona skutki prawne i z tego powodu włączenie w skład art.415 okoliczności, o których mówią art.422 i następne jest po prostu niezgodne z prawem. Niekiedy zresztą konstrukcja odróżnienia normy od przepisu prowadzi wręcz do groteskowych rezultatów. Autorzy teorii derywacyjnej całkowicie  poważnie argumentują, że również art.148 § 1 k.k. nie stanowi pełnej normy postępowania i musi być dookreślony m.in. przez regułę z art. 149. Wynikałoby stąd, że oskarżyciel dowodzący, że Kowalski zabił człowieka musiałby również dowieść, że Kowalski nie jest matką, która zabiła swoje dziecko pod wpływem porodu. Nikt oczywiście nie kwestionuje faktu, że sądy stosujące prawo , choćby w procesach o zabójstwo, czy odszkodowanie, muszą zwykle brać pod uwagę cały szereg różnych przepisów, choćby tylko związane z danym przepisem definicje, przepisy odsyłające, a także przepisy, które w taki, czy inny sposób zawężają lub rozszerzają zakres zastosowania innych przepisów, i jest to oczywisty banał, ale podnoszenie go do pompatycznej teorii w myśl której wszystkie te przepisy składają się na jakąś jedną normę prawną prowadzi zwykle do błędnych  rezultatów. Twierdzenie, że odróżnienie przepisów od norm prawnych i oparta na nim teoria derywacyjna wykładni jest nie do pogodzenia  z  obowiązującymi zasadami rozkładu ciężaru dowodu uważam za najpoważniejszy zarzut wobec tej teorii i z tego co mi wiadomo żaden ze zwolenników tej teorii nawet nie próbował ustosunkować się do tego zarzutu.

Jeśli jednak odróżnienie przepisu od normy, przynajmniej w jej obecnej postaci jest błędne, to rzecz jasna to samo należy powiedzieć o większości reguł wykładni, które mają służyć nie do ustalania sensu przepisów, ale do rekonstruowania z nich mitycznych norm. Rezultat tzw. derywacyjnej koncepcji wykładni jest w praktyce taki, ze prowadzi ona do konstruowania, z wielkim trudem i mozołem, nikomu nieznanych i do niczego niepotrzebnych reguł.  Nawiasem mówiąc gdyby nawet , wbrew oczywistym faktom, spróbować zastosować powymyślane przez M.Zielińskiego dyrektywy wykładni w praktyce, to okazałoby się to niemożliwe[14]. Mam wrażenie, że teoria ta raczej tworzy wyimaginowane problemy, zamiast rozwiązywać problemy rzeczywiste.

 

III.              TEORIA DEKLARATORYJNA I KONSTYTUTYWNA WYKŁADNI

 

W teorii i praktyce stosowania prawa bardzo ważną rolę odgrywa odróżnienie teorii deklaratoryjnej i konstytutywnej wykładni prawa.  W myśl teorii deklaratoryjnej wykładni celem interpretatora jest odtworzenie , a nie tworzenie sensu  przepisów prawnych.  Zwolennicy konstytutywnej teorii wykładni twierdzą z kolei, że wykładnia przepisów prawnych w pewnych sytuacjach (nie wszystkich oczywiście) ma i może mieć charakter twórczy[15]. W literaturze niemieckiej sytuacje tego rodzaju zwykło się określać terminem „rozwijanie prawa” (Rechtsfortbildung)[16]. W sporze między zwolennikami teorii deklaratoryjnej i konstytutywnej wykładni podstawowe znaczenie ma samo odróżnienie wykładni odtwórczej od wykładni twórczej. Granica między aktami wykładni odtwórczej i twórczej nie jest bowiem  ostra i w praktyce w wielu przypadkach wręcz niemożliwa do ustalenia. Fakt ten odnosi się zresztą w równym stopniu do interpretacji prawniczej, jak i innych typów interpretacji spotykanych w różnych dziedzinach humanistyki [17]. W tej kwestii w naszej literaturze prawniczej na uwagę zasługują dwie koncepcje. W myśl pierwszej z wykładnią twórczą mamy do czynienia w tych sytuacjach, w których interpretator odchodzi od sensu literalnego przepisu[18]. W myśl drugiej koncepcji wykładnia twórcza to wykładnia, w której zawarty jest element nowości normatywnej, a zatem taka, która zmienia zakres czynów nakazanych, zakazanych lub dozwolonych[19]. Nie trudno jest dostrzec, że obydwa te określenia niekoniecznie są ze sobą zgodne i co gorsza obydwa same wymagają wykładni. Musimy jednak się z tym pogodzić, iż teoria interpretacji nie jest tą dziedziną, w której zawsze moglibyśmy osiągnąć zadawalający poziom ścisłości.

Teoria deklaratoryjna to powszechnie przyjmowany  w teorii i praktyce sposób pojmowania wykładni. Niech ilustracją deklaratywnego rozumienia wykładni będzie następujące stwierdzenie naszego TK: „wykładnia ustalana przez Trybunał Konstytucyjny nie jest i nie może być tworzeniem norm prawnych, lecz jest ustalaniem właściwego rozumienia treści norm prawnych wyrażonych w przepisach ustawowych /..../ . W wykładni swej Trybunał Konstytucyjny niczego nie ujmuje ani niczego nie dodaje do systemu obowiązujących norm prawnych, a tylko stwierdza, jaka jest treść tych norm.” (uchwała TK z 7. 03.1995, W 9/94, OTK 1995/1/20).

Wbrew pozornej oczywistości pogląd TK nie jest bynajmniej tak oczywisty, jak to na pierwszy rzut oka może się wydawać. Teoria konstytutywna ma bowiem coraz więcej zwolenników wśród najwybitniejszych filozofów prawa i filozofów języka. Fakt ten w istotny sposób różni punkt widzenia współczesnej filozofii prawa i języka od obiegowych opinii spotykanych w literaturze dogmatyczno-prawnej. Teoretycy języka zgodnie bowiem  wskazują, że ze względu na cechy języka prawnego, jego nieostrość, wieloznaczność, czy semantyczną otwartość (niedookresloność), jego zależność od zmieniających się kontekstów pozajęzykowych takich choćby jak stosunki społeczne, ekonomiczne, polityczne, czy przekonania moralne, akty twórczej interpretacji przepisów prawnych są wręcz nieuniknione[20]. Wynika stąd, że w wielu sytuacjach twórczy charakter wykładni stanowi po prostu rezultat immanentnych cech samego  języka prawnego, a nie „chęci” sędziów, by przywłaszczyć sobie kompetencje prawodawcze. W tego rodzaju sytuacjach trudno będzie rzecz jasna sądom cokolwiek zarzucać, a tym bardziej o cokolwiek je oskarżać. Najczęstsze przypadki, w których w moim przekonaniu mamy do czynienia z wykładnia twórczą to następujące sytuacje:

-   interpretator odstępuje od jasnego i oczywistego sensu językowego przepisu.  Na przykład jeden z sądów niemieckich na początku XX wieku uznał samochód za zwierze w sensie prawnych, z kolei jeden z sądów amerykańskich doszedł do wniosku, że przejażdżka konna w parku jest używaniem pojazdu mechanicznego, z kolei nasz SN doszedł do wniosku, że przepis prawa łowieckiego, który wymaga zgody na posiadanie chartów odnosi się także do posiadania jednego charta, a z kolei sądy francuskie błyskotliwie zauważyły, że przepis  francuskiego k.k., który mówi o karalności uprowadzenia nieletnich (l.mn.) odnosi się także do uprowadzenia jednej nieletniej itd.

-   interpretacja pojęć niedookreślonych. Hart mówił w tym kontekście o open texture of law i wiązał otwartość, czy też semantyczną niedookreśloność prawa z aktami kreatywnej jego wykładni. Zauważmy na przykład, że w różnych krajach przyjmuje się różne progi nietrzeźwości od  02 , 0,5, do nawet 0,8 promila. Jeśli teraz założymy, że  przyjęty w jednym kraju próg nietrzeźwości ma charakter wykładni odtwórczej, to trzeba przyjąć, że wykładnia tego progu we wszystkich innych krajach charakter wykładni twórczej. Powstaje pytanie , dlaczego nie odwrotnie. Pojęcia semantycznie niedookreślone, to prawdziwy problem dla zwolenników tezy, że każda wykładnia ma charakter odtwórczy

-  wykładnia rozszerzająca i zwężająca to również oczywisty przykład twórczej interpretacji przepisów prawa. Trudno bowiem sensownie argumentować, że ten, kto rozszerza lub zwęża sens przepisu, jedynie go odtwarza.

Nawiasem mówiąc, aby być w zgodzie z przewodnią tezą teorii deklaratoryjnej, że każda wykładnia powinna mieć charakter odtwórczy , winno się w każdym przypadku, w którym interpretator dochodzi do wniosku, że przepis jest niejasny poprzestać na stwierdzeniu tej niejasności i zasygnalizować ją ustawodawcy. Wykładnia przepisów niejasnych polega bowiem na czynieniu ich jasnymi, a to jest już coś więcej niż odtwarzanie ich rzeczywistego sensu. W gruncie więc rzeczy teoria deklaratoryjna wikła się w wewnętrzną sprzeczność.

 

IV. ZAKAZ WYKŁADNI PRAWOTWÓRCZEJ.

 

Z problemem odróżnienia wykładni odtwórczej i twórczej ściśle się wiąże fundamentalna dla krajów civil law zasada ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin