Rozdzia� 3 Edward Szed�em uliczkami Waszyngtonu, mojego rodzinnego miasta, wspominaj�c najlepsze chwile mojego �ycia. Pierwsz� mi�o��, rozstanie, przyja��. Dzi� wiem, �e te wspomnienia s� bezcenne i na zawsze pozostan� w mojej pami�ci. Na zawsze zachowam je w g��bi mojego serca. Kiedy� my�la�em, �e najwa�niejsze to kariera, pieni�dze, s�awa. Teraz wiem, jak bardzo si� myli�em. Zawsze rodzin� odk�ada�em na dalszy plan. Liczy�a si� tylko praca i niszczenie przeciwnik�w. Jednak powr�ci� mi zdrowy rozs�dek, a wraz z nim nadzieja, �e wszystko da si� jeszcze naprawi�, �e nie wszystko jest jeszcze stracone. Dlatego dzi�, zn�w jestem w domu i spaceruje po tym pi�knym mie�cie. Gdyby trzy miesi�ce temu, kto� powiedzia� mi, �e wr�c� do rodziny i b�d� pracowa� z moim ojcem, na pewno bym go wy�mia�. Teraz widz�, jaki by�em samotny i nieszcz�liwy. Stworzy�em skorup� wok� siebie, przybieraj�c u�miech, kt�ry by� potrzebny, tylko po to, aby ludzie my�leli, �e by�em szcz�liwy, �e mia�em wszystko, czego pragn��em. Tak naprawd�, potrzebowa�em jedynie troch� mi�o�ci i ciep�a. Gdy pojawi�em si� w domu, rodzice i moja kochana siostrzyczka powitali mnie bardzo ciep�o, a mi�o�� od nich bij�ca, tylko utwierdzi�a mnie w przekonaniu, �e dokona�em s�usznego wyboru. Tak wi�c zgodzi�em si� przyj�� posad� w rodzinnej firmie prawniczej. Ojciec powierzy� mi ju� pierwsze zadanie. Najwidoczniej ma do mnie wi�ksze zaufanie, ni� ja sam do siebie. Jutro odbywa si� kolejna sprawa, oskar�enia Jonathana Stallwaya. Mam zast�pi� Maxwella Kringa, gdy� ojciec stwierdzi�, �e lepiej sprawdz� si� w tej roli. Twierdzi�, �e drzemie we mnie du�y potencja�, kt�rego jeszcze do ko�ca nie potrafi� wykorzysta�. Mo�e ma racj�, bo nigdy si� nad tym nie zastanawia�em. Wiem, �e m�j przeciwnik, to kobieta. Na dodatek, podobno pi�kna kobieta. Nazywa si� Bella Swan i jest niebezpiecznym rywalem. Dosta�em sporo informacji na jej temat, np. czego mam si� wystrzega�, jakie s� jej s�abe punkty, w czym jest dobra itp. Wiedzia�em jedno: b�dzie to ostra rywalizacja, bo nie zamierzam podda� si� bez walki. Nie znaczy to, oczywi�cie, �e na pewno wygram, ale b�d� robi� wszystko, by nie zawie�� ojca i pokaza� innym prawnikom, na co sta� Edwarda Cullena. Z ta my�l� zasn��em, przygotowuj�c si� do jutrzejszego starcia. Rano obudzi�em si� wyj�tkowo wypocz�ty i w pe�ni si�, by rozpocz�� ten wa�ny dzie�. Zjad�em po�ywne �niadanie, przygotowane przez moj� kochan� matk� - Esme i ruszy�em w stron� samochodu, by nie sp�ni� si� na rozpraw�. Gdy wychodzi�em z domu, us�ysza�em z g��bi domu �powodzenia�, na co tylko u�miechn��em si� grzecznie i nie dzi�kowa�em, gdy� wola�em nie zapesza�. Z regu�y, nigdy nie wierzy�em w czarne koty, rozbite lustra czy rozsypan� s�l, ale dzi�, co� mi jednak m�wi�o, �e lepiej si� tego wystrzega�. Mimo ulicznych kork�w, bardzo szybko dotar�em pod budynek s�du. Wysiad�em z samochodu i powolnym krokiem ruszy�em kierunku wej�cia do budynku, gdy�, jak zauwa�y�em, zosta�o mi jeszcze sporo czasu do rozpocz�cia rozprawy. Gdy tylko przekroczy�em pr�g sali sadowej, moj� uwag� przyku�a do�� du�a publiczno��, kt�ra zd��y�a ju� zape�ni� prawie wszystkie wolne miejsca. Rozgl�daj�c si� po pomieszczeniu, napotka�em par� pi�knych, br�zowych oczu. Gdy tylko spostrzeg�a, �e i ja na ni� patrz�, szybko odwr�ci�a wzrok, udaj�c pogr��on� w rozmowie. Postanowi�em, �e podejd� i si� przywitam. - Przepraszam, czy to zast�pca prokuratora okr�gowego, panna Swan? � spyta�em uprzejmie, czekaj�c na jej reakcj�. Kiedy wsta�a z krzes�a i odwr�ci�a si� w moj� stron�, zauwa�y�em, �e jest bardzo pi�kna. M�wiono mi, �e ol�niewa urod�, ale nie s�dzi�em, �e a� w takim stopniu. Uspok�j si�, nie przyszed�e� tu flirtowa�, tylko wygra� rozpraw� � skarci�em si� w my�lach. Wyci�gn�a r�k� w ge�cie powitania, na co ja tylko u�miechn��em si� i odpowiedzia�em na przywitanie. Jej d�o� okaza�a si� nieskazitelnie delikatna i ciep�a. Spojrza�em jej g��boko w oczy, na co ona si� zarumieni�a. Za�mia�em si� z tego w duchu. By�a naprawd� s�odka. Gdy tylko zauwa�y�em, �e pr�buje wyrwa� r�k� z u�cisku, u�wiadomi�em sobie, �e wci�� mocno j� trzymam. U�miechn��em si� przyja�nie i j� pu�ci�em. - Nazywam si� Edward Cullen i jestem oskar�ycielem w sprawie Jonathana Stallwaya � powiedzia�em uprzejmie. - To dla mnie wielki zaszczyt, panie Cullen. Pa�ska s�awa wyprzedza pana. Ciesz� si� na sam� my�l o wsp�pracy � odpar�a grzecznie, ale us�ysza�em w tej wypowiedzi jaki� drugie dno. Jakby zamierza�a mi powiedzie� �Nie zbli�aj si� do mnie, bo zabij�.�. Za�mia�em si� tylko w duchu i zn�w zag��bi�em si� w jej br�zowych oczach. - Chcia�abym panu przedstawi� Emmetta Swana. Jest on zar�wno moim bratem, jak i �wietnym prawnikiem. � Oczarowany t� pi�kn� istot�, dopiero teraz zda�em sobie spraw�, �e nie jeste�my sami. - Emmett�. - Edward Cullen. Mi�o pana pozna�, panie Swan. � Wyci�gn��em r�k� w ge�cie powitania, na co ona odpowiedzia� tym samym. - Dzie� dobry, panu, panie Cullen. Mam nadziej�, �e wie pan, na co si� pisze. Moja siostrzyczka da panu popali�. � To jaki� �art, czy co? Za�mia�em si� w duchu, a na mojej twarzy wykwit� najwi�kszy u�miech, na jaki tylko by�o mnie sta�. Chocia� odpowied� jej brata bardzo mnie rozbawi�a, to postanowi�em zachowa� si� profesjonalnie i nie da� po sobie pozna�, jak bardzo chce mi si� �mia�. - Zdaj� sobie�- Tu przenios�em spojrzenie na Bell�. - � spraw�, �e panna Swan, jest bardzo silnym przeciwnikiem. Niecodziennie mam okazj� prowadzi� spraw� przeciwko kobiecie, a zw�aszcza tak osza�amiaj�co pi�knej. - Pochlebstwa w wypadku tej pi�knej kobiety do niczego pana nie doprowadz�, panie Cullen. Jeszcze kilka podobnych u�miech�w, a b�d� mia�a wyobra�enie o pana uroku roztaczanym przed �aw� przysi�g�ych. Nie chcia�by pan chyba zdradzi� ju� teraz, wi�cej ze swych zawodowych tajemnic � zbeszta�a mnie �agodnie, co mnie jeszcze bardziej rozbawi�o. Wpatruj�c si� w ni�, odpowiedzia�em staraj�c si� przybra� normalny ton g�osu: - W�tpi�, czy b�dzie temu wi�cej okazji, ale wezm� sobie pani rad� do serca � Chyba jednak nie uda�o mi si� ukry� rozbawienia, gdy� zobaczy�em w jej oczach b�ysk gniewu. Nie wiem z jakiego powodu, ale nie chcia�em by si� na mnie z�o�ci�a, wi�c pos�a�em jej przepraszaj�ce spojrzenie. Gdy tylko odwr�ci�a wzrok, rozejrza�em si� po sali i ujrza�em pierwszego �wiadka. U�wiadomi�em sobie, �e powinienem si� ju� po�egna� i i�� om�wi� szczeg�y rozprawy. Czu�em jednak, �e jaka� tajemnicza si�a trzyma mnie przy tej kobiecie. Gdy tylko wyrwa�em si� z odr�twienia, po�egna�em si� i ruszy�em w kierunku �wiadka. - �ycz� powodzenia! Panno Swan, panie Swan�. Kiedy odchodzi�em, us�ysza�em jeszcze, jak prychn�a. Wiedzia�em, �e odprowadza�a mnie wzrokiem. My�l o tym sprawi�a, �e na sercu zrobi�o mi si� troch� cieplej. Rozprawa nie trwa�a d�ugo i sko�czy�a si� dla mnie korzystnie. Musz� przyzna�, �e Bella Swan, to trudna przeciwniczka. Zbieraj�c pochwa�y i podzi�kowania, przemieszcza�em si� w jej stron�, by pogratulowa� �wietnej rozprawy. Gdy by�em ju� prawie przed ni�, ona wypad�� z pomieszczenia jak burza. Jedynym uczuciem, maluj�cym si� na jej twarzy, by�a niewyobra�alna w�ciek�o��. Gdyby wzrok m�g� zabija�, pewnie le�a�bym teraz martwy na sali s�dowej. Wr�ci�em do domu i �wi�towa�em z rodzin� do p�nej nocy. Co� jednak m�wi�o mi, �e nie jest to moje ostatnie spotkanie z Bell� Swan. *** *** *** Tydzie� mija� mi bardzo powoli. W og�le nie mog�em si� skupi� na pracy. Ca�y czas mia�em przed oczami twarz mojego anio�a - Belli Swan. Nie mog�em si� ju� doczeka� kolejnego spotkania. O ile takie nast�pi - pomy�la�em gorzko. Nie potrafi�em przesta� my�le� o jej pi�knych oczach, o rumie�cach, wykwitaj�cych na jej twarzy, o zmys�owych, pe�nych ustach� Przesta� o niej my�le�, bo oszalejesz - skarci�em si� w my�lach. Jednak im d�u�ej wmawia�em sobie, �e ta dziewczyna nic dla mnie nie znaczy, tym bardziej si� w tym zag��bia�em. Cieszy�em si�, ze swojej wygranej, ale gdzie� w �rodku czu�em jaki� smutek, �e ta drobna istotka przegra�a. By� to pi�tek. Siedzia�em w kuchni, pi�em gor�c� kaw� i czyta�em porann� gazet�. Stara�em si� nie my�le� o Belli Swan, jednak za bardzo mi to nie wychodzi�o. Znowu wspomina�em tego pi�knego anio�a. Lubi�em j� tak nazywa�, gdy� by�a drobniutka i krucha, a przy tym niewyobra�alnie pi�kna. Moje b�ogie rozmy�lania przerwa� dzwonek do drzwi. Wiedzia�em, �e Carlisle i Esme ju� wyszli, a moja siostrzyczka siedzi w swojej garderobie, wi�c nie pozosta�o mi nic innego, jak podej�� do drzwi i je otworzy�. Przede mn� sta� Jasper, m�j najlepszy przyjaciel i ch�opak Ally. By� wysoki i szczup�y, ale do�� napakowany. W�osy mia� koloru z�ocistego miodu. Ma on �wietny charakter i rozumie mnie, jak nikt inny. - Siema, stary. Co tam s�ycha�? � zapyta� z luzackim u�miechem. - Hej, Jazz. U mnie, jak widzisz, super. Wygrana sprawa, czego tu jeszcze wi�cej chcie�? � Mo�e tego, �ebym m�g� jeszcze kiedy� zobaczy� Bell�? Szybko wr�ci�em do rzeczywisto�ci. - No w�a�nie! Gratulacj�, Ed. I ja po cz�ci w tej sprawi�. Planujemy dzisiaj z Alice wypad do klubu, z nasz� sta�� paczk�. Musisz i�� z nami. W ko�cu trzeba obla� twoj� wygran� -powiedzia� rozbawiony. - Hmm... No nie wiem� Z kim konkretnie si� wybieracie?� zapyta�em, lecz nie dosta�em odpowiedzi, bo po schodach zbieg�a moja kochana siostrzyczka, rzucaj�c si� prosto w ramiona Jazza. - Hej, braciszku. Hej, kochanie � powiedzia�a ca�uj�c go w policzek. - S�ysza�am kawa�ek waszej rozmowy. Musisz koniecznie i��, poniewa� chce ci przedstawi� moj� najlepsz� przyjaci�k�. Na pewno ci si� spodoba. - Ok, przekona�a� mnie. Wi�c gdzie i o kt�rej si� spotykamy? � spyta�em zadowolony z takiego obrotu spraw, bo mo�e cho� na chwil�, oderw� si� od rozmy�la� o Belli Swan. - Spotykamy si� pod klubem Q10, o 21.00. Skoro ju� wszystko mamy ustalone, to ja porywam Jaspera do siebie � powiedzia�a, �api�c go za r�k� i ci�gn�c do swojego pokoju. M�j przyjaciel tylko przewr�ci� oczami, na co ja parskn��em �miechem ...
kasusi