rozdzial 5.txt

(10 KB) Pobierz
Rozdzia� 5 

Edward: 

Przechadza�em si� uliczkami Waszyngtonu i zastanawia�em si�, jak dosz�o do tego wszystkiego. Dlaczego los postawi� na mojej drodze Bell� Swan? Dlaczego? Nie zna�em odpowiedzi na to pytanie, cho� bardzo chcia�em j� pozna�. Z jednej strony by�a mi jako� dziwnie bliska, czu�em, jakbym j� zna� od bardzo dawna, lecz z drugiej� No w�a�nie, z drugiej strony, by�a przecie� moim wrogiem, przeciwnikiem. Dzieli�a nas praca, zaw�d, nasze rodziny, kt�re ze sob� rywalizuj�. Dzieli�o nas tysi�ce rzeczy, a mimo to co� mnie do niej ci�gn�o. Czu�em si�, jakbym �ni� na jawie. Za ka�dym razem, gdy j� widzia�em po moim ciele rozprzestrzenia�o si� ciep�o, kt�rego nie by�em w stanie zatrzyma�. Pytanie tylko, czy aby na pewno chcia�em je zatrzyma�? Nast�pne pytanie bez odpowiedzi, kt�rych w mojej g�owie roi�o si� coraz wi�cej. 
Dzisiaj po raz pierwszy zobaczy�em inn� stron� jej natury. A kiedy ju� j� ujrza�em, nie mog�em si� nadziwi�, sk�d w jednej kobiecie tyle pi�kna. Na tle dyskotekowych �wiate� wygl�da�a niczym pi�kno�� nie z tej ziemi. W taktach przer�nej muzyki rusza�a si� z pe�n� gracj�, seksapilem, kt�ry przyci�ga� innych facet�w, oraz z nies�ychan� lekko�ci�, kt�ra tak �atwo przychodzi�a jej w ta�cu. Za ka�dym razem, gdy widzia�em jakiego� oble�nego typa, kt�ry przesuwa wzrokiem po jej ciele, wrza� we mnie gniew. Nie rozumia�em, w jaki spos�b mo�na tak pi�kn� istot� jak Bella bra� za obiekt przelotnej fascynacji lub po prostu za zabawk�, kt�r� mo�na si� pobawi�, a potem zostawi�. Ona jest kim� wyj�tkowym� Bo�e, co si� ze mn� dzieje? Pozna�em j� par� dni temu, a wydaje mi si�, jakby min�a ju� wieczno��. 

Jeszcze ta sytuacja dzisiaj. Dlaczego przez ca�y wiecz�r zachowywa�a si� tak, jakby chcia�a, �ebym by� zazdrosny? Nic nie rozumia�em. Nic nie skleja�o si� w jedn� ca�o��. Musz� przyzna�, �e jej si� uda�o. Gdy zobaczy�em j� z tym m�czyzn�, kt�ry perfidnie wlepia� sw�j wzrok w jej biust, a� gotowa�em si� z w�ciek�o�ci. Nie potrafi�em jej zrozumie�. Raz elegancka, wyrafinowana i nieprzyst�pna, a innym razem ciep�a, ufna, czu�a. W pracy by�a nieugi�tym prawnikiem, natomiast w �yciu prywatnym� Hmm, w �yciu prywatnym by�a uczuciow� kobieta. Mo�na by si� zastanowi�, czy nie ma siostry bli�niaczki, gdy� ta osoba przedstawia�a dwa r�ne usposobienia. 

W mojej g�owie ci�gle brzmia�o ostatnie wypowiedziane przez ni� zdanie: �Zemsta jest s�odka�. Szczerze m�wi�c, nie wiem, co mnie podkusi�o, �eby da� jej nauczk�. Wtedy po prostu stwierdzi�em �niech dzieje si�, co chce�. Wiedzia�em, �e to nie mo�e posun�� si� dalej, wi�c po prostu zrobi�em wszystko, aby my�la�a, �e z mojej strony to te� tylko i wy��cznie zemsta. Musz� przyzna�, �e chyba by�em �wietnym aktorem. Kiedy szepn��em jej na ucho to samo, co ona mi, po prostu zamar�a. Podnios�em si� i ruszy�em w stron� wyj�cia. 

Chcia�em do niej podej��, wzi�� j� w ramiona i powiedzie�, �e to tylko �art. Ale nie zrobi�em tego. Katem oka dostrzeg�em, jak wyraz twarzy Belli zmienia si� z zaskoczenia, przez wzburzenie, po gniew. 
Ci�gle czuj� jej smak na swoich ustach. Gdy delikatnie zetkn�li�my si� wargami, poczu�em, jakby przeszed� mnie wstrz�s elektryczny i musz� doda�, �e by� on bardzo przyjemny. Nie wiem, jak d�ugo si� ca�owali�my, ale mi wydawa�o si� to u�amkami sekund. 

Spaceruj�c tak uliczkami Waszyngtonu, u�wiadomi�em sobie, �e Bella tego tak nie zostawi, �e b�dzie chcia�a si� odegra�. �Bo�e, dlaczego wtedy dzia�a�em tak pochopnie?� � zastanawia�em si�, zmuszony czeka� na jej pierwszy ruch. Podobno �w mi�o�ci i na wojnie wszystkie chwyty s� dozwolone�, wi�c dlaczego nie mia� bym si� do nich dostosowywa�? U�miechn��em si� do siebie. Nie mog�em si� podda� bez walki, wiec po prostu niech si� dzieje, co chce. �Wojn� czas zacz��- postanowi�em i roze�mia�em si� na my�l o wsp�lnej zem�cie. Dla mnie to oczywi�cie b�dzie dobra zabawa, a dla niej�.hmm, no chyba nieugi�ta ch�� pogr��enia mnie. To zapewne b�dzie bardzo ciekawe widowisko. Nie pozosta�o mi nic innego jak pozostawi� sprawy w�asnemu biegowi i czeka�, co przyniesie przysz�o��. Z t� my�l� odnalaz�em samoch�d i wr�ci�em do domu. 


*** *** *** 

Tej nocy spa�em zaledwie kilka godzin, bo po powrocie do domu nie mog�em zasn��. Przed oczami ci�gle mia�em Bell�. Stwierdzi�em ze �miechem, �e prze�laduje mnie nawet w moim w�asnym domu. 
Obudzi�em si� bardzo wcze�nie, gdy� zapowiada� si� pracowity dzie�. Dzi� mia�em podpisa� kontrakt na du�� spraw�. Jeszcze nie wiedzia�am, kto b�dzie przedstawia� mojego przeciwnika, ale mia�em przeczucie, �e los po raz kolejny po��czy mnie z rodzinn� firm� Belli. Jako, �e wsta�em w bardzo dobrym humorze, postanowi�em um�wi� si� z przyjaci�mi na wiecz�r. Mia�em przeczucie, �e ten kontrakt b�dzie m�j, wiec musz� go obla�. 

Wykona�em porann� toalet�, ubra�em si�, wypi�em czarn�, mocn� kaw� i ruszy�em do biura. Niestety, jak zwykle, m�j przyjazd op�ni� si� z powodu kork�w ulicznych. Gdy przekroczy�em pr�g biura zauwa�y�em, �e praca tu ju� wrze. Podszed�em do biurka mojej sekretarki, kt�ra jak zawsze ju� zawzi�cie pracowa�a. 
- Dzie� dobry, Jessico. S� dla mnie jakie� wiadomo�ci? � zapyta�em przyja�nie. 
- Dzie� dobry, panie Cullen. Tak, dzwoni� pan Weber i prze�o�y� spotkanie na jutro na godzin� 15.00. Dzwoni� tak�e pan Call, kt�ry chcia� si� z panem pilnie skontaktowa� i prosi�, aby pan jak najszybciej do niego oddzwoni�. A tu jest pa�ska korespondencja � powiedzia�a z u�miechem i poda�a plik kopert. 
- Dzi�kuj� ci, Jessico. W razie czego jestem u siebie w biurze. A! I prosz� ci�, przynie� mi czarn�, mocn� kaw� � poprosi�em, a moja sekretarka tylko skin�a g�ow�. 
Oj, zapowiada si� bardzo pracowity dzie� � pomy�la�em, krzywi�c si� przy tym troszeczk�. Czekaj�c na kaw�, wzi��em si� za przegl�danie korespondencji. Nic ciekawego, jak zwykle reklamy, rachunki, zaproszenia na przyj�cia- normalka. Us�ysza�em pukanie, wi�c powiedzia�em �prosz�. W drzwiach pojawi�a si� moja sekretarka z gor�c� kaw�. Grzecznie podzi�kowa�em i powiedzia�em, �e mo�e wr�ci� do pracy. 
Postanowi�em wykona� kilka telefon�w. W czasie pi�tej kolei zauwa�y�em czerwon� lampk� na interkomie. Nacisn��em przycisk i poczeka�em na g�os sekretarki. 
- Panie Cullen, ma pan go�cia � odezwa�a si� szybko Jessica. 
- Kto to? � zapyta�em uprzejmie. 
- Pan Jasper Hale. 
- Prosz� go wpu�ci�. Dzi�kuj� bardzo- powiedzia�em i wy��czy�em przycisk. 
Minut� p�niej w drzwiach stan�� Jasper. 
-Hej, nie przeszkadzam? � chcia� si� upewni� m�j go��. 
-Cze��. No jasne, �e nie. Wejd�. Napijesz si� czego�? 
-Nie, dzi�ki. W sumie to ja w do�� nietypowej sprawie � odpar� wymijaj�co. Nie podoba mi si� ta ca�a rozmowa � pomy�la�em sztywno. 
-Wi�c co mog� dla ciebie zrobi�?- zada�em pytanie sympatycznym tonem, maskuj�c swoje nerwy. 
-Wiec�Yyy�Alice mnie przes�a�a, bo stwierdzi�a, �e przede mn� si� otworzysz. Wiesz, m�ska solidarno��- wyrzuci� z siebie odpowied�. 
Alice, mog�em si� tego domy�li�. Nie ma to jak kochana siostrzyczka � pomy�la�em gorzko. 
-Jazz, nie kr��, tylko m�w. O co chodzi? � ponagli�em ch�opaka. By�em ju� troch� poirytowany. 
-Ok. Wiec chcieli�my, to znaczy Alice chcia�a wiedzie�, co ci� ��czy z Bell�- powiedzia� na jednym tchu. On naprawd� jest �mieszny, kiedy si� denerwuje �przemkn�o mi przez my�l i roze�mia�em si� w duchu z tej idiotycznej sytuacji. 
-Jak to, co mnie z ni� ��czy? � zapyta�em, bo szczerze by�em bardzo ciekawy, co mia� na my�li w stwierdzeniu ���czy�. 
-Oj nie udawaj, �e nie wiesz, o czym m�wi�- zdenerwowa� si� Jasper, na co zrobi�em min� m�wi�c� �nie mam poj�cia, o co ci chodzi� - Kto wczoraj tak zawzi�cie k��ci� si� z Emmettem o odwiezienie pi�knej Belli do domu? Kto si� z ni� ob�ciskiwa� podczas ta�ca? I co? Ju� pami�tasz, czy mam wymienia� dalej? � Zaskoczy� mnie. Nie s�dzi�em, �e moi znajomi przez ca�y wiecz�r nas obserwowali. Co ja teraz mia�em mu odpowiedzie�? Najlepiej si� z tego wszystkiego wykr�ci�- postanowi�em i zacz��em wymy�la� zgrabn� odpowied�. 
-Wi�c po pierwsze: wcale si� nie ob�ciskiwali�my, tylko normalnie ta�czyli�my, wspominaj�c, �e Alice nas do tego zmusi�a. A po drogie: nie k��ci�em si� z Emmettem, gdy� on sam nie mia� za bardzo nic przeciwko, abym odwi�z� jego siostr� do domu. 
- Alice ci� zmusi�a? Stary, to po prostu przekracza wszelkie granice. Ka�dy wie, �e lecisz na t� Swan i nie zaprzeczaj, �e tak nie jest.- Teraz, to ju� mnie kompletnie zaszokowa�. Im ja bardziej robi�em si� sfrustrowany, tym jemu by�o weselej. 
- Nic mi�dzy nami nie ma i to ci powinno wystarczy�- odpar�em szybko, gdy� ten temat powoli robi� si� niewygodny.- Ale mam dla ciebie pewna propozycj�- zacz��em i zauwa�y�em b�ysk w oczach Jaspera. 
-Tak? A jak�?- dopytywa� si�, jakby wcze�niejszej rozmowy w og�le nie by�o. 
-IMPREZA! Dzisiaj mam podpisa� bardzo wa�ny kontrakt, kt�ry ju� mam w kieszeni i musz� go koniecznie obla�. Wiec co ty na to?- zapyta�em ju� zupe�nie odpr�ony. 
-Ed, ty si� jeszcze pytasz? No jasne, �e jestem za. Jak my�lisz, mo�e zaprosimy te� Emma i Rose? � zaproponowa� z nadziej�. 
- No jasne, �e tak. Wydaj� si� naprawd� mili- powiedzia�em entuzjastycznie. 
- No to super. Co do klubu, to chyba ten co wczoraj? � upewni� si� Jazz. 
- Tak, tak jak najbardziej � zdecydowa�em rozbawiony. 
- No, ja powoli b�d� si� zbiera�, bo mam jeszcze par� spraw do za�atwienia na mie�cie. To do wieczora, Ed � po�egna� si� i znikn�� za drzwiami gabinetu. 

Spojrza�em na zegar, kt�ry wskazywa� ju� 12.00. Nie mia�em poj�cia, gdzie zgubi�em trzy godziny. Stwierdzi�em, �e wieczorem zaszalej�, a teraz bior� si� ostro do pracy. 
W miedzy czasie podpisa�em sterty dokument�w. Odebra�em i wykona�em kilkana�cie telefon�w. By�em na konferencji prasowej, kt�ra przebieg�a bez zarzutu. P�niej, tak jak my�la�em, podpisa�em umow�, kt�ra ju� dawno mia�em zagwarantowan�. Osoba, kt�r� mia�em reprezentowa� wydawa�a si� bardzo mi�a. Pomy�la�em, �e nasza praca b�dzie przebiega� bez najmniejszych problem�w. 
O 15.00 wr�ci�em do biura ze spotkania nie�le ju� wyko�czony. Ten dzie� da� mi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin