Na skrzydlach Magii - NORTON ANDRE.txt

(300 KB) Pobierz

Andre Norton

Na skrzydlach Magii

P.Matthews

Tytul oryginalu On Wings of Magic

Przelozyla Ewa Witecka

Kronikarz

W naszej starozytnej krainie sa mile dla oka miejsca, ktore moga okazac sie pulapkami zastawionymi na nieostroznych podroznikow. Wprawdzie Lormt (ktory ja, pozbawiony wszelkich krewnych Duratan, przywyklem uwazac za swoj Wielki Dwor) napelniony jest wiedza gromadzona przez wieki, lecz my, jego mieszkancy, zdajemy sobie sprawe, ze kryja sie tu zagubione w otchlani czasu tajemnice i ze moze nigdy nie wyjda one na jaw, a jesli nawet ktos gdzies znajdzie jakas wzmianke, nie bedzie ona tak jasna, by mogli zrozumiec ja ci, ktorym moglaby byc przydatna.Zyjemy w czasach nieustannych przemian, nie wiedzac, co przyniesie nam nastepny dzien. Bylem niegdys zolnierzem i w kazdej chwili, gdy tylko zagral rog wojny, musialem byc gotow do walki. Teraz takze staczam bitwy, ale o wiele bardziej wyrafinowane i subtelne. Walcze w oswietlonej lampa izbie, przy nadgryzionym zebem czasu stole, ale nie z zywym wrogiem, tylko z rozpadajacymi sie ze starosci pergaminowymi zwojami i ksiegami. Ich kruche, pokryte prawie nieczytelnym pismem stronice zlepily sie i przywarly do grubych drewnianych i metalowych okladek, musze wiec obchodzic sie z nimi bardzo ostroznie i delikatnie. W dodatku czesto napisano je w nieznanym dzis jezyku i lamia sobie nad nimi glowy nawet ci, ktorzy osiwieli zajmujac sie takimi sprawami.

Podczas Wielkiego Poruszenia runely dwie wieze i czesc murow Lormtu. Odslonily sie wtedy tajemne komnaty i schowki, w ktorych ukryto cale bogactwo starozytnych zapiskow. Grozilo nam wiec, ze zostaniemy zalani morzem wiedzy, gdyz nie dosc, ze nie moglismy ich zinwentaryzowac, ale nawet znalezc dla nich miejsca. Nie mowiac juz o jakichkolwiek przypuszczeniach co do ich zawartosci. Jakkolwiek niektorzy z nas od lat prowadzili poszukiwania w wybranych przez siebie dziedzinach, to wielu sposrod najstarszych uczonych po prostu nie wiedzialo, co poczac z tym nowym bogactwem. Od czasu do czasu brali do reki jakis pergamin, by po kilku minutach porzucic go i chwycic inny zwoj czy ksiege, byli oszolomieni jak dzieci, ktore znalazly za duzo slodyczy na biesiadnym stole.

Te nowe zapiski mogly zawierac niebezpieczne tresci i niektorzy dobrze o tym wiedzieli. Nolar, utalentowana choc niewyksztalcona czarownica, przekonala sie o tym po spisaniu swojej relacji o Kamieniu z Konnardu. Dopiero pozniej okazalo sie, jakie grozne sa niektore znaleziska.

A przeciez wszystko to zaczelo sie nie od charakterystycznego smrodu zla, lecz od czegos, co dotknelo Nolar do zywego.

Przez kilka lat po Wielkim Poruszeniu wiosny zaczynaly sie z opoznieniem, a zimy trwaly dluzej niz dawniej. Nie tylko nagle zawalenie sie wiez i murow obronnych zmienilo Lormt. Czarownice nigdy nie interesowaly sie tym, co sie tam znajdowalo, i dopoki rzadzily Estcarpem, niewielu jego mieszkancow przybywalo do nas jedyna droga laczaca nasza skarbnice wiedzy ze swiatem zewnetrznym.

Wprawdzie za murami Lormtu rozrzucone byly nieduze zagrody, jednakze zewszad szczelnie otaczal nas lesny pierscien. Nieliczni kupcy przywozili nam to, czego nie moglismy wyhodowac ani wykonac wlasnorecznie. Wszystko, co znajdowalo sie poza ta granica, dla wiekszosci z nas stalo sie legenda i jakby nas nie dotyczylo.

Kiedy jednak las runal podczas burzy towarzyszacej Wielkiemu Poruszeniu i rzeka Es zmienila koryto, nasz maly swiatek zmienil sie nie do poznania. Najpierw pojawili sie uciekinierzy, zaden z nich jednak nie pozostal w Lormcie dluzej. Pozniej zas przybyli tropiciele szczegolnego rodzaju wiedzy.

W Estcarpie skonczyly sie bowiem dlugoletnie rzady czarownic, otwarly sie tez granice Escore - pradawnej ojczyzny Starej Rasy. Szalala tam wojna miedzy niedawno obudzonymi zlymi mocami i slugami Swiatla. Uslyszelismy opowiesci, ktorym jeszcze wczoraj nikt nie dalby wiary.

Tak, zlo zblizylo sie do Lormtu i to dwukrotnie. Stoczylismy z nim boj, w ktorym i ja wzialem udzial.

Kemoc Tregarth, ktory jak nikt udowodnil wartosc ukrytej w Lormcie wiedzy, czesto korzystal z naszych zapiskow. Podobnie postepowali inni, ktorzy zrozumieli, ze dawny sposob zycia przeminal bezpowrotnie i ze trzeba stworzyc nowy rownie sprawnie jak mieczownik wykuwajacy dobry brzeszczot. Przybywalo coraz wiecej ludzi zdajacych sobie sprawe, ze w nowych czasach wiedza ma ogromna wartosc; zewszad zwracano sie do nas o pomoc i rade.

Dlatego tez Ouen, Nolar, ja i czasami Morfew, najbardziej towarzyski ze starszych uczonych, chetnie spelnialismy zyczenia przybyszow odpowiadajac na pytania dotyczace przeszlosci.

Wtedy tez uslyszelismy relacje i niejasne pogloski, ktore sprawily, ze po raz pierwszy w swojej historii Lormt musial poszukac obroncow. Panujacy w Estcarpie chaos ulatwial dzialanie nie skrepowanym niczym ludziom, ktorzy z latwoscia mogli zajac sie rozbojem. W dodatku obudzone w Escore zlo nie zawsze pozostawalo w jego granicach. W taki oto sposob zostalem dowodca oddzialu zlozonego z miejscowych chlopcow i nielicznych maruderow ze Strazy Granicznej. Moim zastepca byl Darren z Karstenu. Wysylalismy zwiadowcow i wystawialismy warty wsrod okolicznych wzgorz, chociaz to raczej surowe zimy ostatnich lat bardziej nas chronily przed bandyckimi napadami.

Wracajac z obchodu wart, po raz pierwszy wystawionych tej wiosny, natknalem sie na niewielka kotlinke okolona resztka dawnego lasu. Powietrze napelnial tak slodki zapach, ze sciagnalem wodze mojego kuca i spojrzalem na ziemie. Zobaczylem kepe kwiatow zwanych przez pasterzy polnoca i poludniem, ktore rosly tylko w poblizu Lormtu; ich ciemne glowki o dziewieciu platkach kolysaly sie na wietrze. Zsunalem sie z siodla, kulejac podszedlem do nich i zerwalem cztery. W powrotnej drodze trzymalem je bardzo ostroznie, gdyz chcialem podarowac Nolar te zapowiedz wiosny.

Zastalem ja z Morfew. Na bladej twarzy Nolar ostro odcinala sie plama na policzku, przyrodzone znamie; to przez nie unikali jej ludzie zbyt tepi, zeby dostrzec cos wiecej niz cialo - dzielna i piekna dusze tej kobiety.

-Na pewno miala ciezkie zycie, a kiedy tu przybyla, byla prawie dzieckiem. Poza tym za czesto przysluchiwala sie temu, co mowila pani Nareth, ta zas... - wchodzac, uslyszalem zlosliwa nute w glosie Nolar - zawsze trzymala sie na uboczu. Arona jest dobra, inteligentna i naprawde kocha swoja prace. Dlugo mialam nadzieje, ze z czasem znikna uprzedzenia i gorycz napelniajace jej serce. Mysle, iz gdyby zechciala, moglaby mi zaufac, chociazby dlatego, ze jestem kobieta. Jest nas tu tak niewiele. Dlatego wlasnie przysluchiwala sie Nareth. Nie widze bowiem innego powodu, dla ktorego dziewczyna tak inteligentna jak Arona moglaby wytrzymac z kims rownie aroganckim. A teraz, kiedy Nareth sie zestarzala... No coz, jeszcze raz sprobuje, ale jesli zacznie pysznic sie i wywyzszac tak jak Nareth...

-Mysle, moja corko, ze Arona jeszcze nie zdolala sie zmienic, gdyz kazda zmiane uwaza za niebezpieczna. W tych murach przebywa wiele podobnych do niej osob. A jednak lubi ciebie. Widzialem, jak cie obserwowala na jednym z naszych spotkan. Najwyrazniej toczy ze soba walke - powiedzial powoli Morfew.

-A czy ktokolwiek wiecej ukrywa przed pozostalymi swoja wiedze? - odparowala Nolar. - Porozmawiam z nia... Lecz jesli powtorzy, ze nie zamierza podzielic sie ze mna tym, co wie, dlatego ze trzymam z Duratanem...! - Nolar walnela piescia w stol tak mocno, ze az podskoczyl stojacy przed Morfew kalamarz.

-Co masz na mysli mowiac o Duratanie? - Oparlem jedna reke na jej ramieniu, druga podsuwajac przed twarz kwiaty. Zaszedlem ja chylkiem, nie zauwazony, od tylu.

Popatrzyla na mnie przez chwile, potem zas rozesmiala sie szeroko i pokrecila glowa.

-Nie probuj mi dowodzic, Duratanie, ze to nie marnotrawstwo. Arona moglaby zaoferowac nam tak duzo! Nie tylko siebie jako urodzona kronikarke ratujaca przeszlosc, ale glownie przekazac nam dzieje jednej z kobiecych wiosek swojej rasy, legendy, ktore otworzylyby niektore zamkniete dzisiaj drzwi. Wiesz przeciez, ze mogloby to pomoc Gorskiemu Sokolowi! - Westchnela i mowila dalej: - Mam zalegla prace, a mimo to sprobuje jeszcze raz, sprawdze, czy ufa mi choc troche. Moze uda mi sie teraz, kiedy pani Nareth nie moze juz przeszkodzic.

Dwa dni pozniej przyszla do mnie z triumfalnym blyskiem w oczach.

-Udalo sie! Arona pozwoli mi przejrzec swoje skarby pod warunkiem, ze zrobimy to tylko we dwie. Musze wiec zniknac i pograzyc sie na jakis czas w swiecie kobiet, ty zas podczas mojej nieobecnosci bedziesz mogl w pelni docenic moja wartosc.

Usmiechnela sie, przylozyla dwa palce do ust, dotknela nimi moich i odeszla, pozostawiajac za soba slodki zapach kwiatow polnocy i poludnia.

Rozdzial pierwszy

Uczona Dama w Lormcie

Samotny jezdziec mozolnie zjezdzal w dol gorskim szlakiem. Jego brazowa oponcza z kapturem zlewala sie z brazowoszara sierscia mula, tak ze obaj wygladali jak jeszcze jeden cien na brunatnym zboczu. Zniszczone podrozne sakwy wydawaly sie dosc duze, by pomiescic niezbedne drobiazgi i zapasowa odziez, a dlugie skorzane cylindry przywiazane z boku siodla pozwalaly przypuszczac, ze jezdziec moze byc lucznikiem - albo poslancem.Mloda uczennica strzegaca wejscia do Lormtu rozpoznala w nich futeraly na zwoje pergaminu. Siodlo mula, choc podniszczone i wyblakle, uznala za prawdziwe arcydzielo sztuki rymarskiej - oryginalny wyrob Jommy'ego syna Einy, chyba ze Nolar na niczym sie nie znala. Szczupla postac w spodniach, ktora zsiadla z mula przy bramie i rozejrzala sie dookola, nie byla wiejskim chlopakiem, lecz niewiele od Nolar mlodsza dziewczyna o ostrych rysach twarzy i ciemnych wlosach ludu Sokolnikow.

Na widok obcej uczennica zatrzesla sie ze strachu. Macocha Nolar, tez Sokolniczka, nienawidzila jej naznaczonej przyrodzonym pietnem twarzy. Ale nowo przybyla, choc nalezala do tej samej rasy, po prostu spojrzala na Nolar z ulga i powiedziala:

-Dobry wieczor, siostro. Jestem Arona corka Bethia...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin