Harris Joanne - Pięć ćwiartek pomarańczy.pdf

(1245 KB) Pobierz
131170489 UNPDF
Joanne Harris
Pięć ćwiartek pomarańczy
Przełożyła Hanna Pasierska
Mojemu dziadkowi Georges'owi Payen,
który tam był.
Podziękowania
Szczere dzięki wszystkim, którzy opowiedzieli się po
mojej stronie podczas serii zbrojnych utarczek, jakie
złożyły się na niniejszą książkę. Kevinowi i Anoushce za
obsługę armat, moim rodzicom i bratu za wsparcie i
aprowizację; Serafinie, Walecznej Księżniczce, za obronę
posterunku; Jennifer Luithlen za politykę zagraniczną;
Howardowi Morhaimowi za pokonanie Normanów;
dziękuję również mojemu wydawcy Jennifer Hershey i
ciężkiej artylerii z Morrow; mojemu chorążemu Louise
Page oraz Christo-pherowi za to, że przy mnie wytrwał.
Część pierwsza
DZIEDZICTWO
1
Kiedy matka umarła, zostawiła farmę mojemu bratu
Cassisowi, fortunę w postaci piwniczki z winem mojej
siostrze Reine-Claude, a mnie, najmłodszej, album i
dwulitrowy słój zawierający jedną czarną truflę Perigord,
wielką jak piłka do tenisa, zanurzoną w oleju
słonecznikowym, która gdy odkorkować słój, nadal
roztacza bogaty, wilgotny aromat dna lasu. Trudno to
nazwać równym podziałem bogactw, lecz matka była
niczym jedna z sił natury: rozdzielała względy według
własnego uznania, kierując się niepojętą, dziwaczną
logiką.
A jak zawsze powtarzał Cassis, to ja byłam jej
ulubienicą.
Choć nie mogę powiedzieć, by okazała to choć raz za
swego życia. Nawet gdyby była łagodna z natury, nie
miałaby wielu okazji, by okazać pobłażliwość. Jej mąż
zginął na wojnie i sama musiała prowadzić gospodarstwo.
Zamiast osłodzić wdowieństwo, uprzykrzaliśmy jej życie
naszymi hałaśliwymi zabawami, bójkami, kłótniami.
Kiedy chorowaliśmy, dbała o nas z niechętną czułością,
jak gdyby rachując w myślach, ile ją będzie kosztować,
jeśli przeżyjemy. Miłość, jaką nam okazywała, przybierała
najbardziej pospolite formy: garnków i patelni od
smażenia dżemu zostawionych do wylizania, garści
poziomek zerwanych z zaniedbanej rabatki za grządkami
warzyw i przyniesionych bez uśmiechu w chustce. Cassis
pełnił w rodzinie funkcję mężczyzny; okazywała mu mniej
nawet łagodności niż reszcie. Reinette przyciągała
spojrzenia już jako dziecko, a matka była dość próżna, by
cieszyć się z tego zainteresowania. Ja stanowiłam tylko
jedną więcej gębę do wyżywienia, nie będąc drugim
synem, który pomógłby przy gospodarstwie, i z pewnością
nie grzesząc urodą.
Zawsze to ja się jej sprzeciwiałam i przysparzałam
kłopotów, a odkąd umarł ojciec, stałam się ponura i
zuchwała. Chuda i ciemnowłosa jak matka, o długich jak
u niej niezgrabnych rękach i płaskich stopach oraz
szerokich ustach, musiałam jej bardzo przypominać ją
samą, bo spoglądając na mnie, często zaciskała usta z
czymś na kształt fatalizmu, stoickiego pogodzenia się z
Zgłoś jeśli naruszono regulamin