068. Palmer Diana - Wymarzony prezent.pdf
(
694 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - Palmer Diana - Wymarzony prezent
DIANA PALMER
WYMARZONY PREZENT
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Był pi
ħ
kny wiosenny dzie
ı
. Ciemne chmury, które jeszcze niedawno zasnuwały
niebo, znikły bez
Ļ
ladu, wyszło sło
ı
ce i zrobiło si
ħ
ciepło. Wokół kału
Ň
y przed star
Ģ
drewnian
Ģ
chałup
Ģ
, w której mie
Ļ
cił si
ħ
sklep, kr
ĢŇ
yły motyle, trzepocz
Ģ
c bezgło
Ļ
nie
barwnymi skrzydełkami. Nieopodal rosły krzewy kamelii: delikatne ró
Ň
owe i czerwone
kwiaty kontrastowały z soczyst
Ģ
zieleni
Ģ
li
Ļ
ci. Obok domu biegała polna droga, któr
Ģ
- s
Ģ
dz
Ģ
c
po docieraj
Ģ
cym zza drzew terkocie - jechał traktor.
Wynn Ascot wysiadła z volkswagena, zostawiaj
Ģ
c na tylnym siedzeniu aparat oraz
torb
ħ
z notatkami. Rozejrzawszy si
ħ
wkoło,
Ļ
ci
Ģ
gn
ħ
ła
Ň
ółty sweter - była stanowczo za ciepło
ubrana - po czym skierowała si
ħ
w stron
ħ
pop
ħ
kanych kamiennych schodków. Weszła na
zakurzony ganek i pchn
ħ
ła na o
Ļ
cie
Ň
siatkowe drzwi. W doskonale zaopatrzonym sklepiku
unosił si
ħ
zapach bananów i cebuli. Na suficie wisiał wiatrak, którego skrzydła obracały si
ħ
leniwie, wprawiaj
Ģ
c w ruch powietrze. Wynn zgarn
ħ
ła z szyi swoje długie ciemne włosy: och,
jak miło poczu
ę
na skórze wiaterek! Wychodz
Ģ
c rano z domu, spodziewała si
ħ
,
Ň
e b
ħ
dzie
znacznie chłodniej. Miała na sobie marszczon
Ģ
w pasie bawełnian
Ģ
spódnic
ħ
w niebieskie
wzory, która od biedy nadawała si
ħ
na tak
Ģ
pogod
ħ
, oraz biał
Ģ
bluzk
ħ
z długimi r
ħ
kawami, w
której si
ħ
gotowała. Do tego zamszowe botki, które parzyły j
Ģ
w nogi.
Wła
Ļ
cicielka sklepu, siwowłosa pani Baker, stała wsparta o ciemn
Ģ
drewnian
Ģ
lad
ħ
,
pogr
ĢŇ
ona w rozmowie ze starym Sandersem. Słysz
Ģ
c d
Ņ
wi
ħ
k otwieranych drzwi, podniosła
głow
ħ
. Na widok Wynn jej twarz si
ħ
rozpromieniła.
- Wagarujemy, co? - spytała
Ň
artobliwym tonem.
Wynn obdarzyła j
Ģ
przyjaznym u
Ļ
miechem, po czym przywitała si
ħ
z chudym
zgarbionym staruszkiem, który stał obok.
- Ano, wagarujemy - odparła lekko. - Ale co ja na to poradz
ħ
? Przecie
Ň
jest wiosna.
Trzeba upa
Ļę
na głow
ħ
,
Ň
eby w tak ciepły, słoneczny dzie
ı
siedzie
ę
przy biurku i stuka
ę
w
maszyn
ħ
do pisania.
Ale nie doniesie pani na mnie szefowi, prawda?
Pani Baker zmarszczyła z namysłem czoło.
- Dobrze, nie donios
ħ
- obiecała. - Pod warunkiem,
Ň
e napiszesz do gazety o moim
Henrym.
- A có
Ň
takiego Henry dokonał?
- Złowił o
Ļ
miokilogramowego okonia - oznajmiła dumnie sklepikarka. - Dzi
Ļ
rano. W
stawie nale
ŇĢ
cym do Jamesa Lewisa.
- Niech mu pani powie,
Ň
eby około drugiej przyniósł ryb
ħ
do redakcji; trzeba
koniecznie zrobi
ę
zdj
ħ
cie. - Wynn zerkn
ħ
ła łakomym wzrokiem na chłodni
ħ
z napojami. -
Mog
ħ
prosi
ę
o co
Ļ
zimnego? Całkiem zaschło mi w gardle.
- Sk
Ģ
d wracasz? - spytał z u
Ļ
miechem staruszek Sanders, opieraj
Ģ
c si
ħ
na lasce. -
Znów wybuchł jaki
Ļ
po
Ň
ar? Czy mo
Ň
e kto
Ļ
wjechał na drzewo?
- Na szcz
ħĻ
cie ani jedno, ani drugie - odparła Wynn. - Tym razem chodziło o wod
ħ
.
Skinieniem głowy podzi
ħ
kowała pani Baker za butelk
ħ
soku. Zerwawszy kapsel,
łapczywie wypiła par
ħ
łyków.
- John Darrow - kontynuowała po chwili - zatrudnił gleboznawców czy innych
fachowców,
Ň
eby mu wytyczyli najlepsze miejsce na staw, a potem
Ň
eby go wykopali. Chce
si
ħ
zabezpieczy
ę
na wypadek suszy.
- Pan Ed twierdzi,
Ň
e wczesne opady, jakie mieli
Ļ
my tego roku, wskazuj
Ģ
na to,
Ň
e
latem faktycznie mo
Ň
e nasta
ę
susza - oznajmił z powag
Ģ
staruszek, cytuj
Ģ
c swojego s
Ģ
siada,
osiemdziesi
ħ
ciodwuletniego farmera, który znany był w okolicy z tego,
Ň
e trafniej od
wszystkich meteorologów potrafił przewidzie
ę
pogod
ħ
w południowej Georgii.
Wynn ponownie przytkn
ħ
ła butelk
ħ
do ust i wypiła kilka łyków.
- Mam nadziej
ħ
,
Ň
e pan Ed si
ħ
myli - rzekła, u
Ļ
miechaj
Ģ
c si
ħ
ciepło do
pomarszczonego staruszka. - Swoj
Ģ
drog
Ģ
, to
Ļ
wietny temat na artykuł. Chyba odwiedz
ħ
pana
Eda, pstrykn
ħ
mu zdj
ħ
cie i poprosz
ħ
,
Ň
eby spróbował przepowiedzie
ę
pogod
ħ
na całe lato.
- Och, b
ħ
dzie zachwycony! - zawołała pani Baker; w niebieskich oczach sklepikarki
pojawiły si
ħ
wesołe iskierki i przez moment jej twarz wydała si
ħ
niemal młoda. - Ma kilkoro
wnuków w Atlancie. Mógłby im wysła
ę
egzemplarz gazety.
- Wst
Ģ
pi
ħ
do niego jutro rano... zapisz
ħ
sobie w kalendarzyku,
Ň
eby nie zapomnie
ę
. -
Wzdychaj
Ģ
c cicho, Wynn usiadła w wygodnym krze
Ļ
le, które stało obok podłu
Ň
nej
drewnianej skrzyni z owocami. - Tak sobie my
Ļ
l
ħ
... Mogłabym chodzi
ę
do normalnego biura,
pracowa
ę
osiem godzin dziennie, nie przem
ħ
cza
ę
si
ħ
, w dodatku nikt by do mnie nie dzwonił
w
Ļ
rodku nocy,
Ň
eby spyta
ę
, ile kosztuje subskrypcja albo co trzeba zrobi
ę
,
Ň
eby trafi
ę
ze
swoim zdj
ħ
ciem na łamy prasy. Tak, mogłabym wie
Ļę
miłe, spokojne
Ň
ycie...
- Miłe, spokojne i bardzo nudne - wtr
Ģ
ciła pani Baker. Przeczesuj
Ģ
c r
ħ
k
Ģ
włosy,
popatrzyła w gór
ħ
na wiatrak wiruj
Ģ
cy pod sufitem. - Słyszałam,
Ň
e takie wiatraki wracaj
Ģ
teraz do mody. To
Ļ
mieszne, bo ten wisi tu, odk
Ģ
d si
ħ
gam pami
ħ
ci
Ģ
.
- A ja pami
ħ
tam, jak latem przesiadywałam tu z moim dziadkiem. - Wynn pogr
ĢŇ
yła
si
ħ
w zadumie. - Czekali
Ļ
my na ci
ħŇ
arówk
ħ
, która w pi
Ģ
tki przywoziła ryby z Pensacoli.
Dziadek kupował ostrygi, potem gotował je w wielkim garnku; ja mu pomagałam, a babcia
krz
Ģ
tała si
ħ
po kuchni, pilnuj
Ģ
c,
Ň
ebym si
ħ
nie poparzyła, i złoszcz
Ģ
c si
ħ
na dziadka,
Ň
e nara
Ň
a
mnie na niebezpiecze
ı
stwo. To były dobre czasy.
Pani Baker pokiwała głow
Ģ
.
- To prawda. A powiedz, kochanie, jak si
ħ
miewa Katy Maude? - spytała, pochylaj
Ģ
c
si
ħ
nad lad
Ģ
.
- Ciocia pojechała na północ Georgii w odwiedziny do swojej siostry Cattie - odparła
Wynn. - Cattie mieszka w pobli
Ň
u Helen, tej cudnej górskiej wioski, która tak bardzo
przypomina miasteczka w Bawarii. Odgra
Ň
aj
Ģ
si
ħ
,
Ň
e wybior
Ģ
si
ħ
latem na spływ rzek
Ģ
Chattahoochee. Podobno niezbyt to bezpieczne.
Sklepikarka wybuchn
ħ
ła wesołym
Ļ
miechem.
- Wcale bym si
ħ
nie zdziwiła, gdyby rzeczywi
Ļ
cie to zrobiły. To do Katy całkiem
podobne. A powiedz mi jeszcze, kochanie, kiedy ty i Andy zamierzacie si
ħ
pobra
ę
? Panna
Robins mówiła,
Ň
e pewnie w lipcu...
Wynn westchn
ħ
ła ci
ħŇ
ko.
- Nie, raczej chcemy poczeka
ę
do wrze
Ļ
nia. Wtedy oboje mogliby
Ļ
my wzi
Ģę
tydzie
ı
urlopu i pojecha
ę
na taki skrócony miesi
Ģ
c miodowy.
U
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
, próbuj
Ģ
c wyobrazi
ę
sobie siebie w roli
Ň
ony Andrew Slone'a.
Ł
Ģ
czyła ich bliska wi
ħŅ
i dobrze si
ħ
czuli w swoim towarzystwie. Andy traktował j
Ģ
z
szacunkiem, nie nastawał na jej cnot
ħ
; wi
ħ
kszo
Ļę
czasu sp
ħ
dzali na ogl
Ģ
daniu ciekawych
programów w telewizji albo przesiaduj
Ģ
c w restauracjach. Podejrzewała,
Ň
e po
Ļ
lubie ich
Ň
ycie b
ħ
dzie wygl
Ģ
dało podobnie. Andy mo
Ň
e nie był najbardziej fascynuj
Ģ
cym m
ħŇ
czyzn
Ģ
na
Ļ
wiecie, ale przynajmniej - w przeciwie
ı
stwie do McCabe'a Foxe'a - nie je
Ņ
dził w tereny
obj
ħ
te wojn
Ģ
,
Ň
eby opisywa
ę
walki, przewroty polityczne czy działania wywrotowe.
- Czy McCabe wróci,
Ň
eby poprowadzi
ę
ci
ħ
do ołtarza? - spytała pani Baker, zupełnie
jakby czytała w my
Ļ
lach Wynn.
Wynn poczuła, jak wstrz
Ģ
sa ni
Ģ
dreszcz. Zawsze tak było, ilekro
ę
kto
Ļ
wymawiał imi
ħ
lub nazwisko jej opiekuna. Oczywi
Ļ
cie McCabe Foxe nie był jej opiekunem w prawdziwym
tego słowa znaczeniu; po prostu został wyznaczony do zarz
Ģ
dzania spadkiem po jej ojcu. Jako
wykonawca jego testamentu co miesi
Ģ
c wypłacał Wynn pewn
Ģ
ustalon
Ģ
kwot
ħ
i dbał o jej
inwestycje.
Tak miało by
ę
, dopóki Wynn nie sko
ı
czy dwudziestu pi
ħ
ciu lat lub nie wyjdzie za
m
ĢŇ
. Do dwudziestych pi
Ģ
tych urodzin brakowało jej około półtora roku, jednak
Ň
e za kilka
miesi
ħ
cy zamierzała po
Ļ
lubi
ę
Andy'ego, a wtedy McCabe zniknie z jej
Ň
ycia; stanie si
ħ
odległym wspomnieniem.
I dzi
ħ
ki Bogu, pomy
Ļ
lała.
- Chyba nie - rzekła, u
Ļ
miechaj
Ģ
c si
ħ
do siwowłosej wła
Ļ
cicielki sklepiku. - Z tego, co
wiem, przebywa obecnie w Ameryce
ĺ
rodkowej, sk
Ģ
d przesyła relacje o zamieszkach, które
tam co rusz wybuchaj
Ģ
. I najprawdopodobniej zbiera materiały do swojej kolejnej powie
Ļ
ci -
dodała z lekk
Ģ
gorycz
Ģ
w głosie.
- No prosz
ħ
! Czy to nie fantastyczne? - Pani Baker rozmarzyła si
ħ
. - Kto by pomy
Ļ
lał,
Ň
e tak sławny pisarz urodził si
ħ
w naszym miasteczku? Przez wiele lat mieszkał zaledwie
kilka domów od ciebie. Dopiero pó
Ņ
niej zatrudnił si
ħ
w agencji prasowej i zacz
Ģ
ł
współpracowa
ę
z twoim tatkiem.
Wynn wzdrygn
ħ
ła si
ħ
. Nie lubiła wraca
ę
my
Ļ
lami do tamtych czasów.
- Twój ojciec, złotko, miał doskonałe pióro.
- Do rozmowy wtr
Ģ
cił si
ħ
staruszek Sanders.
- Pami
ħ
tam reporta
Ň
e, które przysyłał z ró
Ň
nych stron
Ļ
wiata, a które Edward
drukował w swojej gazecie.
- Wci
ĢŇ
mi go brakuje - przyznała ze smutnym u
Ļ
miechem Wynn. - Swoj
Ģ
drog
Ģ
nie
wiem, co bym zrobiła, gdyby Katy Maude nie przygarn
ħ
ła mnie po jego
Ļ
mierci. Czułam si
ħ
tak bardzo zagubiona.
- Nic dziwnego; była
Ļ
nastolatk
Ģ
, kiedy zgin
Ģ
ł - stwierdził Sanders. - Całe szcz
ħĻ
cie,
Ň
e wyznaczył McCabe'a do zarz
Ģ
dzania twoim maj
Ģ
tkiem; sama by
Ļ
sobie z tym wszystkim
nie poradziła. Zastanawiam si
ħ
tylko, dlaczego po
Ļ
mierci twojego tatusia McCabe zostawił
ci
ħ
w Redvale?
- A jakie miał wyj
Ļ
cie? Zabra
ę
mnie na wojn
ħ
? - spytała Wynn, sil
Ģ
c si
ħ
na lekki ton.
Wypiwszy do ko
ı
ca sok, postawiła na ladzie pust
Ģ
butelk
ħ
. - No dobrze, chyba musz
ħ
wraca
ę
do redakcji. We wtorki zamykamy numer; Edward pewnie lada moment zacznie wydzwania
ę
po wszystkich i pyta
ę
, czy kto
Ļ
mnie nie widział. We wtorki nikomu si
ħ
nie upiecze; wszyscy
musimy by
ę
na miejscu.
- Na mnie te
Ň
pora. - Staruszek westchn
Ģ
ł ci
ħŇ
ko, po czym przeło
Ň
ył lask
ħ
do drugiej
r
ħ
ki.
- Pani Jones strasznie si
ħ
o mnie martwi, je
Ň
eli spó
Ņ
niam si
ħ
cho
ę
by par
ħ
minut. Nie
wiem, jak bez jej troskliwej opieki zdołałem prze
Ň
y
ę
wojn
ħ
we Francji i nie zgin
Ģę
od kuli -
dodał z błyskiem w oku.
- Och, nie marud
Ņ
- zganiła go sklepikarka.
- Powiniene
Ļ
by
ę
wdzi
ħ
czny,
Ň
e trafiła ci si
ħ
gosposia, która nie obdziera ci
ħ
ze skóry.
Plik z chomika:
akinorew12
Inne pliki z tego folderu:
001. Roberts Nora - (Dziedzictwo Donovanów 02) - Urzeczona.pdf
(992 KB)
010. Roberts Nora - (Rodzina Stanislawskich 02) - Księżniczka.pdf
(825 KB)
007. Roberts Nora - (Dziedzictwo Donovanów 04) - Oczarowani.pdf
(1002 KB)
004. Roberts Nora - (Letnie rozkosze 01) - Pewnego lata.pdf
(967 KB)
005. Roberts Nora - (Dziedzictwo Donovanów 03) - W zaklętym kręgu.pdf
(951 KB)
Inne foldery tego chomika:
!!! romanse nowe
!!!!!!!!!!!!!!!!NOWE E-BOOKI(1)
!romans współczesny
◄► A - RÓŻNE ════════════
●{Światowe życie}
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin