Homoseksualizm -Nieliczni i Większość-Joseph Sobran.doc

(37 KB) Pobierz

Nieliczni i Większość

Angielski filozof, David Hume powiedział kiedyś: „Dla patrzących na otaczającą rzeczywistość okiem filozofa nie ma nic bardziej zaskakującego niż łatwość, z jaką wybrana mniejszość rządzi całą resztą społeczeństwa.”

Aby dobrze zilustrować powyższą myśl, wystarczy spojrzeć na to, jak stosunkowo nieliczna grupa homoseksualistów w Stanach Zjednoczonych wzięła górę nad tak poważną organizacją, jak Amerykańscy Skauci. Skauci co prawda odnieśli w 1999 roku zwycięstwo, kiedy Sąd Najwyższy orzekł, że nie muszą przyjmować w swe szeregi członków o orientacji homoseksualnej. Przegrali jednak walkę na innych polach, ponieważ okręgi szkolne od Massachusets po San Diego odmówiły im dostępu do szkolnych budynków: za dyskryminowanie osób o odmiennej orientacji seksualnej.

Dyskryminowani

Sądy federalne oparły się w tym przypadku na ustanowionym jeszcze w roku 1964 Akcie Praw Obywatelskich (Civil Rights Act), zakazującym dyskryminacji w miejscu pracy osób o orientacji homoseksualnej. Zastosowanie w praktyce takiej „twórczej interpretacji” prawa, oraz wykorzystanie Amerykańskiej Konstytucji w celu przeprowadzenia społecznej rewolucji poglądów w sposób, który nie przyszedł nawet do głowy jej Autorom - oto dewiza Nielicznych, którzy sprawują władzę nad Większością.
W tym momencie, warto pokusić się o jedno sprostowanie znaczeniowe: termin „dyskryminacja” (posługując się zasadą tzw. luźnych skojarzeń), dotyczy obecnie tego, co nie podoba się liberałom, czego nie akceptują. Podczas gdy mówiąc o „prawach obywatelskich”, należy mieć na myśli coś jednoznacznego: wszak im więcej praw obywatelskich dane państwo ustanowi, tym mniejsze prawdopodobieństwo swobodnego interpretowania prawa.

50 lat temu nikt w Stanach Zjednoczonych nie przewidywał, że homoseksualiści pewnego dnia pokonają tak poważną organizację, jak Skauci, czy też pozyskają sobie poparcie prywatnych właścicieli. Wydawało się to po prostu niemożliwe! Nawet najbardziej złorzeczącym, konserwatywnym pesymistom nie przyszło to na myśl. Kwestią homoseksualizmu nie zajmowali się kiedyś ani konserwatyści, ani nawet sami liberałowie, problem ten po prostu pozostawał poza zasięgiem czyichkolwiek zainteresowań. Homoseksualizm uważano za czysto indywidualne odchylenie i w żadnym razie nie był on postrzegany jako podmiot społecznych reform. Podobnie zresztą podchodzono do aborcji, czy innego rodzaju „nienormalności”, które z upływem czasu zaczynały być postrzegane jako coś normalnego.
Uzyskanie praw przez tzw. „gejów” było czymś równie mało prawdopodobnym, jak np. zalegalizowanie kanibalizmu... Homoseksualistów zresztą nie nazywano kiedyś „gejami”, oni byli po prostu seksualnymi zboczeńcami. Widać zatem jasno, jak trudno przewidzieć kierunek działania liberalnych agend, czyli Nielicznych... Kto wie, co ta rządząca mniejszość zalegalizuje za lat dziesięć..?
Cóż zwodniczego, mającego pozory prawdy, przyjmie - jako normę prawną - pozostała część społeczeństwa w przyszłości?

Stworzyć nowy świat

Liberalizm, tak naprawdę, kieruje się umiejętnie skrywaną niechęcią do tradycyjnego systemu wartości, wyznawanych nadal przez Większość. Regułą jest, że mniejszość rządzi większością. Najczęściej jednak, owa „elita” w jakimś stopniu podzielała moralne przekonania tych, nad którymi sprawowała władzę. Tak było kiedyś.
W dzisiejszej Ameryce sprawa ta wygląda zgoła inaczej, niż za naszych przodków którym — to co ma obecnie miejsce, wydawałoby się czymś po prostu nie do przyjęcia! Rządząca mniejszość, Nieliczni, nie tylko nienawidzą tradycyjnych przekonań ale co więcej — prowadzą przeciwko nim bezlitosną kampanię propagandową. Przyjmuje to formy rozmaitej „edukacji”, „wykorzeniania uprzedzeń”, czy „podnoszenia poziomu społecznej świadomości”. Wymyśla się nowe terminy, jak np. homofobia, by tak naprawdę podważać głęboko zakorzenione w społeczeństwie poglądy. Publikuje się i celowo nagłaśnia drugorzędnej wagi przypadki zabójstw dokonanych na osobach będących homoseksualistami, czyniąc z nich niejako symbole moralnych postaw, które tak naprawdę Nieliczni potępiają. Aby dopiąć swego działają tak, aby Większość, czyli reszta społeczeństwa w końcu poczuła się winna z powodu swych naturalnych odczuć. Rząd tymczasem, uzbraja się w narzędzia niezbędne do przeprowadzenia masowej transformacji psychologicznej. W końcu, tego typu odczucia przestaną się ujawniać. Ten proces rozpoczęto już w szkołach publicznych, gdzie skutecznie wpaja się dzieciom, że homoseksualizm jest czymś normalnym.

Dążenie Nielicznych do tego, aby kontrolować, a nawet zmieniać życie prywatne Większości jest oczywiście ambicją typu totalitarnego. Liberałowie potępiając tzw. seksualny maccartyzm (dyskryminację ze względu na poglądy) praktykują jednocześnie coś, co nazwać można seksualnym stalinizmem. Podobnie jak Stalin miał przed laty ambicję stworzenia nowego człowieka socjalizmu, dzisiejsi liberałowie korzystając ze swych propagandowych metod, dążą do stworzenia nowego pokolenia: dzieci seksualnie wyzwolonych.

Tego rodzaju totalitarne programy w końcu zawsze upadają, gdyż natura ludzka zbytnio się im opiera. Ale w międzyczasie — zalegalizowanie udającej ideał maskarady pozwala Nielicznym rządzić Większością.

W dzisiejszej Ameryce Większość pozostaje niebezpiecznie bierna, jakby zupełnie nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji i groźby, w jakiej znajdują się także ich dzieci. G.K. Chesterton przestrzegał przed „współczesną, patologiczną tendencją poświęcana normalności na rzecz nienormalności”. Nie oznacza to niczego innego, jak „liberalizmu w pigułce”, który zawsze znajdzie nową kwestię do poświęcenia na ołtarzu nienormalności.

za: „The few and the many”, Catholic Family News, listopad 2000
tłum. Alicja Babkiewicz

http://prolife.com.pl/pg/pl/biblioteka_obroncy_zycia/homoseksualizm/nieliczni_i_wiekszosc.html

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin