Levis Susan - Dopóki gra muzyka.pdf

(1127 KB) Pobierz
688896577 UNPDF
Lewis Susan
Dopóki gra muzyka
Elizabeth Sorill, pielęgniarka, nawiązuje romans z uczniem jednej
z najbardziej ekskluzywnych szkół w Anglii. Kiedy ich związek
wychodzi na światło dzienne, wybucha skandal, który rozdziela
kochanków. Ona wychodzi za mąż za starszego od siebie milionera,
on żeni się ze znaną malarką. Po latach spotykają się w tragicznych
dla Elizabeth okolicznościach. Aleksander - wzięty adwokat - ma
szansę pomóc byłej ukochanej.
Elżbieta
Rozdział 1
Uczeń!? Chcesz powiedzieć, ze zakochałaś się w uczniu?
Żałowałam, że w ogóle powiedziałam cokolwiek na ten temat,
Janice przyglądała mi się z niedowierzaniem.
- Nie powiedziałam, że jestem zakochana, powiedziałam tylko...
- Tak, wiem, co powiedziałaś. Ze nie możesz przestać o nim
myśleć. I te twoje miny, doprawdy nie mogę uwierzyć, że byłam
taka niedomyślna. Ale uczeń, Elżbieto, czy ty wiesz, co robisz? Czy
zdajesz sobie sprawę, co to znaczy?
- Nic takiego nie robię, a to znaczy, że ty jak zwykle przesadzasz.
- Zbyt długo już siedzisz w tej szkole i pokręciło ci się w głowie.
O, Boże! Mogłabym jeszcze zrozumieć, gdyby to był któryś z
nauczycieli, ale chłopiec?
- Gdybyś go zobaczyła, nie nazwałabyś go chłopcem?
- No dobrze, to ile on ma lat? Piętnaście, szesnaście.
- Prawie siedemnaście.
- A ty masz dwadzieścia jeden. I mamy rok 1964, a ty jesteś
chyba jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie widziałam w życiu.
Musisz wydostać się z tego miejsca, Elżbieto, i to prędko. Młodsza
siostro przełożona w prywatnej szkole męskiej, pytam cię! Po
pierwsze, nigdy nie rozumiałam, dlaczego w ogóle tam pojechałaś?
A więc co takiego zaszło między wami? Chyba nie?...
- Oczywiście, że nie. Tańczyliśmy ze sobą na zabawie kończącej
semestr, i to wszystko.
- Tańczyliście! Z trudem mogę wydobyć z ciebie cokolwiek tylko
dlatego, że tańczyłaś z uczniem? Coś jest naprawdę z tobą nie w
porządku, Elżbieto Sorrill. Muszę ci znaleźć faceta, i to prędko.
Janice lubiła swoje powiedzenie „i to prędko", ale w tym
momencie działało mi ono na nerwy. Przyjechałam, żeby spędzić z
nią letnie wakacje w mieszkaniu w Putney, które dzieliłyśmy jeszcze
będąc pielęgniarkami w klinice Medford. Byłam tam zaledwie kilka
miesięcy, kiedy przyszło ogłoszenie o wolnym miejscu dla młodszej
siostry przełożonej w Męskiej Szkole w Foxton, na zachodzie kraju.
Skłamałam, jeśli chodzi o mój wiek, wzięłam referencje od pani
Carey w Medford i odjechałam. Właściwie nie wiem, dlaczego to
zrobiłam, wydawało się to wyzwaniem, a poza tym w Londynie
nigdy nie czułam się u siebie. To było sześć miesięcy temu.
- Zakładam, że chcesz znaleźć sobie mężczyznę? - powiedziała
Janice, gdy zdała sobie sprawę, że nie zamierzam nic więcej
powiedzieć.
- Nie musisz tego mówić w taki sposób, a tak naprawdę to nie
chcę.
- Elżbieto, zastanów się! Ten związek do niczego nie doprowadzi,
a może ściągnąć na ciebie same kłopoty.
- Przestań mi prawić morały. Tańczyłam z nim, to wszystko, a
poza tym go lubię. On jest...
- Daruj sobie. Pewnie mi powiesz, że jest wysoki, śniady,
przystojny, a do tego ma czarujący uśmiech.
- Rzeczywiście jest wysoki, śniady i przystojny. A jeśli chodzi o
uśmiech, to ma jeden przekrzywiony ząb, lecz nie to chciałam
powiedzieć. Dzięki niemu poczułam, iż należę do tej szkoły - co nie
jest łatwe w takim miejscu. Jest mi tam teraz bardzo fajnie i
przyjemnie, o wiele bardziej zabawnie niż kiedykolwiek w pubach
na King's Road. Jestem szczęśliwa, Janice. Czuję, że mam tam
swoje miejsce - a wszystko to dzięki niemu.
- Dzięki niemu? - Spojrzała na mnie, a ja czułam, że zaraz
wypowie to swoje ulubione „i to prędko". - Czy nie zdajesz sobie
sprawy, jakie wrażenie robisz na ludziach, Elżbieto? Nie, chyba nie,
nigdy nie zdawałaś sobie z tego sprawy. Spójrz na siebie! Masz to
wszystko, o czym każda z nas może tylko marzyć: zmysłowa,
długonoga, czarująca, wystarczy, że się poruszysz, a już z
mężczyzną coś się dzieje. Jezu, jest w tobie coś takiego...
- Janice...
- Jest w tobie coś, co powoduje, że człowiek czuje się, jakby był
najważniejszą osobą na świecie. Jak się nazywała ta piosenka „Od
waleta po króla”. Nawet to cholerne słońce wychodzi, kiedy ty się
śmiejesz. I to nie tylko na mężczyznach, ale i na kobietach robisz
takie wrażenie, więc jeden Bóg raczy wiedzieć, co czują te biedne
młode chłopaki, odcięte od świata w tej szkole. Spróbuj spojrzeć na
siebie ich oczami. Pewnego dnia po prostu pojawiasz się w ich
życiu; mówisz inaczej niż oni, zachowujesz się inaczej, nikt o tobie
nic nie wie. Jesteś tajemnicą...
- Przestań opowiadać bzdury. Jestem zwykłą osobą, Janice, taką
jak każdy inny. Nie mówię o swojej przeszłości, bo jest zbyt
bolesna, ale ty wiesz, co się stało, jak zabito moich rodziców. Potem
przyjechałam do Londynu i uczyłam się -razem z tobą - żeby zostać
pielęgniarką, więc dlaczego nie przestaniesz opowiadać bzdur o
jakiejś tajemnicy?
- Ty naprawdę nie wiesz, o czym mówię? - westchnęła.
Wystarczy, że powiesz coś tym swoim głębokim, melodyjnym
głosem, a już każdy zatrzymuje się, by cię słuchać. Założę się, że
jest w tobie zadurzony. Założę się, że oni wszyscy są. Ale ja
zamierzam cię stamtąd wyciągnąć, i to prędko. Najwyższa pora,
żebyś wróciła do normalnego świata. A jak on się właściwie
nazywa?
- Aleksander. Aleksander Belmayne.
Zdziwiła się tak bardzo, że jej oczy stały się ogromne jak spodki.
- Aleksander Belmayne! To ten, o którym mi pisałaś? Ten,
którego nie mogłaś znieść, przez którego twoje życie było okropne?
- Zakryła twarz dłońmi. - Boże, zdaje się, że wpadłaś w większe
tarapaty, niż myślałam.
- Zawsze wszystko dramatyzujesz, Janice. No dobrze, na
początku go nie lubiłam, bo go nie znałam. To wszystko.
- To wszystko?! O mało nie wyjechałaś przez niego stamtąd w
Wielkanoc, nie pamiętasz?
- Żałuję, że ci w ogóle o tym powiedziałam. I zamierzam wrócić
do Foxton na początku przyszłego semestru, możesz więc
zapomnieć o szukaniu mi innego mężczyzny, innej pracy czy
czegokolwiek innego.
- A więc mogę ci tylko powiedzieć, żebyś nie przychodziła do
mnie z płaczem, gdy z tobą zerwie, jak mu przejdzie szkolna miłość.
Tyle że on pewnie nie zerwie. Mężczyźni nigdy nie zrywają z
kobietami takimi jak ty. Tylko osoby takie jak ja muszą umieć się
pozbierać po zerwaniu.
Wybiegła z pokoju, ale wiedziałam, że wróci. Kłóciłyśmy się już
wcześniej i zazwyczaj jedna z nas wypadała z wrzaskiem z pokoju.
Dawało to czas na zastanowienie się, kto miał rację, a kto nie.
Ale oczywiście tym razem Janice miała rację. Nie zdawałam sobie
sprawy z tego, jak wyglądam, jaka jestem. I gdybym wtedy
opuściła szkołę, tak jak mi sugerowała, gdybym wtedy wyjechała,
kto może zgadnąć, ilu cierpień bym uniknęła? Jednak wtedy
Zgłoś jeśli naruszono regulamin