Garwood Julie - Wiosna.pdf

(1280 KB) Pobierz
Microsoft Word - Garwood Julie - Wiosna
Julie Garwood
Wiosna
Tytuł oryginału
COME THE SPRING
Za nami ju Ň deszcze i słoty zimowe,
Za nami ju Ň grzechy i strachy, i mróz;
Poł Ģ czonych kochanków ramiona splecione,
Kres nios Ģ obawom o samotno Ļę i chłód;
Zapominamy o znoju, o łzach i trudzie,
O mrozie i o kwiatów zwarzonych płatkach;
A w mchach, jarach i paprociach
P Ģ czek za p Ģ czkiem wiosna si ħ budzi...
Fragment poematu „Atalanta z Claydon"
Algernona Charlesa Swinburne'a
Dla mojej córki, Elizabeth,
Która ma umysł naukowca, dusz ħ anioła,
determinacj ħ mistrza olimpijskiego
i poczucie humoru prawdziwej Irlandki.
Niezwykle mnie inspirujesz!
Podzi ħ kowania
Specjalnie dzi ħ kuj ħ nast ħ puj Ģ cym osobom:
Jo Ann za to, Ň e pomogła mi si ħ skupi ę , wytrwa ę i nie straci ę
nadziei... i za to, Ň e ze mn Ģ wytrzymywała.
Mojej agentce, Andrei Cirilli, i mojemu wydawcy, Lindzie
Marrow, za to, Ň e dały wiar ħ moim marzeniom... i za to, Ň e
nigdy nie wypowiadały słowa „niemo Ň liwe".
Oraz wszystkim moim czytelnikom, którzy pokochali braci
Clayborne 'ów i zach ħ cali mnie do kontynuowania ich historii.
Dzi ħ kuj ħ , dzi ħ kuj ħ , dzi ħ kuj ħ ...
CZ ĦĺĘ PIERWSZA
Za nami ju Ň deszcze i słoty zimowe,
Za nami ju Ň grzechy i strachy, i mróz.
1
Gdyby nie łaska boska i rozwi Ģ zane sznurowadło, zgin ħ łaby wraz z innymi tamtego feralnego
dnia. Dokładnie o drugiej czterdzie Ļ ci pi ħę po południu weszła do banku, by zamkn Ģę konto ciotki,
rozmy Ļ lnie odkładaj Ģ c to do ostatniej chwili, gdy Ň wydawało jej si ħ to takim ostatecznym krokiem!
Potem nie b ħ dzie ju Ň mogła zawróci ę . Wszystkie walizki były spakowane i ju Ň wkrótce na zawsze
opu Ļ ci Rockford Falls i Montan ħ .
Wiedziała, Ň e za pi ħ tna Ļ cie minut Sherman MacCorkle, dyrektor banku, zamknie frontowe
drzwi. Główna sala banku pełna była łudzi, którzy, tak jak ona, odło Ň yli załatwianie interesów na
ostatni Ģ chwil ħ ; dziwne, bo mimo tłumu klientów przy biurkach pracowało tylko dwóch kasjerów,
cho ę zazwyczaj było ich trzech. Najwyra Ņ niej Emmeline MacCorkle, córka Shermana, odpoczywała
jeszcze w domu po ci ħŇ kiej grypie, na któr Ģ dwa tygodnie temu zapadło pół miasteczka. Do biurka
Malcolma Wattersona stała kolejka krótsza a Ň o trzy osoby, ale Malcolm był niepoprawnym
plotkarzem i na pewno zadałby jej mnóstwo pyta ı , na które wolała nie odpowiada ę .
Na szcz ħĻ cie, tego dnia pracował tak Ň e Franklin Carroll, wi ħ c szybko zaj ħ ła miejsce na ko ı cu
kolejki stoj Ģ cej do jego biurka. Franklin pracował szybko, porz Ģ dnie i nigdy nie wtr Ģ cał si ħ do
prywatnych spraw innych ludzi; poza tym, był jej przyjacielem. Po Ň egnała si ħ z nim w zeszł Ģ niedziel ħ
po mszy, ale nagle zapragn ħ ła zrobi ę to jeszcze raz.
Nie znosiła czeka ę . Tupi Ģ c niecierpliwie o stare deski podłogi, zdj ħ ła r ħ kawiczki, po czym
znowu je zało Ň yła. Przy ka Ň dym ruchu satynowa torebka wisz Ģ ca na jej nadgarstku kołysała si ħ w
przód i w tył, w przód i w tył, niczym wahadełko, dokładnie w rytm tykania zegara wisz Ģ cego na
Ļ cianie za okienkami kasjerów.
M ħŇ czyzna stoj Ģ cy przed ni Ģ post Ģ pił o krok do przodu, lecz ona nie poruszyła si ħ , miała
nadziej ħ , Ň e mo Ň e w ten sposób ucieknie od bij Ģ cego z jego brudnego ubrania nieprzyjemnego,
kwa Ļ nego zapachu potu, zmieszanego z odorem tłustych sma Ň onych kiełbasek.
M ħŇ czyzna stoj Ģ cy w kolejce do biurka Malcolma po jej lewej r ħ ce u Ļ miechn Ģ ł si ħ do niej
ukazuj Ģ c dziur ħ po dwóch brakuj Ģ cych przednich z ħ bach. Aby zniech ħ ci ę go do rozmowy, skin ħ ła mu
krótko głow Ģ i uniósłszy wzrok, zacz ħ ła wpatrywa ę si ħ w zacieki na suficie.
W banku było brudno, duszno i niemo Ň liwie gor Ģ co; czuła, jak na karku zbieraj Ģ si ħ jej krople
potu i spływaj Ģ za kołnierzyk czy Ļ ciutkiej, Ļ wie Ň o wykrochmalonej bluzki. U Ļ miechaj Ģ c si ħ ze
współczuciem do Franklina, zastanawiała si ħ , jak pracownicy banku mog Ģ wytrzymywa ę dzie ı po
dniu w takim dusznym, ciemnym, cuchn Ģ cym grobowcu? Odwróciwszy si ħ w prawo, z t ħ sknot Ģ
spojrzała na trzy wysokie, zamkni ħ te okna; promienie sło ı ca z trudem przeciskały si ħ przez brudne
szyby, rzucaj Ģ c na podłog ħ podłu Ň ne wi Ģ zki Ļ wiatła i demaskuj Ģ c drobiny kurzu wisz Ģ ce w dusznym
powietrzu. Gdyby musiała czeka ę dłu Ň ej, pewnie wzbudziłaby gniew Shermana MacCorkle'a
podchodz Ģ c do okien i otwieraj Ģ c je na o Ļ cie Ň . Zrezygnowała jednak z tego pomysłu, wiedz Ģ c a Ň
nadto dobrze, Ň e dyrektor natychmiast zamkn Ģ łby okna i obdarzył j Ģ zjadliwym wykładem na temat
wymogów bezpiecze ı stwa w banku. No i straciłaby swe miejsce w kolejce.
Wreszcie m ħŇ czyzna przed ni Ģ odszedł od okienka; spiesz Ģ c si ħ do przodu, potkn ħ ła si ħ i
mocno uderzyła głow Ģ o szyb ħ okienka kasjera. Spadł jej bucik; pospiesznie wsadziła stop ħ z
powrotem do Ļ rodka i poczuła, Ň e zawija si ħ j ħ zyczek trzewika. Za plecami kasjera zobaczyła otwarte
drzwi do gabinetu dyrektora banku, po którym Sherman MacCorkle przechadzał si ħ z ponur Ģ min Ģ .
Słysz Ģ c hałas, zatrzymał si ħ i spojrzał na ni Ģ przez szkła okularów. U Ļ miechn ħ ła si ħ do niego słabo, a
potem odwróciła do Franklina.
- Rozwi Ģ zało mi si ħ sznurowadło - powiedziała tonem usprawiedliwienia. Franklin skin Ģ ł
głow Ģ ze zrozumieniem.
- Jeste Ļ ju Ň gotowa do wyjazdu?
- Tak - szepn ħ ła w odpowiedzi, zni Ň aj Ģ c głos, by Malcolm nie podsłuchał ich rozmowy.
W Ļ cibski kasjer ju Ň nachylał si ħ w stron ħ Franklina usiłuj Ģ c usłysze ę jak najwi ħ cej.
- B ħ d ħ za tob Ģ t ħ skni ę - wypalił nagle Franklin czerwieni Ģ c si ħ po same uszy; krwisty
rumieniec wypłyn Ģ ł mu a Ň na szyj ħ . Był niezmiernie wysoki i chudy, a gdy nerwowo przełykał Ļ lin ħ ,
jego ogromne jabłko Adama podskoczyło gwałtownie. Jego nie Ļ miało Ļę uj ħ ła j Ģ za serce. Był od niej
starszy co najmniej o dwadzie Ļ cia lat, a jednak w jej obecno Ļ ci zawsze zachowywał si ħ jak uczniak.
- Ja te Ň b ħ d ħ za tob Ģ t ħ skni ę , Franklinie.
- Pewnie chcesz zamkn Ģę konto?
Skin ħ ła głow Ģ i przepchn ħ ła dokumenty przez półkoliste, niedu Ň e okienko.
- Mam nadziej ħ , Ň e wszystko jest w porz Ģ dku.
Franklin zaj Ģ ł si ħ papierami; sprawdził, czy podpisy i cyferki si ħ zgadzaj Ģ , a potem otworzył
szuflad ħ biurka i zacz Ģ ł liczy ę pieni Ģ dze.
- Czterysta dwa dolary to strasznie du Ň a suma. Nie powinna Ļ nosi ę tego przy sobie.
- Wiem. - Skin ħ ła głow Ģ . - B ħ d ħ uwa Ň a ę , nie musisz si ħ o mnie martwi ę .
Kiedy Franklin po raz ostatni liczył banknoty, ona zdj ħ ła r ħ kawiczki; potem wzi ħ ła od niego
pieni Ģ dze, wepchn ħ ła do torebki i mocno zaci Ģ gn ħ ła sznureczki.
Franklin rzucił swemu szefowi niespokojne spojrzenie, po czym nachylił si ħ ku niej tak
mocno, Ň e czołem oparł si ħ o szyb ħ .
- Nawet w ko Ļ ciele nie b ħ dzie ju Ň tak samo, kiedy nie b ħ dziesz siedziała w ławce przed nami.
Szkoda, Ň e musisz wyjecha ę ... Jestem pewien, Ň e mama w ko ı cu by si ħ do ciebie przekonała.
Si ħ gn ħ ła przez okienko i impulsywnie u Ļ cisn ħ ła jego dło ı .
- Przez ten krótki czas, gdy tu mieszkałam, stałe Ļ si ħ moim najbli Ň szym przyjacielem... nigdy
ci ħ nie zapomn ħ .
- Napiszesz do mnie?
- Oczywi Ļ cie.
- Wysyłaj listy na adres banku, Ň eby nie wpadły w r ħ ce matki.
- Dobrze. - U Ļ miechn ħ ła si ħ do niego ciepło.
Dyskretne kaszlni ħ cie za plecami uprzytomniło jej, Ň e zbyt długo zajmuje Franklina; zebrała
r ħ kawiczki i torebk ħ , i odwróciła si ħ szukaj Ģ c jakiego Ļ spokojnego k Ģ cika, gdzie mogłaby zawi Ģ za ę
sznurowadło. W niedu Ň ej alkowie za bramk Ģ oddzielaj Ģ c Ģ petentów od kasjerów stało niedu Ň e biurko,
za którym zazwyczaj siedział Lemont Morganstaff, lecz teraz go nie było, bo podobnie jak Emmeline
MacCorkle jeszcze nie wykurował si ħ z grypy.
Szuraj Ģ c nog Ģ , by po raz drugi nie zgubi ę buta, przeszła przez sal ħ a Ň do starego,
sfatygowanego biurka pod oknem. Kiedy Ļ Franklin zdradził jej, Ň e MacCorkle kupił wszystkie meble
z trzeciej r ħ ki od jakiego Ļ drukarza; najwyra Ņ niej ze sk Ģ pstwa przymkn Ģ ł oko na plamy po atramencie
i drzazgi wystaj Ģ ce z blatu, tylko czekaj Ģ ce na chwil ħ ludzkiej nieuwagi.
MacCorkle traktował swoich pracowników nad wyraz podle; wiedziała, jak marnie im płaci,
gdy Ň biedny Franklin Ň ył bardzo skromnie i ledwie sta ę go było na lekarstwa dla niedomagaj Ģ cej
matki.
Miała ogromn Ģ ochot ħ pój Ļę do gabinetu MacCorkle'a, gdzie stało pi ħ kne, nowiutkie
mahoniowe biurko i pasuj Ģ ca do niego szafa na dokumenty, i powiedzie ę mu w oczy, jak podłym jest
człowiekiem. Mo Ň e zawstydziłby si ħ i zmienił? Albo pomy Ļ lałby, Ň e to Franklin j Ģ do tego namówił.
Wszak wszyscy wiedzieli, Ň e s Ģ bliskimi przyjaciółmi, a wtedy Franklin mógłby na tym ucierpie ę .
Nie, nie Ļ miała powiedzie ę mu złego słowa, wi ħ c tylko obrzuciła dyrektora spojrzeniem pełnym
odrazy i oburzenia.
Niestety, i tak na nic si ħ to nie zdało, gdy Ň MacCorkle patrzył akurat w innym kierunku.
Odwróciła si ħ od niego i wyci Ģ gn Ģ wszy krzesełko spod biurka, poło Ň yła na nim swoje rzeczy. Potem
kucn ħ ła i z tak Ģ godno Ļ ci Ģ , na jak Ģ było j Ģ sta ę , odsun ħ ła spódnic ħ i halki, poprawiła j ħ zyczek w
buciku, a potem z powrotem zawi Ģ zała sznurowadło.
Kiedy ju Ň chciała wsta ę , nadepn ħ ła na brzeg spódnicy i z gło Ļ nym hukiem upadła na podłog ħ .
Torebka i r ħ kawiczki spadły jej na kolana, gdy potr Ģ cone krzesło potoczyło si ħ na kółkach do tyłu,
odbiło od Ļ ciany, wróciło i uderzyło j Ģ w rami ħ . Zawstydzona sw Ģ niezr ħ czno Ļ ci Ģ wyjrzała ostro Ň nie
zza biurka, by przekona ę si ħ , czy kto Ļ to zauwa Ň ył.
Przy okienkach stało ju Ň tylko trzech klientów, lecz wszyscy, jak jeden m ĢŇ , patrzyli si ħ na ni Ģ
z rozdziawionymi ustami. Franklin wła Ļ nie sko ı czył wkłada ę jej dokumenty do szafy i zamkn Ģ wszy
szuflad ħ , odwrócił si ħ do niej zaniepokojony. Ruszył w jej stron ħ , lecz u Ļ miechn ħ ła si ħ do niego i
machni ħ ciem r ħ ki dała zna ę , Ň e nie potrzebuje pomocy. Wła Ļ nie chciała przeprosi ę za zamieszanie,
gdy drzwi do banku otworzyły si ħ z hukiem.
Zegar na Ļ cianie wybił trzeci Ģ .
Zgłoś jeśli naruszono regulamin