06 Piesn Susannah - Stephen King.pdf

(2561 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
STEPHEN KING
W cyklu MROCZNA WIEŻA;
ROLAND
POWOŁANIE TRÓJKI
ZIEMIE JAŁOWE
CZARNOKSIĘŻNIK I KRYSZTAŁ
WILKI Z CALLA
PIEŚŃ SUSANNAH - 06
MROCZNA WIEŻA
PIEŚŃ SUSANNAH
Z angielskiego przełożyt
KRZYSZTOF SOKOŁOWSKI
Strona internetowa Stephena Kinga:
858627243.003.png 858627243.004.png
Więc idź .Są światy inne niż ten.
John”Jake” Chambers
Jestem dziewczyna pełną smutku,
Życie kłopotów pełne mam,
Wędruję świata wielką pustką,
Gdzie jest przyjaciół droga ta?
Piosenka ludowa
Uczciwe jest to, czego pragnie Bóg.
Lei Enger, Peace Like a Wiver
858627243.005.png
SPIS TREŚCI
PIERWSZA ZWROTKA: TRZĘSIENIE PROMIENIA ......... 13
DRUGA ZWROTKA: TRWAŁOŚĆ MAGII........................... 33
TRZECIA ZWROTKA: TRUDY I MIA................................. 61
CZWARTA ZWROTKA: DOGAN SUSANNAH................... 77
PIĄTA ZWROTKA: ŻÓŁW................................................. 97
SZÓSTA ZWROTKA: ZAMEK NAD OTCHŁANIĄ..............123
SIÓDMA ZWROTKA: ZASADZKA......................................155
ÓSMA ZWROTKA: RZUT KOŚCIĄ ..................................187
DZIEWIĄTA ZWROTKA: EDDIE PRZYGRYZA JF C ZYK ......207
DZIESIĄTA ZWROTKA: SUSANNAH-MTO, MOJA PODZIELONA
DZIEWCZYNO ................................................................ 253
JEDENASTA ZWROTKA: PISARZ ....................................303
DWUNASTA ZWROTKA: JAKE 1 CALLAHAN...................349
TRZYNASTA ZWROTKA: HILE, MIA, HILE, MATKO......... 393
KODA: KARTKI Z DZIENNIKA PISARZA ......................... 435
Od Opowiadacza ............................................................... 462
858627243.006.png
PIERWSZA ZWROTKA
TRZĘSIENIE PROMIENIA
1
Jak długo przetrwa magia?
Pytanie Rolanda powitała cisza. Musiał zadać je po raz drugi,
i tym razem spojrzał wprost na Henchicka z Mannich, siedzą-
cego obok Cantaba, męża jednej z jego wielu wnuczek. Trzy-
mali się za ręce, zgodnie ze zwyczajem Mannich. Henchick
stracił tego dnia inną bliską osobę, lecz jeśli po niej płakał, żal
w żaden sposób nie odbijał się na jego nieruchomej, kamiennej
wręcz twarzy.
Obok Rolanda, nikogo nie trzymając za rękę, milczący
i przeraźliwie blady, siedział Eddie Dean, a przy nim, z pod-
winiętymi nogami, Jake Chambers. Na kolanach miał Eja;
gdyby Roland nie widział tego na własne oczy, nigdy by nie
uwierzył, że bumbler pozwoli na to swemu panu. I Eddie,
i Jake ochlapani byli krwią. Jake miał na koszuli krew przyja-
ciela, Bcnny'cgo Slighlmana, a krew na koszuli Eddiego płynęła
niegdyś w żyłach Margaret Eisenhart, dawnej Margaret z Red-
path, córki patriarchy Mannich. Obaj wyglądali na zmęczonych
co najmniej tak, jak czuł się zmęczony Roland, który jedno-
cześnie wiedział, że żaden z nich nie odpocznie tej nocy.
Z daleka, od strony miasta, dobiegał ich trzask fajerwerków
i odgłosy śpiewów, radości, święta.
Tutaj
jednak
nikt nic świętował. Margaret i Bcnny nie żyli,
Susannah znikła.
— Henchick, powiedz mi, błagam, jak długo przetrwa
magia?
15
858627243.001.png
Starzec machinalnie pogłaskał imponującą brodą.
Rewolwerowcze... Rolandzie... nie potrafię powiedzieć.
Magia
drzwi
w
tej
jaskini jest dla mnie niepojęta. Doskonale
o tym wiecie.
Powiedz mi, co myślisz. Opierając się na swoim do-
świadczeniu.
Eddie uniósł dłonie... brudne, drżące, ze śladami krwi pod
paznokciami.
— Powiedz, Henchicku — przemówił głosem cichym, głu-
chym, niepewnym. Roland nigdy nie słyszał go mówiącego
w ten sposób. — Powiedz, błagani.
Rosalita, gospodyni Pćrc Callahana, podeszła do nich, niosąc
na tacy dzbanek parującej kawy i filiżanki. Przynajmniej ona
znalazła czas na zrzucenie z siebie brudnych, zakrwawionych
dżinsów i koszuli i włożenie domowej sukienki, ale w oczach
miała obłęd. Sprawiały wrażenie małych, przerażonych zwie-
rzątek, wyglądających na świat z głębi norek. Nalewała kawę
i częstowała nią w milczeniu. Gdy podawała filiżankę Rolan-
dowi, zauważył zaschniętą smugę na grzbiecie jej dłoni. Czy
była to krew Margaret? Czy może Benny'ego? Nie wiedział
i szczerze mówiąc, niezbyt go to obchodziło. Wilki poniosły
klęskę. Być może nigdy już nie przybędą do Calla Bryn Sturgis,
a może przybędą... to już sprawa ka. Dla nich ważna była
Susannah Dean, która po bitwie znikła, zabierając ze sobą
Czarną Trzynastkę.
— Pytasz mnie o kaven! — przerwał mu te rozmyślania
Henchick.
— Tak, ojcze — Roland skinął głową. — Pytam o trwałość
magii.
Pere Callahan wziął filiżankę kawy. Podziękował za nią
skinieniem głowy i roztargnionym uśmiechem, ale nie powie-
dział ani słowa. Na kolanach trzymał książkę Miasteczko Salem
autorstwa pisarza, o którym nigdy nie słyszał. Podobno była to
powieść, fikcja literacka, lecz on, Donald Callahan, występował
w niej jako jeden z głównych bohaterów. I naprawdę mieszkał
w tytułowym miasteczku, bral udział w opisanych, najzupełniej
rzeczywistych wydarzeniach. Szukał na okładce zdjęcia autora,
przekonany, choć nie wiedział dlaczego, że zobaczy swą twarz,
16
858627243.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin