Podroze z Herodotem - KAPUSCINSKI RYSZARD.txt

(430 KB) Pobierz
KAPUSCINSKI RYSZARD





Podroze z Herodotem





RYSZARD KAPUSCINSKI





Widze, ze przydarzylo mi sie to,co sie przytrafia

zlepionym przez dlugotrwale

lezenie ksiegom:

trzeba niejako odwijac

pamiec i od czasu do czasu

wytrzasac wszystko to,

co tam znajduje sie

na skladzie.

Seneka



Wszelkie wspomnienie

jest terazniejszoscia.

Novalis



Jestesmy jedni dla drugich

pielgrzymami, ktorzy roznymi

drogami zdazaja w trudzie na

wspolne spotkanie.



Antoine de Saint-Exupery



Wydawnictwo Znak

Krakow





2004

SPIS TRESCI





Przekroczyc graniceSkazany na Indie

Dworzec i palac

Rabi spiewa upaniszady

Sto kwiatow przewodniczacego Mao

Mysl chinska

Pamiec na drogach swiata

Szczescie i nieszczescie Krezusa

Koniec bitwy

O pochodzeniu bogow

Widok z minaretu

Koncert Armstronga

Twarz Zopyrosa

Zajac

Wsrod umarlych krolow i zapomnianych bogow

Honory dla glowy Histiajosa

U doktora Ranke

Warsztat Greka

Nim rozszarpia go psy i ptaki

Kserkses

Przysiega Aten

Znika czas

Pustynia i morze

Kotwica

Czarne jest piekne

Sceny szalenstwa i rozwagi

Odkrycie Herodota

Stoimy w ciemnosci, otoczeni swiatlem



Przekroczyc granice



Nim Herodot wyruszy w dalsza podroz, wspinajac sie po skalistych sciezkach, plynac statkiem po morzu, jadac koniem po bezdrozach Azji, nim trafi do nieufnych Scytow, odkryje cuda Babilonu i zbada tajemnice Nilu, nim pozna sto innych miejsc i ujrzy tysiac niepojetych rzeczy, pojawi sie na chwile w wykladzie o starozytnej Grecji, ktory profesor Biezunska-Malowist wyglasza dwa razy w tygodniu dla studentow pierwszego roku historii Uniwersytetu Warszawskiego.

Pojawi sie i zaraz zniknie.

Zniknie momentalnie i tak zupelnie, ze teraz, kiedy po latach przegladam zapiski z tych zajec, nie znajduje w nich jego nazwiska. Jest Ajschylos i Perykles, Safona i Sokrates, Heraklit i Platon, natomiast Herodota nie ma. A przeciez te notatki robilismy starannie, byly naszym jedynym zrodlem wiedzy: ledwie piec lat wczesniej skonczyla sie wojna, miasto lezalo w gruzach, biblioteki pochlonal ogien, wiec nie mielismy podrecznikow, brakowalo nam ksiazek.

Pani profesor ma spokojny, cichy, jednostajny glos. Jej ciemne, uwazne oczy patrza na nas przez grube szkla z wyraznym zaciekawieniem. Siedzac za wysoka katedra, ma przed soba setke mlodych ludzi, z ktorych wiekszosc nie miala pojecia, ze Solon byl wielki, nie wiedziala, skad bierze sie rozpacz Antygony, ani nie umialaby wytlumaczyc, w jaki sposob pod Salamina Temistokles wciagnal Persow w pulapke.

Prawde mowiac, nawet nie wiedzielismy dobrze, gdzie lezy Grecja i ze kraj o tej nazwie mial tak niebywala, wyjatkowa przeszlosc, ze warto bylo uczyc sie o niej na uniwersytecie. Bylismy dziecmi wojny, w latach wojny gimnazja byly zamkniete i choc w duzych miastach spotykalo sie czasem tajne komplety, tu, na tej sali, siedzieli najczesciej dziewczeta i chlopcy z dalekich wiosek i malych miasteczek, nieoczytani, niedouczeni. Byl rok 1951, na studia przyjmowano bez egzaminow wstepnych, bo glownie liczylo sie to, kto z jakiego pochodzil domu - dzieci robotnikow i chlopow mialy najwiecej szans na indeks.



Lawki byly dlugie, na kilka osob. Siedzielismy scisnieci, brakowalo miejsc. Moim sasiadem z lewej byl Z. - pochmurne, milczace chlopisko ze wsi pod Radomskiem, w ktorej, jak opowiadal, trzymaja w domach jako lekarstwo kawalek zasuszonej kielbasy i daja possac niemowleciu, kiedy zachoruje. - Myslisz, ze to pomaga? - spytalem bez wiary. - Pewnie, ze tak - odpowiedzial z przekonaniem i znowu zapadl w milczenie. Z mojej prawej strony siedzial chudy, o watlej, dziobatej twarzy W. Pojekiwal, kiedy zmieniala sie pogoda, bo jak mi kiedys wyznal, darlo go w kolanie, a darlo od kuli, jaka dostal w lesnej walce. Ale kto z kim tam walczyl, kto go postrzelil, tego nie chcial powiedziec. Wsrod nas bylo tez kilkoro z lepszych rodzin. Ci nosili sie czysto, mieli lepsze ubrania, a dziewczyny czolenka na wysokim obcasie. Jednakze byly to rzucajace sie w oczy wyjatki, rzadkie okazy - przewazala uboga, siermiezna prowincja: pomiete plaszcze z demobilu, polatane swetry, perkalowe sukienki.





*





Pani profesor pokazywala nam takze fotografie antycznych rzezb i wymalowane na brazowych wazach postacie Grekow -ich piekne, posagowe ciala, szlachetne, pociagle twarze o lagodnych rysach. Nalezeli do jakiegos nieznanego, mitycznego swiata. Byl to swiat ze slonca i srebra, cieply i jasny, zamieszkany przez smuklych herosow i tanczace nimfy. Nie wiadomo bylo, jak sie do niego ustosunkowac. Patrzac na te zdjecia Z. milczal ponuro, W., skrzywiony, masowal obolale kolano. Inni patrzyli z uwaga, ale obojetnie, nie mogac sobie wyobrazic tamtej odleglej, nierealnej rzeczywistosci. Nie trzeba bylo czekac, az pojawia sie ludzie, ktorzy beda wiescic zderzenie cywilizacji. Do tego zderzenia dochodzilo juz dawno, dwa razy w tygodniu, na tej sali, na ktorej dowiedzialem sie, ze zyl kiedys Grek o nazwisku Herodot.

Nic jeszcze nie wiedzialem o jego zyciu i o tym, ze pozostawil nam slynna ksiazke. Zreszta tej ksiazki, noszacej tytul Dzieje, i tak nie moglibysmy wowczas przeczytac, bo w tamtym momencie jej polskie tlumaczenie bylo zamkniete w szafie. Otoz Dzieje prze-tlumaczyl w polowie lat czterdziestych XX wieku profesor Seweryn Hammer i swoj maszynopis zlozyl w wydawnictwie Czytelnik. Nie udalo mi sie ustalic szczegolow, bo cala dokumentacja zaginela, ale tekst przekladu jesienia 1951 roku wydawnictwo przeslalo do drukami do skladu. Gdyby nic nie stalo na prze-szkodzie, ksiazka powinna ukazac sie w roku 1952 i trafic do na-szych studenckich rak, kiedy uczylismy sie jeszcze dziejow starozytnych. Tak sie jednak nie stalo, bo druk ksiazki zostal nagle wstrzymany. Dzis juz nie sposob ustalic, kto wydal odpowiednia decyzje. Cenzor? Przypuszczam, ze on, ale dokladnie nie wiem. Dosc, ze ksiazke wydrukowano dopiero trzy lata pozniej - w koncu 1954 roku, a ukazala sie w ksiegarniach w roku 1955.

Mozna sie domyslac, dlaczego powstala tak dluga przerwa miedzy wyslaniem maszynopisu do drukarni a pojawieniem sie Dziejow w ksiegarniach. Mianowicie przerwa ta przypada na okres poprzedzajacy smierc Stalina i czas, jaki po niej bezposrednio nastapil. Maszynopis Herodota znalazl sie w drukarni, kiedy zachodnie radiostacje zaczely mowic o powaznej chorobie Stalina. Ludzie nie znali szczegolow, ale bali sie nowej fali terroru i woleli przyczaic sie, nie narazac, nie dawac pretekstu, przeczekac. Atmosfera byla nerwowa. Cenzorzy zdwoili czujnosc.

Ale Herodot? Jego ksiazka napisana dwa i pol tysiaca lat temu? A jednak - tak. Tak, bo panowala wowczas, rzadzila calym naszym mysleniem, calym sposobem patrzenia i czytania obsesja aluzji. Kazde slowo sie z czyms kojarzylo, kazde mialo podwojny sens drugie dno, ukryta wymowe, w kazdym bylo cos sekretnie zakodowane i przebiegle utajone. Nic nie bylo takie jak w rzeczywistosci, doslowne i jednoznaczne, bo z kazdej rzeczy, gestu i slowa wyzieral jakis aluzyjny znak, spogladalo porozumiewawczo mrugajace oko. Czlowiek piszacy mial trudnosc z dotarciem do czlowieka czytajacego nie tylko dlatego, ze po drodze cenzura mogla tekst skonfiskowac, ale rowniez z tego powodu, ze kiedy tekst wreszcie dotarl do odbiorcy, ten czytal cos zupelnie innego, niz bylo najwyrazniej napisane, czytal i nieustannie zadawal w mysli pytanie: - Co tez ten autor chcial mi naprawde powiedziec?



I oto ktos opetany, zadreczony obsesja aluzji siega po Herodota. Ilez tam znajdzie skojarzen! Dzieje skladaja sie z dziewieciu ksiag, a w kazdej aluzje i aluzje. Chocby otwiera, zupelnie przypadkowo, ksiege V. Otwiera, czyta i dowiaduje sie, ze w Koryncie, po trzydziestu latach krwawych rzadow, umarl tyran o nazwisku Kypselos, a jego miejsce zajal syn, Periander, jak sie pozniej okazalo, o wiele bardziej krwiozerczy niz ojciec. Tenze Periander, kiedy byl poczatkujacym jeszcze dyktatorem, chcial sie dowiedziec, jaki jest najlepszy sposob utrzymania wladzy, wiec wyslal do dyktatora Miletu, starego Trazybula, poslanca z zapytaniem, co zrobic, aby utrzymac ludzi w niewolniczym strachu i poddanstwie.

Trazybul, pisze Herodot, wyprowadzil przybylego od Periandera posla za miasto i wszedl z nim w rosnacy na polu lan zboza. Idac przez to pole, pytal ciagle od poczatku herolda, po co przybyl Z Koryntu, i przy tym wyrywal raz po raz kazdy, jaki zobaczyl, wyrastajacy ponad inne klos. Wyrywal i odrzucal go, az w ten sposob zniszczyl najpiekniejsza i najbujniejsza czesc lanu. Tak doszedl do konca pola, a potem odprawil poslanca, nie udzieliwszy mu ani slowa rady. Kiedy wyslannik wrocil do Koryntu, Periander byl ciekaw dowiedziec sie rady Trazybula. Ale ten oswiadczyl, ze Trazybul zadnej mu rady nie udzielil. Dziwil sie tez Perianderowi, ze posial go do takiego meza, ktory byl oczywistym szalencem niszczacym wlasne dobra - i opowiedzial, co na jego oczach Trazybul zrobil. Periander jednak, ktory zrozumial jego czyn i pojal, ze Trazybul radzil mu wymordowac wszystkich wybitnych obywateli, traktowal odtad swoich wspolziomkow z bezgraniczna brutalnoscia. Kto pozostal jeszcze po morderstwach i przesladowaniach Kypselosa, tego Periander teraz wykonczyl.

A ponury, maniakalnie podejrzliwy Kambyzes? Ilez w tej postaci aluzji, analogii, paraleli! Kambyzes byl krolem wielkie-go owczesnego mocarstwa - Persji. Panowal w latach 529-522 przed Chrystusem.

Dla mnie jest rzecza jasna, ze byl on w wysokim stopniu szalencem... Naprzod kazal zamordowac swojego brata Smerdysa... Taki byl, jak mowia, pierwszy czyn, od ktorego zaczal sie szereg jego zbrodni. Po wtore - zgladzil towarzyszaca mu do Egiptu siostre, z ktora Zyl w malzenstwie, jakkolwiek byla mu rodzona siostra z obojga tych samych rodzicow... Kazal dwun...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin