kLEIN.docx

(17 KB) Pobierz

Każda rewolucja ma swój manifest, który inspiruje jej zwolenników i każe im iść na barykady. Jeśli w dzisiejszych czasach istnieje możliwość stworzenie takiego, to z pewnością Naomi Klein jest o krok. No Logo krytycy ogłosili biblią ruchu alterglobalistycznego, natomiast wydana niedawno po polsku Doktryna szoku może zatrząść posadami znanego nam systemu. Dzięki jej umiejętności pisania bardzo przystępnym językiem o trudnych rzeczach, dyskurs o kondycji współczesnej gospodarki i przyczynach jej obecnego stanu wyszedł nareszcie z akademickich sal. To, co kiedyś stanowiło domenę wąskich grup, dzisiaj dzięki autorom takim jak Klein wchodzi niejako pod strzechy. Obrała ona ciężką drogę informatora, który ma za zadanie pokazać wszystkim zainteresowanym, co się z nimi dzieje. Dzięki jej książce wiele spraw staje się jasnymi, wystarczy po nią sięgnąć.

Poznaj swojego wroga

„Tylko kryzysprawdziwy albo tylko postrzegany jako takipowoduje realną zmianę. Kiedy nadchodzi, dostępne pomysły i idee są wykorzystywane do radzenia sobie z nim. Myślę, że to jest nasz właściwy cel: stwarzać alternatywę dla dotychczasowej polityki, utrzymywać ją przy życiu do czasu, gdy politycznie niemożliwe staje się konieczne”. To esencja doktryny szoku. Ale jej ducha nie uchwyciła w ten sposób Naomi Klein, lecz sam Milton Friedman. Jaki projekt stoi za takim definiowaniem kryzysu?

Klein w swojej Doktrynie szoku stawia nienową już tezę, że sercem kapitalizmu jest kryzys. Permanentne rewolucje napędzają go i nie pozwalają skostnieć w formy jednoznacznie i uniwersalnie przyjęte. Czy to nie ów ruch sprawił, że Marks był jednym z większych piewców kapitalizmu (zarazem będąc jednym z największych jego krytyków)? W jego niestabilności upatrywał on przecież szansy na poprawę losu uciśnionych i wykorzystywanych. Ale, jak pokazał nam Slavoj Žižek, Marks mylił się, nie rozpoznał bowiem, że kapitalizm, choć wciąż w stanie immanentnego kryzysu, nie upadnie od swego wewnętrznego ciężaru. To, co jest warunkiem możliwości kapitalizmu (a więc ciągły i stały kryzys) jest przecież również warunkiem jego niemożliwości. Od rewolucji do rewolucji, od kryzysu do kryzysu system wolnorynkowy trwał i zmieniał się, nieustająco trzymając nas w swoim ucisku, zarazem jednak dając szansę i nadzieję na zmianę.

Wiedział to z pewnością Milton Friedman. Ale swą wiedzę wykorzystał w sposób wielce nowatorski. Jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi, Friedman chciał wykorzystać wewnętrzną dynamikę kapitalizmu do zatrzymania jego szaleńczego i nieustającego pędu. Chciał zatrzymać rewolucję przez kontrolowanie i wytwarzanie, a następnie wygaszanie kryzysów. Dramat kapitalizmu chciał zamienić w rodzaj bezpiecznego oraz niegroźnego szkolnego teatrzyku. W ten sposób mógł przecież doprowadzić do upragnionego końca historii, do uznania neoliberalnej idei kapitalizmu za uniwersalną i powszechnie panującą. Kontrolowane rewolucje i planowane innowacje są przecież o wiele bezpieczniejsze i bardziej przewidywalne, niż dzikie trwanie kapitalizmu mogącego skręcić w praktycznie każdym kierunku (jak to pokazała Keynesowska idea państwa opiekuńczego). Oto paradoks, który książka Klein przedstawia. Ten, który miał być największym piewcą wolnego rynku bał się go panicznie. I aby zażegnać swój strach wymusił na nas, abyśmy jego wizję wolnego rynku i kapitalizmu uznali za własną.

Szok w działaniu, czyli jak Chile stało się poligonem chłopców z Chicago.

Użycie kryzysów jako środków neoliberalnego porządkowania kapitalizmu było dość oczywiste. Jak pisze Klein: „Kryzysy są, w pewnym sensie, wolnymi strefami demokracjilukami w procesach politycznych, które nie wymagają ani zgody, ani konsensusu” (Doktryna szoku, str. 140). Tam, gdzie ludzie są zbyt zaaferowani niecodzienną i nierzadko niebezpieczną rzeczywistością za oknem, opuszczają gardę. Stają się mniej czujni, a szczególnie nie patrzą na ręce tym, którzy oferują pomoc. Ale już dzień po, jak to zazwyczaj bywa, czeka ich ogromny kac. Naomi Klein opisuje nam niejedną historię takiego kaca. Od Chile przez Irak, aż do Sri Lanki śledzimy działanie tego samego mechanizmu. Kataklizmy, wojny są przez ideologów neoliberalizmu wykorzystywane do wprowadzania reform, „uwalniania” rynków oraz deregulacji. Wszystko to naturalnie z pominięciem jakichkolwiek procesów demokratycznych, które mogły tylko zagrozić ideologii.

Po śmierci Augusto Pinocheta w grudniu 2006 roku, New York Times opisał go jako człowieka, który doprowadził do stworzenia najlepiej prosperującej gospodarki w Ameryce Łacińskiej. Naomi Klein w swej książce zagląda jednak za kurtynę i ochoczo dzieli się z czytelnikami tym, co tam zobaczyła. Przedstawia wnikliwą analizę wydarzeń, które miały miejsce chwilę przed, a także w kilkanaście lat po dojściu do władzy junty woskowej. Kiedy 11 września 1973 roku czołgi kierowane przez wiernych generałowi Augusto Pinochetowi żołnierzy wtaczały się na ulice Santiago, daleko na północy, w Chicago, kilku teoretyków zacierało ręce na myśl o eksperymencie, który miał niebawem dać efekty. Już dużo wcześniej w ręce Pinocheta i jego współpracowników trafiła pozycja przygotowana przez chłopców z Chicago, ze względu na swoja objętość zwaną potocznie „cegłą”. Zawierała ona szczegółowe instrukcje dotyczące reform, jakie według Miltona Friedmana i jego współpracowników należało wprowadzić w pogrążonym w chaosie kraju. Z czasem udało się Pinochetowi przeforsować reformy zaproponowane przez Miltona Friedmana. Przez pierwsze półtora roku rządów, generał ślepo wykonywał zalecenia zawarte w „cegle”sprywatyzował wiele firm, otworzył granice dla zagranicznego kapitału, zmniejszył wydatki rządowe o 10% (za wyjątkiem wojska oczywiście). Chłopcy z Chicago przekonali go, iż jeśli pozbędzie się rządowego interwencjonizmu, gospodarka poradzi sobie doskonale sama, kierowana przez naturalne prawa ekonomii. Szybko okazało się, jak bardzo się mylili. W 1974 roku inflacja osiągnęła poziom 375%, najwyższy na świecie (i ponad dwukrotnie wyższy niż za czasów Allende). Naomi Klein mnoży przykłady negatywnych efektów reform wprowadzonych przez rząd Pinocheta za radą Miltona Friedmana i jego uczniów.

Społeczna odpowiedzialność biznesu?

Dla Klein związek demokracji i kapitalizmu jest co najmniej problematyczny. Nie ufa ona deklaracjom jakoby szerzenie wolności gospodarczej miało w efekcie przynieść również wolność obywatelską. Na przykładzie chilijskiego puczu wojskowego pokazuje, że proces liberalizacji rynku czasem potrafi zniszczyć demokratyczne swobody, albowiem tylko powstrzymując ruch demokratycznego procesu deliberacji można ustanowić „wolny rynek”. W Chile jego powstanie okupione było „systematycznym morderstwem i … torturami” (Doktryna szoku, str. 102).

Tego połączenia przemocy i rynku nie chciał uznać Friedman. Oto jego oświadczenie z lipcowego Newsweeka wydanego w 1976 roku:

“Mimo mojej głębokiej niezgody z autorytarnym politycznym systemem Chile, nie uważam że zło popełnia ekonomista doradzający Chilijskiemu rządowi w sprawach czystej technicznej ekonomii; w każdym razie nie bardziej niż lekarz, który pomaga temu rządowi zakończyć medyczną epidemię”.

Jak można było nie zauważyć, że ekonomia jest warunkowana i jednocześnie warunkuje polityczne i społeczne otoczenie, w którym działa? Zobaczymy to lepiej, gdy weźmiemy pod krytyczną lupę niezwykle znany tekst Friedmana o społecznej odpowiedzialności biznesu, który opublikował w New York Timesie w 1970. Jaka jest ta friedmanowska odpowiedzialność? Żadna. Jedyną rzeczą, którą kapitalista jest winien społeczeństwu to maksymalizacja zysków i minimalizacja strat.

Friedman rozdziela sferę gospodarczą i społeczną. Ta pierwsza jest sferą wolności, ta druga… demokracji. Jakikolwiek kontakt między nimi jest niewskazany i z gruntu niebezpieczny. Nie jest możliwe pogodzenie działalności korzystnej dla społeczeństwa z poszukiwaniem zysku. Wszelkie transfery dóbr i zasobów finansowych między dwiema sferami muszą zakończyć się tragicznie. Koszty, które nie przynoszą bezpośredniego zysku są stratami. To gra o sumie zerowej, ale bardziej zerowej dla społeczeństwa, czego wielki ekonomista zdaje się nie widzieć.

“Ekonomiczne reformy muszą zostać wdrożone  pisał Orlando Letelier w The Nationa w chilijskim kontekście można to zrobić tylko mordując tysiące, zakładając obozy koncentracyjne na terenie całego kraju, więżąc więcej niż 100 000 osób w trzy lata, zamykając związki zawodowe i organizacje sąsiedzkie, a także zakazując wszystkich działań politycznych i wszelkich form wolnej wypowiedzi”.

Tylko rozdzielając ekonomię i politykę mógł Friedman uniknąć etycznych i moralnych wątpliwości, które musiały wywoływać chilijskie rzezie. Jego moralnością była jego metodologia i koncepcja czystej technicznej ekonomi. Przecież nie zrobił niczego, co sprzeciwiałoby się jej aksjomatom.

Idea Friedmana miała tak olbrzymi wpływ, że określiła język, jakim posługiwali się nie tylko jego protagoniści, ale i ci, którzy próbowali stawiać opór neoliberalnym szwadronom, bądź łagodzić skutki ich działalności. Klein opisuje skomplikowane dzieje organizacji praw człowieka, które nie mogły, bądź też nie chciały połączyć elementów układanki i otwarcie piętnować skutki ekonomicznych reform. Język uniwersalnych praw człowieka przykrywał ekonomiczne i polityczne uwarunkowania, które powodowały, że prawa te były konsekwentnie łamane. Według Klein organizacje praw człowieka uzupełniają, a jednocześnie zacierają ideologię neoliberalną. Prawa człowieka zgodne z neoliberalną frazeologią odzierają nas bowiem z możliwości formułowania sprzeciwu w języku politycznym. Możemy być pewni, że w sferze publicznej nikt nie usłyszy naszego głosu. Tylko nasz jęk.

To dlatego autorka dramatycznie pyta: „Czy neoliberalizm jest z natury brutalną ideologią, i czy jest coś w jego celach, co wymaga cyklu brutalnego politycznego czyszczenia, po którym następuje działanie organizacji praw człowieka?” (Doktryna szoku, s. 126)

Shock wears off

Czy zastanawiałeś się kiedyś, jak łatwo dajesz się manipulować? Czy tak trudno uwierzyć, że rząd tylko czeka na okazję, żeby wykorzystać naszą słabość? Jak daleko posunięte są wnioski Naomi Klein? Po lekturze Doktrynie szoku jest nam łatwiej uwierzyć, że mimo powierzchownego spokoju i wolności osobistej jesteśmy ciągle „sterowani”, a jedyną możliwością obrony jest poznanie mechanizmów działania rządów i podległych im teoretyków. Wiedza jest twoją bronią, podkreśla Klein na każdym kroku. Tylko znając mechanizmy, jesteśmy w stanie się obronić. Shock wears off, szok w końcu mija, musimy być gotowi na ten moment. Świadoma jednostka nie da się sprowadzić do stanu tabula rasa, uwstecznić się. Wydarzenia ostatnich miesięcy, jakie miały miejsce na światowych rynkach pokazały, że teorie Miltona Friedmana i jego uczniów nie przyniosły cudu. Jak twierdzi prof. Phelps, dyrektor Centrum Badań nad Kapitalizmem i Społeczeństwem, laureat nagrody Nobla i jeden z głównych krytyków szkoły chicagowskiej, przyszła pora na zmiany: wolny rynek i ezoteryczne państwo (nie ingerujące w gospodarkę i mechanizmy jej działania) tak promowane przez Friedmana i jego wiernych uczniów, zamiast cudów gospodarczych prowadzi jedynie do kryzysów. Trzydziestoletnie panowanie chłopców z Chicago pokazuje właśnie swoje rezultaty.

Klein twierdzi, iż napisała książkę z nadzieją, że przygotuje nas na kolejne uderzenie. Naszym zadaniem jest tylko dobrze się przygotować. Na tyle, by następnym razem nie dać sobą sterować.

Naomi Klein, Doktryna szoku, Warszawa, Wydawnictwo Muza, 2008.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin