Williams Barnaby - Pole smierci.pdf

(1045 KB) Pobierz
Williams Barnaby - Pole smierci
Barnaby Williams
Pole Śmierci
(Killing Place)
Tłumaczył Grzegorz Gortat
 
Dla Anne Dewe mojej znakomitej agentki
 
1. Wegetarianie cuchnĄ.
I nie moŜna temu zaradzić. Nic nie pomoŜe, Ŝe rano włoŜą na siebie świeŜe
ubrania i wypucują się mydłem. Zgniły zapach rozkładającej się kapusty dobywa się
ze wszystkich porów ich ciał.
Rozmawiając z tobą, stają zbyt blisko i odór płynie w twoim kierunku (dziwnym
trafem zawsze ustawiają się pod wiatr), draŜniąc ci nozdrza. W ciągu lat w ich
organizmach zdąŜyły się odłoŜyć na wpół strawione produkty uboczne po masach
spaghetti z warzywami i innych smakołykach o niezmiennie brązowym kolorze,
przyrządzonych z tartych orzechów i marchewki. Pory ich ciał rozszerzają się
w desperackiej próbie pozbycia się zalegającego organizm balastu i w rezultacie cały
ten aromat spływa na ciebie. Otwierają usta, Ŝeby coś powiedzieć, i roztaczają smród
z zębów zepsutych przez te wszystkie słodkości, jakie w siebie wpychają. Oddają kał
brudnoŜółtego koloru, podobny do szczurzego, tyle Ŝe bardziej śmierdzący.
Coś dziwnego dzieje się z ich skórą: jest jednocześnie gruba i zwiotczała,
o konsystencji skórki chleba, która leŜała na deszczu. Przestępują nerwowo z nogi na
nogę pod naporem ogromnych ilości cuchnących gazów, zbierających się we
wnętrznościach. Wypędza ich wreszcie nadmiar zjedzonej soczewicy, a kiedy juŜ
sobie pójdą, musisz otwierać okna.
Okna w domu mam teraz otwarte. Wszystkie pomieszczenia dają się łatwo
przewietrzyć. Jest to stary wiejski dom z drewna, völkisch, jeśli wam to coś mówi
(chociaŜ dzisiaj po niewielu moŜna się tego spodziewać), ze smołowanym gontem
i modrzewiową kalenicą. Ma teŜ osłoniętą werandę, na której siadam czasem
w bujanym fotelu i wypalam fajkę z pianki morskiej. Ktoś, kto by mnie zobaczył,
pomyślałby, Ŝe jestem Ŝywym odbiciem sędziwego wieśniaka o pogodnym spojrzeniu
i długiej siwej brodzie. Nikt tu jednak nie zagląda, jako Ŝe mieszkam samotnie na
stoku górskim, a jedynym gościem jest mój księgowy Willi; od czasu do czasu zawita
jeszcze ktoś z jego rodziny.
Ale nie pokaŜą się juŜ nigdy więcej. Tę właśnie wiadomość przyniósł mi młody
policjant. Nie wiem, co teraz począć. Przez otwarte na ościeŜ okna staram się wygnać
wspomnienia, które nagle dopadły mnie razem z niemiłym zapachem. Wolałbym po
stokroć, Ŝeby policjant nie był wegetarianinem, bo to tylko pogarsza sprawę.
Wegetariański smród składa się bowiem w duŜej mierze na istotę całego problemu.
Przez te wszystkie minione lata próbowałem o tym zapomnieć, ale w jednej chwili
wszystko wróciło.
MoŜe górski wiatr wiejący ze szczytów przyniesie ukojenie... Zawsze kochałem
góry, czułem się szczęśliwy, gdy stałem na ich szczytach; wybiegając wzrokiem
w niezmierzoną przestrzeń, wyobraŜałem sobie, Ŝe jestem ptakiem. Jeśli Bóg istnieje,
 
to chciałbym, Ŝeby po mojej śmierci zesłał mnie z powrotem na ziemię pod postacią
ptaka. Wszak przez tak wiele lat starałem się do niego upodobnić.
Zakochałem się w moim górskim domu od pierwszego wejrzenia. Zaprojektował
mi go Speer w kilku wolnych od pracy chwilach. Naszkicował pośpiesznie rysunek na
grzbiecie koperty, kiedy męczył się nad projektowaniem jednego z kolejnych
domostw dla Führera. MoŜe zresztą chodziło o nowe biurko? Dom czy mebel –
wszystkie były tego samego typu: mogły z powodzeniem słuŜyć za garaŜ dla czołgu.
Göring przerabiał domek myśliwski – kazał do niego dobudować przestronną salę
jadalną, w której moŜna by urządzać hulanki. Lubił mnie, bo razem przetrwaliśmy rok
1918 i poniewaŜ umiałem strzelać. Roku 1918 nie mógł przeŜyć ten, kto nie potrafił
względnie dobrze strzelać, a ja miałem istotnie nader pewne oko. Hermann,
oczywiście, tak samo. Ludzie zwykle noszą w pamięci obraz marszałka Rzeszy
z późniejszych lat, kiedy był juŜ przeŜartym narkotykami, grubym, bufoniastym
kleptomanem, paradującym w operetkowych mundurach własnego projektu. Ale
w roku 1918, gdy jego Ŝycie nie było warte złamanego feniga, podobnie jak Ŝycie
wszystkich tych, których domem stały się zimne, śmiercionośne przestworza nad
dymiącymi polami bitew, był równie zimnym i bezwzględnym zabójcą jak kaŜdy
z nas – i doskonałym pilotem.
Polowałem kiedyś razem z Göringiem w naleŜących do niego lasach i zabiłem
szarŜującego dzika; zwierz obdarzony był takimi szablami, Ŝe mógłby nimi przebić
pancerną płytę. Mam je teraz przed oczami – ozdabiają nadal łeb dzika, zawieszony
na tarczy na ścianie mojego domu. WciąŜ widzę, jak tocząc wściekłą pianę wypada
z krzaków i wali prosto na mnie; strzeliłem do niego z tak bliskiej odległości, Ŝe
dziabnął mnie w buty. AleŜ on rwał się, Ŝeby wyprać ze mnie wszystkie wnętrzności!
Göring ogromnie cenił sobie męstwo. Wszak męstwo jest podstawą przetrwania
najlepszych w ogniu walki. Rozkazał więc swojemu budowniczemu, który
dobudowywał dla niego wspomnianą salę jadalną, aby ten z pozostałego drewna
wzniósł dla mnie stylowy wiejski domek. Göring wymarzył sobie salę na
podobieństwo mitycznej Walhalli. MoŜna w niej było ugościć niemal cały rząd
Rzeszy z towarzyszącymi panienkami – co najpewniej miewało miejsce. I tak oto
trafił mi się dom, za którego projekt i budowę nie zapłaciłem ani feniga. Tak właśnie
wtedy bywało: Göring ukradł połowę arcydzieł sztuki europejskiej, a ja dostałem za
darmo dom.
Jak musieliście się juz zorientować, nie jestem leciwym rolnikiem, ale starym
nazistą.
Policjant, który pozostawił po sobie dopiero teraz ustępujący odór rozkładającej
się kapusty, nie nawiązał do tego ani jednym słowem. Oczywiście, dla młodych tu juŜ
tylko historia. Nie myślą pewnie nawet, Ŝe ktoś z tamtych czasów wciąŜ Ŝyje. A ja
 
Ŝyję. Brałem udział w przegranej przez nas pierwszej wojnie światowej, razem
z Hermannem i z samym Hitlerem. Zdarzyło mi się nawet spotkać Führera, kiedy
jego Ŝycie równieŜ nie było warte złamanego feniga, prawdę mówiąc, uratowałem mu
je. Wyobraźcie sobie tylko: cały świat wyglądałby zupełnie inaczej, gdybym patrzył
wtedy w inną stronę.
Ale policjant takŜe nie o tym zamierzał rozmawiać. Zjawił się, by mi oznajmić, Ŝe
ani Willi, ani nikt z jego rodziny nigdy juŜ mnie nie odwiedzą.
Po wojnie, na której ludzie ginęli jak muchy, powinienem przywyknąć do
zjawiska ludzkiej śmierci. Ale tak nie jest. Nie potrafię zrozumieć, po co ktoś miałby
włamywać się nocą do domu Williego i zamordować go wraz z Ŝoną i dziećmi,
podrzynając im gardła i szlachtując niczym świnie. Dlaczego ktoś miałby to robić?
PrzecieŜ nie toczy się wojna.
Wraz z przyjściem policjanta wszystko wróciło. Zapach, mdła woń rozkładu. Te
same jasnoniebieskie, nieco wytrzeszczone oczy, patrzące na człowieka nieobecnym
spojrzeniem. Widać było, Ŝe policjant spełnia swoją powinność – informuje starego
człowieka o śmierci jego księgowego. Ale jednocześnie jego myśli krąŜyły wokół
innych spraw, podobnie jak było to w przypadku Führera.
Policjant niczym się nie wyróŜniał – ale przecieŜ to samo moŜna było rzec
o Führerze. Powiedział mi to Leutnant Hoeppner, oficer piechoty, kiedy siedzieliśmy,
łapiąc z trudem powietrze, w pokrytym błotem i posoką okopie i, patrząc jak brytyjski
Ŝołnierz krztusi się na śmierć, zastanawialiśmy się, czy przypuszczą na nas kolejny
atak, bo zaczynało nam juŜ brakować amunicji. Powiedział mi mianowicie, Ŝe wraz
ze stopniem kaprala Hitler osiągnął szczyt swoich moŜliwości, bo był niezdolny do
pełnienia wyŜszych stanowisk dowódczych.
CóŜ, tak to z nim było, ale Ŝeby się o tym przekonać, Adolf musiał rozpętać
wojnę światową.
Ciekaw jestem, o czym myślał policjant, kiedy powiadamiał mnie o śmierci
Williego. Policjant był z wydziału dochodzeniowego i przekazał mi ze szczegółami,
co zastał na miejscu zbrodni. Przyjechał do mnie małym samochodem, ubrany po
cywilnemu, z policyjną odznaką. Gestapo równieŜ nosiło cywilne ubrania, tylko Ŝe
wszyscy dobrzeje znali: skórzane płaszcze i zielone kapelusze z ulubioną przez nich
borsuczą kitą. Policjant nosił dŜinsy, tenisówki i szarą, połyskliwą, watowaną kurtkę.
Gestapo nigdy by go do siebie nie przyjęło. Prędzej by go aresztowało.
Jak to czasy się zmieniają.
Zapach zniknął, ale wspomnienia pozostały. Muszę chyba podjąć się tego, czego
dotychczas nie robiłem – przeleję wszystko na papier. Dobiegam juŜ takiego wieku,
Ŝe w przyszłym roku o tej porze mogę juŜ być na tamtym świecie. Tak niewielu
pozostało, którzy to wszystko pamiętają. Pamiętają, jak to się zaczęło. Hitler zniszczył
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin