VI.pdf

(265 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
VI
BPW:
Boże drogi pomyślałam co ja wyprawiam chyba już kompletnie mi odbiło. Ta
cała scenka przed Carlisle to jakieś kompletnie nie porozumienie, ale musiałam
on musi stracić czujność, a wtedy się uwolnię. Nikt nawet nie ma pojęcia jak
ciężko mi było mówić kocham cię, a te jego pocałunki, jego dotyk wzbudzały
we mnie odrazę. Tak właśnie tak nienawidzę swojego męża tyrana.! Wczoraj na
jego twarzy widziałam taki triumf bo to ja przyszłam przeprosiłam uległam, ten
skurwiel myśli, że wygrała ale ja się tak łatwo nie poddam. Noc minęła mi
niezwykle ciężko praktycznie nie zmrużyłam oka w obawie, że Carlisle mógłby
się do mnie dobierać. Mieliśmy osobne sypialnie, ale Carlisle zdecydował, że
pora abyśmy spali w jednym łóżku, a ja nie zaprotestowałam już niedługo ciągle
to sobie powtarzałam aby to wytrzymać. Spojrzałam na zegarek była szósta rano
wstałam z łóżka z taką chęcią jak nigdy. Carlisle spał praktycznie na mojej
połowie łóżka. Ubrałam się i wyszłam najciszej jak potrafiłam z pokoju. Na
śniadanie było jeszcze za wcześnie więc postanowiłam, że się przejdę. Szłam i
szłam tak bez celu bez żadnego planu prosto przed siebie. Miasto budziło się do
życia, okoliczni sprzedawcy zaczęli otwierać swoje sklepy, doszłam do małego
portu w którym cumowały same jachty i łodzie z wyższych półek sami bogacze
pomyślałam.
- Bello zaczekaj!- zawołała za mną jakiś głos, obróciłam się i zobaczyłam Esme-
Już nie ta kondycja co kiedyś- zaśmiał się Esme wspierając się na moim
ramieniu.
- Widzę, że jesteś rannym ptaszkiem- stwierdziłam
- Raczej tak- odparła uśmiechając się- I jak tam Bello?- zapytała
- Tragicznie- powiedziałam smętnie- Zrobiłam tak jak mi powiedziałaś
przeprosiłam go, ale ja nie mogę wytrzymać z nim Esme tej bliskości. Czuję, że
w którymś momencie pęknę.
- Wierzę w ciebie że sobie poradzisz. Gdy tylko wrócisz do USA zadzwoń i
wiec, że masz we mnie wsparcie
- Zastanawiałam się nad tym, żeby go sprowokować i nagrać to wszystko wtedy
bym musiał już dostać rozwód. Ja się boję Esme, że nic z tego nie będzie.
- Bello to zbyt niebezpieczne. Masz to nagranie na poczcie głosowej?- zapytała
- Oczywiście, że mam. To jest tylko mały dowód na to jaki ma stosunek do mnie
- Nie to jest duży dowód, będę Bello zeznawać jeśli będzie trzeba. Nie zostawię
cię musisz w to uwierzyć całym sercem, że się uda.
- Dziękuję cię nie wiem co bym bez ciebie zrobiła- rozpłakałam się prawię
- No już nie płacz- pocieszała mnie
Spacerowałyśmy jeszcze przez godzinę i żadna z nas nie poruszyła już tematu
Carlisle. Esme była tak pogodną osobą i miała takie szczodre serce dla
wszystkich mieć w niej wsparcie to najlepsza rzecz jaka przydarzyła się w tym
moim życiu.
- Bello mogę cię o coś zapytać- zaczęła nieśmiało
- No pewnie- zachęciłam ją
- Czy ciebie i Edwarda coś łączyło?- zaskoczyła mnie tym pytaniem stanęłam
jak wryta i zaczęłam się w nią wpatrywać- Nie powinnam o to pytać- powiedział
przepraszająco
- Tak miałam z Edwardem romans- powiedziałam
- Wybacz Bello musiałam o to zapytać. Pamiętasz może jeszcze Elizabeth-
kiwnęłam tylko głową- Ona cały czas twierdzi, że ciebie i Edwarda cos łączy i
się nie myliła, że łączyło.
-Esme zrobiłam największy błąd w życiu odtrącając Edwarda, nieważne pójdę
już spotkamy się na śniadaniu- nie mogłam poskładać myśli sama wzmianka o
Edwardzie wywołała u mnie ból. Biegłam prosto do hotelu chciałam się
zmęczyć chciałbym się czuć tak padnięta żebym nie myślała o niczym tylko o
tym jak bardzo jestem zmęczona a przed wszystkim nie chciałam myśleć o
Edwardzie.
EPW:
To jednak prawda, że miedzy Bellą a Edwardem cos było a on tak się zapierał.
Czuję jakby Bella była moją córką nie mogę patrzeć na to co on jej robi i za
wszelką cenę muszę jej pomóc po prosto muszę. Carlisle był bydlęciem i nim
zostanie. Zdziwiła mnie trochę wypowiedź Belli odnośnie Edwarda ona go
nadal kocha a on ją, ale obydwoje cierpią. Naprawdę zachowują się jak para
nastolatków. Mówi się, że szczęściu trzeba pomóc ale ich szczęściu pomogą
tylko oni i raczej by było nie na miejscu abym się w to mieszała.
CPW:
Otworzyłem oczy z nadzieją, że zobaczę śpiącą u mojego boku Bellę, ale jej tam
nie było, zacząłem rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu mojej żony gdy
nagle główne drzwi się otwarły. Bella weszła do pokoju nie spokojnym krokiem
- Witaj kochanie- przywitałem się z nią- Gdzie byłaś? Jest jeszcze bardzo
wcześnie
- Poszłam się przejść- powiedziała odwracając się i kierując w stronę łazienki-
Jakoś nie mogłam spać- dodała po chwili.
Wstałem z łóżka i poszedłem prosto pod prysznic, gdy skończyłem poranną
toaletę, ubrałem się i wyszedłem. Bella czkała już na mnie przebrana.
- To co idziemy na śniadanie?- zapytała wstając z łóżka
- Tak- odpowiedziałem jej.
Bella wydawała się taka inna chyba rzeczywiście sobie przemyślała wszystko.
Mam nadzieję, że już nie będę widywał tych wszystkich scen które zawsze
odstawiała ja naprawdę mogłem jej zapewnić i dać wszystko czego tylko będzie
pragnąć więc nie ma potrzeby aby Bella pracowała. Rola kobiety jest
prowadzenie domu i towarzyszenie mężowi mam nadzieję, że Bella w końcu to
zrozumiała. Jedliśmy śniadanie gdy nagle zadzwoniła moja komórka
- Halo?- zapytałem odbierając
- Carlisle- to była moja matka- Dzisiaj o dwudziestej spotykamy się w
restauracji hotelowej na kolacji!- oznajmiła i się rozłączyła
- Kto to był?- zapytała Bella bawiąc się jedzeniem
- Moja matka- odpowiedział- Chce zjeść z nami kolację- zaczęło mnie to trochę
irytować że moja towarzyszka bawi się jedzeniem- Skarbie!?
- Co?- zapytała smętnie
- Nie powinnaś się bawić jedzeniem- Bella spojrzała na mnie a potem odłożyła
na talerz widelec i odsunęła się trochę od stołu.
Po skończonym śniadaniu udaliśmy się do naszego pokoju. Bella na własne
życzenie się ogłuszała słuchając głośnej muzyki w słuchawkach ja tym czasem
próbowałem się skupić na czytaniu książki. Nie minęło nawet pięć minut gdy
rzuciłem książkę na stolik obok i usiadłem koło Belli wyciągając jej słuchawki z
uszu.
- Musimy porozmawiać!
- O czym zapytała- dość nieufnie
- O nas- Bella poprawiła się na kanapie- Chciałbym kochanie abyśmy pomyśleli
o dziecku!
- Dziecku?!- spytała przerażona
- Tak. Chciałbym aby nasza rodzina się powiększała
- Ale teraz tak nagle- w jej głośnie było słychać panikę- Jak wrócimy do Stanów
to porozmawiamy o tym, ale jeszcze nie teraz. Proszę.
- No dobrze, ale wiec, że ja nie odpuszczę tej rozmowy.
EPW:
Czułem się jakby całe powietrze ze mnie zleciało. Przecież powinienem być na
to przygotowany, ale nie ja się po prostu łudziłem a tu takie zaskoczenie. Cały
dzień chodziłem po pokoju jak struty. Usiadłem na kanapie włączyłem telewizor
i zostawiłem na pierwszym lepszym kanale. Trzy lata nie palenie diabli wzięli
znowu wpadłem w sidła nałogu a właściwie to od wczoraj. Siedziałem tak w
samotności i delektowałem się moim papierosem. Drzwi wejściowe otwarły się.
- Pukam i pukam Edwardzie, a ty nic- skarciła mnie moja rodzicielka- Ty palisz!
Znowu!
- Nie!- odpowiedziałem rzucając papierosa do popielniczki
- A to niby co- wskazała na popielniczkę i paczkę papierosów
- Mamo proszę cię! A pyzatym będę palił ile będę chciał!- warknąłem na nią
Esme popatrzyła na mnie i usiadała na kanapie
- Opowiadaj co się stało- zachęciła
- Dlaczego ty zawsze myślisz, że coś się stało?
- Widzę to po obie kochanie- popatrzyłem na nią smętnie
- Daj spokój stare dzieje i jakoś nie mam ochoty na zwierzenia- powiedziałem
biorąc papierosa. Esme wyrwała mi go z rąk
- Jak chcesz się truć to może później bo teraz powinieneś wziąć prysznic. Chyba
nie chcesz się spóźnić na kolację z własną babcią.- właśnie kolacja jeszcze to mi
było potrzebne, ale nie zrobię tego babci i się nie pojawię. Na pewno Carlisle i
Bella też tam będą.
- Weź się w garść- powiedziałem do siebie ocierając zaparowane lustro.
Skoro ona cie już nie kocha woli innego ty nic na to nie poradzisz przynajmniej
próbowałem, ale niestety więcej nic się nie da zrobić. Muszę ją traktować jak
każdą inną osobę. I zacznę już od teraz.
BPW:
Carlisle dał na razie spokój na temat powiększania rodziny. Normalnie to bym
mu odpyskowała, ale teraz udawałam dobrą żonę dla Carlisle może inaczej
udawałam idealną żonę taka jaką Carlisle chciał żebym była. Na kolację
założyłam granatową sukienkę z czarnymi wstawkami nie miałam pojęcia czego
mogę się spodziewać na tej kolacji. Carlisle jak zawsze wziął mnie pod rękę i
zmierzaliśmy w stronę restauracji. Wszyscy już siedzieli przy stoliku Edward
popatrzył na mnie i szybko odwrócił wzrok. Carlisle odsunął mi krzesło koło
Edwarda a sam usiadł kolo swojej matki po mojej lewej. Po chwili pojawił się
kelner, wręczył nam menu oraz nalał wina.
- Mam nadzieję moi drodzy że spróbujecie bouilabaisse 1 ?- zapytała Elizabeth
bacznie nam się przyglądając
1
Zupa rybna popularna w Marsylii
Zgłoś jeśli naruszono regulamin