01 Port Umarłych Statków.txt

(389 KB) Pobierz
ANDRE NORTON



PORT UMAR�YCH STATK�W

PRZE�O�Y�A: EWA WITECKA
TYTU� ORYGINA�U STORMS OF VICTORY

KRONIKARZ

By� czas, gdy �atwiej mi by�o trzyma� r�koje�� miecza albo kolb� pistoletu strza�kowego ni� pi�ro. Teraz za� oto spisuj� czyny innych zgromadziwszy wiele dziwnych opowie�ci. To dzi�ki kaprysowi losu sta�em si� kronikarzem.
W spokojnym, oddalonym od zgie�ku �wiata Lormcie ka�dy musi wykonywa� swoj� prac�. Dopiero niedawno wst�pi�em na t� drog� i musz� zadowoli� si� prowadzeniem kroniki, lecz na szcz�cie coraz bardziej poci�ga mnie zdobywanie wiedzy. Czasami jednak my�l�, �e mam jeszcze do odegrania aktywn� rol� w odwiecznej wojnie �wiat�a i Ciemno�ci.
Nazywam si� Duratan i pochodz� z Domu Harrida, co obecnie nic ju� nie znaczy. Chocia� w tych dniach na zlecenie wielu rozga��zionych klan�w poszukuj� zwoj�w z ich zapiskami rodowymi, nigdy jednak nie znalaz�em �adnych moich krewnych. Zdarza si� wi�c, �e bole�nie odczuwam samotno��.
Przyby�em do Estcarpu jako ma�e dziecko; urodzi�em si� w�a�nie wtedy, kiedy karste�ski ksi��� Yvian skaza� na �mier� ca�� Star� Ras� i pola�o si� wiele krwi. Moja nia�ka zdo�a�a uciec wraz ze mn�, a potem zmar�a na jak�� gor�czk� i obcy wzi�li mnie na wychowanie.
M�j los w niczym nie r�ni� si� od losu innych wygna�c�w. Odk�d mog�em w�ada� stosown� do mojego wieku broni�, zacz��em uczy� si� �o�nierskiego rzemios�a. �o�nierka by�a naszym najwa�niejszym zaj�ciem, od kiedy Kolderczycy poszczuli na nas wszystkich naszych wrog�w.
W odpowiednim czasie zosta�em Stra�nikiem Granicznym i do sztuki w�adania broni� do��czy�em znajomo�� terenu i umiej�tno�� prze�ycia na pustkowiu. Tylko pod jednym wzgl�dem r�ni�em si� od moich towarzyszy - umia�em nawi�zywa� kontakt z dzikimi zwierz�tami. Kiedy� nawet stawi�em czo�o �nie�nemu kotu: patrzyli�my sobie w oczy, a� wreszcie ten wspania�y �owca z g�rskich szczyt�w poszed� dalej w�asn� drog�. Przez jaki� czas wystrzega�em si� takich kontakt�w w obawie, �e jestem zwierzo�akiem, zarazem cz�owiekiem i zwierz�ciem, istot�, kt�ra mo�e przybra� ka�d� posta�. Nie wyros�o mi jednak ani futro, ani pi�ra, nie pojawi�y si� te� k�y czy szpony. W ko�cu uzna�em te zdolno�ci za pomniejszy talent magiczny i bardzo go sobie ceni�em.
Podczas s�u�by w Stra�y Granicznej spotka�em m�odych Tregarth�w i z czasem zapragn��em pozna� co� wi�cej ni� �o�nierskie rzemios�o i przelew krwi. Z tej dw�jki wojownik�w bli�szy sta� mi si� m�odszy brat, Kemoc. Ich ojciec, Simon Tregarth, by� przybyszem z innego �wiata, a matk� czarownica Jaelithe, kt�ra nie straci�a daru w�adania moc�, mimo �e wysz�a za m��, wesz�a do �o�a swego ma��onka i mia�a z nim dzieci. Zdarzy�o si� wtedy jeszcze co� r�wnie niezwyk�ego: Jaelithe urodzi�a troje dzieci jednocze�nie - Kemoca, Kyliana i Kaththe�. To j�, kiedy podros�a, Stra�niczki wzi�y na nauk� wbrew jej woli.
Bracia przybyli za p�no, �eby temu przeszkodzi�. Po powrocie z tej nieudanej wyprawy Kemoc sta� si� bardzo spokojny, ale kiedy m�wi� o swojej siostrze, w jego oczach zapala�y si� niebezpieczne b�yski. Wypytywa� o najrozmaitsze sprawy swoich towarzyszy broni i wszystkich, kogo spotkali�my. My�l� jednak, �e niewiele si� dowiedzia�, poniewa� my, uciekinierzy z Karstenu, znali�my Dawn� Wiedz� znacznie gorzej ni� mieszka�cy Estcarpu.
P�niej, podczas jednego z naszych licznych a szybkich wypad�w na terytorium wroga, Kemoc odni�s� tak powa�n� ran�, �e nasz lekarz nie m�g� mu pom�c. Musia� wi�c opu�ci� g�ry, kt�rych strzegli�my. Wkr�tce potem nast�pi� okres wzgl�dnego spokoju na granicy, prawie rozejmu. Nasz dow�dca postanowi� skorzysta� z okazji i wys�a� kogo� po prowiant. Zg�osi�em si� na ochotnika, gdy� po odje�dzie Kemoca czu�em si� bardzo samotny i nie mog�em znale�� sobie miejsca.
Zawioz�em rozkazy, ale wykonanie ich musia�o troch�, potrwa�, nie maj�c zatem nic do roboty, mog�em zaj�� si� poszukiwaniem Kemoca. Nigdy �atwo nie zawiera�em przyja�ni, m�odszego za� Tregartha uwa�a�em za bratni� dusz�. Wiedzia�em, �e od uprowadzenia siostry uporczywie czego� szuka�, i chcia�em mu w tym pom�c. Kiedy rozpytywa�em o niego, powiedziano mi, i� jego rana - kt�ra go zreszt� trwale okaleczy�a - wygoi�a si� i uda� si� do Lormtu.
Lormt by� w�wczas dla nas legend�. Ta staro�ytna sk�adnica wiedzy - bezu�ytecznej wiedzy, jak twierdzi�y czarownice - podobno mia�a by� starsza nawet od Es, kt�rego dzieje si�ga�y niepami�tnych czas�w. Stra�niczki unika�y Lormtu, co wi�cej, wydawa�o si� nawet, �e �ywi� do niego odraz�. Podobno w Lormcie przebywali tylko uczeni, kt�rzy si� tam schronili przed prze�ladowaniami. Je�eli nawet odkryli co� podczas swoich poszukiwa�, z nikim nie dzielili si� swoimi odkryciami.
Pojecha�em za Kemokiem do Lormtu. Prawd� jest, �e mo�na rzuci� na cz�owieka geas, kt�ry zmusi go do wykonania jakiego� zadania bez mo�liwo�ci sprzeciwu czy oporu. Ja nie rozgniewa�em nikogo, kto m�g�by szuka� na mnie podobnej pomsty, a przynajmniej nic o tym nie wiedzia�em. Mimo to co� ci�gn�o mnie tam jak magnes.
Na miejscu zobaczy�em budowl�, a raczej grup� budynk�w, jakiej nigdy dot�d nie widzia�em. Wysokie mury ��czy�y cztery kamienne wie�e, lecz �aden stra�nik nie przemierza� blank�w i nikt nie pilnowa� jedynej bramy. Brama ta by�a otwarta i to zapewne od d�u�szego czasu, gdy� w tej pozycji utrzymywa� j� ziemny wa�. Kiedy wjecha�em do �rodka, wewn�trz ujrza�em tylko tul�ce si� do mur�w domki, po cz�ci w ruinie, kt�re niewiele r�ni�y si� od wiejskich chat.
Jaka� kobieta w�a�nie czerpa�a wod� ze studni. Kiedy zapyta�em j�, gdzie mog� znale�� pana Lormtu, zamruga�a ze zdziwienia, po czym u�miechn�a si� szeroko i wyja�ni�a mi, �e nie ma tam kogo� takiego, a �yj� tam jedynie starcy, kt�rzy psuj� sobie wzrok wpatruj�c si� w rozpadaj�ce si� ze staro�ci ksi�gi. Uda�em si� wi�c na poszukiwanie Kemoca.
P�niej dowiedzia�em si�, �e sprawami zakwaterowania zajmowa� si� Ouen (przewodzi� on uczonym, gdy� jako najm�odszy by� najbardziej sprawny i czynny) oraz pani Bethalia. Mia�a ona nader niepochlebn� opini� o domowych umiej�tno�ciach wi�kszo�ci m�czyzn. Spotka�em tam r�wnie� Wessela, prawdziwy klejnot w�r�d s�u��cych. To dzi�ki tej tr�jce kwit�a staro�ytna skarbnica wiedzy.
W grupie uczonych by�y r�wnie� kobiety. S�ysza�em o niejakiej pani Nareth, kt�ra trzyma�a si� na uboczu, i o znakomitej uzdrowicielce imieniem Pyra. Nikt nie wiedzia�, z jakiego klanu i kraju pochodzi�a ta ostatnia, ale Kemoc bardzo j� ceni� za jej wiedz� i pomoc, jakiej mu udzieli�a.
Pozosta�em z m�odym Tregarthem pi�� dni, z rosn�cym podnieceniem s�uchaj�c opowie�ci Kemoca o jego odkryciach. W wi�kszo�ci uczeni byli w podesz�ym wieku, zajmowali si� w�asnymi sprawami i dociekaniami i nie mieli dla nas czasu.
W nocy przed moim odjazdem z Lormtu Kemoc siedzia� naprzeciw mnie przy zniszczonym stole, odsun�wszy na bok stos ksi��ek oprawionych w z�arte przez korniki deski. Z ma�ej sakiewki wysypa� na st� kilka kryszta�owych paciork�w, kt�re po�yskiwa�y w blasku lampy.
Bezwiednie popchn��em je to tu, to tam, a� przed moimi oczami pojawi� si� jaki� niezrozumia�y wz�r.
Kemoc pokiwa� g�ow�.
- Wi�c to prawda, Duratanie. Ty r�wnie� znajdziesz tu wiedz�. I wierz mi albo nie, masz talent magiczny - powiedzia�.
Wpatrzy�em si� w niego ze zdumieniem.
- Nie jestem dziewczyn�... - zaprotestowa�em.
- Istotnie, nie jeste� dziewczyn�, Duratanie- odpowiedzia� z u�miechem. - Dlatego powiem ci co�. W Lormcie tajemnice mog� si� kry� we wn�trzu tajemnic. Czarownice, pomimo ca�ej swojej wiedzy i mocy, s� tylko lud�mi. W �wiecie jest niesko�czenie wiele tajnych spraw, o kt�rych nie maj� poj�cia. Pozna�em wiele z nich i wkr�tce b�d� m�g� kroczy� w�asn� drog�. We� je. - Zebra� paciorki i na powr�t wsypa� do sakiewki. - Na pewno ci si� przydadz�.
Kiedy wyruszy�em nast�pnego dnia o �wicie, po�egna� mnie przy bramie.
- Je�eli pok�j zapanuje kiedy� w naszym kraju, towarzyszu broni, przyjed� zn�w do Lormtu, gdy� kryj� si� tu prawdziwe skarby, o jakich nie �ni�o si� najzuchwalszym rozb�jnikom ze wschodniego wybrze�a. Niech ci si� szcz�ci i oby los strzeg� twojej tarczy.
Lecz jego �yczenie si� nie spe�ni�o. Miesi�c po moim powrocie do g�r granicznych, gdy samotnie wyruszy�em na zwiady, g�az obruszy� si� pod kopytami mojego wierzchowca i obaj wpadli�my do w�skiego w�wozu. Mia�em jedn� szans� na sto, �e kto� mnie tam odnajdzie. Zemdla�em z b�lu.
A jednak nie przeszed�em przez Ostatni� Bram�. Znalaz� mnie g�uchoniemy m�czyzna, kt�ry mnie wyci�gn�� ze szczeliny. Obszed� si� przy tym ze mn� bardzo niezgrabnie, przysparzaj�c mi przera�liwego b�lu. Odzyska�em przytomno�� w domu M�drej Kobiety, kt�rej s�u�y�. Wykorzystuj�c wszystkie swoje umiej�tno�ci, usi�owa�a uratowa� moj� zmia�d�on� nog�. Wprawdzie rana si� zagoi�a, ale zdawa�em sobie spraw�, �e ju� nigdy nie b�d� chodzi� tak jak przedtem i �e Stra�nicy Graniczni stan� na stra�y granic Estcarpu beze mnie.
Stara�em si� codziennie chodzi� podparty ko�lawym kosturem. Kt�rego� razu a� osun��em si� po takim wysi�ku na zydel i wtedy podesz�a do mnie M�dra Kobieta z sakiewk� Kemoca w r�ku. Wyci�gn�a j� ku mnie, i sarn nie wiedz�c dlaczego, po omacku wyj��em z niej kilka paciork�w i rzuci�em je na pod�og�. Przypadkiem wszystkie by�y tego samego koloru - niebieskie - i u�o�y�y si� w wyra�ny wz�r, grot strza�y wskazuj�cej na drzwi. Mia�em wra�enie, jakby kto� wyda� mi ostry rozkaz. Nadszed� bowiem czas, �ebym zaj�� si� sprawami, o kt�rych nic nie wiedzia�em.
- Masz talent magiczny - powiedzia�a moja opiekunka. - To niespotykane - pilnuj si�, �o�nierzu, gdy� niewielu powita ci� przyja�nie. - Rzuci�a mi sakiewk�, jakby chcia�a si� jej pozby� jak najpr�dzej.
Doszed�em do wniosku, �e powinienem powt�rnie odwiedzi� Kemoca w Lormcie, ale przedtem pomog�em g�uchemu niezgrabiaszowi otoczy� murkiem herbarium M�drej Kobiety. Kiedy w ko�cu odjecha�em, �ywi�em nawet nik�� nadziej�, �e znajd� w Lormcie co�, co pozwoli mi chodzi� r�wnie dobrze jak dawniej.
Lecz gdy znowu wjecha�em w wiecznie otwart� bram�, dowiedzia�em si�, i� Kemoc opu�ci� estcarpia�sk� skarbnic�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin