Adler Warren - Wojna państwa Rose 02 - Dzieci panstwa Rose.pdf

(1265 KB) Pobierz
Adler Warren - Wojna państwa Rose 02 - Dzieci panstwa Rose
Warren Adler
Dzieci PaŃstwa Rose
Tłumaczył Piotr Maksymowicz
Dla Sunny
84387475.002.png
Rozdział 1
Gdy Victoria poczuła w kieszeni wibrację telefonu komórkowego, stała w
kolejce do kasy w supermarkecie Safeway. Telefon nosiła przy sobie jako bardzo
poŜyteczne urządzenie, słuŜące do komunikowania się z rodziną oraz na wypadek
wszelkich nieprzewidzianych sytuacji.
Dzwonił pan Tatum, dyrektor szkoły jej syna, Michaela. Miał ten numer w
bazie danych. Serce podskoczyło jej do gardła. Jednak dyrektor natychmiast ją
uspokoił.
– Proszę się nie denerwować. Michaelowi nic się nie stało.
„Więc po co pan dzwoni?" – chciała zapytać, lecz powstrzymała się.
– Chodzi o słodycze – wyjaśnił Tatum.
Odetchnęła z ulgą, lecz po chwili nachmurzyła się.
– Znowu. – Victoria westchnęła. – Rozumiem, Ŝe sprawa osiągnęła poziom
alarmowy, prawda? – dodała z nutą sarkazmu. Cały czas obserwowała, jak tęga,
ubrana w firmowy mundurek kasjerka wbija ceny poszczególnych produktów. –
Chwileczkę, tam są trzy sztuki za dwa dwadzieścia – warknęła. – Niech pani
sprawdzi wasze promocje.
– Cholera! – Zmieszana kasjerka oblała się rumieńcem, przebiegając wzrokiem
po liście promocji.
– Panie Tatum, to nie do pana – powiedziała do telefonu. – Jestem w Safewayu.
– Nie chcę komplikować pani Ŝycia, pani Rose – odparł obłudnie Tatum. – Ale
chciałbym, Ŝeby pani przyjechała do nas jak najszybciej.
– Chyba pan Ŝartuje. Po co?
– Chcielibyśmy, Ŝeby pan Rose takŜe się zjawił.
– To niemoŜliwe. PrzecieŜ pan wie, Ŝe on pracuje na Manhattanie. A co to za
pilna sprawa?
– Znowu to samo – wyjaśnił Tatum.
Na chwilę ogarnęła ją panika. Czy on ukrywa przed nią coś strasznego? Wszak
nie moŜe chodzić o czekoladowe batoniki.
– Rodzice Madeline nie są usatysfakcjonowani wcześniejszymi zaprzeczeniami
Michaela, pani Rose.
– Chce pan powiedzieć, Ŝe dziewczynka występuje z kolejnym oskarŜeniem?
– Obawiam się, Ŝe tak.
– I Crespowie to kupują?
84387475.003.png
– Bezwzględnie. Mamy tu jakby pewien impas.
– Jeśli chodzi o mnie i mojego męŜa, Ŝadnego impasu nie ma – zdenerwowała
się Victoria. Obserwowała kasjerkę, która wściekała się na swoją kasę, jakby to ona
była winna pomyłki. – Wyjaśniłam juŜ tę sprawę. W naszej rodzinie się nie kłamie.
– Przykro mi, pani Rose – powiedział z naciskiem Tatum, niewątpliwie pod
bacznym okiem oskarŜycieli Michaela. – Musimy dotrzeć do sedna tej sprawy.
– Czy to nie moŜe zaczekać do jutra?
– Chciałbym, ale to niemoŜliwe.
– Crespowie – syknęła ironicznie Victoria. – Oni tam są, prawda, panie Tatum?
– Tak, są tutaj.
– A Michael? – spytała Victoria. – W Ŝadnym razie nie chciałabym naraŜać go
na stresy.
– W tej sytuacji mamy nadzieję, Ŝe uda się załatwić całą sprawę bez
dodatkowego niepokojenia dzieci, pani Rose – powiedział Tatum.
– To dobrze. Nie chcę, aby się poczuł jak oskarŜony na rozprawie sądowej.
– Obawiam się, Ŝe istnieje tu pewne podobieństwo – westchnął Tatum.
ZbliŜająca się konfrontacja wzbudzała w nim wyraźną awersję.
– Proszę o godzinę zwłoki, panie Tatum – powiedziała do telefonu. – Muszę
zawieźć córkę i jej koleŜanki na lekcję baletu.
– Zaczekamy – odparł Tatum. Z wyraźnym trudem zachowywał neutralność.
Victoria zatrzasnęła klapkę telefonu i obserwowała kasjerkę, która
gwałtownymi ruchami wybijała na kasie ceny ostatnich towarów. Przestała śledzić
cyfry na wyświetlaczu. Później porówna sobie wydruk na paragonie z cenami
poszczególnych artykułów. Dostawcy często popełniali omyłki, niektóre na jej
korzyść, inne nie. Była to sposobność, by wykazać się moralną wyŜszością i
zdolnościami matematycznymi. Zdobyła licencjat na wydziale rachunkowości
Uniwersytetu Stanowego w Nowym Jorku, ale nie podjęła dalszych studiów na tym
kierunku, by uzyskać licencję biegłej księgowej, wybierając zamiast tego prawo. A
obecnie z obsesyjną, przeraŜającą determinacją robiła dyplom jako mamuśka.
Zapłaciła kartą Visa, a następnie podjechała wózkiem do tylnej klapy forda
explorera i przełoŜyła zakupy do bagaŜnika samochodu. Ruszyła w kierunku szkoły
Emily, przeklinając w myślach dyrektora Tatuma za to, Ŝe dopuścił, by sytuacja
osiągnęła poziom takiego absurdu.
Znała Crespów z róŜnych spotkań i imprez związanych ze szkołą, którą była
Pendleton Hall, czesne dwanaście tysięcy rocznie plus trzy na nieprzewidziane
wydatki. Do tego dochodziło osiem tysięcy za Emily uczącą się w szkole
84387475.004.png
episkopalnej. Victoria doszła do wniosku, Ŝe to rozbój w biały dzień, bo oprócz
podatków kaŜą jeszcze płacić za naukę, podczas gdy właśnie przez nich
szkolnictwo publiczne legło w gruzach. Dla Victorii płacenie frycowego było
jednym z grzechów głównych.
Szybko otrząsnęła się z gniewu. Rodzice pragnący, by ich dzieci osiągnęły
Ŝyciowy sukces w tym skomplikowanym, brutalnym świecie, nie mieli innego
wyboru. Prywatne szkoły w ogóle, a ta w szczególności, zapewniały niezbędną
przewagę. W opinii Victorii nieodzownym elementem rodzicielstwa było
maksymalne zwiększenie szans dziecka na zdobycie dobrego wykształcenia.
AŜ wzdrygnęła się na myśl o kolejnej konfrontacji z cycatą Helen Crespo i jej
męŜem Johnem, który nosił krzaczaste wąsy i małe, okrągłe okulary w drucianej
oprawie. Uczył angielskiego w miejscowym liceum, ona zaś była dziedziczką
fortuny zdobytej na jakimś wynalazku słuŜącym do wyrobu makaronu. Zajmowała
się ceramiką, gadała jak katarynka, a nigdy nie przyszło jej do głowy, Ŝeby
posłuchać i postarać się zrozumieć to, co mówią inni.
Obydwie rodziny spotykały się równieŜ w kościele episkopalnym pod
wezwaniem św. Jana, do którego wstąpili, gdy Michael miał cztery lata. Tym
sposobem w ich Ŝyciu pojawił się ten niezbędny duchowy komponent, jakiego
zarówno ona, jak i Josh tak rzadko zaznali w swoim dzieciństwie.
Victoria sądziła, Ŝe sprawa została ostatecznie załatwiona w trakcie poprzedniej
konfrontacji. Spotkali się wówczas w pustej sali po zakończeniu lekcji. Tatum
siedział za biurkiem. Zapewne nie chciał naraŜać swoich uczniów na dodatkowe
stresy związane z pobytem w jego gabinecie.
Michael, z charakterystyczną dla ośmiolatka przekorą, zaprzeczył oskarŜeniom
w obecności obojga państwa Crespo oraz ich przygłupawej i sepleniącej córeczki
Madeline, która gapiła się na nich przez okulary o wiele za duŜe jak na jej maleńką,
pobladłą twarzyczkę. Pan Tatum obserwował rozwój wydarzeń z obliczem
wyraŜającym pełną tolerancję i zrozumienie. Był wysokim, przystojnym,
pięćdziesięciokilkuletnim męŜczyzną, który swoim wyglądem budził zaufanie i
sprawiał wraŜenie dobrego nauczyciela. Był szanowanym królem Salomonem
szkoły Pendleton Hall. Ustanowił sztywne reguły zachowania i standardy
dotyczące postępów w nauce swoich podopiecznych. Cieszył się posłuchem u
rodziców i uczniów. Jego opinia nie podlegała dyskusji.
– Czy widziałaś, jak Michael zabiera to Milky Way? – Victoria spytała
dziewczynkę miłym, pozbawionym wszelkiej groźby tonem. Dla trojga rodziców
przyniesiono normalnej wielkości krzesła, podczas gdy dzieci siedziały w swoich
84387475.005.png
ławkach.
– Cy ficiałam? – odparła Madeline podniesionym głosem, odwracając twarz od
pytającej. – Jak miałam ficieć? Sakradł się po kryjomu. – Wzrokiem szukała
wsparcia u swoich rodziców.
– Więc skąd wiesz, Ŝe to on zabrał? – spytała niewinnie Victoria. Spostrzegła,
Ŝe pod wpływem emocji dziecko jeszcze bardziej sepleni.
Madeline podniosła główkę i zmarszczyła nos, jakby nagle wyczuła w sali
obrzydliwy zapach.
– Ficiał, jak go jadłam w stołófce i pofieciał, ze cielenie się jeceniem to akt
miłości i psyjaśni.
Victoria ujrzała w wyobraźni nabrzmiałą, róŜową twarz cioci Evie. Mottem
szwagierki była miłość do jedzenia, jej logo zaś stanowiła pucołowata twarz i
pulchne ciało. Stwierdzenie Madeline przyprawiło ją o szybsze bicie serca. CzyŜby
to znowu była prawda? Nie ma mowy. W ich domu kłamstwo było jak trucizna,
gorsza od dziesięciu plag faraona ze Starego Testamentu.
– Ale to nie czyni go złodziejem, kochanie – powiedziała słodko Victoria.
– Ficiałam tez, jak on to zjada.
– Milky Way? Michael?
– Tak, tfa rasy.
– Tfa rasy? – powtórzyła niechcący Victoria. Nie miała zamiaru szydzić z wady
wymowy Madeline.
– Victorio! – zganiła ją Helen Crespo.
– To było okrutne! – zawołał jej mąŜ.
– Przepraszam. Naprawdę nie chciałam... – Uśmiechnęła się do małej z
wyrazem bólu. – Madeline, kochanie, skąd wiesz, Ŝe to było twoje Milky Way?
– Bo wyglądało jak moje.
– Wszystkie Milky Way wyglądają tak samo – powiedziała Victoria, na nowo
odkrywając swoje prokuratorskie umiejętności.
– To było moje.
– Ale być moŜe dostał je od kogoś innego, kto kupił sobie batonik w automacie
– zaprotestowała Victoria.
– Tu nie ma automatów ze słodyczami – wtrącił się Tatum.
– Nigdy nie ukradłem jej Milky Way – zaprotestował Michael, który siedział
wyprostowany, z zaciśniętymi ustami i płonącymi niebieskimi oczami. Po chwili
dorzucił od siebie rozstrzygający komentarz: – Mama nawet nie pozwala nam jeść
słodyczy w domu.
84387475.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin