Allison Margaret - Upragniony pocałunek.pdf

(332 KB) Pobierz
198102105 UNPDF
Margaret Allison
Upragniony pocałunek
Gorący Romans Duo 811
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Dochodziła północ. Do Bożego Narodzenia zostały dwa tygodnie. Po raz pierwszy od
kilku miesięcy byli sami. Jakby uprzedzając to, co nastąpi, Rick uśmiechnął się szeroko, lecz
wyzywająco milczał. Wysoki, przystojny, czarnowłosy, o przenikliwych niebieskich oczach
Rick Parker należał do ludzi, którzy zwykli dostawać to, czego chcą. Jak współczesny pirat
podróżował po świecie, skupując podupadłe hotele o atrakcyjnej lokalizacji i przekształcając
je w luksusowe ośrodki wypoczynkowe.
Teraz albo nigdy. Lessa wzięła głęboki oddech, zdecydowana wypowiedzieć trzy słowa.
Zbierała się do tego od lat. Była tak blisko celu, że czuła zapach jego drogiej wody po goleniu
i miętową świeżość oddechu.
– Jesteś zwolniony, Rick.
Kiedy dotarł do niego sens tych słów, twarz mu stężała, a oczy pociemniały.
– Nie pozwolę ci zabrać mojej firmy – oświadczył. Poczuła lęk. Bądź co bądź ten właśnie
człowiek wszczął bunt w przedsiębiorstwie, zdradzając własnego mentora. Od tamtej pory
apodyktyczny styl zarządzania zmienił Lawrence Enterprises w firmę potwora, nadając
nieustraszonemu liderowi przydomek Pirata.
Nie mogła powstrzymać ciekawości, co on teraz zrobi. Jeśli sądził, że pogróżkami
zatrzyma stołek, grubo się mylił. Obiecała ojcu na łożu śmierci, że zemści się na człowieku,
który ukradł jego firmę. Że pewnego dnia zwolni Ricka Parkera. Odkąd przed sześcioma
miesiącami zajęła się prowadzeniem interesów, Rick tylko podsycił jej determinację. Starał
się krzyżować jej szyki. Traktował ją bardziej jak nieznośną uczennicę niż jak wybitną
bizneswoman. Walczył z nią na wszystkich polach, począwszy od wyboru koloru na nowe
logo, a skończywszy na strategii firmy. Wydawało się, że uważa ją wciąż za tę samą
dziewczynę, która zadurzyła się w nim bez pamięci, tak że mdlała na jego widok. Powinien
wreszcie zrozumieć, że dawno temu stracił swój magiczny wpływ na Lessę. Nie mógł już ani
nią sterować, ani jej oszukać.
– Nie masz pola do manewru – stwierdziła. – Jestem prezesem zarządu.
– Rządzi ten, kto ma akcje, a nie ten, kto ma umiejętności.
– Ojciec zawsze chciał, żebym przejęła firmę. Długo i ciężko pracowałam na tę chwilę,
Rick. Mam pakiet kontrolny i mam kwalifikacje. Zapłaciłam frycowe.
– Twój ojciec założył firmę, racja, ale ja doprowadziłem ją do rozkwitu. Ta firma mnie
potrzebuje.
– Nie, panie Parker. Firma wcale cię nie potrzebuje. Ani ja.
Skrzyżował ręce na piersi i pochylił się do przodu.
– Zarząd zajął zgodne stanowisko?
Prawdę mówiąc, musiała stoczyć walkę z zarządem o aprobatę dla zwolnienia Ricka. W
końcu nie pozostawiła członkom zarządu wyboru i wyrazili zgodę. Ostatecznie, tak jak
powiedział Rick, była właścicielką dwóch trzecich akcji.
– Tak.
Jego oczy zapałały gniewem. Wstał i, odwróciwszy się plecami, podszedł do okna. Z
najwyższego piętra nowojorskiego drapacza chmur rozpościerał się widok na migające
światła metropolii przygotowującej się do świąt.
– Nie chcę cię skrzywdzić, Alessandro – zwrócił się do niej pełnym imieniem, rzadko
używanym przez znajomych.
– Skrzywdzić? Mnie?
Jeśli się nie myliła, to ona właśnie zwolniła jego.
– Gwarantuję ci, że jeśli ci się uda przeprowadzić ten podły plan, pożałujesz.
Spojrzał jej prosto w oczy.
– Nie sądzę. – Za kogo on się uważa? Wstała z krzesła i wygładziła żakiet. – Czytałam
twój kontrakt. Zawiera klauzulę o niedopuszczalnej rywalizacji. W wyniku twojego wkładu
pracy w firmę winna ci jestem, nie przeczę, pewną dozę szacunku, którego odmówiłeś
mojemu ojcu. Masz czas do jutra na opuszczenie swojego gabinetu.
– A więc tak wygląda twoja zemsta? Powinnaś wiedzieć, ze nie mam nic wspólnego ze
zwolnieniem twojego ojca.
– Być może to nie ty pociągnąłeś za cyngiel, ale ty załadowałeś pistolet. – Brawo.
Ćwiczyła tę kwestię wiele razy, ale nie przypuszczała, że odważy się ją wypowiedzieć.
Skinęła głową. – Żegnam, Rick.
Kiedy wychodziła z gabinetu, czuła na sobie jego wzrok. Zamknęła drzwi i, oparta o
futrynę, westchnęła z ulgą. Zrobiła to! Zwolniła Ricka Parkera. Przeżyła rozmowę z nim.
Spodziewała się krwawej batalii, długiej wojny. I oto niemal rozczarowanie – wszystko
rozstrzygnęło się w ciągu kilku minut. Opłaciło się wiele lat studiów i pracy. Rick Parker
przestał być częścią jej życia i częścią firmy jej ojca.
Z windy wyszła uśmiechnięta sekretarka Ricka. Betty pracowała w firmie od lat, a
sekretarką Ricka została wraz z jego przybyciem.
– Dzień dobry, Lesso – powitała ją wesoło.
Lessę ogarnęło poczucie winy. W przeciwieństwie do Ricka Betty była miła i
dobroduszna. Z przyczyn, których Lessa nie zdołała zgłębić, była również oddana swojemu
szefowi. Z pewnością zmartwi ją wiadomość, że Rick przestaje tu pracować.
– Co tutaj robisz o tak późnej porze? – zagadnęła Lessa.
– Rick potrzebował pilnie pewnych dokumentów. Cóż, niektórzy lekceważą fakt, że
święta za pasem. Zrobiłam dopiero połowę zakupów. A ty już coś kupiłaś?
Lessa uporała się szybko z przygotowaniami do świąt tylko dlatego, że na liście osób do
obdarowania prezentami miała zaledwie jedną osobę – ciotkę, prawie osiemdziesięcioletnią
staruszkę. Była ona właściwie cioteczną babką Lessy, jedyną żyjącą krewną i najlepszą
przyjaciółką. Lessa zawsze utrzymywała z nią bliski kontakt, a po śmierci ojca ich więzi
jeszcze się zacieśniły. Ciotka objęła nad nią opiekę. Po latach, kiedy już poważnie zapadła na
zdrowiu, Lessa odwdzięczyła się za jej dobroć. Sprowadziła ją do siebie, do Nowego Jorku, i
zaopiekowała się nią. Chociaż stan starszej pani poprawił się na tyle, że mogła wrócić na
Florydę, dała Lessie do zrozumienia, że wolałaby zostać u niej. Lessa też tego chciała. Po
latach samotnej egzystencji przyjemnie było mieć kogoś do towarzystwa.
– Tak, zamknęłam temat zakupów – odpowiedziała sekretarce.
– Szczęściara. Jak ha to znalazłaś czas? Przecież siedzisz w pracy dwadzieścia cztery
godziny na dobę!
– Przez internet.
– Aha. Ja jednak wolę tradycyjne metody. Uwielbiam łażenie po sklepach przed Bożym
Narodzeniem. W powietrzu czuje się podekscytowanie, prawda?
– Owszem. – Lessa nagle się zorientowała, że wciąż stoi oparta o drzwi Ricka, blokując
Berty wejście. Odsunęła się i wzięła ją za rękę. – Chcę, żebyś wiedziała, że bez względu na
to, co się stanie z Rickiem, nie musisz się o nic martwić.
Zamierzała się zająć losem „osieroconej” sekretarki. Jej plan przewidywał pozbycie się
jedynie Ricka. Zostawiła zaskoczoną kobietę na korytarzu i ruszyła do windy.
Kiedy drzwi kabiny zamykały się, zdążyła zobaczyć Ricka na progu gabinetu. Nie
wyglądał na człowieka, który właśnie stracił pracę. Patrzył na nią z litością. Z żalem.
Dlaczego jednak miałoby mu być przykro z jej powodu?
– Jakoś dziwnie się zachowywała – stwierdziła Betty, wkraczając do gabinetu szefa. –
Zastanawiam się, co znaczyły jej ostatnie słowa.
Rick zerknął na plik akt w jej rękach.
– To dokumenty, o które prosiłem? Kiwnęła głową i podała mu papiery.
– Powiedziała, że bez względu na to, co się z tobą stanie, nie muszę się o nic martwić.
Wiesz, co miała na myśli?
– Właśnie zostałem zwolniony – odparł zdawkowym tonem, wertując dokumenty.
– Co? – krzyknęła zaskoczona. – Niemożliwe!
– Alessandra zdecydowała, że jest gotowa przejąć Lawrence Enterprises.
– To śmieszne! Jest za młoda.
– Jest w tym samym wieku co jej ojciec, kiedy zakładał firmę.
– Ale to ty jesteś filarem tej firmy! Gdyby nie twoje działania, akcje straciłyby wartość.
– Ona chyba nie zdaje sobie z tego sprawy. Uważa, że jest właściwym człowiekiem na
właściwym miejscu. To była firma jej ojca, więc Alessandra czuje, że ma wobec niej
zobowiązania.
Zaszokowana Berty opadła na fotel. Rick wykorzystał chwilę ciszy na pospieszne
zapoznanie się z dokumentami. Miał przed sobą listę wszystkich firm, które nabyły udziały w
Lawrence Enterprises w minionych dwóch tygodniach. Błędy Alessandry w zarządzaniu
firmą znacząco obniżyły wartość akcji. Od miesięcy krążyły plotki o napiętych relacjach
Parkera z prezesem zarządu. Znawcy branży wiedzieli, że odejście Ricka uczyni z firmy
wymarzony cel do przejęcia. Z danych, które trzymał w dłoni, wynikało, że kilka ambitnych
sępów już się szykowało do pochwycenia zdobyczy.
Kiedy patrzył na listę kupców akcji, od razu rzuciło mu się w oczy kilka szczegółów.
Wszystkie te spółki należały do Sabriny Vickers, kobiety, z którą kiedyś się umawiał na
randki. Sabrina była właścicielką wielu rozmaitych firm – każdej pod innym nazwiskiem. Nie
życzyła sobie, aby ktokolwiek odkrył jej zamiary. A wyglądało na to, że planowała wrogie
przejęcie Lawrence Enterprises.
Nie wątpił, że Alessandra przejrzała te same dane, szukając oznak podobnego zagrożenia.
Nie miała jednak szans na ustalenie prawdy.
– Podejrzewam, że będę następna do odstrzału? – odezwała się Betty ledwie słyszalnym
głosem.
– Przecież przed chwilą kazała ci się o nic nie martwić – przypomniał.
– Nie martwić się? Mam dwoje dzieci na studiach. Przepracowałam tutaj trzydzieści lat.
Nie umiem sobie wyobrazić szukania innej pracy. – Wzięła głęboki oddech. – Do świąt tylko
dwa tygodnie, a ona zwalnia ludzi. Tak się nie robi! Będziesz z nią walczył, prawda, Rick?
– Alessandra Lawrence nikogo więcej nie odstrzeli. Uwierz mi. Ledwo jej się udało
doprowadzić do mojego zwolnienia.
Rick był ekspertem w rozpracowywaniu swoich przeciwników. Słyszał wahanie w głosie
Lessy, widział niepokój w jej oczach. W końcu miała na tyle rozsądku, by poczuć strach.
– Rick – Betty pochyliła się nad biurkiem – co teraz zrobisz?
Spojrzał sekretarce prosto w oczy.
– Absolutnie nic. Skoro panna Lawrence chce mieć firmę, dostanie ją.
– Ale powiedziałeś, zdaje się, że nie mam się o co martwić? Wszyscy dobrze wiemy, co
się stanie, jeśli Lessa przejmie stery. Kurs akcji spada na łeb na szyję, już odkąd została
prezesem zarządu.
– Alessandra zapewne uważa, że teraz rozwinie skrzydła, swoje i firmy.
– Zanim zrozumie, co wyprawia, po firmie nie zostanie śladu. – Betty potrząsnęła głową.
– I pomyśleć, że znam ją do dziecka. Pamiętam, jak ojciec przyprowadzał ją do pracy. Był z
niej bardzo dumny. Świetnie grała w tenisa, pamiętasz?
– Niezbyt.
– Wygrała mistrzostwa akademickie i mnóstwo innych zawodów. Nawet parę razy
telewizja transmitowała mecze z jej uczestnictwem. Wszyscy myśleliśmy, że zajmie się
tenisem zawodowo. Miła dziewczyna, zawsze spokojna i grzeczna. Wtedy durzyła się w tobie
na zabój. Wałęsała się wciąż w okolicach barku z wodą źródlaną, koło twojego gabinetu. Nie
pamiętasz?
– Coś ci się pomyliło, Betty.
Zachował jedynie bardzo mgliste wspomnienia z dziewczęcych czasów córki Howarda
Lawrence’a. Dzisiejsza Alessandra była piękną kobietą, o długich, kręconych rudych włosach
i błyszczących zielonych oczach. Pamiętał, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy po kilkuletniej
przerwie. Nie miał pojęcia, kim jest, ale wydała mu się niezwykle atrakcyjna. Ubrana była
dość konserwatywnie, w dopasowany zielony kostium podkreślający wiotką sylwetkę.
Zauroczenie minęło, gdy odkrył, że nieoczekiwany gość w biurze to panna Lawrence. Nawet
gdyby nie była najbardziej nieznośną kobietą, jaką kiedykolwiek spotkał, nigdy by sobie nie
pozwolił na romans z najważniejszym akcjonariuszem firmy.
– Kto by pomyślał, że wróci i wszystkich nas zniszczy? – Betty kręciła głową z
niedowierzaniem.
– Nie przesadzajmy. Bitwa jeszcze się nie skończyła. Właściwie dopiero się zaczęła. –
Odsłonił zęby w uśmiechu. – Bierz teczkę. Na razie przeniesiemy centrum dowodzenia do
Zgłoś jeśli naruszono regulamin