Kot ktory_. #16 Kot, ktory przyszedl na sniadanie - BRAUN LILIAN JACKSON.txt

(382 KB) Pobierz
BRAUN LILIAN JACKSON





Kot ktory... #16 Kot, ktoryprzyszedl na sniadanie





LILIAN JACKSON BRAUN





tom 16.

Kot ktory, przyszedl na sniadanie



Przelozyla Monika Gajdzinska





Tytul oryginalny serii: The Cat Who... series!Tytul oryginalu: The Cat Who Came To Breakfast

Tlumaczenie z oryginalu: Monika Gajdzinska

Projekt okladki: Aleksandra Mikulska

Korekta: Maciej Korbasinski

Sklad: Elipsa Sp. z o.o.

Copyright (C) 1966 by Lilian Jackson Braun

Copyright (C) for this edition by Elipsa Sp. z o.o. All rights reserved

ISBN 978-83-61226-56-7

Elipsa Sp. z o.o.

01 -673 Warszawa, ul. Podlesna 37

tel./fax +48 (22) 833 38 22

Printed in EU





INFORMACJE (022) 624 16 07

(od pn. do pt. w godz.

9.00-17.00)





Rozdzial pierwszy





Byl czerwcowy weekend - krysztalowa pogoda, idealna na rejs. Maly jacht kabinowy ze swiezo namalowana nazwa "Para Szostek" sunal po jeziorze z umiarkowana predkoscia. Na rufie lezaly stosy bagazy: walizki, pudla kartonowe, brytfanna z oberwanymi uchwytami oraz mala druciana klatka przykryta marynarka.-Cos cicho siedza! - zauwazyl pilot, przekrzykujac warkot silnika.

Pasazer, mezczyzna z sumiastym wasem, odkrzyknal:

-Lubia kolysanie!

-Tak. I zapach jeziora!

-Ile potrzeba czasu, zeby doplynac na drugi brzeg?

-Promem jakies pol godziny! Plyniemy wolniej, zeby nie nabawily sie choroby morskiej!

Mezczyzna uniosl nieznacznie rekaw marynarki i zajrzal ukradkiem do klatki.

-Nic im nie jest!

Sternik wyciagnal reke w strone cienkiej ciemnej linii na horyzoncie i obwiescil gromko:

-A oto cel naszej podrozy. Ahoj, Wyspo Sniadaniowa!

-Miauu! - rozlegl sie przenikliwy baryton spod marynarki.

-To Koko! - wyjasnil pasazer. - Rozumie slowo "sniadanie"!

-D-d-dall! - zawtorowal mu wysoki sopran.

-A to Yum Yum! Sa glodne!

Lodz przyspieszyla. Dla nich wszystkich byla to wyprawa do innego swiata.

Wyspa Sniadaniowa, polozona w odleglosci kilkunastu mil od wybrzeza Moose County, nie byla zaznaczona na mapach nawigacyjnych. Jasny punkt w ksztalcie gruszki - szeroki na poludniowym krancu i wydluzony na polnocnym - zawdzieczal swoja pierwotna nazwe Pear Island dziewietnastowiecznemu kartografowi. Wyspa nosila rowniez inne przydomki, raczej nienadajace sie do druku, obdarzali ja nimi bowiem kapitanowie, ktorzy tracili swoje statki i ich ladunki na zdradliwych skalach wyrastajacych u zwezonego konca gruszki.

Bardziej goscinne bylo wybrzeze poludniowe. Przyplywali tu bladym switem rybacy z ladu. Wyciagali lodzie na piach i przyrzadzali na sniadanie to, co udalo im sie zlowic. Nikt juz nie pamietal, kiedy wyspa otrzymala te pieszczotliwa nazwe, z pewnoscia jednak bylo to dlugo przed nastaniem raju ekonomicznego zwanego rozwojem turystyki.

Moose County, lezace czterysta mil na polnoc od reszty swiata, zostalo niedawno odkryte przez urlopowiczow. Jego popularnosc rosla stopniowo dzieki poczcie pantoflowej. Wyspa Sniadaniowa rozkwitla nagle z ziarna zasianego przez pewnego agenta handlu nieruchomosci. Akcje reklamowa pielegnowala troskliwie pewna instytucja finansowa, a podlewala szczodrze prasa.

Dwa dni przed wyplynieciem "Pary Szostek" rozkwit Wyspy Sniadaniowej byl tematem dyskusji, jaka toczyla sie na ladzie w restauracji "Old Stone Mill". Siedzialy tam przy obiedzie dwie pary.

-Wypijmy za kurort na Pear Island - wzniosl toast Arch Riker, wydawca gazety lokalnej. - To najlepsza rzecz, jaka mogla sie przydarzyc Moose County.

-Nie moge sie doczekac, kiedy ja zobacze - wtracila Polly Duncan, kierowniczka biblioteki publicznej w Pickax.

-Wybierzmy sie tam cala czworka na weekend. Mozemy sie zatrzymac w jakims pensjonacie - zaproponowala Mildred Riker.

Czwarty uczestnik kolacji siedzial w milczeniu i podkrecal bujnego wasa.

-Co ty na to, Qwill? - zapytal Riker. - Wypijesz za to?

-Nie! - oswiadczyl Jim Qwilleran. - Nie podobaja mi sie nowe porzadki na Wyspie Sniadaniowej; nie widze powodu, by zmieniac jej nazwe. I nie mam ochoty jej ogladac!

-Coz - baknela zaskoczona Polly.

-No wiesz! - zaprotestowala Mildred.

Obaj mezczyzni przyjaznili sie od dawna. Pracowali dawniej jako reporterzy na Nizinach, jak mieszkancy Moose County nazywali wielkie metropolie Stanow Zjednoczonych. Obecnie Riker spelnial swoje marzenie o tym, by wydawac gazete lokalna, a Qwilleran, ktory odziedziczyl spora sume pieniedzy, wiodl wygodne zycie kawalera w Pickax City (trzy tysiace mieszkancow). Prowadzil kolumne w "Moose County cos tam". Mimo opadajacego szpakowatego wasa oraz melancholii saczacej sie spod ciezkich powiek Jim odnalazl tu spokoj i ukojenie dla swojego wieku sredniego. Spacerowal, jezdzil na rowerze i oddychal swiezym wiejskim powietrzem. Poznal nowych ludzi i mierzyl sie z nowymi wyzwaniami. Laczyl go satysfakcjonujacy zwiazek z Polly Duncan. Mieszkal w atrakcyjnie przystosowanym do jego potrzeb skladzie, w ktorym ongis przechowywano jablka. Na co dzien dzielil zycie z dwoma syjamskimi kotami.

-Pozwolcie mi wyjasnic - ciagnal - dlaczego sprzeciwiam sie powstawaniu kurortu Pear Island. Kiedy przyjechalem tu z pierwsza wizyta, rybacy zabrali mnie na wyspe. Zacumowalismy przy drewnianym molo. Panowala tam absolutna cisza, ktora przerywaly jedynie krzyki mew i plusk wody. Raz po raz wyskakiwala w gore ryba. Boze! Jakiz tam panowal spokoj! Zadnych samochodow, asfaltu, slupow telegraficznych ani ludzi. Jedyne zabudowania stanowily opuszczone szalasy na skraju lasu. - Tu przerwal, aby sprawdzic, jaki efekt jego przemowa wywarla na sluchaczach. - I coz teraz widzimy na samotnych brzegach wyspy? Trzypietrowy hotel i przystan dla piecdziesieciu lodzi motorowych, pizzerie, studio, w ktorym produkuje sie koszulki z napisami, i dwa sklepy z tandeta.

-Skad wiesz, ze tak jest? - zaatakowal Riker. - Nie widziales, jak wyglada kurort, wiec po co mowisz o tandecie?

-Czytam doniesienia prasowe. To wystarczylo, zeby mnie zniechecic.

-Gdybys bral udzial w konferencjach, mialbys bardziej wiarygodne informacje - Riker mial rumiane policzki i okragla figure wydawcy, ktory zbyt czesto chadzal na konferencje dla prasy polaczone z poczestunkiem.

-Gdybym jadal lunch za darmo - odgryzl sie Qwilleran - musialbym wypisywac same bzdury, zeby im sie odwdzieczyc... - Nie, Arch. Wystarczy, ze poswieciles im wstepniak, artykul na pierwszej stronie i zamiesciles trzy zdjecia!

Nowa zona wydawcy, Mildred, uznala, ze czas cos powiedziec.

-Qwill, bylam na spotkaniu dla prasy z Archiem. Oboje uznalismy, ze przedsiebiorstwo XYZ urzadzilo hotel ze smakiem. Ma stylowy wystroj i doskonale komponuje sie z otoczeniem. Po obu stronach znajduja sie sklepy - takze w stylu ludowym - a wszystkie oznakowania doskonale pasuja do otoczenia. - Byla to wielka pochwala z ust kogos, kto uczyl plastyki w szkole publicznej. - Przyznaje jednak, ze wionie tam tandeta.

-I konmi - wtracil jej maz. - Mocna mieszanka zapachowa, mozecie mi wierzyc! Na wyspie obowiazuje zakaz uzywania pojazdow motorowych. Goscie poruszaja sie dorozkami, rowerami albo chodza piechota.

-Mozecie sobie wyobrazic, jak wyglada korek na takiej malej wyspie pelnej rowerow, pieszych i dorozek? - spytal Qwilleran zaczepnie.

Polly Duncan polozyla miekko dlon na jego ramieniu.

-Qwill, skarbie, czy twoje negatywne nastawienie wyplywa z poczucia winy? Jesli tak, to odpedz te mysli.

Qwilleran drgnal. Polly miala dobre intencje, ale jej uwaga go zabolala. To przeciez z jego pieniedzy, do pewnego stopnia, finansowano rozwoj wyspy. Po tym, jak odziedziczyl wielki majatek Klingenschoenow w Moose County, Jim zalozyl fundacje ich imienia, ktorej zadaniem bylo rozdysponowanie milionow dolarow na korzysc miejscowej spolecznosci. Posuniecie to mialo uwolnic Qwillerana od odpowiedzialnosci zwiazanej z zarzadzaniem spadkiem. Fundacja wprowadzala wiele zmian, ale on kwestionowal czesc z nich.

Tymczasem Polly ciagnela z nieklamanym entuzjazmem:

-Pomysl, jak wiele Fundacja K zrobila dla szkol, opieki zdrowotnej i pismiennictwa! Gdyby nie wsparcie fundacji, nie mielibysmy porzadnej gazety i nie moglibysmy zaplanowac otwarcia college'u!

-Hotel "Pear Island" oferuje zatrudnienie dla trzystu osob - dodal Riker. - Powstanie wiele stanowisk pracy dla mlodziezy, ktora dorabia sobie w czasie wakacji. Podkreslilismy to w artykule wstepnym. Naplyw turystow przyniesie miliony dolarow na zasilenie lokalnej gospodarki. Na konferencji prasowej spotkalem wydawce "Lockmaster Ledger". Powiedzial mi, ze mieszkancy jego okregu strasznie nam zazdroszcza. Ich zdaniem wyspa jest kopalnia zlota. XYZ naleza sie brawa za realizacje tego herkulesowego przedsiewziecia. Wszystko musialo zostac przewiezione na barkach: materialy budowlane, ciezkie narzedzia i maszyny, meble! Poradzili sobie doskonale!

Wasaty mezczyzna prychnal ze zniecierpliwieniem.

-Czemu tak sie zzymasz, Qwill? Czyz fundacja nie jest instytucja charytatywna? Czy nie jest zobowiazana do dzialania na rzecz spolecznosci?

Qwilleran niespokojnie poprawil sie na krzesle.

-Nie ingerowalem w dzialalnosc tej instytucji, poniewaz nie znam sie na interesach ani na finansach. Zreszta nie zajmuje mnie to w najmniejszym stopniu. Gdybym jednak mial wtracic swoje zdanie, dyrektorzy powinni polaczyc kwestie korzysci ekonomicznych z troska o srodowisko. Coraz bardziej niepokoi mnie przyszlosc naszej planety.

-Coz, w tej kwestii przyznaje ci racje - westchnal Riker. - Wypijmy za swiadomosc ekologiczna! - zawolal jowialnie, machajac pusta szklanka w strone wysokiego kelnera, ktory krazyl w poblizu ich stolika. Derek Cuttlebrink najwyrazniej przysluchiwal sie rozmowie. - Jeszcze szkocka, Derek.

-Ja juz dziekuje - powiedziala Mildred.

Polly wciaz saczyla swoj kieliszek sherry.

Qwilleran potrzasnal glowa. Oproznil juz dwie szklanki miejscowej w...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin