Allbeury Ted - Wszystkie nasze jutra.pdf
(
1394 KB
)
Pobierz
TED ALLBEURY
Wszystkie nasze jutra
(Przełożył Piotr Jankowski)
Tę książkę dedykuję Alewyn Birck
Niewielu ludzi potrafi odczuwać szczęście, jeśli nie mogą jednocześnie nienawidzić jakiejś innej osoby,
narodu lub wiary.
B. Russel
Brytyjscy komuniści powinni, jeśli to konieczne, uciec się do wszelkich możliwych wybiegów, sztuczek,
intryg, zatajania prawdy i środków nielegalnych, by przeniknąć do związków zawodowych i w nich pozostać.
Powinni nauczyć się wspierać swymi głosami przywódców Labour Party tak jak sznur wspiera wisielca.
Lenin
ROZDZIAŁ I
Długa ostroga wiązów biegła zboczem łąki, rozciągając się od południo-
wo-wschodniego krańca lasu niemal aż do mostu prowadzącego do farmy. Bladożółte słońce
wczesnego marcowego poranka rzucało długie cienie przed stadem, które powoli przechodziło
mostem na łąkę po drugiej stronie rzeczki. Trawę pokrywała siwa warstwa szronu i w mroźnym
powietrzu parowały oddechy dwóch pędzących stado mężczyzn.
Dwaj Niemcy stojący przy skraju lasu naciągnęli na twarze wełniane szaliki. Obser-
wowali poruszenia krów i parobków. Gdy zwierzęta zbliżyły się do krawędzi lasu, wyższy z
pasterzy wyprzedził czoło stada. Po pięciu minutach był już w lesie, posuwając się zgodnie ze
znakami namalowanymi białą farbą na pniach drzew.
Gdy dotarł do Niemców powiedział:
- Dobry dien’.
Wyższy z nich wyciągnął rękę.
- ‘Tag.
Godzinę później znajdowali się już w dużym domu na przedmieściach Brunszwiku.
Służył on jako skrzynka kontaktowa BFV, wywiadu zachodnioniemieckiego. Po dalszych
pięciu godzinach, gdy mężczyzna wykąpał się i zaczął składać raport, jeden ze słuchających go
wyszedł z pokoju i zadzwonił pod zastrzeżony numer w Bonn.
Przed wieczorem już sześciu mężczyzn wypytywało przybysza. Nie agresywnie, ale
dokładnie, wręcz drobiazgowo. Cechowała ich spokojna pewność ludzi wiedzących, że ich
czas i wysiłek nie będzie zmarnowany.
Człowiek, którego badali, był majorem KGB, oficerem łącznikowym pomiędzy KGB i
radzieckim wywiadem wojskowym - GRU. Skontaktował się z nimi cztery miesiące wcześniej.
Teraz był już po wszystkich badaniach sprawdzających możliwość ewentualnej zdrady. Usta-
lono jego motywacje, zakres posiadanych informacji, pytano, jakiego żąda wynagrodzenia.
Niezbyt chętnie wówczas ujawniał, czym się kieruje, i nie posunął się poza stwierdzenie, że to,
co chce powiedzieć, ma niezwykłą wagę.
Oczywiście wiedzieli już o nim co nieco i mieli świadomość, że jeśli tylko zechce, może
rzeczywiście dostarczyć informacji o wielkiej wadze. Jeśliby jednak uzyskał ich akceptację
zbyt tanim kosztem, ryzykowali wiele. Mógł być wtyczką KGB. Mógł okazać się płotką, usi-
łującą zdobyć mieszkanie i pensję w zamian za rutynowe materiały, a takich mieli już z pół
tuzina. Było w nim jednak coś, co w końcu skłoniło ich do podjęcia tego ryzyka. Przejęli go 5
mil na południe od Helmsted.
Sekcja fotograficzna powiększyła już mikrofilm, który Rosjanin przeniósł ukryty w
górnej, sztucznej szczęce. Sama tylko zawartość mikrofilmu usprawiedliwiała ich decyzję. Ale
to był dopiero początek. Rozmawiał z nimi teraz otwarcie, odpowiadał na wszystkie pytania, a
jego motywy stały się jasne. Po prostu bał się tego, co miało się stać. Oni zresztą też się bali.
Scenariusz, jaki przedstawił, znali od dawna. Jednak nigdy nic podobnego się nie działo i sto-
pniowo stawał się on coraz mniej prawdopodobny.
Jeden z przesłuchujących wrócił nocą do Bonn. Drugi wieczornym samolotem poleciał
do Berlina. W Tegel czekała na niego dziewczyna, Francuzka. Wypili razem kawę w restauracji
na lotnisku. Zwykłą, brązową kopertę zwinął tak, żeby mieściła się do jej torebki. Nie miała
pojęcia, jakie informacje zawiera ta koperta; w południe następnego dnia przekazała ją pew-
nemu mężczyźnie w mieszkaniu nad sklepem rybnym przy rue Monge w Paryżu.
Fakty, o których poinformował Niemców zbiegły oficer, ich wzajemne usytuowanie w
czasie prawdopodobnie pozwoliłyby siłom NATO lub ONZ zapobiec przeistoczeniu się
agresywnego planu w krwawą rzeczywistość. Zamiast tego stały się jednak katalizatorem,
który połączył się ze stuleciami rywalizacji i nienawiści między Anglią i Francją. Sięgały one
od czasów bitwy pod Agincourt, poprzez rok 1066, aż do dzisiejszych sprzeczek farmerów o
jabłka Golden Delicious, czy import kurcząt i indyków. To odwieczne, podszyte nienawiścią
współzawodnictwo posłużyło za wymówkę słabemu, lecz bezwzględnemu i ambitnemu poli-
tykowi, który zamienił potencjalnie groźny incydent w nieuniknioną katastrofę. Katastrofę,
która miała wpłynąć na życie milionów ludzi.
ROZDZIAŁ II
Pułkownik Harry Andrews skinął szorstko głową, dziękując sierżantowi, który postawił
przed nim na stole drinka. Gdy skończył powolne kartkowanie programów telewizyjnych w
“Radio-Timesie” i “TV-Timesie”, rzucił oba pisma na siedzenie najbliższego fotela. Sięgnął po
szklankę, przytrzymał ją pod światło, a potem ostrożnie upił łyk napoju. Jak dotąd zauważył
tylko dwa niebezpieczne punkty.
Pułkownik Andrews sprawdzał zapowiedzi teatru telewizji, gdy tylko zanosiło się na to,
że spędzi większość tygodnia w domu. Nie interesowały go sztuki - wprost przeciwnie. Nie-
nawidził teatru, czy to na scenie, czy w życiu. Ta nienawiść obejmowała dramaturgów, akto-
rów, a w szczególności aktorki, a także wszystkich tych pieczeniarzy, którzy na teatrze -
wszystko jedno w jakiej postaci - zarabiali pieniądze. Zaś najbardziej ze wszystkiego niena-
widził swej żony. Nie miała ona żadnych powiązań ze sceną; jednak wpływ, jaki teatr na nią
wywierał, był właśnie przyczyną tej nienawiści.
Niedzielny film na kanale BBC-1 opowiadał o stopniowym upadku pięknej niegdyś
kobiety, gwiazdy Hollywoodu, którą opuścili wszyscy przyjaciele, mąż i kochankowie, gdy w
końcu roztrwoniła majątek, a jej piękne ciało przestało budzić pożądanie. Przez pięć dni Paula
będzie odgrywała w domu tę rolę i łzy będą pojawiać się w jej oczach, gdy tylko zacznie po-
wtarzać banalne, pełne wyrzutu kwestie z filmu. Paula Andrews natychmiast utożsamiała się z
każdą zgnębioną, boleśnie doświadczoną kobietą, począwszy od Delilah, a skończywszy na
sponiewieranych żonach Evina Pizzeya. Nie każdy, kto mając 17 lat jest tak piękny, że aż dech
zapiera, musi w końcu wpadać w ciężką nerwicę, ale jeśli chce się na nerwicy budować karierę,
to na pewno bycie tak pięknym może w tym dopomóc. A jeśli jeszcze uroda łączy się z wro-
dzonym talentem aktorskim i żywą, choć wykoślawioną wyobraźnią z rodzaju takich, na jakich
bazują wszyscy psychopatyczni kłamcy - wówczas ktoś taki potrafi nieźle się bawić, zmie-
niając życie swych najbliższych i najdroższych w istne piekło.
Wiedział, że będzie odgrywała upadłą gwiazdę tylko przez pięć dni, bo już w piątek
zobaczy Laureen Bascal i Humphrey’a Bogarta w “To Have and Have Not”. W dziesięć minut
zmieni się w dowcipkującą, światową kobietę, niewprawnie popalającą papierosa i z pod wpół
przymkniętych powiek posyłającą mu spojrzenia pełne pogardy dla jego słabości. A może to
była raczej Bette Davis w “Scapegoot”?
Harry Andrews traktował czytanie “Radio-Timesa” tak jak któraś z jego grup specjal-
nych SAS traktowałaby rutynowe rozpoznanie. Jak mawiano w wojsku - “Czas spędzony na
rozpoznaniu nigdy nie idzie na marne”, albo “W porę ostrzeżony, w porę uzbrojony” i temu
podobne.
Pułkownik z łatwością dawał sobie radę z manią żony. Miał z tym do czynienia od 15
lat, a pułkownikiem SAS nie zostałby nikt, kto bawi się w drobiazgi. Dawno już wyczerpał spis
tego, co był w stanie zrobić, żeby uczynić znośniejszym stan Pauli i swoją sytuację. Był u kilku
internistów, u czterech psychiatrów, próbował intensywnego seksu, paternalizmu, aż w końcu
doszedł do wniosku, że najlepiej będzie po prostu nie zwracać na to uwagi. Obserwował, jak
psychiatrzy i inni specjaliści próbują najróżniejszych terapii. Nigdy nie przyznawali się do
porażki. Ale zawsze przegrywali. Ona po prostu miała psychopatyczną osobowość; zawsze
będzie kłamać, zawsze będzie nieobliczalna, a jej przeprosiny i skrucha nieodmiennie będą
fałszywe. To jemu tak powiedzieli, nie jej. Była zbyt piękna na to, by jej uświadamiać
wszystkie te paskudne fakty. A gdy już ją skreślili z listy, mogli zacząć pakować się do jej
Plik z chomika:
epaco
Inne pliki z tego folderu:
Allbeury Ted - Wszystkie nasze jutra.pdf
(1394 KB)
Inne foldery tego chomika:
Abelar Taisha
Abelard Peter
Abrahamowicz Zygmunt
Abram Martin
Abramow Aleksander i Siergiej
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin