Connie Willis
W "Rialto"
(At the Rialto)
Z "NF" 4/94
NEBULA 1989
Dyscyplina umysłowa była wstępnym warunkiem zrozumienia
fizyki newtonowskiej. Zastanawiam się, czy nie jest
przeszkodą przy zrozumieniu fizyki kwantowej.
(wyjątek z wystąpienia dra Gedankena
na Międzynarodowym Kongresie Fizyki
Kwantowej w Hollywood, Kalifornia)
Do Hollywood dotarłam o pierwszej trzydzieści. Zaczęłam
od zameldowania się w "Rialto".
- Przykro mi, ale nie mamy żadnych wolnych pokoi -
powiedziała dziewczyna za kontuarem recepcji. - Wszystko
zostało zarezerwowane dla czegoś tam naukowego.
- Ja jestem z tego czegoś właśnie - odparłam. - Doktor Ruth
Baringer. Zarezerwowałam podwójny pokój.
- Na dodatek mamy jeszcze grupę republikanów i jakichś
ludzi z Finlandii. Kiedy zaczynałam tu pracować, powiedzieli
mi, że spotkam ludzi filmu, ale jak na razie był tylko jeden
facet, który grał przyjaciela innego faceta w filmie, który
niedawno widziałam. Pani nie jest z branży filmowej, prawda?
- Nie - potwierdziłam. - Jestem z tymi naukowcami. Dr
Ruth Baringer.
- Ja nazywam się Tiffany - powiedziała dziewczyna. - W
zasadzie wcale nie jestem recepcjonistką. Po prostu pracuję
tutaj, żeby zapłacić za transcendentalne lekcje postawy. Tak
naprawdę jestem modelką/aktorką.
- Ja specjalizuję się w fizyce kwantowej - powiedziałam,
próbując powrócić do zasadniczego tematu. - Nazywam się Ruth
Baringer.
Przez jakąś minutę zmagała się z komputerem.
- Nie widzę rezerwacji na pani nazwisko.
- Może znajdzie pani na dr Mendoza. To z nią mam dzielić
pokój.
Wróciła do komputera.
- Dla niej również nie widzę rezerwacji. Może wolałaby
pani hotel "Disneyland". Wiele osób myli go z naszym.
- Chcę mieszkać w "Rialto" - powiedziałam, grzebiąc w
torbie w poszukiwaniu notesu. - Mam numer potwierdzenia
rezerwacji. W37420.
Wystukała go na klawiaturze komputera.
- Czy pani jest drem Gedankenem? - zapytała.
- Przepraszam - wtrącił się jakiś starszy mężczyzna.
- Zaraz się panem zajmę - rzuciła mu Tiffany. - Na jak
długo planuje pani swój pobyt, dr Gedanken? - zwróciła się
do mnie.
- Przepraszam - w głosie mężczyzny zabrzmiała rozpaczliwa
nuta. Miał rozwianą szopę siwych włosów i oszołomione
spojrzenie, jakby przeżył przed chwilą coś przerażającego.
Albo starał się zameldować w "Rialto".
Na nogach nie miał skarpetek. Zastanawiałam się, czy on
nie jest przypadkiem doktorem Gedankenem. Dr Gedanken był
głównym powodem, dla którego zdecydowałam się przyjechać na
tę konferencję. W poprzednim roku opuściłam jego wykład na
temat falowo/cząsteczkowej dualności, ale przeczytałam go
potem w "ICQP Journal" i zdawał się mieć naprawdę ręce i nogi,
czego raczej nie można powiedzieć o większości wywodów na
temat teorii kwantów. W tym roku dr Gedanken został
zaproszony, by wygłosić wykład i tym razem byłam zdecydowana
go usłyszeć.
Ten człowiek nie był jednak doktorem Gedankenem.
- Nazywam się dr Whedbee - powiedział starszy pan. -
Przydzieliła mi pani niewłaściwy pokój.
- Wszystkie nasze pokoje wyglądają bardzo podobnie -
odparła Tiffany. - Różnią się tylko liczbą łóżek i
wyposażeniem.
- Ale mój ma na dodatek osobę w środku! - wykrzyknął
wzburzony. - Dr Sleeth. Z teksańskiego uniwersytetu w
Austin. Gdy wszedłem właśnie się przebierała. - Kiedy to
mówił jego włosy wydały się jeszcze bardziej potargane niż
uprzednio. - Myślała, że jestem mordercą kobiet.
- A pańskie nazwisko brzmi dr Whedbee? - zapytała
Tiffany, znowu zabawiając się komputerem. - Nie widzę tu
pańskiej rezerwacji.
Dr Whedbee rozpłakał się. Tiffany wyciągnęła papierowy
ręcznik i przetarła blat recepcji, po czym zwróciła się do
mnie.
- Czym mogę pani służyć? - zapytała.
Czwartek, 19:30-21:00 Ceremonia rozpoczęcia. Dr Halvard
Onoffrio z Uniwersytetu Maryland w College Park. Temat:
"Wątpliwości wokół Zasady Nieoznaczoności Heisenberga". Sala
balowa.
Pokój otrzymałam wreszcie o piątej, dopiero jak inna
recepcjonistka zmieniła Tiffany . Do tego czasu siedziałam w
holu z doktorem Whedbeem. Wysłuchiwaliśmy narzekań Abeya
Fieldsa na Hollywood.
- Cóż jest złego w takim Racine? - pytał. - Dlaczego
zawsze musimy jeździć do egzotycznych miejsc w rodzaju
Hollywood? A St. Louis w zeszłym roku nie było wcale lepsze.
Ludzie z Instytutu Henri Poincare'a ciągle chodzili oglądać
łuk i stadion Buscha.
- Skoro mówimy o St. Louis - wtrąciła dr Takumi - czy
widziałaś już Davida?
- Nie - odparłam.
- Naprawdę? - zdziwiła się. - Podczas zeszłorocznego
kongresu byliście nierozłączni. Te przejażdżki łodzią przy
księżycu...
- Co mamy dzisiaj w programie? - zapytałam Abeya.
- David niedawno tędy przechodził - Takumi nie dało się
tak łatwo odwieść od tematu. - Prosił, bym ci powiedziała, że
idzie pooglądać sobie gwiazdy.
- O tym właśnie mówię - wtrącił się Abey. - Przejażdżki
łodzią po rzece i gwiazdy filmowe. Co to ma wspólnego z
fizyką kwantową? Racine to odpowiednie miejsce na spotkanie
grupy fizyków. Nie jak to... to... Czy zdajesz sobie sprawę,
że nasz hotel stoi praktycznie naprzeciwko Chińskiego
Teatru Graumana? I Hollywood Boulevard, gdzie kręcą się te
wszystkie gangi. Jeśli złapią cię, gdy masz na sobie coś
czerwonego lub niebieskiego...- zamilkł. - Czy to jest dr
Gedanken? - zapytał wpatrując się w recepcję.
Odwróciłam się również w tym kierunku. Niewysoki, okrągły
mężczyzna z wąsikiem próbował się właśnie zameldować.
- Nie - odparłam. - To dr Onofrio.
- Ach tak - rzekł Abey, sprawdzając w programie
konferencji. - Przemawia dziś podczas uroczystości otwarcia.
Na temat zasady nieokreśloności Heisenberga. Wybierasz się?
- Nie jestem pewna - powiedziałam przekonana, że
potraktuje to jako żart, ale Abey nie roześmiał się.
- Muszę spotkać się z doktorem Gedankenem. Zdobył
pieniądze na nowe badania.
Zastanawiałam się, co też nowego planował dr Gedanken -
uwielbiałabym z nim pracować.
- Mam nadzieję, że przyjdzie na prowadzone przeze mnie
warsztaty, które zatytułowałem "Cudowny świat fizyki
kwantowej" - Abey nadal wpatrywał się w recepcję. Dr Onofrio
jakimś niesamowitym trafem otrzymał klucz i ruszył w stronę
wind. - Wydaje mi się, że jego projekt ma coś wspólnego ze
zrozumieniem teorii kwantów.
Cóż, to mnie dyskwalifikowało. Wcale nie rozumiałam
teorii kwantów. Niekiedy dręczyło mnie brzydkie
podejrzenie, iż nikt jej nie rozumie, w tym także Abey
Fields, tyle tylko, że również nikt nie miał zamiaru się z
tym zdradzać.
Chodzi mi o to, że elektron jest cząsteczką, lecz
zachowuje się jak fala. Z kolei neutron zachowuje się jak
dwie fale i interferuje z samym sobą (inaczej mówiąc jak
jedna z drugą), a człowiek nie może nic z tego porządnie
zmierzyć z powodu zasady nieoznaczoności Heisenberga. I na
tym jeszcze nie koniec kłopotów. Bo kiedy ustawisz komorę
Josephsona, by ustalić, jakie zasady rządzą elektronami, one
umykają na drugą stronę bariery równie mało zwracając uwagę
na fakt, że prędkość światła jest skończona, jak i że kot
Schrodingera nie jest ani żywy ani martwy, dopóki nie
otworzysz pudełka. A wszystko to ma mniej więcej tyle samo
sensu, co nazywanie mnie przez Tiffany doktorem Gedankenem.
Co przypomniało mi, że obiecałam zatelefonować do Darlene
i podać jej numer mojego pokoju. Nie miałam go jeszcze, ale
jeślibym zwlekała dłużej, mogłabym jej już nie zastać.
Miała polecieć do Denver wygłosić wykład na uniwersytecie, a
potem zjawić się w Hollywood jutro z rana. Przerwałam
Abeyowi w połowie wywodu na temat urody Racine w zimie i
poszłam zadzwonić.
- Nie mam jeszcze pokoju - powiedziałam, kiedy Darlene
odebrała telefon. - Czy mam ci zostawić wiadomość na
sekretarce, czy powiesz, gdzie cię szukać w Denver?
- To wszystko nieważne - powiedziała. - Czy widziałaś się
już z Davidem?
Żeby zilustrować koncepcję funkcji falowej, dr
Schrodinger wymyśla kota włożonego do pudełka z kawałkiem
uranu, butelką trującego gazu i z licznikem Geigera. Jeśli w
czasie eksperymentu jądro uranu ulegnie rozpadowi, uwolni
promieniowanie, które uruchomi licznik Geigera i rozbije
butelkę z gazem. Ponieważ na podstawie teorii kwantowej nie
można przewidzieć, czy jądro uranu ulegnie rozpadowi,
podczas gdy kot jest w pudełku, natomiast możliwe jest
obliczenie połowicznego czasu rozpadu uranu, kot nie jest
ani żywy ani martwy, dopóki nie otworzymy pudełka.
("Cudowny świat fizyki kwantowej", warsztaty dra
A. Fieldsa z Uniwersytetu Nebraska w Wahoo na corocznym
spotkaniu MKFK)
Zupełnie zapomniałam przestrzec Darlene przed Tiffany,
modelką/aktorką.
- Co masz na myśli mówiąc, że unikasz Davida? - Chyba już
po raz trzeci zapytała Darlene. - Dlaczego miałabyś robić
coś tak głupiego?
Ponieważ w St. Louis wylądowałam w księżycową noc w łodzi
na rzece i nie udało mi się już wrócić przed końcem
konferencji.
- Ponieważ chcę uczestniczyć w wykładach - powtórzyłam
trzeci raz - a nie chodzić po muzeum figur woskowych. Jestem
panią w średnim wieku.
- A David jest panem w średnim wieku i, na dodatek,
absolutnie czarującym. Prawdę mówiąc, może być ostatnim
czarującym mężczyzną we wszechświecie.
- Powaby zostawmy kwarkom - powiedziałam, odwieszając
słuchawkę i przez chwilę poczułam się zadowolona z siebie,
do momentu kiedy przypomniałam sobie, że nie powiedziałam
jej o Tiffany. Podeszłam do recepcji, mając nadzieję, że
sukces dra Onofrio zwiastuje jakąś zmianę.
- Czym mogę pani służyć? - zapytała Tiffany i w tym samym
momencie odwróciła się do mnie tyłem.
Po dobrej chwili zrezygnowałam i wróciłam do
czerwono-złotych sof.
- David był tutaj znowu - oznajmiła Takumi. - Prosił,
by ci powiedzieć, że idzie do muzeum figur woskowych.
- W Ricine nie ma muzeum figur woskowych - stwierdził
Abey.
- Co mamy dzisiaj w programie? - zapytałam.
- Koktajl o szóstej trzydzieści, potem ceremonia otwarcia
w sali balowej i jakieś seminaria. - Sprawdziłam tematy. W
programie była komora Josephsona. Elektrony w jakiś sposób
przedzierały się przez barierę izolującą, nawet gdy nie
miały niezbędnej energii. Może ja w jakiś sposób dostanę się
do pokoju bez meldowania.
- Gdyby konferencja odbywała się w Racine - rzekł Abey,
spoglądając na zegarek - już dawno otrzymalibyśmy pokoje, a
teraz szlibyśmy właśnie na kolację.
Dr Onofrio wyłonił się z windy. W ręku wciąż taszczył
bagaż. Podszedł do nas i opadł na sofę koło Abeya.
- Czy przydzielili ci pokój z na wpół nagą kobietą? -
zapytał dr Whedbee.
- Nie wiem - powiedział dr Onofrio. - Nie mogłem go
znaleźć. - Popatrzył smętnie na klucz. - Dali mi 1282, ale
numery kończą się na siedemdziesięciu pięciu.
- Chyba wezmę udział w seminarium na temat chaosu -
oświadczyłam.
Najpoważniejszym problemem, w obliczu którego staje
dzisiaj teoria kwantowa, nie jest wewnętrzne ograniczenie
dokładności pomiaru wynikające z samej zasady ani paradoks
Einsteina-Podolsky'ego-Rosena. Jest nim brak paradygmatu.
Teorii kwantów nie ilustruje żaden działający model, nie ma
żadnej metafory, która by ją dostatecznie definiowała.
(Z wystąpienia dra Gedankena)
Dotarłam do mojego pokoju o osiemnastej, po krótkiej
utarczce z gońcem-aktorem, który nie mógł sobie przypomnieć,
gdzie umieścił bagaże. Moje ubrania, które były sprasowane
przez całą drogę z MIT, doświadczyły całkowitego załamania
się funkcji falowej w momencie otwarcia walizki i wyglądały
jak prawie nieżywy kot Schrodingera.
Nim udało mi się zdobyć żelazko, wziąć kąpiel,
zrezygnować z prasowania i odparować ubranie w łazience,
ominął mnie "koktajl z przekąską" i pół godziny uwag
powitalnych dra Onofrio.
Otworzyłam drzwi do sali balowej tak cicho, jak się tylko
dało, i wsunęłam się do środka. Miałam nadzieję, że z
rozpoczęciem też się spóźnią, ale mężczyzna, którego nie
rozpoznałam, kończył właśnie przedstawiać mówcę:
- ... i inspirację dla nas wszystkich.
Zanurkowałam w stronę najbliższego krzesła.
- Cześć - powiedział David. - Wszędzie cię szukałem.
Gdzie byłaś?
- Nie w muzeum figur woskowych - odpowiedziałam szeptem.
- Żałuj - rzekł równie cicho. - Rewelacja. Mają Johna
Wayne'a, Elvisa i modelkę-łamane-na-aktorkę Tiffany, z mózgiem
ziarnko grochu-łamane-na-amebę.
- Ciii.
- Oto osoba, na którą wszyscy czekamy - oznajmił mistrz
ceremonii. - Doktor Ringgit Dinari.
- Co się stało z doktorem Onofrio? - zapytałam.
- Ciii - teraz uciszył mnie David.
Dr Dinari wyglądała jak bliźniaczka dra Onofrio. Była
równie niska i pulchna, miała wąsy i kaftan we wszystkich
kolorach tęczy.
- Dziś wieczór będę waszą przewodniczką po dziwnym, nowym
świecie - powiedziała - świecie, gdzie wszystko, co znacie,
zdrowy rozsądek i to, co przyjmujemy za mądrość, musi zostać
odrzucone. Świecie, w którym wszystkie zasady uległy
zmianie, a czasami wydaje się, że w ogóle nie ma zasad.
Jej głos również brzmiał jak głos dra Onofrio. Wygłaszał
identyczną mowę dwa lata temu w Cincinnati. Zastanowiłam
się, czy nie przeszedł jakiejś dziwnej transformacji podczas
swych poszukiwań pokoju 1282, w trakcie których został
kobietą.
- Zanim powiem coś więcej - odezwała się dr Dinari - ilu
z was już się tunelowało?
Maszyna była modelem fizyki newtonowskiej. Metafora
maszyny, ze wszystkimi wzajemnie oddziałującymi częściami,
dźwigniami i kółkami, swoimi przyczynami i skutkami,
pozwalała wyobrazić sobie fizykę newtonowską.
- Od początku wiedziałeś, że jesteśmy nie tam, gdzie
trzeba - syknęłam na Davida, kiedy staliśmy już na
korytarzu.
W chwili, gdy podnieśliśmy się, by wyjść, dr Dinari
wyciągnęła swą pulchną rękę w tęczowym rękawie i wykrzyknęła
głosem Charltona Hestona.
- O niewierni! Nie odchodźcie, bo rzeczywistość jest
tylko tu!
- Prawdę mówiąc, tunelowanie sporo by wyjaśniło -
odpowiedział David, uśmiechając się pogodnie.
- Jeśli otwarcie kongresu nie odbywa się w sali balowej,
to w takim razie gdzie?
- Zabij mnie, ale nie wiem - odparł. - Chcesz zobaczyć
Capitol Records Building? Jest w kształcie stosu płyt.
- Chcę pójść na otwarcie.
- Na jego szczycie latarnia morska nadaje światłem słowo
Hollywood w alfabecie Morse'a.
Podeszłam do recepcji.
- Czym mogę służyć? - zwróciła się do mnie dziewczyna za
kontuarem. - Nazywam się Natalie i jestem....
- Gdzie odbywa się obecnie spotkanie MKFK? - zapytałam.
- W sali balowej.
- Założę się, że nie jadłaś w ogóle kolacji - powiedział
David. - Chodź, kupię ci lody. Jest tu fantastyczne miejsce,
w którym sprzedają identyczne rożki lodowe jak te, które
Ryan O'Neal kupił dla Tatum w "Papierowym księżycu".
- W sali balowej odbywa się tunelowanie - poinformowałam
Natalie. - Ja szukam MKFK.
Pobawiła się chwilę komputerem.
- Przykro mi, ale oni nie mają rezerwacji.
- Co powiesz na Chiński Teatr Graumana? - zapytał David.
- Chcesz rzeczywistości? Chcesz Charltona Hestona? Chcesz
zobaczyć teorię kwantową w akcji? - złapał mnie za ręce. -
Chodź ze mną - powiedział poważnie.
W St. Louis cierpiałam na załamanie funkcji falowych,
było to mniej więcej coś takiego, co przydarzyło mi się z
ubraniami w walizce. Wtedy ocknęłam się dopiero na łodzi, w
połowie drogi do Nowego Orleanu. Teraz to przytrafiło się
znowu, bo następną rzeczą, jaką sobie uświadomiłam, było, że
spaceruję koło Chińskiego Teatru Graumana, jem lody w rożku
i dopasowuję swoje stopy do odcisków Myrny Loy.
Musiała być karlicą albo miała stopy dziecka. Podobnie
Debbie Reynolds, Dorothy Lamour i Wallace Beery. Jedyny
odcisk, w który się mieściłam, należał do Kaczora Donalda.
- Widzę to jako mapę mikrokosmosu - powiedział David
przejeżdżając dłonią po betonowych płytach z odciskami. -
Zobacz, ile tu różnych ścieżek. Wiemy, że coś tutaj było i
odciski są niby podobne jeden do drugiego, ale od czasu do
czasu trafia się coś takiego - uklęknął i pokazał ślad po
zaciśniętej pięści Johna Wayne'a - i takiego - ruszył w
stronę kasy ku odciskowi nogi Betty Grable - i niby możemy
odczytać wszystkie te podpisy, ale do czego odnosi się "Sid"
na wszystkich tych kwadratach? I co to w ogóle znaczy?
Wskazał na płytę Czerwonego Szkieletu. Napis na nim
głosił: "Schrzaniliśmy to dzięki Sidowi".
- Wydaje ci się, że znalazłeś wzór - mówił David
przechodząc na drugą stronę - ale kwadrat Van Johnsona jest
wciśnięty między Esther Williams i Continflas i któż to
jest, u diabła, May Robson. A poza tym, czemu tyle kwadratów
pozostało pustych?
Udało mu się zaciągnąć mnie za wystawę wizerunków
zwycięzców Oscara. Była w kształcie harmonijki. Nagle
znalazłam się w zagięciu między rokiem 1944 a 1945.
- I jakby tego jeszcze mało, okazuje się, że wcale nie
...
Biluklb